_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 4.12.1992. nr 53 ________________________________________________________________________ W numerze: Jurek Karczmarczuk - Maastricht 1992 Piotr Winkielman - Robert Konarski, czyli `Komu nerki do przeszczepu, komu?' Maciek Cieslak - Referendum na temat...? Adach Smiarowski - * * * [Opowiadanie] Janusz Mika - Patriotyzm polonijny (?) Michal Ogorek - Nowa emigracja Andrzej Waligorski - Rozmowa z ksiedzem _______________________________________________________________________ [Od red.] Dzisiejszy numer rozpoczyna Jurek Karczmarczuk od przedstawienia aktualnej sytuacji spolecznej i politycznej w jednoczacej sie coraz bardziej Europie. Nastepnie sprawy krajowe: Piotr Winkielman prezentuje wywiad z polskim handlarzem narzadow do przeszczepow, a Maciek Cieslak referuje, o co chodzi w calej dyskusji na temat referendum w sprawie poczetego zycia. W drugiej jakby czesci "Spojrzen", na dlugie zimowe wieczory, lub na wakacyjny czas nierobstwa - zaleznie od polozenia geograficznego czytelnika - podajemy materialy o walorach literackich, zyczac interesujacej lektury. Dzieki interwencji Darka Milewskiego poprawilismy omylke w adresie tirany, skad mozna uzyskac numery archiwalne. Przepraszamy wszystkich, ktorych niechcacy wprowadzilismy przedtem w blad. [M.B-cz] _______________________________________________________________________ Jurek Karczmarczuk MAASTRICHT 1992 =============== 7 lutego 1992 podpisano uklad w holenderskim miescie Maastricht. (Znamy je z literatury: jest miejscem smierci d'Artagnana.) Uklad ten dotyczy integracji Europy Zachodniej i z Polska ma niewiele wspolnego. Niniejszy felieton jest poswiecony nie tyle jego zalozeniom i tezom, co ogolnej wrzawie wokol. Pisany jest w momencie, gdy 6 zainteresowanych krajow czeka na jego ratyfikacje albo odrzucenie, gdy referendum w Danii znikomym procentem glosow padlo, a we Francji ledwo przeszlo: 51/49 procent. Gdy na rynku monetarnym w Europie panuje lekki chaos, a gielda sie chwieje, choc widac oznaki stabilizacji. Gdy problemy z GATT dopiero sie zaczynaja... Dla prawie nikogo rozsadnie myslacego nie ulega watpliwosci, ze zintegrowana Europa jest to Dobra Rzecz dla Europejczykow. Przeciwko wielkiej Europie NIE sa nastawieni nawet ci, ktorzy glosowali `NIE' w referendum. Ale rozbicie opinii jest potezne, partykularyzmy sie odzywaja z taka sila jak juz dawno nie bylo i pewnie sam traktat, o ile wejdzie w zycie, trzeba bedzie renegocjowac nie w 1996, jak bylo przewidziane, a wczesniej. Po prostu kazdy te Europe chce widziec po swojemu. Bylbym wdzieczny Czytelnikom Z INNYCH KRAJOW EUROPEJSKICH, zwlaszcza z Niemiec za jakas relacje z ich podworek. Przypomnijmy pare dat. 19 wrzesnia 1946 Winston Churchill w Zurichu pierwszy wysuwa idee Federacji Europejskiej. Naturalna konsekwencja tego pomyslu jest powolanie w 1949 Rady Europy. Od poczatku widac, ze zblizenie polityczne, ktorego wszyscy pragna jak zdrowia, bedzie sie przedluzac, bo panuje atmosfera wzajemnego obwachiwania... Wiec nalezy zaczac od ekonomii, skonczyc wojne nerwow w przemysle. W 1950 powolana zostaje Wspolnota Wegla i Stali. Benelux, Niemcy, Francja, Wlochy. Ekonomia idzie swoja droga, a nacjonalizmy swoja. 31 sierpnia 1954 francuskie Zgromadzenie Narodowe przytlaczajaca wiekszoscia morduje traktat o europejskiej wspolnocie obronnej. Koniec wielkiego snu o wielkiej armii. Znamy przynajmniej jeden kraj, ktory sie bardzo cieszy i drugi, ktory jednym okiem lze roni, a drugim mruga z radosci, ze NATO zostaje monopolista. Zgadnijmy ktore to kraje... 25 marca 1957 jest data przelomowa, powstaje EWG. Ale, po dojsciu do wladzy generala de Gaulle Francja tak sie boi ograniczenia suwerennosci przez `technokratow' z Brukseli, ze 30 stycznia 1966 wymusza w Luksemburgu zasade weta. Jeszcze w 1963 de Gaulle przestrzega przed wpuszczeniem do spolki `konia trojanskiego Amerykanow', ale 10 lat pozniej Szostka zmienia sie w Dziewiatke, wchodzi `kon': Wielka Brytania, a takze Dania i Irlandia. No a potem Grecja. 13 marca 1979 mamy urodziny Weza, czyli systemu monetarnego. Pojawia sie ECU. Nazwa jest skrotem od angielskiego wyrazenia European Currency Unit, ale nazwa jest tez zgrabnym (albo i nie) uklonem pod adresem innych nacji, jest mianowicie nazwa starej francuskiej jednostki monetarnej, ktora dopiero po reformie 1640 r. zostala zastapiona przez luidora, a takze jest francuska nazwa aktualnej portugalskiej waluty escudo (tarcza, lac. scutum). Wreszcie 2-3 grudnia 1985 Dziesiatka podpisuje Acte Unique Europeen, a miesiac pozniej dolaczaja Hiszpania i Portugalia i juz mamy 12. I na razie wiecej nie bedzie, ale to co jest, ma juz nie miec w przyszlosci cel, granic itd. Wiec Maastricht w zasadzie jest naturalna konsekwencja wspolnej polityki, racjonalna proba obrony przed zalewem rynku przez produkty japonskie i przed dominacja amerykanska. Jest proba stworzenia czegos wiecej niz `Europy sklepikarzy'. Przewiduje powolanie Centralnego Banku Europejskiego, ponadpanstwowego, `wlasciciela' jedynej w przyszlosci waluty ECU. Przewiduje wyrownywanie swiadczen socjalnych, ujednolicenie podatkow i zniesienie