______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 20.08.1993 ISSN 1067-4020 nr 84 _______________________________________________________________________ W numerze: Jerzy Remigioni - Rok 1933 - jak bylo? Tomasz J. Kazmierski - 500-lecie Izby Poselskiej Tadeusz K. Gierymski - Agnieszka Holland Tadeusz M. Sochanski - Wyjazd z PRL-u - powrot do Turcji - cz. II Kostek Malczyk - List do redakcji Michal Babilas - Kurczak w sosie ________________________________________________________________________ Jerzy RemigioniROK 1933 - JAK BYLO? ==================== Na wiosne tego roku prasa polska i swiatowa pelna byla artykulow poswieconych 60-tej rocznicy dojscia do wladzy Hitlera i jego partii. Jednym z nich byl tekst prof. Franciszka Ryszki, eksperta od historii dwudziestolecia miedzywojennego: "Brunatny cien. Gdy Hitler przejal wladze" ("Polityka" nr ??/1993). Pierwotnym moim zamierzeniem bylo streszczenie tego, niewatpliwie ciekawego, artykulu. Tak sie jednak zlozylo, ze dokladnie w tym samym czasie trafila w moje rece nowa ksiazka Alana Bullocka "Hitler and Stalin. Parallel Lives" (London: HarperCollins, 1991). Po przeczytaniu odpowiednich rozdzialow tego monumentalnego dziela (1189 stron!) zauwazylem, ze Ryszka strescil na jednej kolumnie "Polityki" glowne idee Bullocka, zapominajac go przy tym zacytowac jednym chociaz slowem. Skoro Ryszka moze streszczac Bullocka, to dlaczego ja mam streszczac Ryszke? Opre sie wiec na ksiazce Bullocka, rzucajac dla porownania od czasu do czasu okiem na artykul Ryszki. Pomine tu watek zajmujacy polowe ksiazki, a dotyczacy Stalina, choc jest on nader interesujacy, oraz skoncentruje sie wylacznie na wydarzeniach 1928-33. Dlaczego wraca sie nieustannie do lat 30-tych, a w szczegolnosci do objecia wladzy przez Hitlera? Prawdopodobnie aby poznac mechanizm zjawiska, ktore samo w sobie jest niemal niemozliwe do zrozumienia: outsider, czlowiek bardzo malo wartosciowy, w pewnym (wiedenskim) okresie zycia zwykly lump, potrafi wykorzystac mechanizmy dzialania ustroju demokratycznego, zrobic olbrzymia kariere polityczna w kraju, ktorego nie byl nawet obywatelem (do lat 30-tych), dojsc do wladzy i ustroj ten bardzo szybko obalic, ze znanymi z historii skutkami. Wierzy sie przy tym dosc powszechnie, ze studiujac podobne wydarzenia mozna wyciagnac nauki na przyszlosc, chyba zgodnie z zasada, ze historia lubi sie powtarzac. Rzecz w tym, ze istnieje wiecej wersji tego powiedzenia, n.p. jeden z Klasykow mial sie wypowiedziec, ze za drugim razem powtarza sie jako farsa. Czy istotnie historia czegokolwiek uczy, jest nader watpliwe, jak rowniez czy mozna przeszlosc ekstrapolowac w przyszlosc, ale dzieje dojscia Hitlera do wladzy sa same w sobie fascynujace. Zajmijmy sie wiec za Bullockiem kilkoma czesto sie powtarzajacymi pytaniami i tezami. Czy Hitler zostal demokratycznie wybrany przez Niemcow na kanclerza? ==================================================================== Odpowiedz brzmi: w zasadzie tak. Tak, bo jego partia dwukrotnie w demokratycznych i wolnych wyborach (patrz tabela ponizej) uzyskala najwieksza ilosc glosow i stala sie najsilniejsza