_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 21.01.1994. ISSN 1067-4020 nr 95 _______________________________________________________________________ W numerze: Tomasz Lubienski - Zaczac od siebie (Dokonczenie) Michal Ogorek - Encyklopedia (fragment) Wlodzimierz Sznarbachowski - Totalizm, terroryzm, katolicyzm Jola Stouten - Nauka a przemysl, doswiadczenia amerykanskie Jurek Karczmarczuk - Kacik kulinarny _______________________________________________________________________ [Tygodnik Powszechny" 16/1993, skroty red. "Spojrzen" niezaznaczone.] Tomasz Lubienski ZACZAC OD SIEBIE (cz. II i ostatnia) ================ Prestiz i paczki W calym imperium po XX Zjezdzie KPZR zaczeto szanowac narodowa specyfike: tzn. poszczegolne rezimy samookreslaly sobie stopien wolnosci dopuszczalny dla wlasnego narodu. Poza tym, na tzw. froncie kulturalnym zmagania toczyly sie juz bardziej racjonalnie: o tresc, temat utworu czy o nazwisko trefnego autora. Za Stalina i jeszcze gdzieniegdzie, jakis czas potem, rowniez forma podlegala kontroli. Zdanow skodyfikowal przeciez pozytywna, w znaczeniu normatywna, estetyke socjalizmu. Stalinizm oraz hitleryzm w tepieniu tworczosci burzuazyjnej czy zdegenerowanej poslugiwaly sie podobnym gustem. A poza tym, juz na wstepie, na pierwszy rzut oka, formalnie wlasnie, dokonywaly eliminacji, ktora czesto konczyla sie eliminacja fizyczna osob, ksiazek, dziel sztuki. Z tym, ze stalinizm, jako system perwersyjny, nieporownywanie bardziej pasjonowal sie inzynieria dusz ludzkich. Rozkosze intelektualne i artystyczne w tej epoce mogly w kazdej chwili posluzyc igraszkom godnym Kaliguli. Wiec kiedy tyran Stalin zakonczyl zycie, wszyscy - lepiej czy gorzej, ale nigdy nie wiadomo, jak nazajutrz widziani - odetchneli. Przez moment solidarnie - natychmiast bowiem rozpoczely sie porachunki za takie czy owakie prowadzenie sie w tamtym czasie. One nie skonczyly sie nigdy, bo gdy wymra swiadkowie, uczestnicy, pozostanie po nich sprzeczna pamiec, relacja, legenda. Porachunki czesto gorszace, ktore rujnowaly zdrowie, skracaly zycie, rozbily niejedna rodzine, ale za cene wzajemnych kompromitacji pozwolily intello, jako calosci, zdobyc publiczny prestiz. A tym, ktorzy oparli sie "epidemii instynktu samozachowawczego" (Zbigniew Herbert), przyszlo ratowac honor zawodu, a wiec rowniez mniej odpornych i wybrednych moralnie kolegow. Co zreszta nie zawsze bylo konieczne: o sile opozycji swiadczyl fakt, ze przystepowali do niej stopniowo znani i uznani. Z pewna dwuznacznoscia, ktora ujmuje uliczna pogwarka o ludziach, co zawsze zyli z komuny, najpierw slawiac, potem potepiajac. Materialistyczna wladze denerwowalo, ze coraz mniej oplacalo sie z nia kolaborowac: stracila charyzme, stepialy pazury, wreszcie skonczyly sie pieniadze albo zostalo ich na wydatki intelektualne smiesznie malo. Niektorzy umieli grac z wladza miarkujac swoj sprzeciw stosownie do sytuacji, zyskujac punkty na przemian oficjalnie i nieoficjalnie. A w pewnym momencie skalkulowanego ryzyka przeskakujac z emfaza na mlodego, modnego konia kontestacji. I oto wbrew Dantemu, ktory ustami Marco Lombardo, dworskiego intello z XIII w. glosil, ze byloby zbyt proste "z dobra miec radosc, a przez zlo zalobe" (Czysciec, piesn XVI, w. 74-75), cnota zaczyna sie oplacac. Nie dosc, ze czlowiek mogl byc dumny ze swojej odwagi, to jeszcze dostawal za nia paczki z Nescafe i Earl Grey, a jesli juz wyrwal sie na Zachod, korzystal z ofiarnej goscinnosci. Kiedys bylo jeszcze inaczej, stad pewna spoleczna rezerwa wobec opozycjonistow ostatniej godziny, stad moze tych ostatnich neoficki radykalizm. Wdepnac w polityke Ale przy wszystkich dwuznacznosciach dlugoletniego zycia w polniewoli, staneli intello po wlasciwej stronie. Po coz wiec wciaz rozpamietywac, wypominac im bledy i slabosci. Wlasnie zeby sie okazalo, jak wielkiego dokonali wysilku zwyciezajac oportunizm podszyty strachem i lakomstwem. Aby uszanowac tych, ktorzy mieli racje za wczesnie i nie zawsze doczekali wolnosci w dobrej formie intelektualnej: za swoje nieprzejednanie placa czesto dziwactwem, czasem daja sie wykorzystywac politycznym awanturnikom. A takze docenic innych, ktorych wprawdzie uzarl pajak heglowski, ale ktorzy zrecznie i smialo przezwyciezali konsekwencje tego ukaszenia nabierajac odpornosci wobec determinizmu historycznego i fatalistycznej geopolityki. Bo jezeli wszyscy ludzie z towarzystwa byli od razu slusznie przeciw, to doprawdy niewielka sztuka bylo dolaczyc sie do nich. Legenda opozycji dziala przeciwko sobie samej, miesza zaslugi i przeniewierstwa. Malo tego, legenda ukrywa uszczerbki moralne, jakie poniesli intello spotykajac sie z niemoralna wladza. A one rowniez skladaja sie na kryzys ich powolania, sa przyczyna tego ciagu do stanowisk i zaszczytow, ktory, troche przesadnie, jak na osobowosci refleksyjne, pochlania intello srodkowo-wschodniej Europy. Intello uwazaja na ogol, ze im sie nalezy: nareszcie pozbyli sie bolesnego dylematu miedzy tym, co wypada, a czego sie chce. Teraz wolno wszystko, im wyzej, wiecej, tym lepiej, tym sluszniej. I niewatpliwie obok opozycyjnej ascezy, ow apetyt wzmaga zachowana z poprzedniego pokolenia (intello maja juz swoje dynastie) pamiec bliskosci wladzy. Lecz obecnie, wladzy wybranej, ktora moze sie jawic jako przyjemny i pozyteczny obowiazek. Totez