wszelkich barier dotyczacych osiedlania sie i pracy. Proponuje stworzenie pojecia obywatelstwa europejskiego, co pozwoliloby obywatelom szukac za granica ochrony prawnej i pomocy w sytuacjach awaryjnych w dowolnym konsulacie panstwa z 12-tki. Maastricht bardzo wzmacnia role Parlamentu Europejskiego, przewiduje pewne podporzadkowanie krajowej polityki zagranicznej interesom zbiorowym i ustala z grubsza, ile trzeba bedzie placic Europie. No i awantura na szczeblu armijnym! Parlament francuski nie radzi sobie z problemem, Mitterand zostaje zmuszony do ogloszenia referendum. Scena polityczna Francji staje sie Wielkim Cyrkiem. Przeciwko Maastricht jest skrajna prawica (Le Pen i jego Front National), rojalisci i komunisci z Marchais na czele. Wiekszosc parlamentarna RPR (Republikanie - Gaullisci), a takze slabo liczaca sie lewa mniejszosc Gaullistow. Przeciw jest lewicowa frakcja Zielonych, oraz liczacy sie politycznie prezesi (tzw. patronat) najwiekszych francuskich firm (Peugeot, Alcatel itp.). Nie chce Maastricht partia Mysliwych, Wedkarzy i Obrony Tradycji (smiejcie sie, smiejcie, opanowali juz niejedno merostwo...) oraz schizma socjalistyczna pod wodza Chevenement, ktory podczas wojny z Irakiem zrezygnowal ze stanowiska ministra obrony. Przeciw sa na ogol rolnicy. Jak sie spytacie dlaczego, to widlami pogonia... Za Maastricht jest glowny trzon Partii Socjalistycznej, oraz wiekszosc liderow republikanskich, z zagorzalymi wrogami Mitteranda: Chirakiem i Giscard d'Estaing na czele. Nb. J. Chirac do momentu ogloszenia referendum wil sie jak piskorz i w parlamencie oglosil, ze jego frakcja sie wstrzymuje od glosu. Potem zaczal byc bardzo ZA, a gdy sarkali na niego i publicznie oswiadczali, ze Chirac jest zerem, ten dumnie oswiadczal, ze watpliwosci mial duzo i ma, i po NAPRAWDE powaznym przemysleniu sprawy podjal decyzje. Bylo to dosc teatralne i niekoniecznie przekonywujace, ale jak osobiscie nie lubie Chiraka, tak zrobil na mnie tym razem dobre wrazenie: jest chyba jedynym politykiem francuskim, ktory podczas tej kampanii jak gdyby sie czegos nauczyl, zmienial argumentacje w zaleznosci od zarzutow i ewoluowal. Kto jeszcze byl za? Ano, oczywiscie skrajni radykalowie z lewej, francuska Rada Muzulmanow, niektorzy aktywni katolicy, np. prezydent Pax Christi Joseph Rozier, a takze Abbe Pierre, ktory od lat (ma ok. 90) prowadzi dzialalnosc humanitarna i ktory - zupelnie serio - pewnie kiedys zostanie kanonizowany, Rada Instytucji Zydowskich we Francji, ekologowie i tzw. modernisci patronatu (tacy sami gangsterzy jak konserwatysci, ale slogany maja inne). Wiec wiemy juz wszystko, prawda? No a normalni ludzie, a elektorat? Moje wrazenie bylo bardzo proste: wiekszosc uczepila sie jakiegos zdania, TAK, czy NIE, czasami przypadkowo i uparcie sie tego trzymala bron Boze niczego nie czytajac na temat samego traktatu, bo nadmiar informacji moglby zaszkodzic. A tak swoje zdanie mamy, a inni to idioci lub bandyci. To ja tez bede nieobiektywny i z gory oswiadczam, ze jestem ZA. Nie tyle dlatego, ze traktat z Maastricht jest doskonaly, ale, ze jest to krok naprzod. Jesli nie uda sie, nastepna proba nie ma szans w tym wieku. Lepiej naprawiac dziurawa strukture niz budowac ja od zera, gdyz w Europie alianse rozwalalo sie do tej pory znacznie sprawniej niz zakladalo. A poza tym jestem ZA, bo nie jestem farmerem, ktoremu jakis kretyn wmowil, ze to przez technokratow z Brukseli on nie moze sprzedac swojego pachnacego serka z surowego mleka w Danii, tylko wiem, ze ON MOZE TO SPRZEDAC wlasnie dzieki interwencji Komisji. Jestem za, bo aczkolwiek jestem zdegustowany francuskim biurokratyzmem, ktory nie ustepuje polskiemu, nie uznaje rzeczowosci twierdzenia, ze technokratyczne, zbiurokratyzowane, ponadpanstwowe struktury administracyjne beda jeszcze gorsze, jeszcze bardziej Kafkowskie i przeszkadzajace, niz istniejace. Wrecz przeciwnie, teraz dziala WYLACZNIE administracja, w przyszlosci maja dzialac struktury polityczne, wybierane, demokratyczne. Moze to nie wypali, ale wtedy po co byla ta zabawa od 1946? Francuzi boja sie otwarcia granic, twierdza, ze wtedy imigranci ich zaleja. To jest racjonalna obawa, gdyz przewidziane juz w Acte Unique uszczelnienie zewnetrznych granic jest fikcja. Tylko, ze - wlasnie - otwarcie granic to NIE JEST Maastricht, a Acte Unique, ktory przeszedl. W koncu te granice de facto sa otwarte, a dopiero Maastricht pozwoli na prowadzenie WSPOLNEJ polityki dotyczacej imigrantow nielegalnych; teraz moga z jednego kraju wynosic sie do drugiego, aby sie ukryc. Francuzi panikuja, ze ich symbol, frank padnie. Ze Niemcy zdominuja aspekty finansowe i monetarne Europy. Hm. Na zdrowy rozum, to zdominuja BEZ integracji. I tak na razie wiecej straci marka niz frank, ktory wlasnie dzisiaj jest podpierany przez bank niemiecki po aferze z wycofaniem sie funta, dewaluacja lira i pesety. Wydaje sie, ze tutaj jak nigdzie istotne jest przypomnienie ostrzezenia Manna, ze albo pozwoli sie Niemcom zeuropeizowac, albo Europejczykom grozi zniemczenie... Wyjatkowo mnie zniesmaczaja populistyczne wyliczenia politykow skrajnej prawicy, ile to biedny lud francuski zabuli