partia w Reichstagu. Nie oznaczalo to jednak automatycznego wyboru na kanclerza. Ostatnie lata Republiki Weimarskiej charakteryzowaly sie dosc ciekawym systemem wladzy: kolejne rzady byly pozaparlamentarne, posiadajac kompetencje uchwalania dekretow, podpisywanych nastepnie przez prezydenta (Hindenburga). Nie byly to jednak rzady od parlamentu (Reichstagu) niezalezne, gdyz w kazdej chwili wiekszosc poslow mogla uchwalic votum nieufnosci i rzad obalic. Zdarzalo sie to zreszta nader czesto, przecietnie wiecej niz raz w roku. Trzej ostatni kanclerze Republiki, Bruening, von Papen i von Schleicher robili wszystko, aby osiagnac wiekszosc kwalifikowana i doprowadzic do zmiany konstytucji, ktora to zmiana calkowicie uniezaleznilaby rzad od parlamentu. Oznaczaloby to wskrzeszenie ustroju dawnego Cesarstwa z Hindenburgiem w roli Wilhelma II. Wiekszosci takiej rzadzaca prawica nie potrafila jednak zmobilizowac. Rezultaty NSDAP w wyborach parlamentarnych w latach 1928-32. ------------------------------------------------------------------ Wybory Bezwzgledna ilosc % glosow ilosc mandatow glosow 20.05.1928 810,000 2.6 12 14.09.1930 6,409,600 18.3 107 31.07.1932 13,745,800 37.4 230 6.11.1932 11,737,000 33.1 196 ------------------------------------------------------------------- Usilujac zmontowac blok partii niezbedny do przeforsowania zmiany konstytucji, rzadzaca prawica zwrocila uwage na wschodzaca gwiazde Hitlera (trudno bylo jej nie zauwazyc, skoro w wyborach w maju 1928 NSDAP uzyskala tylko 12 mandatow, a we wrzesniu 1930 juz 107). Hitler nie kryl nigdy swej pogardy dla ustroju demokratycznego, choc bardzo wczesnie, po puczu monachijskim zdecydowal sie porzucic srodki rewolucyjne i dazyc wpierw do objecia wladzy metodami parlamentarnymi, aby potem demokracje calkowicie zniszczyc. Stad wzial sie taktyczny sojusz miedzy arystokratyczna prawica, a NSDAP - von Papen i stojacy za nim arystokraci i wojskowi sadzili, ze moga posluzyc sie Hitlerem, aby osiagnac swoje cele i ubezwlasnowolnic Reichstag. Nie przyszlo im na mysl, ze to nie oni nim manipuluja, tylko Hitler manipuluje nimi. Gdy sie zorientowali, bylo juz za pozno. Von Schleicher przyplacil ten blad zyciem, Bruening - wygnaniem, von Papen - relegowaniem do rangi szeregowego dyplomaty. Sam Hindenburg, do ktorego nalezala ostateczna decyzja o powolaniu Hitlera na kanclerza w styczniu 1933, zmarl dwa lata pozniej i nie doczekal pelnych skutkow swej decyzji - zreszta juz wowczas cierpial na starcza demencje. Hitler zostal wiec kanclerzem w wyniku zakulisowych przetargow i manipulacji. Nie nalezy jednak zapominac, ze dzieje sie tak rowniez w calkiem demokratycznych krajach: we wspolczesnych Niemczech bowiem, ze stabilnym systemem 3-4 partii wchodzacych do parlamentu, zadna z nich nie uzyskuje w wyborach 50% glosow, w zwiazku z czym konieczne sa manewry miedzypartyjne, aby ustalic, kto z kim wejdzie w koalicje. Tak wiec mozna to uznac za rzecz w demokracji normalna. Oprocz tego partie, ktore w sumie uzyskaly w wyborach wiecej glosow niz NSDAP, nie byly w stanie utworzyc zadnej funkcjonujacej koalicji. Wybor Hitlera na kanclerza byl wiec zupelnie