niejeden intello wzial sie za polityke. Szczesliwie, jesli okazala sie jego wlasciwym tlumionym dotad ze wzgledow ideowych powolaniem, jesli zaszedl w niej tak wysoko, jak chcial. Jesli bez wiekszej szarpaniny wewnetrznej rozstal sie ze swoimi poprzednimi zajeciami. Slowem - bylby to przypadek udany, bo uczciwie patrzac i sluchajac, nie sposob byc intello i politykiem w jednej osobie. Wiadomo, ze polityka organizuje zycie z dokladnoscia do kwadransa, wciaga do gry, rownie psychologicznej i gwiazdorskiej, nieobcej intello. Pobudza nowa namietnosc, kariery, rezyserowania wlasnej biografii. Zaszczyty, honory, ceremonialy tez nie sa do pogardzenia. Intello lubia to przeciez. Jako przedstawiciele wolnego zawodu, ktorego obowiazki nie zostaly nigdzie okreslone, cenia sobie tytuly, zasiadanie w gremiach, mnozenie bytow doradczych. A polityka potrafi naprawde zaspokoic te potrzeby. Wszak ambasadorem czy ministrem jest sie dzien w dzien przed dwadziescia cztery godziny, spiac i jedzac rowniez. Natomiast intello wciaz musi sie sprawdzac i potwierdzac. Co bywa meczace, z biegiem lat zwlaszcza. Tym bardziej, ze w nowej sytuacji trzeba koniecznie wymyslac cos nowego, cala wiedza jak zyc i pracowac w warunkach demokracji ludowej malo jest przydatna. Stad odmiana losu, wejscie na urzedy, chocby nie pozostawiala intello ani jednej wolnej chwili, bywa mu odpoczynkiem. Od refleksji rowniez: najtrudniej wytrzymac we wlasnym towarzystwie, kiedy tyle sie dzieje wokolo. Intello wyczuleni na powiewy historii skazani byli przez tyle lat, z wlasnej czy cudzej woli, na wizjonerstwo i nieoficjalnosc. Komfort biurokratycznej hierarchii Dzis mizantropijne pielegnowanie integralnosci osobistej staje sie dziwactwem, modne jest przyjmowanie odpowiedzialnosci bez granic i na tym polu intello moga jeszcze raz udowodnic nowobogackim, ze nie wszystko mozna kupic za pieniadze. Ale w mysl amerykanskiej maksymy "no free lunch" intello placi za odmiane losu, nawet jesli sie na nia zdecydowal. Tu, teraz, jak wszedzie na swiecie polityke uprawia sie hierarchicznie, do czego intello musi przywyknac: im predzej tym lepiej dla niego uznac, ze hierarchia moze byc mierzona rozmiarem gabinetu, marka samochodu, miejscem przy stole prezydialnym. Wiec choby nas intello wspial sie i zostal podniesiony dostatecznie wysoko, podlegac bedzie pragmatyce sluzbowej. Co oznacza bardzo prawdopodobnie, ze przyjdzie mu sluchac polecen i pracowac dla ludzi, ktorych uwaza za glupszych od siebie. Dla intello, ktory chcialby intello pozostac, a zarazem trwac przy polityce, bardziej naturalna zdaje sie rola doradcy; wspieranie umyslowe polityka, ktorego linia wydaje sie sympatyczna. Ale dobrac sie w tandem: doradca - decydent, trudno. Kto znalazl sie blisko wladzy i wladze polubil, chcialby ja miec, a jako doradca co najmniej rozpoznawac sie w podejmowanych decyzjach. A jesli wspomniec, ze klerkowie Juliena Bendy, kilkadziesiat lat temu, zdradzili, sprzedali swoja niezaleznosc panstwu, ideologii, to mozna powiedziec, nie gorszac sie tym zbytnio i nie dziwiac, ze wspolczesni intello - srodkowo-wschodnioeuropejscy chetnie uciekaja od swojej niezaleznosci (bywa meczaca, nie zawsze wiadomo, co z nia zrobic) w komforty biurokratycznej hierarchii. Potrzeba staroswieckich cnot Niestety, talent nie zawsze sprzyja prawdzie - rozum towarzyszy moralnosci. Sam wielki Voltaire jest tu przygnebiajaym przykladem. Jego umilowanie wolnosci bylo selektywne: bronil jej we Francji, natomiast nie razilo go cwiartowanie Pugaczowa, rozbior Polski, gnebienie wszelkiej swobodnej rosyjskiej mysli. Byly to bowiem sprawki Katarzyny II, ktorej Voltaire swiadczyl uslugi intelektualne, podobnie jak Grimm i Diderot: za dobre pieniadze. Intello bowiem misje oswiecania ciemnego spoleczenstwa przyjmowal z nadania narzuconego totalitarnego rezimu. Zreszta ow ton wyzszosciowy pobrzmiewal takze w kampanii na rzecz Maastricht, gdzie wszelkie watpliwosci wobec projektu oglaszano symbolem wstecznictwa. Arogancka demagogia intello o malo co nie przyniosla porazki pieknej, choc nieco utopijnej idei. Wiec nie szkodzi pamietac, ze wspanialy wiek XVIII, do ktorego idealow tak bardzo tesknimy, nie byl laskawy dla tej czesci Europy: swiatle, choc nietrwale reformy Jozefa II sa wyjatkiem. Co nie znaczy, aby nalezalo madremu wiekowi XVIII przeciwstawiac romantyczny wiek XIX, w ktorym intello bywal zwykle poeta zagrozonym przez nedze i gruzlice, prorokiem poczuwajaym sie do poswiecenia i przewodzenia. Romantyzm pelen pieknych i groznych mitow uspolecznil, zdemokratyzowal jednak elity umyslowe: w kazdym razie obarczanie go jakas odpowiedzialnoscia za szalenstwa naszego stulecia jest niemadre. Mysle, ze intello najbardziej dzis przydalaby sie tradycja pozytywistyczna, laczaca mysl Oswiecenia i romantyczna nadzieje poprawy swiata. W tej tradycji miesci sie rowniez pojecie rzetelnosci i moralnosci zawodowej. Jesli probuje sie, ze zmiennym co prawda szczesciem, moralizowac polityka, to czemuz by nie mialo to dotyczyc intello czy artystow, ktorzy nie majac wladzy bardziej sa wolni w swoich myslach i czynach. Wobec intello, rowniez pisarza, jesli wystepuje w takiej roli, wymagania sa wieksze i prostsze. Nie nadaje sie on na ogol na swietego, chociaz wspolczesnemu swiatu swieci, religijni czy ateistyczni, byliby bardzo potrzebni. Ale