tym niecnym europejskim kosmopolitom. Wychodzi im jakas kwota rzedu 5000 fr. rocznie, a jakos przemilczaja, ze Maastricht przewiduje wspolne dofinansowanie slabych regionow wspolnoty i ze prawie 4 tysiace wroci z powrotem do Owernii i innych niedoinwestowanych obszarow francuskich. (Nb. co do tego NIGDY watpliwosci nie mieli ani Wlosi, ani Portugalczycy; zwlaszcza Wlosi wiedza, ze jest to jedna z ostatnich mozliwosci wyrownania dysproporcji miedzy Polnoca a Poludniem, co na skale krajowa im nie wychodzi od wielu lat.) Tyle. Nie wyjasnilem, nie potrafie wyjasnic, dlaczego przeciw bylo az 49 procent. Nie przedstawilem rzetelnie wszystkich argumentow przeciw. Temat jest bardzo wazny, prosze wiec nie tyle o wybaczenie ile o uzupelnienie. Jurek Karczmarczuk _______________________________________________________________________ Piotr WinkielmanPrzed paroma tygodniami "Donosy" podaly, ze w Polsce trwaja prace nad ustawa regulujaca sprawe przeszczepow narzadow. Jednym z problemow, ktore nowa ustawa musi uregulowac, jest sprawa legalnego i nielegalnego handlu narzadami. Polska, podobnie jak byle ZSRR i kraje tzw. `trzeciego swiata', stala sie bowiem eksporterem narzadow wewnetrznych dla pacjentow z bogatych krajow zachodu. W tym kontekscie przedrukowujemy wywiad z polskim handlarzem narzadow wewnetrznym, Robertem Konarskim. Konarski (lat 29) werbuje w Polsce ludzi gotowych sprzedac swa nerke i oferuje ich narzady zachodnim klinikom. Wywiad, ktorego nieco skrocona wersje zamieszczamy ponizej, ukazal sie w niemieckim tygodniku "Der Spiegel" (37/1992). Zostal on przeprowadzony po tym, jak firma Konarskiego wyslala na adres 50 klinik w Nadrenii-Westfalii telefaks oferujacy `polskie nerki gotowe to przeszczepu'. Ocene etycznego wymiaru postepowania Konarskiego pozostawiamy czytelnikom. ----------------------------------- KOMU NERKI DO PRZESZCZEPU, KOMU? ================================ [Wywiad tygodnika "Der Spiegel" z Robertem Konarskim, polskim handlarzem narzadami do przeszczepow] - Panie Konarski, od kiedy handluje pan narzadami? - Od okolo poltora roku. - Ile nerek sprzedaje pan na miesiac? - Raz sa to dwie lub trzy, innym razem 15 lub 16. Lacznie otrzymalo od nas nerki okolo 100 biorcow, w tym nie tylko niemieckich, lecz tez austriackich i francuskich. - Czy wszyscy dawcy pochodza z Polski? - Czasami przychodza do nas rowniez Niemcy. Sa to biedni ludzie potrzebujacy pieniedzy. - Ile kosztuje nerka uzyskana za panskim posrednictwem? Czy ma pan stale ceny? - Nie, cena jest negocjowana i wynosi od 50-60 tysiecy do pol miliona marek ($1=1.5DM). - A co z dawcami, czy maja oni jakis wplyw na wysokosc ceny? - Alez oczywiscie, ja jestem tylko posrednikiem, ktory organizuje spotkanie stron i reprezentuje sprzedawce. - Jaka czesc wynegocjowanej sumy trafia do dawcy? - Okolo 60 do 70 procent. - A co z reszta? Dzieli sie pan z lekarzem? - Najczesciej tak, to zalezy od umowy. - Jak dociera pan do dawcow? - Przede wszystkim przez ogloszenia w gazetach, lecz takze przez propagande mowiona. - A jak nawiazuje pan kontakt z biorcami? Wydaje nam sie, ze wypisuje pan kliniki z ksiazek telefonicznych? - Tak wlasnie. Piszemy do szpitali, ktore pozniej melduja sie u nas. Potem prowadzona jest rozmowa z lekarzem potrzebujacym nerki dla swojego pacjenta. To wszysto dotyczy klinik prywatnych. Dwie, trzy rozmowy najczesciej wystarczaja. Nastepnie sprowadzamy dawce, ktory chce sprzedac swa nerke. Odbiorca wplaca 50 procent ceny na konto, pozostale 50 placi po operacji. - Zabiegi chirurgiczne -- pobranie narzadu i przeszczep -- wykonywane sa zawsze w Niemczech. Nerki moglyby byc jednak pobierane w Polsce i przywozone do Niemiec. - Nie chce miec problemow z policja. Jestem tylko posrednikiem od nawiazywania kontaktu. - Czy pan osobiscie przywozi dawce z Polski? - Tylko kiedy sprawa jest pilna. Zazwyczaj przyjezdzaja pociagiem i wpierw ida do hotelu. - Czy dostarczal pan inne organy niz nerki? - Nie. Pod koniec zeszlego roku bylo zainteresowanie plucami. Chcielismy dzialac, ale nie bylo dawcy. Nerki to najlepszy interes. Ludzie sie nie boja -- zyja dalej z jedna nerka i poprawiaja sobie los pieniedzmi, ktore otrzymali za druga. - Jak pan wie, pracuje pan na pograniczu prawa. Choc nie ma prawa zabraniajacego handlu narzadami, istnieje jednak rodzaj kodeksu lekarskiego, ktory dopuszcza przeszczepy wylacznie miedzy krewnymi pierwszego stopnia. Lekarzom lamiacym kodeks grozi odebranie prawa wykonywania zawodu. Dlaczego narazaja oni swoj zawod na ryzyko? - Nie wiem, to jest ich problem. - Ile dostaje lekarz za operacje przeszczepu? - Nie moge powiedziec, sa to jednak bardzo wysokie sumy. - Czy dla pacjentow nie byloby korzystniej poczekac az dostana nerke tradycyjna droga? Ostatecznie, gdy zawodza nerki, nie chodzi od razu o zycie i smierc - sa aparaty do dializy zdolne utrzymac pacjenta przy zyciu calymi latami. - Oczywiscie, ale co to za zycie, kiedy co dwa dni trzeba chodzic na czyszczenie krwi. A jakby pan zadecydowal wiedzac, ze wystarczy pojsc do banku, pobrac pieniadze i juz mozna zyc normalnie? - Biorcy narzadow to raczej bogaci ludzie? - Tak, najczesciej. Oni chca zyc