naturalny, nawet jesli ostatnie wolne wybory (patrz tabelka) mogly swiadczyc, ze gwiazda jego i jego partii zdaje sie pomalu przygasac. Kto glosowal na Hitlera i dlaczego? =================================== W szkole wbijano nam do glowy, ze Hitlera poparly `sfery wielkiego kapitalu i przemyslu'. Byla to marksistowska wersja wydarzen, ale musiala zyskac duza popularnosc na Zachodzie, skoro Bullock poswieca sporo miejsca, aby sie z nia rozprawic. Rzecz w tym, ze program NSDAP przed 1933 rokiem zawieral bardzo duzo hasel populistycznych i rewolucyjnych, obliczonych na przyciagniecie do siebie wyborcow normalnie glosujacych na komunistow i socjaldemokratow. Jak sie pozniej okazalo, Hitler poslugiwal sie tymi haslami wylacznie w celach demagogicznych i nie zamierzal ich realizowac (zreszta byly one malo konkretne), ale wystarczaly one, aby wielka finansjera i przemysl trzymaly sie od niego na dystans. Dopiero po dojsciu do wladzy i porzuceniu tych hasel, gdy okazalo sie, ze system ekonomiczny pozostaje bez zmian, lody stopnialy. Porzucajac wiec idee zakulisowych wplywow rekinow finansjery, Bullock analizuje, kto i dlaczego glosowal na Hitlera. Pytanie: `kto' jest dosc latwe do odpowiedzenia, `dlaczego' - trudniejsze. Jesli spojrzymy na zamieszczona powyzej tabelke, widac dramatyczny przyrost ilosci glosow w latach 1928-30. Okres ten pokrywa sie z poczatkiem Wielkiego Kryzysu. NSDAP zbierala wiec wiekszosc glosow ludzi dotknietych bezrobociem i nedza - obiecywala przeciez pelne zatrudnienie i odbudowe swietnosci Niemiec, ponowne zbrojenia itd. Dla kazdego w jej programie znalazlo sie cos milego. Analiza bardziej szczegolowych danych (nie zamieszczonych w tabelce) wskazuje, ze przyrost ilosci glosow oddawanych na NSDAP odbywal sie kosztem licznych malych partyjek i niezdecydowanego centrum. Ilosc glosow natomiast oddawanych na obie partie lewicy: SPD i KPD z grubsza nie ulegala zmianie. Co ciekawe przy tym, w kolejnych wyborach wzrastala frekwencja! Mozna wiec rzec, ze nastepowala silna polaryzacja spoleczenstwa, przy czym pod sztandary NSDAP garnely sie rzesze ludzi niezdecydowanych, niepewnych jutra, zdezorientowanych - i to w poprzek spoleczenstwa. Do ostatnich jednak wolnych wyborow NSDAP nie przyciagnela do siebie srodowisk robotniczych, ktore w Niemczech byly liczne, dobrze zorganizowane i swiadome swojej roli politycznej. Czy Hitler postawil gospodarke na nogi? ======================================== Jest to opinia popularna i dzis w Niemczech, a chyba i gdzie indziej, skoro i z nia sie rozprawia Bullock. Jesli porowna sie rozwoj ekonomii krajow europejskich miedzy latami 1918 - 1939, Niemcy wcale nie znajda sie na pierwszym miejscu. Gospodarka Wielkiej Brytanii, Francji, Wloch rozwinela sie bardziej. Jesli chodzi o rozbudowe armii i zwiazany z tym program ekspansji przemyslu ciezkiego, zostal on juz (po kryjomu) zainicjowany wczesniej, pod koniec lat 20-tych, czyli za Republiki Weimarskiej. To samo dotyczy rowniez slawnego programu budowy autostrad. Wszystkie te informacje jednak sa uzyskane ex post - pisze Bullock. Osobie wspolczesnej Hitlerowi jego osiagniecia jawily