potrzebni sa rownie intello, zasobni w cnoty zawodowe, chociaz i prywatne, jako porzadkujace zycie, bylyby nie do pogardzenia. Cnoty wlasnie, slowo staroswieckie, bo wartosci, jakich sie zamiast nich zwyklo uzywac, mniej sa wyraziste moralnie. A takiej wyrazistosci trzeba, zeby slowa-slowa-slowa, ktore intello glosza, brzmialy i znaczyly wiarygodnie. Potrzebna tu zatem, chocby ze wzgledow zawodowych, moralnosc nauczycielska. Do ktorej nalezy tez nieustajaca pretensja wobec samego siebie, nie tylko wobec sluchaczy, za ich niezadowalajace postepy. I watpliwosc, czy aby zrobilo sie wszystko, aby im pomoc w awansie duchowym. Intello powienien wreszcie inspirowac sie etyka lekarza, ktory walczy z chorobami i smiercia, choc tej walki nigdy nie wygra, rowniez osobiscie sam nie wygra. Wiec wyrozumialy jest i wytrwaly wobec pacjentow, ktorzy zdrowieja nie dosc aktywnie. Jesli chca intello rzeczywiscie poprawiac swiat, jesli tak mozna by okreslic nigdy do konca nieosiagalny cel uprawiania tego zawodu, powinni zaczac od siebie samych. Swiat nie bedzie lepszy, ale niech przynajmniej ci, ktorzy za tym oreduja, stana sie lepsi: wtedy mozna zywic nadzieje, ze za ich przykladem pojdzie jeszcze ten i ow. _______________________________________________________________________ "Gazeta Wyborcza - Magazyn", 26.11.1993. ENCYKLOPEDIA OGORKA (litery B-D) =================== Brud - produkt powstajacy z powodu produkcji proszkow do prania i mydla. Bruno Giordano - nieslusznie skazany w procesie politycznym, winni do dzis nie poniesli odpowiedzialnosci ze wzgledu na zastosowanie wobec nich filozofii grubej kreski. Budzet panstwa - wyszczegolnienie, komu nie wyplacic pieniedzy nie wplywajacych do skarbu panstwa. Budzetowa dziura - jednostka przeliczeniowa skarbu panstwa; 100 dziur = 1 do'l. Chlop - glowny produkt gospodarczy dostarczany przez wies; jedyna rzecz, jakiej na wsi jest pod dostatkiem, a w stosunku do innych wystepujacych tam dobr - nawet w nadmiarze. Rola gospodarcza chlopa jest niejednorodna, poniewaz trudno jednoznacznie okreslic, czy to on zywi krowe czy krowa jego i kto z tej pary jest producentem, a kto konsumentem. Przez lata z marnujacego sie na wsi chlopa probowano otrzymac kolejno i bezskutecznie: robotnika, chloporobotnika, producenta zywnosci itp.; ostatnio juz tylko ministra. Cud - osiaganie celu niemozliwego do zdobycia normalnym wysilkiem poprzez jego niepodejmowanie. Przykladem dzialan cudownych jest: 1. Odzyskanie niepodleglosci przez Polske w 1918 roku, kiedy to po latach bezskutecznej walki zaborcy pobili sie miedzy soba tak skutecznie, ze wszyscy jednoczesnie poniesli sromotna kleske. 2. Obalenie po latach staran w Europie Wschodniej komunizmu poprzez jego samoczynny upadek. Cudzoziemiec - osoba otoczona nimbem podziwu za to, ze nie jest jednym z nas, ale podejrzewana, ze jednak chce jednym z nas zostac. Dla zatarcia zlego wrazenia cudzoziemcy udaja miejscowych, a miejscowi - cudzoziemcow. Im bardziej cos jest cudzoziemskie ("Pollena 2000", "Wedel"), tym bardziej sie od tego odzegnuje, a im mniej jest cudzoziemskie ("Amerykanski smak"), tym bardziej stwarza takie pozory. W rezultacie skrajni nacjonalisci i ludzie o mentalnosci zasciankowej popieraja cudzoziemcow, a swiatowcy unikaja ich jak ognia. Por. cudzoloznik. Czestochowa - miejsce, gdzie Matce Boskiej objawili sie Szwedzi. Daltonizm - szeroko rozpowszechniona w Polsce wada polegajaca na zapominaniu Czerwonego. Darwin - genealog, ktory najstarszym rodom ustalil jeszcze wczesniejszych przodkow. Dekomunizacja - proces, ktory po calkowitym rozgromieniu komunistow doprowadza do oddania im pelni wladzy w drodze demokratycznej. W wyniku dekomunizacji kluczowe z punktu widzenia bezpieczenstwa panstwa sfery, ktore mialy byc dla osob proweniencji komunistycznej zastrzezone, zostaja im oddane w calosci. Dekomunizacja w efekcie pozwala na odtworzenie wladzy komunistycznej, a jesli w calosci sie ona nie odtwarza, to tylko dlatego, ze komunisci juz byc nimi nie chca. Dekomunizacja nie jest procedura demokratyczna, poniewaz - mimo ze komunisci staja sie dzieki jej zastosowaniu wybieralni - z piastowania jakichkolwiek funkcji w panstwie zaczynaja byc wylaczeni dekomunizatorzy. Dementi - oficjalne potwierdzenie, ze kursuje w jakiejs sprawie pogloska. Dieta poselska - dla niektorych: pierwsze apanaze nie tylko nie wyplacane w rublach, ale jeszcze takie, ktorych nie trzeba oddawac KGB. Dinozaury - gady, ktorym wydawalo sie, ze juz wymarly, ale zostaly wskrzeszone w glosowaniu powszechnym w 1993 roku. Dobrobyt - pojecie wykluczajace sie z pojeciem lewicy wedlug jej wlasnych zrodel; jak podaje Wielka Encyklopedia Powszechna, Warszawa 1973, s. 602: "koncepcja panstwa dobrobytu jest sprzeczna z marksistowska teoria panstwa". Dozynki - regularne, tradycyjne i w zasadzie jedyne kontakty chlopow z wladza panstwowa. Duma - Sejm sprzed odzyskania przez Polske niepodleglosci, ktoremu jednak nie powierzono juz misji tworzenia rzadu w Polsce niepodleglej. Drozyzna - aktualny poziom cen, konczacy sie podwyzkami, po ktorych nastepuje jeszcze wieksza drozyzna. Dynastia - bardzo uciazliwy styl zycia, wymyslony z zemsty przez scenarzystow amerykanskich dla milionerow calego swiata. Michal Ogorek _______________________________________________________________________ "Tygodnik Powszechny" 44/1993 