dalej, bez obciazen, wrocic do swych zajec. Jeden biorca nie chcial zrezygnowac z corocznej wycieczki. - Domyslamy sie, ze dawcy z Poski maja inny styl zycia. - Sa to ludzie, ktorzy albo nie maja pieniedzy, albo maja ich bardzo malo, a przy tym rodzine na utrzymaniu. Albo tez ludzie, ktorzy chca zaczac jakis interes, lecz nie maja zlamanego grosza. Zamiast wchodzic w lewe interesy, raczej sprzedadza swoja nerke i przez to uzyskaja kapital na start - znam paru, ktorym sie rzeczywiscie udalo. - Dawcy to bez wyjatku mlodzi ludzie? - Najczesciej mlodzi, bardzo mlodzi. Nie sadze, aby ktorys z nich przekroczyl trzydziestke. - Zglasza sie wiedzej mezczyzn niz kobiet? - Tylko mezczyzni. Kobiety zastanawiaja sie duzo glebiej, zanim zdecyduja sie na taki krok. - Czy zdazylo sie kiedys, zeby dawca zalowal takiej transakcji? - Nikt sie dotad nie skarzyl. Ale po fakcie nie mam z ludzmi wiecej do czynienia. - Czy udaly sie wszystkie transplantacje, w ktorych pan posredniczyl, czy tez zdazylo sie, aby dawca zmarl przy operacji? - Nie. Ale u biorcow dochodzi czasem do odrzutow. Pieniedzy jednak nie zwracamy. - Jak wpadl pan na pomysl zostania handlarzem narzadami? - To stara historia. Kiedys przeczytalem w gazecie, ze za nerke oferuje sie do miliona marek. Pomyslalem sobie wtedy: za milion to bym i wlasna sprzedal. - Uczynil pan to? - Nie. Ale wtedy wpadlem na ten pomysl. Wywiedzialem sie w Polsce, czy sa zainteresowani dawcy, a potem, jak by to najlepiej zorganizowac. - Mial pan kiedys wyrzuty sumienia, ze handluje narzadami mlodych ludzi? - Tu nie chodzi o moje wyrzuty sumienia. Trzeba patrzec na to nastepujaco: ja pomagam obu stronom -- dawcom i biorcom. - Pan widzi siebie jako dobroczynce? - Mozna by tak powiedziec, nie prawda? Przeciez to nie jest tak, ze mowie: `W porzadku, masz tu czlowieku tysiac marek' i wycinam mu nozem nerke. Dawcy otaczani sa w klinikach dobra opieka, specjalisci, naprawde dobrzy lekarze, przeprowadzaja operacje, a dawca dostaje swoje pieniadze. Poza tym, ludzie przychodza do mnie, a nie ja do nich. - Mozna by tez powiedziec, ze wykorzystuje pan ludzka biede. - Mozliwe, ale ja widze to nieco inaczej. ----------------------------------- KROTKI KOMENTARZ ---------------- Moze dobrze by bylo uzupelnic paroma danymi na temat sytuacji prawnej w roznych krajach. We Francji w zeszlym tygodniu uchwalono pewne prawa, ktore jeszcze musza rzeczywiscie nabrac mocy, co jest sprawa czysto formalna, ale bardzo dluga, na razie swiat medyczny zobowiazal sie do ich respektowania de facto. Otoz NIE BEDZIE handlu nerkami ani innymi smakolykami. Cialo ludzkie NIE moze byc przedmiotem handlu jakiegokolwiek. Nawet `zawodowi' dawcy krwi nie moga sprzedawac swojej krwi, reguluje sie to inaczej. Te przepisy reguluja rowniez zaplodnienie in vitro. M. in. wynika z nich, ze po odczekaniu jakiegos tam czasu i wybraniu odpowiedniego embrionu do wszczepienia matce-nosicielce (to tez jest regulowane, w zasadzie to powinna byc matka biologiczna), reszta zygot, czy innych blastul ma byc komisyjnie zniszczona. Wyobrazcie sobie te sytuacje w Polsce...! Jurek K_uk _______________________________________________________________________ Maciek Cieslak DOSTRZEZONE-ROZWAZONE REFERENDUM NA TEMAT...? ======================= Kto sledzi ostatnie wypowiedzi czlonkow Spolecznego Komitetu na Rzecz Referendum oraz przeciwnikow tej imprezy, moze ulec wrazeniu, ze obie strony nie sluchaja sie nawzajem. - `Kazdy czlowiek, a zwlaszcza wierzacy, ma obowiazek wystepowania w obronie poczetego zycia i nie moze popierac referendum w tej sprawie' - napominaja biskupi, pozostawiajac wrazenie gluchych na deklaracje zwolennikow referendum. - `Nie ma to byc referendum dotyczace norm religijnych czy moralnych' - twierdza zwolennicy i zbieraja podpisy pod oswiadczeniem: "Popieram wniosek, aby sprawa karalnosci za przerywanie ciazy zostala rozstrzygnieta w referendum." Trudno podejrzewac biskupow o ignorancje i niedostrzeganie roznicy miedzy rozpisaniem `referendum w sprawie poczetego zycia', czyli w kwestii moralnej, a ogloszeniem go w celu zadecydowania: czy panstwo powinno bronic zycia poczetego przy pomocy prawa karnego. Ta druga kwestia jest bowiem dosc czesto dyskutowana przez katolikow, a wskazania Kosciola - wypowiadane rowniez ustami biskupow - sa powszechnie znane. Katolik ma obowiazek bronic zycia czlowieka od momentu poczecia, m.in: zadajac takiej ochrony od panstwa. Niemniej, wcale nie ma obowiazku zadac od panstwa stosowaniu w tym celu prawa karnego. Referendum nie jest wiec z punktu widzenia Kosciola teoretycznie (czy dogmatycznie - jak kto woli) niedopuszczalne - i biskupi o tym wiedza. Mimo to utrzymuja sprzeciw. Dlaczego? Kosciol jest na pewno zwolennikiem wyniesienia sprawy poszanowania zycia poczetego na jak najwyzszy piedestal, tak by rozmiar zla byl spolecznie uswiadamiany. Stad m.in. nieukrywana sympatia do projektow uwzgledniajacych rowniez sankcje karna. Ale, trudno uwierzyc, by to tylko chec przeforsowania ustawy sklonila biskupow do tak powaznego zaangazowania autorytetu Kosciola, narazenia go na zarzuty upolitycznienia itp. - jak w oswiadczeniu przeciw referendum z