sie jako prawdziwe i wielkie. Bardzo waznym czynnikiem psychologicznym byla przy tym recesja pierwszych lat 30-tych - wyjatkowo jak na Europe ostra. Skoro dolek byl tak gleboki, to wychodzenie z niego wygladalo na wiekszy sukces, niz nim naprawde bylo. Innymi slowy, niezbyt jest istotne, jaka jest naprawde sytuacja ekonomiczna, wazne jest, jak jest odczuwana przez wiekszosc spoleczenstwa. Jest to rowniez pewna nauka na przyszlosc, wydaje sie twierdzic Bullock. Czy dojscie Hitlera do wladzy bylo nieuniknione? ================================================ Zdecydowanie nie - odpowiada Bullock, zwalczajacy zreszta ostro teorie determinizmu w historii i nazywajacy ja `wulgarna'. W teorie te zreszta swiecie wierzyl Stalin, ktory uwazal, ze faszyzm jest `koncowa faza imperializmu', zas dojscie nazistow do wladzy spowoduje uswiadomienie klasowe robotnikow i rewolucje socjalistyczna. Wierzyl w to do tego stopnia, ze rozkazal niemieckim komunistom, aby nie walczyli z faszystami, tylko z `socjalfaszystami', czyli socjaldemokracja (SPD). Rola KPD w umozliwieniu Hitlerowi objecia wladzy jest rownie nieslawna, jak niemieckiej prawicy. Rola przypadku w karierze Hitlera jest zdumiewajaca - pisze Bullock. Jest jednak pewien wspolny mianownik sukcesow Adolfa H.: jest nim niedocenianie go przez wszystkich potencjalnych i rzeczywistych przeciwnikow politycznych, a rowniez i zwolennikow. Znany publicysta niemiecki lat 20-tych Kurt Tucholsky mial powiedziec (cytuje za Bullockiem): `The man does not exist. He is only the noise he makes.' Pisze wiec Bullock doslownie (tlum. moje - J.R.): `W innych okolicznosciach niz we wczesnych latach 30-tych w Niemczech lub w latach 20-tych w Rosji, nikt by nigdy nie uslyszal o Hitlerze czy Stalinie. Nawet w tych okolicznosciach mozna sobie wyobrazic zupelnie rozne scenariusze wydarzen, w ktorych zaden z nich nie figuruje. W Niemczech scenariusz taki obejmuje przejecie wladzy przez koalicje prawicowa, byc moze nawet z NSDAP ale pod przywodztwem Gregora Strassera [konkurenta Hitlera do wladzy we wczesnych latach, zamordowanego], ktora zastapilaby demokracje parlamentarna i uwolnilaby sie od ograniczen plynacych z Traktatu Wersalskiego. () Zarowno w Niemczech jak i w Rosji nie braklo konkurentow do wladzy. Zabraklo im szczescia lub popelnili bledy.' Nauki na przyszlosc? Bullock sie od nich powstrzymuje, co najwyzej bardzo dyskretnie je implikujac. Jak na dobrego historyka przystalo. Jerzy Remigioni ________________________________________________________________________ Tomasz J. Kazmierski 500-LECIE IZBY POSELSKIEJ ========================= (Artykul ukazal sie uprzednio w dwu czesciach na Poland-L) W tym roku mija dokladnie polowa milenium od czasu, kiedy na polskiej scenie politycznej pojawila sie Izba Poselska. Na Sejmie Piotrkowskim, w roku 1493, piecdziesieciu czterech poslow obradowalo po raz pierwszy niezaleznie od Rady Krolewskiej, pozniej zwanej Senatem. Poslowie byli wybrani przez osiemnascie ziem Rzeczypospolitej i przez niektore wieksze miasta. W Radzie Krolewskiej zasiadlo z urzedu osiemdziesieciu jeden biskupow i dygnitarzy. Polskie instytucje