Wlodzimierz Sznarbachowski TOTALIZM, TERRORYZM, KATOLICYZM =============================== ------------------------------------------------------------------------- [Przedslowie redakcyjne: Po raz drugi w biezacym roku 1993 (o ile czegos nie przeoczylem) redakcja "Tygodnika Powszechnego" uzyczyla swych lamow Wlodzimierzowi Sznarbachowskiemu, aktywiscie przedwojennej organizacji o nazwie "Falanga" (patrz rowniez "Spojrzenia" nr 90 - poslowie do wywiadu z Janem Pawlem II). Przyznam, ze unioslem nieco brwi ze zdziwienia, ze TP poswieca tyle miejsca osobie znanej swego czasu z pogladow zblizonych do faszyzmu, ale przeczytawszy numer 44 przekonalem sie, ze byla to decyzja sluszna. Nie dlatego nawet, ze Sznarbachowski okazuje skruche i potrzebe ekspiacji (w zamieszczonym ponizej artykule widac to wyraznie tylko w jednym miejscu), ale dla dania swiadectwa historycznej prawdzie. Czym innym sa bowiem swiadectwa przeciwnikow politycznych "Falangi", a czym innym wspomnienia bylego falangisty. Artykul zamieszczony ponizej jest poprzedzony wywiadem, ktory Sznarbachowski przeprowadzil wspolczesnie z Jerzym Gorskim, rowniez bylym falangista. Tytul owego wywiadu: "Terroryzm: wciaz przemilczany odcinek dzialanosci ONR-`Falangi'". O ile Sznarbachowski byl swego rodzaju ideologiem ruchu, to Gorski wydaje sie byc jego glownym palkarzem. I o ile Sznarbachowski tu i owdzie daje poznac, ze na stare lata potrafi spojrzec z dystansem na swa mlodziencza dzialalnosc, to Gorski wydaje sie byc ciagle dumny z tego, co robil. Jest wiec ten wywiad dosc przerazajacy. Dlatego rowniez, ze widac z niego jasno, jakie byly cele i metody walki o wladze "obozu narodowego". Haslo brzmialo ponetnie: bic komunistow. Ale kto jest komunista, decydowali sami "narodowcy". Poniewaz zas na prawo od nich byla juz tylko sciana, wiec komunista, czyli celem ataku fizycznego mial szanse zostac praktycznie kazdy. Z definicji n.p. komunistami byli Zydzi - chocby wspomniany przez Gorskiego "Bund", ktory jako organizacja socjalistyczna od komunizmu byl dosc daleko i dlatego byl przez komunistow okrutnie tepiony, a na lokale ktorego bojowki "Falangi" urzadzily kilka krwawych napadow. Wywiadu z Gorskim jednak nie przedrukowujemy; moze on chyba byc ciekawy tylko dla historykow i osob szczegolnie zainteresowanych scena polityczna Polski tuz przed II Wojna Swiatowa. Podajemy za to Panstwu wspomnienia Sznarbachowskiego na temat, ktory i dzis odzywa sie tu i owdzie: czy katolicyzm (a szerzej - chrzescijanstwo) jest do pogodzenia z totalizmem. Zwazywszy, ze - jak zauwaza sam autor - idee i trendy, o ktorych pisze, maja dzis pewna rosnaca liczbe zwolennikow w Polsce, jest to chyba pytanie na czasie. Kilka objasnien skrotow uzywanych w artykule: ONR - Oboz Narodowo-Radykalny (podzielil sie szybko na ONR-ABC i ONR - Falange; ABC z kolei bylo skrotem od: Adriatyk - Baltyk - Czarne, co daje niejakie pojecie o ambicjach i celach, jak rowniez realizmie politycznym jego tworcow); RNR - Ruch Narodowo-Radykalny; NOB - Narodowa Organizacja Bojowa "Zycie i Smierc dla Narodu" (elitarne bojowki Falangi); SN - Stronnictwo Narodowe ("Endecja"); ZMP - Zwiazek Mlodej Polski. J.K-ek] ------------------------------------------------------------------------- Dzialacze i czlonkowie ONR, Falangi, RNR, NOB byli w ogromnej wiekszosci szczerze i gleboko wierzacy i praktykujacy. "Zasady Programu Narodowo- Radykalnego" z 7.02.1937 (zwane od koloru okladki "Zielonym Programem") opracowane pod przewodnictwem Boleslawa Piaseckiego, w pierwszej z trzech tez, ujetych lacznie z komentarzem w rozdziale pierwszym pod nazwa "Prawdy Bezwgledne" glosily, ze "Bog jest najwyzszym celem czlowieka" i ze "zyciowe dzialania czlowieka musza byc kierowane do osiagniecia szczescia w [...] Bogu, [...] ktorego stosunek do ludzi ujmuje i tlumaczy religia katolicka". Teza druga stanowila, ze "Droga czlowieka do Boga - praca dla narodu". Kazdemu wierzacemu czlonkowi ruchu nasuwac sie musialy dwa pytania, ktore formuluje i na ktore odpowiadam kolejno. *Jak pogodzic katolicyzm i totalizm*, zwlaszcza po jasnym i bezwglednym potepieniu go przez papieza Piusa XI w encyklice "Mit brennender Sorge" z marca 1937 oraz po uchwale Synodu Biskupow Polskich, ktora obowiazywala od 15.06.1937. Jej artykul 70 punkt 3 brzmial: "Przeciwstawiac sie nalezy blednym doktrynom politycznym, wedlug ktorych wszystkie dziedziny zycia powinny byc poddane wladzy i kontroli panstwa, tak, izby mu podlegaly nawet sprawy sumienia, wladza Kosciola Katolickiego oraz wszystkie bez wyjatku prawa tak jednostki, jak rodzin i spoleczenstwa"? Odpowiedzi na nieuniknione watpliwosci moralne wielu falangistow, zwiazane z tym pierwszym pytaniem, szukalo kilku publicystow narodowo-radykalnych (Nie zapominajmy, ze "starzy" Stronnictwa Narodowego i sam Dmowski - mimo przejsciowych wahan - odrzucili przydatnosc totalizmu dla Polski, chociaz podkreslali jego niektore pozytywne skutki dla Niemiec i Wloch. Natomiast poglady "mlodych" SN nie roznily sie od ONR-owskich.) Pozwole tu sobie powolac sie na moja wlasna odpowiedz - wyklad, z ktorym wowczas jezdzilem na zebrania grup NOB i placowek RNR. Jego tekst - pod roznymi tytulami (najczesciej "Totalizm i katolicyzm" albo "Katolickie panstwo totalne narodu polskiego") i w nieco zmieniajacych sie wersjach - byl przedrukowywany w