Jasnej Gory. Trudno uwierzyc, chyba, ze dostrzega sie w biskupach katolickich wylacznie zimnych graczy politycznych walczacych o rzad dusz itd. Wydaje sie, ze Kosciol leka sie nie tyle o ustawe, gdyz ta jesli nie w tej to w jakiejs kompromisowej formie wejdzie w zycie, ale - spolecznych skutkow samego referedum. Referendum "nt. karalnosci" moze sie okazac de facto - mimo calej retoryki jego oredownikow - spolecznym plebiscytem nad dopuszczalnoscia aborcji `w ogole'. A kto jak nie Kosciol powinien przestrzegac przed ryzykiem fatalnych konsekwencji moralnych i spolecznych takiego 'plebiscytu'? Pytanie projektu brzmi: `Aborcja powinna byc prawnie dopuszczalna' - po czym wymienione sa rozne sytuacje, wlacznie z - `bez zadnych ograniczen'. W mniemaniu obywatela nie nawyklego do roztrzasania dylematow spoleczno-prawnych moze to byc po prostu pytanie o afirmacje aborcji jako takiej, czyli pytanie w kwestii moralnej. Tak tez moze on pozniej potraktowac `pozytywny' wynik referendum (`skoro wszyscy tak uwazaja, to znaczy ze mozna...') Wiadomo tez powszechnie, ze glosujacy w imprezach typu referendum czesto wyrazaja swoje poglady, na tematy niezbyt zwiazane z trescia pytan. Referendum nt. karalnosci aborcji to szansa by komus (...) "dolozyc", wykrzyczec swoje. To szansa uspokojenia sumienia. Jak sie na przyklad okazalo: spora czesc francuskich `przeciwnikow Masstricht' glosowala w referendum nie tyle `przeciw Europie', co przeciw prezydentowi Mitterandowi. Pomimo gigantycznej kampanii uswiadamiajacej. Zeby nie isc daleko: wyborcy St.Tyminskiego w pierwszych wolnych wyborach w Polsce chcieli oddac ster kraju w rece hochsztaplera nie tyle z powodu osoby i programu przyszlego prezydenta, ile w protescie przeciw owczesnej polityce elit `S'. (Gdyby glosowali na `Stana', to, po tym co ow pokazal w kampanii wyborczej, trzeba by przyznac za zlosliwcami, ze 20% Polakow nadaje sie do leczenia psychiatrycznego). Podobne przyklady latwo mnozyc. Poza tym juz od czasow sofistow wiadomo, jak potrafia falowac nastroje tlumow zwodzonych przez demagogow... Referendum mozna sie bac rowniez z powodu jego upolitycznienia - choc to juz zmartwienie nie tyle biskupow co rzadu i politykow. Animujac kampanie `pro-referendum' liderzy Unii Pracy i SLD nie ukrywaja, ze buduja zaplecze wyborcze swoich partii w terenie. Skrot prasowy na nazwy lokalnych oddzialow SKRR brzmi: "Komitety Bujaka"(GW!). Nawet przeciwnik projektu ustawy o aborcji, Jan Litynski UD mowi: - `Jesli konstytuujemy Unie jako ugrupowanie aideologiczne, to nie moze ona stanac na czele ruchu ideologicznego.' Osoby i ugrupowania, ktore wypowiedzialy sie oficjalnie przeciw referendum: Prezydent, Premier, partie narodowe, chadeckie, ludowe (oprocz PSL), KLD(!), umotywowaly decyzje wlasnie jego niebywalym upolitycznieniem. Akcja na rzecz referendum to oczywiscie nie tylko polityka. Jest ona po czesci jakims protestem i zarazem samoobrona tych wyrazicieli liberalnych przekonan spolecznych, ktorzy lekaja sie zagrozen, jakie - w ich mniemaniu - niesie `duch ustawy o aborcji'. `Duch' laczony jest zas czesto z tym, co wyraza np. styl uprawiania polityki, wypowiedzi i duchowa fizjonomia niektorych dzialaczy ZChN. - `Wyobraz sobie, co bedzie, jak tacy wezma wladze!' - albo: - `Jesli ustawa przejdzie, Polska zacznie sie toczyc w kierunku panstwa wyznaniowego'. Tylko autentyczny lek przed wizja panstwa zamierzajacego sie na kolejne wolnosci obywatelskie moze dzis prowadzic do tak absurdalnych przypuszczen. A lek i emocje wyzwalaja wypowiedzi jak ta: - `Ci, ktorzy po raz kolejny wracaja do pomyslu referendum w sprawie ustawy o ochronie zycia poczetego, nie umieja przegrywac' - to znamienna reakcja rzecznika ZChN, studium pychy i bezkompromisowoci; po czesci usprawiedliwienie niektorych rozhisteryzowanych dzialaczy `pro'. Swoja droga, niedawno w RFN glosami zaledwie kilku niesubordynowanych poslow CDU nie przeszedl projekt ustawy o aborcji, bardzo podobny do polskiego. Uchwalenie poprzedzila kilkunastogodzinna rzeczowa debata, praktycznie wyzuta z akcentow politycznych. O pierwszej nad ranem odbylo sie glosowanie. Mimo emocji, po glosowaniu nikomu nie przyszlo do glowy stwierdzic, ze oto RFN stala o krok przed wejsciem na droge prowadzaca do panstwa wyznaniowego! Dla ostudzenia emocji i wyzbycia sie lekow o przyszlosc, zwolennicy i przeciwnicy ustawy (i referendum) powinni sobie przypomniec, ze demokracja tym rozni sie od innych ustrojow, iz prawa szkodliwe lub niefunkcjonujace mozna latwo zmieniac... * * * W ub. roku, po dwukrotnym odeslaniu do komisji, zostal odrzucony w glosowaniu projekt tzw. senackiej ustawy o aborcji. Nowy Sejm rozpoczal prace od poczatku. Ich rezultat, czyli glosowany w przyszlym tygodniu projekt ustawy "O ochronie zycia poczetego" jest - jak widac z omowien prasowych - niemal identyczny! Nie mam dostepu do aktualnej wersji, odkopalem za to te poprzednia (przez przeciwnikow nazwana: `skrajna'!) z przed roku. Brzmienie ustawy warto znac, chocby po to, by w goracych dyskusjach nie `rozprawiac o aniolach'. (osobiscie pozwalam sobie zwrocic uwage na niepozorny, ale wazny ART.6 p.2 par.5 nowelizacji Art.149 kk) PROJEKT SENACKIEJ USTAWY O OCHRONIE ZYCIA POCZETEGO Uznajac, ze zycie ludzkie jest najwyzszym dobrem czlowieka, ze zabezpieczenie zycia ludzkiego nalezy do obowiazkow panstwa, ze do obowiazkow panstwa i spoleczenstwa nalezy ochrona macierzynstwa i ochrona dziecka - stanowi sie co nastepuje: ART.1.1. Kazda istota ludzka ma od chwili poczecia przyrodzone prawo do zycia. 