parlamentarne ---------------------------------- zaczely powstawac stosunkowo pozno, bo dopiero w czasach jagiellonskich. Jeszcze w 1370 r., kiedy umieral ostatni z Piastow, Polska byla pod tym wzgledem w tyle za reszta Europy. Tym bardziej musi zadziwiac fakt, ze zaledwie 150 lat po smierci Kazimierza Wielkiego Rzeczpospolita miala bardzo stabilny system rzadu kontrolowanego i zrownowazonego. W czasie, gdy Habsburgowie austriaccy, Bourbonowie francuscy i Tudorowie angielscy skutecznie wymuszali na swych poddanych rzady scentralizowane i autokratyczne, wladza monarchy polskiego, zwiazana systemem praw i przywilejow, nie mogla byc uzyta w sposob arbitralny. Sejm przejal funkcje ustawodawcza i widzial sie w roli straznika wlasnosci prywatnej oraz swobod publicznych. Mowi sie czasami, ze polska demokracja od samego poczatku miala istotna wade, bo uczestniczyl w niej jedynie stan szlachecki, stanowiacy okolo 10% spoleczenstwa. Jednak w porownaniu z innymi krajami nie bylo to malo. Europa nie znala wiekszego stopnia reprezentacji parlamentarnej az do roku 1832, kiedy angielska Izba Lordow, pod presja demonstracji i rozruchow, przewaga dziewieciu glosow wyrazila zgode na tzw. "Reform Bill" rozszerzajacy prawo wyborcze na przemyslowcow i handlowcow (przykladowo, caly elektorat szkocki zwiekszyl sie wtedy z 4.5 tys. do 64 tys. osob, a w typowym jednomandatowym okregu angielskim - bylo ich 658 - z prawa wyborczego korzystalo po reformie przecietnie 900 osob [1]). Polityczna sila rycerstwa -------------------------- ujawnila sie wyraznie w roku 1430, gdy Jagiello zostal zmuszony do uznania przywileju "Neminem captivabimus". Prawo to - odpowiednik angielskiego "Habeas Corpus Act" z 1679 r. - stanowilo, ze osiadly obywatel nie moze zostac uwieziony ani pozbawiony wlasnosci bez wyroku sadowego. Obowiazywalo ono az do rozbiorow i bylo tym samym najstarsza i najtrwalsza zasada konstytucyjna Rzeczypospolitej. Szacunek dla wolnosci osobistej jest warunkiem kazdego rozwoju cywilizacyjnego, gdyz jedynie czlowiek uwolniony od strachu i brutalnego przymusu moze myslec i dzialac pozytywnie. Szlachta, chroniona przed samowola zarowno urzednikow krolewskich jak i moznowladcow, szybko wzmocnila swoje oddolne organizacje polityczne. Wzrost roli sejmikow ziemskich i powstanie Izby Poselskiej to tylko logiczna konsekwencja ustepstwa Jagielly z 1430 roku. Wydarzenia roku 1454 pokazaly, jak wielkie bylo znaczenie sejmikow ziemskich. Krol Kazimierz Jagiellonczyk, pobity przez Krzyzakow pod Chojnicami, powolal na wyprawe pruska pospolite ruszenie z calego krolestwa. W zamian kazda ziemia otrzymala egzemplarz nowego przywileju, ktorego kolejne redakcje nieco sie miedzy soba roznily. Pierwsze wydanie przywileju nastapilo w Nieszawie i przypadlo Malopolsce (11 wrzesnia 1454) oraz Wielkopolsce (12 wrzesnia 1454). W dokumencie wielkopolskim krol zobowiazal sie `zadnych nowych konstytucji stanowic ani ziemian do pospolitego ruszenia powolywac' bez zgody Sejmiku Generalnego Wielkopolskiego w Srodzie. Podobna klauzule zawieral egzemplarz Ziemi Sieradzkiej. Zawarty w przywileju nieszawskim zwrot o stanowieniu `nowych