centralnych, jak "Ruch Mlodych" czy "Falanga", i w prowincjonalnych pismach RNR i ZMP. Zasadnicza wersje pt. "Naczelne problemy wspolczesnego ustroju" oglosil miesiecznik ksiezy Marianow "Pro Christo" w nrze 1-12 z 1937, a wiec juz pare miesiecy po antytotalistycznej bulli Piusa XI i po uchwale Synodu Biskupow Polskich. Bylo to w krotkim okresie, kiedy pismo redagowal o. Jerzy Pawski MIC, blisko zwiazany z RNR i Boleslawem Piaseckim (zwiazek ten przetrwal wojne i Ojciec Jerzy uczestniczyl w pierwszym organizacyjnym zebraniu redakcji tygodnika "Dzis i Jutro" 12.10.1945.) Redakcja oznajmila w przedslowiu, ze "p. Sznarbachowski jest pierwszym z publicystow mlodego pokolenia, ktory podjal smiala probe sformulowania podstaw katolickiego totalizmu narodowego". Z mego dosc dlugiego tekstu przytaczam kilka najbardziej charakterystycznych tez: "Dla nas, katolikow, naczelnym problemem wspolczesnego ustroju jest *problem Panstwa Bozego*. To znaczy takiej organizacji narodu, ktora przeprowadza calkowita wewnetrzna harmonie miedzy okreslonym przez nauke Kosciola celem ostatecznym i szczesciem jednostki oraz miedzy uzaleznionymi od aktualnego stanu kultury, gospodarki i techniki drogami ich osiagania a stanowiskiem jakie zajmuje jednostka w panstwie wobec innych". "*Panstwo totalne chce zapewnic jednostce te konieczna dla jej rozwoju harmonie i zrealizowac bezposrednia odpowiedzialnosc kazdego za rozwoj narodu*. Ale dopoki opiera swa organizacje na falszywym pojmowaniu szczescia i celu czlowieka, jak np. hitleryzm i bolszewizm - nie jest do tego zdolne, a jednostka musi mu sie przeciwstawiac w obronie swych gwalconych praw". "Koniecznosc podzialu ustojow totalitarnych na dobre i zle, zaleznie od ich stosunku do celow bezwglednych czlowieka, jest oczywista". "*Panstwo totalne z natury swej jest oparte o religie* lub jego ideologia staje sie religia." "*Tylko katolickie panstwo totalne jest w stanie zrealizowac tendencje nowych ustrojow, nie niszczac a nawet rozwijajac osobowosc czlowieka*" "... umundurowanie dusz, o ktorym mowil jeden z przywodcow mlodego pokolenia - to tylko przetlumaczona na jezyk codzienny zasada sw. Tomasza: >>Prawo... ma na celu dobro powszechne. I dla niego nie ma cnoty, ktorej by aktow prawo nie moglo nakazywac...<<" "Miedzy duchem czasow nowych a nauka katolicka nie ma sprzecznosci... w Kosciele jest miejsce - i to poczesne - dla nowoczesnego czlowieka i jego tworow. To co przewidzial juz nawracajacy sie Brzozowski, piszac: >>Kosciol... jest w stanie uznac, ze zycie poza obrebem Kosciola dokonywalo w ciagu ostatnich stuleci prac niezbednych, lecz ze zostaly one niezupelnymi wlasnie dlatego, ze byly wykonywane poza spoleczenstwem koscielnym i ze dzisiejszy kryzys kulturalny jest wynikiem tego przebiegu historii<<". Moj szkic w "Pro Christo" konczy nastepujace stwierdzenie: "Poniewaz obce jest nam deterministyczne pojmowanie historii, a w *dziejach widzimy przejaw Opatrznosci i Wolnej Woli*, rozumiemy, ze chociaz nowoczesne Panstwo Boze jest najlogiczniejsza synteza rozwoju ostatnich stuleci, jednak jego realizacja i utrzymanie zalezy tylko od naszego wysilku, tak jak wszystko w rzeczach ludzkich". Z innych wypowiedzi na temat Kosciola i totalizmu powolywano sie czesto na zebraniach Falangi na glosy przedstawicieli duchowienstwa. Przede wszystkim na wspomnianego juz o. Jerzego Pawskiego. W numerze pazdziernikowym "Pro Christo" w 1937 r. stwierdzil on wprost, ze totalizm nie jest sprzeczny z doktryna chrzescijanska. Jeszcze wczesniej, bo pod koniec 1936, wydawany w Wilnie dwutygodnik katolicki "Pax" napisal, ze "totalizm oznacza monopolistyczne stanowisko idei" i podawal sredniowiecze jako przyklad totalizmu chrzescijanskiego. O. Innocenty Bochenski, domikanin, profesor Uniwersytetu Angelicum w Rzymie, wypowiadal sie na lamach kilku pism w obronie totalizmu katolickiego. Miesiecznik RNR "Ruch Mlodych", redagowany przez Wojciecha Wasiutynskiego i inne pisma narodowo-radykalne podchwytywaly te poglady, oznajmiajac z radoscia, ze po raz pierwszy przedstawiciele opinii katolickiej przyznaja, iz nie ma sprzecznosci miedzy katolicyzmem a totalizmem, jezeli ten ostatni opiera sie o "prawdy bezwgledne", i ze Kosciol potepia wylacznie totalizmy ateistyczne czy neo-poganskie. Jednak niepokoj sumienia trwal dalej i wciaz szukano nowych argumentow obronnych. Na drugie nieuniknione pytanie: jak pogodzic programowy katolicyzm RNR z aktami terrorystycznymi i z coraz bardziej rozwijajacym sie bezwglednym i nieraz krwawym antysemityzmem - zadowalajacej sumienia odpowiedzi teoretyczno-teologicznej nie znaleziono, mimo czestego cytowania kilku marginesowych wypowiedzi sw. Tomasza. Usprawiedliwiano bojowy antysemityzm wymogami samoobrony gospodarczej i politycznej narodu oraz koniecznosci zwalczania "szkodliwej i demoralizatorskiej w kulturze i sztuce roli Zydow i wyslugujacych im sie Polakow ("na wojnie jak na wojnie"). Wykorzystywano tez antysemicka propagande pewnej czesci prasy katolickiej z bardzo poczytnym "Malym Dziennikiem" z Niepokalanowa na czele oraz postawe niektorych ksiezy, czesto poblazliwa a niekiedy wrecz sympatyzujaca z ostrym bojkotem i pikietowaniem sklepow zydowskich, odpedzaniem przez bojowki "narodowe" kupcow - Zydow od chlopow szukajacych nabywcy na swe plody rolne czy z zamachami bombowymi na banki