1.2. Zycie i zdrowie dziecka od chwili jego poczecia pozostaje pod ochrona prawa. ART.2 Organy administracji rzadowej oraz samorzadu terytorialnego w zakresie swych kompetencji, okreslonych w przepisach szczegolnych, zapewniaja opieke socjalna, medyczna i prawna kobietom w ciazy w szczegolnosci przez: 1) opieke medyczna nad dzieckiem poczetym i jego matka 2) pomoc materialna i opieke nad kobietami w ciazy, znajdujacymi sie w trudnych warunkach materialnych, przez caly czas ciazy, porodu i po porodzie ART.3.1 Organy administracji rzadowej oraz samorzadu terytorialnego udzielaja pomocy Kosciolowi katolickiemu, innym Kosciolom i zwiazkom wyznaniowym oraz organizacjom spolecznym, ktore organizuja opieke nad kobietami w ciazy, jak rowniaz organizuja rodziny zastepcze lub ulatwiaja przysposobienie dzieci. 3.2 Zakres, formy i tryb udzielania pomocy, o ktorej mowa w ust.1 okresla w drodze rozporzadzenia Rada Ministrow. ART.4 W kodeksie cywilnym wprowadza sie nastepujace zmiany: 1) w art.8 a) dotychczasowa tresc oznacza sie jako par.1 b) dodaje sie par.2 w brzmieniu: "Zdolnosc prawna ma rowniez dziecko poczete, jednakze prawa i zobowiazania majatkowe otrzymuje ono pod warunkiem, ze urodzi sie zywe." 2) po art.446 dodaje sie art.467 w brzmieniu: "Z chwila urodzenia dziecko moze zadac naprawienia szkod doznanych w okresie przed urodzeniem." ART.5 W ustawie z dn.24.10.1950 o zawodzie lekarza w art.15 ust.2 skresla sie pkt.4 ART.6 W kodeksie karnym wprowadza sie nastepujace zmiany: 1) Po art.23.a dodaje sie art.23.b w brzmieniu: "Dziecko poczete nie moze byc obiektem eksperymentow oraz zabiegow inne niz te, ktore sluza zabezpieczeniu jego zycia lub zdrowia i leczeniu." 2) Po art.149 dodaje sie art.149a i 149b w brzmieniu: Art 149a: "Par.1. Kto powoduje smierc dziecka poczetego podlega karze pozbawienia wolnosci do lat 2; par.2. Nie podlega karze matka dziecka poczetego, ktora sama pozbawila je zycia lub do tego naklania albo przy pozbawieniu go zycia wspoldzialala. par.3. Nie popelnia przestepstwa sprawca czynu okreslonego w par.1, jezeli smierc dziecka poczetego nastapila wskutek podjecia dzialan koniecznych dla uchylenia niebezpieczenstwa grozacego zyciu kobiety ciezarnej; par.4. Nie popelnia przestepstwa sprawca czynu okreslonego w par.1, jesli ciaza jest wynikiem przestepstwa; par.5. W szczegolnie uzasadnionych przypadkach sad moze odstapic od wymierzenia kary wobec przestepstwa okreslonego w par.1." Art 149b: "Kto powoduje smierc dziecka poczetego stosujac wobec matki przemoc, grozbe bezprawna albo podstep podlega karze pozbawienia wolnosci do lat 5." 3) po art.156 dodaje sie art.156a w brzmieniu: "par.1. Kto powoduje uszkodzenie ciala dziecka poczetego lub rozstroj zdrowia zagrazajacy jego zyciu, podlego karze ograniczenia wolnosci do lat 2. par.2. Tej samej karze podlega, kto zmienia material genetyczny dziecka poczetego w celach innych niz leczenie lub ratowanie zycia tego dziecka. par.3. Nie podlega karze matka dziecka poczetego, ktora dopuscila sie czynu okreslonego w par.1." ART.7 Traci moc prawna ustawa z dnia 27.04.1956 o warunkach przerywania ciazy. ART.8 Ustawa wchodzi w zycie po uplywie 14 dni od dnia ogloszenia, z tym, ze pkt.2 i 4art.6 wchodza w zycie po uplywie 6 miesiecy od dnia ogloszenia. 25 stycznia 1991 _______________________________________________________________________ Adach Smiarowski * * * Witaj jutrzenko swobody! To sie tylko komus tak na poczatku wyrwalo. Z powitaniami trzeba byc ostroznym, bowiem rzutuja do przodu, a tam, jak wiadomo, tkwi chec do porownan i psioczen na dzisiejsze. Naturalna tendencja do gloryfikacji przeszlosci wypstrykuje westchnienia typu `komuno, wroc!' Teraz? Teraz to juz po czasie. To se ne vrati. Bezpieczniejsze sa pozegnania. Ostroznosc - oto na czym nam nie zbywa. I nie ma sie tu co tlumaczyc Historia, Vis Major, czy Panem Bogiem do uzytku wewnetrznego wylacznie. A szczegolnie nie nalezy sie zwracac obcesowo do tych Sil Nieznanych, bowiem istnieje pewna harmonia i wbrew pozorom wyzej nerek sie nie podskoczy! Przydarzylo mi sie, ze stalem oto pod murami znajomego klasztoru i wygwizdywalem rownie znajomego zakonnika. Pora byla pozna i przyszlo mi klac modernizacje zgromadzen, ktore pozbyly sie waznej funkcji furtiana. Przechadzalem sie tam i siam, az tu nagle napatoczyla mi sie jejmosc z kotem na smyczy. Kot byl bury i paskudny, za to zacnie odziany w czerwony kubraczek. Z jejmoscia rzecz sie miala na odwrot. Zoczywszy ma postawe godna i cyrkumferencje kanoniczna, paniusia podazyla w dyrdy, w dlon mnie ucalowala (na co z wrodzonej dobroci przyzwolilem) i nuz w wywody natury religijnej. Przedstawiwszy mi zyciorys, skladajacy sie z przeprowadzek i swiecen katechizacyjnych, moja Karolina (bo tak sie zwala) przeszla do chwalenia sie