konstytucji' byl bezprecedensowy. Instytucje reprezentacyjne stopniowo zaczynaly przejmowac od monarchy jego prerogatywy prawodawcze. Na sejmach walnych szlachta byla wowczas spychana do roli statystow-aklamatorow, dogadzala jej wiec silna rola sejmikow. Zjawisko to prowadzilo do niejednolitego prawodawstwa i lokalnego egoizmu wyrazajacego sie w dazeniu do ponoszenia jak najmniejszych ofiar na rzecz dobra ogolnego. Wzajemne scieranie sie sejmikow ziemskich, szczegolnie Wielkopolskiego i Malopolskiego przeciwdzialalo partykularyzmowi, ale za to niezmiernie wydluzalo proces podejmowania uchwal. W czasach krola Jana Olbrachta, dzieki powstaniu ogolnopolskiej Izby Poselskiej partykularne myslenie `powiatowe' zaczelo zanikac. Koniecznosc ciaglego decydowania o podatkach oraz pospolitym ruszeniu powoli zmuszala lokalnych przywodcow do wnikania - bardziej lub mniej swiadomie - w caloksztalt polityki panstwowej. Ostateczny ksztalt polskiego parlamentu ---------------------------------------- zostal okreslony przez Sejm w Radomiu w roku 1505. Slowa uchwaly Sejmu radomskiego moglyby byc z powodzeniem powtorzone w niejednej konstytucji wspolczesnej: `Poniewaz ogolne prawa i ustawy publiczne nie jednostek, lecz calego narodu dotycza, przeto - na przyszlosc nic nowego [`nihil novi'] nie ma byc postanowionym przez nas [krola] i naszych nastepcow bez wspolnego senatorow i poslow ziemskich przyzwolenia, co by wyjsc moglo na niekorzysc i obciazenie Rzeczypospolitej, na krzywde i niewygode jednostki, na zmiane prawa ogolnego i wolnosci publicznej.' W ten sposob utrwalila sie nowoczesna struktura sejmu polskiego, zlozonego z trzech sejmujacych stanow: krola, Senatu i Izby Poselskiej. Funkcja ustawodawcza nie byla jeszcze wtedy wylaczna domena Izby Poselskiej: ze sformulowania konstytucji radomskiej wynika, iz Senat mial taki sam glos. W Radomiu zostal tez przes\adzony szlachecki model ustroju Rzeczypospolitej, jako ze w Izbie Poselskiej nie mial byc odtad reprezentowany ogol miast ani duchowienstwa, choc krol Aleksander o to zabiegal. O sejmie radomskim wiemy rowniez, ze w czasie jego obrad os\adzono i skazano na sciecie lub powieszenie szlachcicow winnych rozboju (byla wsrod nich niejaka Barbara Rusinowska, ktora poslano na szubienice, tak jak ja schwytano: w meskim stroju, butach z ostrogami i kordem u pasa). Rozboj z bronia w reku w czasie obrad Sejmu mial stac sie juz na zawsze `sprawa gardlowa'. Prawo dawalo herbowej szlachcie wiele, ale wymagalo od niej tez wiele. Wydaje sie, ze tych ktorzy rozumieli, iz nie ma wolnosci bez praworzadnosci, bylo u progu Zlotego Wieku wiecej niz kilku. Adam Zamoyski takimi oto slowami konczy rozdzial "A Royal Republic" w swej ksiazce "The Polish Way"[2]: `Niechec przed wladza dla samej wladzy, odrzucenie teorii, ze dobro spoleczne mozna tworzyc poprzez wywieranie presji na jednostke, wiara w nienaruszalne prawa - te poglady nie byly nowe w Polsce. Poglady te znajdujemy juz w sredniowieczu i sa one bardzo powszechne dzisiaj. W wieku szesnastym zostaly one zinstytucjonalizowane, ubrane w forme niezwyklej i godnej podziwu konstytucji.' Dojrzalosc spoleczenstw