zydowskie. Rozmiary i metody narastajacego antysemityzmu ukazala glosna pielgrzymka akademicka na Jasna Gore 24.05.1936. Byla ona zorganizowana wspolnie przez mlodych SN i RNR, a pomyslana byla jako propagandowa demonstracja polityczna i antysemicka na skale masowa. Powiodlo sie to w pelni. Przede wszystkim wzielo w niej udzial 20 tys. studentow, czyli dwie piate ogolu zapisanych na wyzsze uczelnie. Endecko-oenerowski "Hymn Mlodych" zalguszal pienia sodalisek, wszedzie, wszedzie emblematy i plakaty ze sloganami narodowo-radykalnymi, druki propagandowe i antysemickie i wreszcie demolowanie zydowskich straganow z dewocjonaliami pod Jasna Gora. Nastroj podczas przemarszu pielgrzymow przez Czestochowe podobny byl jak na zlotach szturmowek hitlerowskich czy na via del Impero w Rzymie w czasie parad "czarnych koszul", jak to ujal Henryk Dembinski w czasopismie "Karta" i Ksawery Proszynski w reportazu "Podroz po Polsce". Naruszenie religijnego charakteru pielgrzymki i poslugiwanie sie nia dla celow politycznych wywolalo oburzenia kardynala Aleksandra Kakowskiego, metropolity warszawskiego, ktory w liscie pasterskim do mlodziezy napisal w slowach oglednych ale jasno: "niektorzy chcieliby z Waszych slubowan uczynic narzedzie dla innych celow. [...] Religia traktowana jako narzedzie do akcji politycznej traci na swoich wartosciach i zamiast pozytku moze wyrzadzic spoleczenstwu krzywde". Protesty przeciw coraz liczniejszym, czestszym i bezwgledniejszym ekscesom antysemickim (trafiali sie i zabici) wychodzily juz nie tylko z kol lewicowych czy od intelektualistow i przedstawicieli swiata kultury i nauki spod znaku "Wiadomosci Literackich", lecz rowniez ze swieckich osrodkow katolickich, prasy - zwlaszcza konserwatywnej i liberalnej - i od poszczegolnych osobistosci. Tak wiec np. krakowski "Czas" nawolywal duchowienstwo do potepienia ekscesow z ambony, a prof. Mieczyslaw Michalowicz tak umotywowal swoj protest: "W sumieniu moim chce zostac wiernym katolikiem". Przywodcy narodowo-radykalni zaczeli sie obawiac, ze te glosy potepienia moga wywrzec "niepozadany" wplyw na myslaca samodzielnie czesc mlodziezy. Nie wystarczylo pietnowac protestujace osobistosci ze swiata nauki i kultury, zarowno katolikow jak i protestantow, jak religijnie niezaangazowanych, mianem "*szabesgojow, niestety Polakow*". Na takiej "czarnej liscie" profesorow wyzszych uczelni sporzadzonej np. przez pismo ONR-owskie "Alma Mater" (15/31.01.1938) oprocz kilku uczonych pochodzenia zydowskiego, jak prof. Marceli Handelsman, znalazlo sie paru kaplanow, takze protestanckich, jak ks. prof. Edmund Bursche (b. rektor UW) wsrod ponad polsetki innych luminarzy nauki polskiej, jak profesorowie Jan Bystron, Jozef Chalasinski, Tadeusz Kotarbinski, Manfred Kridl, Ludwik Krzywicki, Mieczyslaw Michalowicz i in. Wszyscy oni mieli duzy wplyw na mloda inteligencje i wybitniejszych studentow. Aby przeciwdzialac inicjatywom katolikow i naukowcow przeciw antysemizmowi w sukurs przywodcom narodowo-radykalnym przyszli m.in. dwaj popularni ksieza pralaci: Seweryn Poplawski i Marceli Nowakowski, oglaszajac list otwarty z poparciem dla stanowiska mlodziezy nacjonalistycznej. Odnoszac sie w szczegolnosci do motywacji cytowanego w poprzednim akapicie protestu Michalowicza ("aby zostac wiernym chrzescijaninem") pisali oni "poniewaz to powiedzenie pogloby wywolac wsrod mlodziezy pewien niepokoj sumienia, my, nizej podpisani, dlugoletni wychowawcy i nauczyciele mlodziezy, chcemy stwierdzic, ze dazenie pozytywne do odgrodzenia sie wsrod wiernych w zyciu od Zydow nie sprzeciwia sie intencjom i nauce Kosciola". Wsrod wielu tego rodzaju wystapien najbardziej chyba zaskakujaca byla wypowiedz ks. Ignacego Charaszewskiego w "Samoobronie Narodu" 29.05.1938: "Co winien Zyd, ze sie Zydem urodzil? Wilk takze nie winien, ze urodzil sie wilkiem, a tepimy wilki". Sadze, ze wypowiedz te powinni znac mlodzi, ktorzy w Krakowie w dawnym lokalu Stowarzyszenia PAX, wystepujacego teraz pod nazwa "Civitas Christiana", odtworzyli ONR. Ku ich pouczeniu i przestrodze - ja, ktory bylem przez kilka lat dzialaczem i ideologiem ONR - Falangi, przytaczam podane przez prof. Szymona Rudnickiego w ksiazce "Oboz Narodowo-Radykalny - Geneza i dzialalnosc" zrodlo wypowiedzi ks. Charaszewskiego: "Ksiadz albo nie wiedzial, albo nie chcial sie przyznac do plagiatu. 26.03.1861 Bismarck pisal do siostry: `Bijcie Polakow, by ich ochota do zycia odeszla; osobiscie wspolczuje ich polozeniu, ale pragnac istniec, nie pozostaje nam nic innego jak ich wytepic. Wilk tez nie odpowiada za to, ze Bog stworzyl go takim jakim jest, dlatego zabija sie go, gdy tylko moze.'" _______________________________________________________________________ Jola StoutenNAUKA A PRZEMYSL - DOSWIADCZENIA AMERYKANSKIE ============================================= W drugim numerze tegorocznego [1993] wydania "Protein and Science" na stronach 1371-1372 ukazal sie artykul S. L. Brennera i R. I. Tabera zatytulowany "Academic-Industrial Partnering - the Changing Climate". Oba artykuly Brennera i moj (pisane niezaleznie od siebie) dotyczace tego samego zagadnienia roznia sie od siebie katem spojrzenia na sprawe. Podczas gdy ja skoncentrowalam sie na opisie choroby (z uwzglednieniem "stanu" inkubacji) Brenner i Taber skoncentrowali sie na profilaktyce, znalezieniu