swa praca misyjna. Otoz na codzien Karolina okazywala serce (duze miala serce) wszystkiemu stworzeniu bozemu, a literalnie wszelkim metom, lobuzom i narkomanom, co sie tylko przed jej zacnymi oczami pojawili. To bylo na codzien. Natomiast na co wieczor Karolina miala dosc poboznosci i zyczyla sobie odrobiny spokoju. Pan postanowil wszak doswiadczac ja takze nocami i umiescil ponad jej glowa kilka pokojow, a w nich takich paskudnikow, coby i w dzien sluzbowy mogli w Karolinie wzbudzic uczucia niechrzescijanskie. Tu przerwalem Karolinie wtretem o niejakim Hiobie. Pokiwala glowa bez zbytniego entuzjazmu. Z dalszej narracji pokazalo sie, ze Karolina samym fatalizmem nie zyla i zamyslila powariowac drogi Przeznaczenia przez uderzenie wprost. - Zaczelam sie modlic - rzekla z determinacja, - do Pana Zastepow, zeby mi zeslal w sukurs swe slugi, osoby religijne. I mialam taka wizje, ze Pan mnie wysluchal! - No i? - I oto pewnego dnia wyniesli sie moi sasiedzi, bo juz nie mieli czym zaplacic komornego. Nie minely dwa tygodnie i z laski boskiej wprowadzily sie na pietro trzy zakonnice! - O lux beatissima!*) - rzeklem gleboko, bowiem zycie tez mnie nieraz tluklo po pysku. - Juste Judex ultionis**). Niezbadane sa sciezki Opatrznosci. - Owszem - Karolina westchnela i pokiwala smutnie glowa. - Jak ja sie cieszylam i dziekowalam Panu Bogu! - Bardzo rozsadnie - stwierdzilem autorytatywnie, protekcjonalnie poglaskalem Karoline po podbrodku i kopnalem w kubrak kota, ktory bezczelnie ocieral mi sie o nogawke. - Tak - Karolina kiwala smetnie glowa. - Niestety, siostry mnie zawiodly! - Jakze to? - Co wieczor spiewy, radio na caly regulator, halasy. Puszki po piwie wyrzucaja przez okno na podworko, laza porozbierane, a juz w soboty i niedziele zabawy trwaja do rana! Tak mi sie wydaje, ze ci narkomani to byli jednak porzadni ludzie, az szkoda, ze sie wyniesli. - Corko - rzeklem surowo, - nie dochodz ty wyrokow boskich, bo to nie twoj rewir! Juz ty umyslem swym nie przenikniesz przedziwa Przedwiecznego, wiec nie probuj, zebys i nie pobladzila. A nie trzeba ci sie bylo kontentowac tym, co ci Pan Bog dal, i cieszyc sie narkomanami? To musialas jeszcze Pana Boga dreczyc, by ich wymienil, a na dodatek nachalnie sie domagac, by ci osoby duchowne przyslal! A to myslisz, ze przy tak niskiej ilosci powolan, mozna dzis wytrzasnac zakonnice, ot, jak golebiowi z gardla? Lubie argumentowac, zwlaszcza ku wieczorowi, ale wlasnie nadszedl moj zakonny kolega, wiec juz tylko wespol poblogoslawilismy Karoline na dalsza droge misyjna. Zapisalismy tez starannie adres wesolych siostr, bowiem i nam zebralo sie na prace misyjna. I zycie poszlo do przodu, bo zyc trzeba. I postep tez jest, i mozna z tym zyc, i czy jest lepiej czy jest gorzej to jest kwestia prywatnej interpretacji, zaleznej od pory dnia oraz ilosci promili. I nie ma sie co balwanic i nawolywac, zeby z zywymi naprzod isc, bo nie isc nie sposob. Pan Bog sie nam objawia popularnie, zebysmy w chaosie harmonie podziwiali. Przeto powiada Pan przez proroka: im bardziej sobie ulepszysz tym bardziej sobie pogorszysz. Spij spokojnie i sie nie przejmuj. Adach Smiarowski ----------------------------------- *) O swiatlo blogoslawione [lac.] **) Sprawiedliwy sedzio zemsty [lac.] _______________________________________________________________________ Janusz Mika (JAM) Z CYKLU "OSKARZENIA I KALUMNIE" PATRIOTYZM POLONIJNY (?) ======================== Problem wynaradawiania sie emigrantow jest tak stary jak samo zjawisko emigracji. My Polacy mamy do tej sprawy podejscie z lekka schizofreniczne. Narod nasz przypomina troche Kalego z ksiazki Henryka Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy", ktory twierdzil, ze zly uczynek to jak `ktos Kalemu zabrac krowy', a dobry uczynek to jak `Kali zabrac komus krowy'. Podobnie my mamy za zle emigrantom z Polski, ze ich dzieci przyjmuja dziedzictwo kulturalne kraju, w ktorym mieszkaja i chodza do szkoly, a wielbimy Chopina, ktory majac ojca Francuza, wynarodowil sie, czyli spolszczyl kompletnie i absolutnie. Mam wrazenie, ze predzej czy pozniej trzeba sie pogodzic z faktem, ze dla wielu ludzi kultura znaczy bardzo niewiele i jest na bardzo dalekim miejscu w hierarchii wartosci, wedlug ktorych kieruja zyciem swoim i swoich dzieci. Ich zwiazek z kultura polska jest tak watly, ze nie wytrzymuje proby oddalenia od ojczyzny. Zreszta, jaka to roznica, czy ktos oglada, jak leci, idiotyczne programy telewizyjne po polsku czy po angielsku. Sadzimy, ze zycie kuturalne Polonii powinno miec charakter elitarny, a imprezy kulturalne adresowane do tych, co przychodza na nie z wewnetrznej potrzeby, a nie z falszywie pojetego `obowiazku patriotycznego'. Idea, ze Polonia zagraniczna powinna byc strazniczka polskiego dziedzictwa kulturalnego, pochodzi z czasow, kiedy Polska byla w niewoli, czy pod okupacja niemiecka, lub pod rzadami komunistow. Teraz Polska jest wolna, a jej kultura bedzie sie rozwijac z pomoca czy bez pomocy tych, co z roznych powodow, najczesciej dalekich od patriotyzmu, wybrali zycie w obcym kraju. W swietle tych uwag jasne powinno byc dla kazdego, kto organizuje tzw. imprezy dla Polonii, ze