obywatelskich --------------------------------------- poznaje sie po ich wielkim szacunku dla nizszej izby parlamentu i uznaniu jej nadrzednej roli politycznej. W Konstytucji 3-go Maja z 1791 r. czytamy: `Izba Poselska jako wyobrazenie i sklad wszechwladztwa narodowego bedzie swiatynia prawodawstwa. Przeto w Izbie Poselskiej najpierwej beda decydowane wszystkie projekta.' Niedawno niefortunny splot wypadkow doprowadzil do chwilowego zamkniecia naszej wiekowej Izby Poselskiej na klodke - rowno pol tysiaclecia od jej powstania. Tworcom Konstytucji 3-go Maja bez watpienia skojarzyloby sie to ze swietokradztwem i ponizeniem majestatu Rzeczypospolitej. Przychodza mi na mysl slowa Jeremiego Benthama z rozprawy "Fragment on Government" napisanej w roku 1776: `The Fool had stuck himself up one day, with great gravity, in the King's throne; with a stick by way of a sceptre, in one hand, and a ball in the other: being asked what he was doing? he answered: ``reigning''.' Tomasz J. Kazmierski ----------------------- Zrodla: [1] C. Harvie, "Revolution and the Rule of Law (1789-1851)", in "The Oxford Illustrated History of Britain", Ed. K.O. Morgan, Guild Publ., London, 1984. [2] A. Zamoyski, "The Polish Way", John Murray Ltd, London, 1987. ________________________________________________________________________ Tadeusz K. Gierymski AGNIESZKA HOLLAND ================= Amerykanscy krytycy wysoko ocenili jej poprzednie filmy, a teraz znow slyszy sie duzo i o niej i o jej nowym filmie "Tajemniczy Ogrod". Ten film, ktory niedawno wszedl na ekrany kin, oparty jest na ksiazce Frances (Elizy) Hodgson Burnett (1849-1924), bardzo plodnej pisarki angielskiej, pamietanej tylko za jej ksiazki dla dzieci, a szczegolnie za "Little Lord Fauntleroy" (1886) i za "The Secret Garden" (1911). "Tajemniczy Ogrod" to ulubiona przez dzieci opowiesc o Mary Lennox, `ktora juz jako szesciolatka byla najbardziej tyranizujacym i samolubnym prosieciem pod sloncem'. Mary wraca do Anglii po stracie rodzicow w Indiach. W Misselthwaite Manor, rodowej posiadlosci wuja dziwaka, odkrywa dziczejacy ogrod i spotyka Colina, swojego schorowanego i histerycznego kuzyna. Mary i Dickon, ich rowiesnik z pobliskiej wsi, a pozniej i Colin, przywracaja do zycia zaniedbany i zamkniety od smierci matki Colina ogrod. "Tajemniczy Ogrod" jest w swym koncowym sielankowym optymizmie filmem bardzo roznym od poprzednich, choc i w nim motyw straty przewija sie przez zycie protagonistow: Mary traci rodzicow, Colin matke, jego ojciec - ukochana zone. Jednak zwycieza w koncu tajemny elan vital zywiolowej natury: Colin wraca do zdrowia, jego ojciec do normalnego zycia, a uparta, niezalezna i odwazna Mary, katalizator tych zmian, przestaje czuc sie niepozadana sierota. Maitre Pangloss nie powstydzilby sie konca tego filmu. Ale nie recenzje z filmu chce pisac. Interesuje mnie osobowosc rezyserki i dlatego z wielka ciekawoscia przeczytalem artykul Roya Cohena, ktory umiejetnie uzyl kluczowych wydarzen z jej zycia, tragicznie uwarunkowanego zdrowiem, sytuacja rodzinna, smiercia ojca, skamieniala ideologia i antysemityzmem, dajac w "Holland without a