lekarstwa specjalistom prezydenta Clintona. Skad biora sie naukowcy i gdzie sa robione podstawowe prace badawcze? Jak w sposob wymierny mozna okreslic prace naukowa uniwersytetu czy instytutu naukowo-badawczego? Odpowiedz na oba pytania jest prosta. Tylko uniwersytety sa "kuznia" nowych talentow naukowych a miara preznosci naukowej uniwersytetu czy instytutu naukowo-badawczego jest ilosc publikacji naukowych publikowanych w renomowanych czasopismach naukowych o zasiegu miedzynarodowym, jak rowniez ilosc wydanych przez nie patentow. Od niedawna wysoko ceniona jest takze ilosc zakladow przemyslowych z ktorymi uniwersytet wspolpracuje. "Wyprodukowanie" jednego naukowca jest procesem niezmiernie czasochlonnym i kosztownym. Rosnace zapotrzebowanie na wysokokwalifikowanych mlodych pracownikow nauki i ciagle ograniczenia rzadowych srodkow finansowych na nauke spowodowaly, ze uniwersytety zaczely szukac sponsorow prac badawczych w postaci bogatych zakladow przemyslowych. Jednak wspolpraca ta okazala sie byc w praktyce tylko jednostronna i niewystarczajaca (skad my to znamy?). Przyjrzyjmy sie pokrotce problemom, ktorym musza sprostac amerykanskie instytuty naukowo-badawcze pracujace dla przemyslu farmaceutycznego i biotechnologicznego (sztuczne organy zastepcze) na poczatku lat dziewiecdziesiatych. Instytuty naukowo-badawcze dzialaja pod duza presja finansowa przemyslu. Pracujac w nie slabnacej konkurencji przemysl farmaceutyczny potrzebuje coraz to wiecej nowych produktow i nowych technologii. W nieustajacym poscigu za nowosciami instytuty z koniecznosci skoncentrowaly sie na krotkoterminowych badaniach naukowych tracac rownoczesnie sporo czasu i nakladow na ochrone wlasnych badan przed "szpiegostwem" naukowym. Zeby sprostac potrzebom dwudziestego pierwszego wieku przemysl farmaceutyczny i biotechnologiczny musi wprowadzic na rynek nowe, pelne zestawy terapeutyczne, w szczegolnosci dla leczenia chorob nowotworowych i ukladu immunologicznego, a takze unowoczesnione technologie produkcji organow zastepczych. Nie moze byc wiec mowy o prowadzeniu badan naukowych na dotychczasowym, zredukowanym poziomie. Prawdziwy sukces w tej dziedzinie moze przyniesc jedynie pelne zrozumienie patofizjologii i terapii chorob na poziomie molekularnym, poprzez poznanie struktur zwiazkow biologicznie czynnych (odpowiedzialnych za powstawanie i zwalczanie chorob), mechanizmu ich dzialania i regulacji. Wymaga to nie tylko zastosowania kolosalnych nakladow finansowych, zatrudnienia duzej ilosci wyspecjalizowanych naukowcow i duzej ilosci sprzetu ale rowniez pelnej wspolpracy miedzy uniwersytetami, instytutami naukowo-badawczymi i zakladami przemyslowymi. Konieczne jest stworzenie odpowiednich warunkow do niczym nieskrepowanej wymiany mysli i doswiadczen naukowych. Mechanizm donor - akceptor musi dzialac we wszystkich kierunkach, nie tylko naukowiec - inzynier, inzynier - naukowiec ale rowniez naukowiec uniwersytecki - naukowiec przemyslowy i odwrotnie. Naukowiec uniwersytecki musi skoncentrowac sie na szczegolowym zrozumieniu problemu po to, by naukowiec przemyslowy mogl wykorzystac i zastosowac nabyta wiedze a inzynier wyprodukowac gotowy produkt. Wspolpraca taka jest niezbedna, ale, zanim to nastapi, instytuty naukowo-badawcze stanely przed problemem: skad wziac wysokokwalifikowanych naukowcow, ktorzy beda umieli zamienic dotychczasowe zdobycze nauki w produkt rynkowy. Zawezenie programu badan, uksztaltowany instytutowy stereotyp myslenia nie zasilany doplywem nowych mysli i idei (ktore jakze czesto sa udzialem utalentowanych mlodych pracownikow nauki) i ograniczona wymiana doswiadczen rowna jest brakowi nowych produktow, stanowi regres. Najstarsza a jednoczesnie najprostsza metoda "poprawy" jest wymiana naukowcow w systemie stypendiow i grantow. Zmiany polityczne w Europie (zjednoczenie Niemiec, otwarcie granic, upadek socjalizmu) spowodowaly niekorzystny, nagly, i niemal calkowity spadek zainteresowania europejskich naukowcow amerykanskimi instytutami i uniwersytetami. Stad od poczatku 1991 roku bogate instytuty naukowo-badawcze zaczely stosowac krotkotrwaly, kosztowny, "import" naukowcow z Europy Zachodniej, a ostatnio i Srodkowej oraz Japonii, oferujac bezkonkurencyjne warunki pracy i placy. Koszt "importu" jednego naukowca z Europy obciaza kase instytutu na 35-80 tys. $, w zaleznosci od stopnia i stazu naukowego zaproszonego goscia. Do tego dochodza standardowe oplaty zwiazane z relokacja (transport mienia, straty powstale w czasie transportu), wstepna aprowizacja w nowym miejscu, podatki, oplaty zwiazane z wizami i zielona karta (poza przydzialem) itp. Stad calkowity koszt czesto przekracza 150 - 200 tys. $. Terapia musi przynosic bardzo zadawalajace rezultaty, skoro mimo tak wysokich kosztow "importu", kazde wakujace stanowisko samodzielnego pracownika naukowego wypelniane jest przez zaproszonego przybysza z Europy. Czasem dochodzi do paradoksalnych sytuacji, gdy dwa o podobnym profilu instytuty "bija" sie o jednego naukowca. A tak na marginesie: Sama ze swojej strony uwazam, ze i tak Amerykanie robia na tym zupelnie niezly interes, poniewaz placac za jednego zaproszonego naukowca czesto zyskuja dwoch, drugiego w osobie wspolmalzonka. Jola Stouten _______________________________________________________________________ z cyklu: Kacik Kulinarny