uczestnictwo w tych imprezach nie moze byc zadnym obowiazkiem patriotycznym, a musi byc przyjemnoscia. Zapomnieli o tym organizatorzy wieczoru ogladania przezroczy z Panoramy Raclawickiej w miescie, w ktorym mieszka moj przyjaciel. Na sali zjawilo sie tak malo osob, ze w rezultacie Zarzad musial do tego wszystkiego doplacic. Zdenerwowalo to Redakcje pisemka wydawanego tam pod nazwa "Komunikatu". Ukazal sie saznisty artykul o tym, ze Polacy wstydza sie swoich Swiat Narodowych i swoich pomnikow, wstydza sie takze swojej historii, ktorej nigdy wlasciwie nie poznali. Poniewaz w tym mniej wiecej czasie byl obiad polonijny i okazalo sie, ze znacznie wiecej osob zjadlo obiad, niz obejrzalo przezrocza z Panoramy, autorzy artykulu zadali swoim czytelnikom dramatyczne pytanie: `Co Polonia w tym miescie bardziej przyswaja, czy RAZOWA BULE czy KULTURE?' Moj przyjaciel, na przyklad, sadzi, ze Panorama Raclawicka jest zwyklym kiczem, tyle ze na duza skale i na odpowiednio podniosly temat, dlatego tez nie przyszlo mu nawet do glowy, aby ja obejrzec w oryginale, gdy byl pare lat temu we Wroclawiu. A coz dopiero mowic o przezroczach? Slowa Redakcji o Polakach, co wstydza sie swoich Swiat Narodowych i swoich pomnikow, uwaza moj przyjaciel za obrazliwe. Kazdy ma pomnik narodowy na swoja miare i nalezy sie pogodzic z tym, ze dla wielu Polakow Panorama jako pomnik nie spelnia podstawowych kryteriow artystycznych. Jezeli juz jestesmy przy Panoramie, to warto przypomniec, ze jeden z jej wspoltworcow, Jan Styka, nie mial nigdy jako malarz najlepszej opinii takze u swoich wspolczesnych. Prawdziwa niesmiertelnosc zapewnil mu Boy, umieszczajac az dwa wierszyki o nim w swoich "Slowkach". W Krakowie opowiadano o Styce, ktory specjalizowal sie nie tylko w tematyce patriotycznej, ale takze religijnej, nastepujaca historyjke o tym, jak malowal on kiedys obraz na zamowienie jednej z krakowskich parafii. Po namalowaniu tla i paru postaci ubocznych przychodzi kolej na postac Pana Boga. Nasz pobozny malarz w uniesieniu religijnym pada na kolana. Po paru pociagnieciach pedzlem po plotnie otwieraja sie niebiosa i rozlega sie glos: `Styka, ty mnie nie maluj na kleczkach, ty mnie maluj dobrze'. JAM _______________________________________________________________________ Z CYKLU: OGOREK NA NIEDZIELE Michal Ogorek NOWA EMIGRACJA ============== ["Gazeta Wyborcza" 1-2.08.1992] Przez cale lata ludzie emigrowali z Polski dlatego, ze byli biedni badz ponizeni. Obecnie sytuacja sie odwrocila i biedni zostaja w kraju, ludzie emigruja zas dlatego, ze stali sie bogaci. Co tylko ktorys biznesmen cos zarobi, to juz go nie ma. Doszlo do tego, ze kiedy policja zatrzymuje na lotnisku w Nowym Jorku zamiast szefa Art-B przypadkowa osobe, osoba ta i tak okazuje sie biznesmenem, o ktorym sluch w kraju zaginal, tylko ze innym. Jest to dla policji nowojorskiej znaczne ulatwienie, poniewaz - aby zlapac jakies osoby poszukiwane za wzbogacenie sie - wystarczy z samolotu wylatujacego z Warszawy zatrzymac kogokolwiek. Dla miejsca i znaczenia Polonii w Ameryce i na swiecie zmiana ta miec bedzie kapitalne znaczenie. Zamiast nedznych, przeludnionych dzielnic emigranci z Polski beda tworzyc luksusowe osiedla willowe. Kongres Polonii Amerykanskiej wystapi do prezydenta z petycja, aby przybyszom z Polski wolno bylo wwozic na kazdy dzien pobytu wiecej dolarow niz dotychczas. Do sprzatania i pilnowania dzieci Polacy beda zatrudniac miejscowych Amerykanow, ale tylko takich, ktorzy maja zezwolenie na prace. Gazety amerykanskie zamieszczac beda apele, aby Polacy w Stanach nie wymyslali dowcipow, jak biedne i nierozgarniete sa inne narodowosci. Niewiele jest chyba dziedzin w Polsce, ktore poprawilyby sie w takim tempie jak emigranci. Podal Jurek K_uk ________________________________________________________________________ Andrzej Waligorski ROZMOWA Z KSIEDZEM ================== ... a jesli istnieje niebo (bo moze? Chodz raczej watpie), I jesli w dniu mojego pogrzebu Do tego nieba wstapie (w co takze watpie raczej), I przyjdzie mi tam posiedziec, To kogoz ja tam zobacze? Bo wolalbym z gory wiedziec, Czy spotkam na gwiezdnej polaci, Wylacznie aniolki biale, Czy ktoras ze znanych postaci, Co ja za zycia kochalem? Czy mi recepcja niebianska Pokoj przydzieli musem? Bo ja bym chcial, prosze panstwa, Na przyklad z panen Prusem, Lub z panem Gary Cooperem, Czy z Izaakiem Bablem, A tutaj mnie na kwatere Z Kraszewskim wpakuja nagle, Albo moj jeden przyjaciel Do mego pokoju wlizie I znowu powie: - Wiesz, bracie, Poznalem, o... taaaka cizie! A ja bym chcial pora wieczorna Miec taka cudowna szanse Pogadac z Marilyn Monroe I z Anatolem Francem, I moze ze swoim tata, Bo znalem go bardzo malo ... Hej, duzo dalbym za to, Zeby tak wlasnie sie stalo, Ale sie tam nie wybiore, Bo jakby mnie kto ulokowal Z Rabindranathem Tagore, To bym natychmiast zwariowal, Lub z Maria Konopnicka ... Ta mysl sen z powiek mi spedza ... Nie, wole isc droga laicka Bardzo przepraszam ksiedza! Przyslala Jolanta Stouten ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.123.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 53____________________________