Jurek Karczmarczuk DORSZ PO PORTUGALSKU ==================== Jest to danie dosc skomplikowane i pracochlonne, choc oczywiscie nie az tak bardzo. Zastanowic sie nad jego realizacja mozna, gdy wiemy, ze zaproszeni goscie sa milosnikami pracy w kuchni, gdy Pani Domu spodziewa sie barokowych pochwal, mlaskan, westchnien i innych oznak holdu. Podstawa: solony dorsz (morue we Francji, bacalhau w Portugalii, czy Brazylii). Czesto kupuje paczkowanego, namoczonego w solance, ale prawdziwy Luzytanczyk winien kupic podsuszonego, ok. kilograma na szesc osob. Rybe nalezy pod waskim strumieniem biezacej wody odsalac przez kilkanascie minut, a nastepnie jeszcze w pojemniku przez ok. 12 godzin, zmieniajac czasami wode. Zawsze istnieje niebezpieczenstwo przesolenia. Nalezy oszacowac potencjalna tolerancje zaproszonych gosci! Nastepnie rybe nalezy wyjac, osaczyc, i wlozyc do rondla z wrzaca woda. Gotowac ok. 5 minut, wyjac i podzielic na dosc spore kawalki, oddzielajac osci i skore. Uff. Reszta jest juz przyjemniejsza. Wode z gotowania ryby wykorzystujemy do ugotowania w niej ziemniakow w mundurkach, po poltora - dwa niezbyt duze ziemniaki na osobe. W miedzyczasie ugotowac kilka, powiedzmy 4, jajka na twardo. Posiekac niezbyt drobno dwie duze cebule i podsmazyc w cwierci szklanki oleju. Dorzucic ok. 6 lub nieco wiecej pomidorow, obranych ze skorki, pozbawionych pestek i troche pogniecionych. Mozna oczywiscie kupic gotowe polprodukty, ale prosze sie wystrzegac koncentratu pomidorowego. Zrobilem to raz i juz nie zrobie. To po prostu nie to! Dodac kilka zmiazdzonych zabkow czosnku i troche zieleniny, np. pietruszki. Mozna dodac troche aromatycznych ziol, np. tymianku, ale jak sie przesadzi, to sie zrobi danie bardziej wloskie niz portugalskie, a tego nie przezyjemy ze wzgledow patriotycznych. Ziemniaki obrac i pokroic na plastry. Jajka rowniez. Przystapic do montazu. Na dno plaskiego, prostokatnego naczynia zaroodpornego nalac troche oleju, rozprowadzic. Ulozyc warstwe dorsza, pokryc warstwa ziemniakow, potem jajek, ale niekoniecznie. Przykryc wszystko warstwa masy pomidorowej, do ktorej dodac (opcjonalnie) troche czarnych oliwek. Wtedy jednak usunac z nich pestki, gdyz statystyki WHO wskazuja, ze zawsze znajdzie sie ktos, kto sie pestka udlawi, albo zlamie sobie zeba i zepsuje nam atmosfere przy stole. Problem jedynie w tym, ze pestek z czarnych oliwek usuwac sie nie da. Caveat consumator! Istnieja dwie szkoly tej potrawy, usilnie sie zwalczajace. Szkola klasyczna proponuje, aby warstw bylo kilka: na pomidory znowu ryba, ziemniaki itp.; pelnych kompletow moze byc dwa lub trzy, oraz modernisci, ktorzy uwazaja to za zawracanie glowy. Tak czy inaczej na gorze maja byc pomidory i troche jajek, przy czym wlasciwie to te jajka na gorze nie maja specjalnego sensu przed pakowaniem do pieca. Mozna zachowac troche plasterkow i dopiero przed podaniem ubarwic powierzchnie ladnie przystrzyzonymi i udrapowanymi kawalkami jajek. Uniknie sie w ten sposob wysuszenia ich w piekarniku, co dla jajek jest mordercze. Nb. istnieje tez inny wariant, w ktorym cienkie plastry surowych ziemniakow podsmaza sie z szalotka i czosnkiem i tym pokrywa rybe. Ale to jest jeszcze bardziej pracochlonne i troche bardziej tluste. Kazda warstwe ewentualnie nieco posolic, zdajac sobie sprawe czym ryzykujemy, jesli ryba nie byla nalezycie odsolona. Popieprzyc, ale danie nie moze byc ostre. Zapiekac ok. 20 minut w uprzednio rozgrzanym piekarniku, jak kaza Pisma Blogoslawione: 220 stopni, termostat 7. Czym to podlewac? Oczywiscie, nie moze byc watpliwosci. Portugalskie Vinho Verde (verdinho). Dosc kwaskowate wino biale, zwykle mlode. Z braku tegoz, jakies biale wino z raczej gorskich okolic. Np. Crepy de Savoie, ewentualnie jakies alzackie, byle nie Gewurztraminer! Ale Sylvaner juz ujdzie, ja zreszta uzywam dosc taniego Gros Plant Nantais. Przedyskutowac podczas kolacji kulinarne elementy dziela Eca de Queiroz, kongenialnego sportugalszczenia ksiazki Ridera Haggarda "As Minas de Rei Salomao", w ktorej narrator Alao Quartelmar rozwodzi sie nad wspanialosciami jedzenia swiezego serca slonia i poledwicy z zyrafy. (Allan Quartermain w filmowym wykonaniu Richarda Chamberlaina w ogole jest do niczego, a o sercu slonia nic w filmie nie ma...) No i wypada odpowiedziec na narzucajace sie pytanie: a jesli nie ma ryby suszonej, solonej: czy mozna uzyc swieza? Otoz ryzykuje sie stworzeniem nowej potrawy. Solony dorsz ma zwarte mieso, zuje sie je. Smak uwalnia sie dosc powoli w trakcie gryzienia, a aromat jest jednak dosc charakterystyczny, powinny nim przejsc ziemniaki. Wiec to nie bedzie to, choc moze byc rowniez nader smakowite. Desejo-lhes, quando a sineta do jantar vai tocar, muitos prazeres e muitos aplausos de todos os convidados por esses petiscos saborosos. Jorge Karczmarczuk _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu Adresy redaktorow: krzystek@u.washington.edu (Jurek Krzystek) zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek) karczma@univ-caen.fr (Jurek Karczmarczuk) bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) Copyright (C) by Jurek Karczmarczuk 1994. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres: (128.32.162.54), directory: /pub/polish/publications/Spojrzenia. ____________________________koniec numeru 95___________________________