Country" [1] mikroskopijne studium psychologiczne rezyserki. Zycie pani Holland to ciag tragicznych strat i rozlak, konfliktow i `deracinement'. Matka byla katoliczka, ojciec zydem, ktory stracil rodzicow w getcie, schronil sie w Rosji i skad wrocil przekonany o historycznej koniecznosci rzadow Stalina. Miala slabe zdrowie, jako dziecko spedzila rok w szpitalu, chorujac, o ironio losu, na serce. Mala Agnieszka czula sie skrzywdzona przyjsciem na swiat mlodszej siostry - `Jak Ty to mi moglas zrobic! '- wypominala gorzko matce. Ojca stracila dwa razy: przez rozwod rodzicow, gdy miala lat jedenascie i w Wigilie Bozego Narodzenia 1961 r. Wedlug oficjalnej wersji samobojczo wyskoczyl z okna podczas rewizji mieszkania przez funkcjonariuszy Sluzby Bezpieczenstwa. Oskarzony byl o zdrade. Rodzina jest przekonana, ze go zamordowano. Trzynastoletnia Agnieszka, mowi matka, wpadla wtedy w oslupienie podobne smierci. Jak jej siostra, Magdalena Lazarkiewicz, ktora tez tworzy filmy, pani Holland pewna jest, ze smierc ojca jest przyczyna poczucia tajemnicy i niepewnosci w glebi ich dusz. Magdalena patrzy sie na zycie pesymistycznie - zawsze wszystko sie moze zmienic na gorsze, twierdzi. Agnieszka widzi w tajemnicy smierci ojca zrodlo wlasnego buntu przeciw wszelkiej ortodoksji i wielki wplyw na swoja tworczosc. Cohen spostrzega nawet za samymi tytulami jej filmow - "Europa, Europa" i "Olivier, Olivier" - odczucie dwulicowosci swiata. A fabula obu filmow? Kim naprawde jest Olivier? Czego, kogo mozna byc pewnym, na czym mozna polegac? Zwiazki rodzinne, milosc, seks w tych filmach Agnieszki Holland sa zagmatwane, kruche, nietrwale, pelne niespelnionych oczekiwan, troche okrutnej smiesznosci i cienia rozkladu. Nie mozna byc pewnym nawet Boga. Przemoc i gwalt drzemia tuz tuz pod powierzchnia normalnosci. Nawet dziecinstwo to nie niewinnosc; to tylko mniejsza wina. Antysemityzm zablokowal jej wstep do lodzkiej szkoly filmowej, pojechala wiec na studia do Pragi, gdzie przyjeli ja i szesc innych osob z listy 220 konkurentow. Tam skonczyla swoj pierwszy film, zawarla malzenstwo i odsiedziala szesc tygodni za dzialalnosc w praskim podziemiu. Wrociwszy do Polski w 1971 r. wspolpracowala z Wajda, ale, pisze Cohen, odrzucano wszystkie jej scenariusze. Wajda, by dac jej inne nazwisko, zaproponowal, ze ja adoptuje; ojczym ofiarowal jej swoje, mogla nosic nazwisko meza - upierala sie przy wlasnym. (W "Tajemniczym Ogrodzie" mala Mary mowi chorujacemu Colinowi, ze nawet gdyby wszyscy wierzyli, ze ma umrzec, zylaby.) Nie wspomniano jej wkladu do scenariusza "Czlowieka z marmuru", a rzad wycofywal jej filmy z ekranow. Chcieli mnie, jak i innych polskich Zydow, zmusic do emigracji. Odmawiali mi paszportu przez 11 lat, choc powiedzieli mi, ze moge dostac dokument podrozy do Izraela. Odmowilam: dziekuje, ale nie, bo mi tak wlasnie jest dobrze. Tak sie ze mna bawili, prowokujac. Stan wojenny zastal ja w Szwecji. Potepila go publicznie i silnie, co uniemozliwilo jej powrot do Polski. Najbardziej bolesna byla rozlaka z Kasia, jej dziewiecioletnia coreczka. Znikla z zycia corki jak kiedys ojciec znikl z jej zycia. Nawet zatelefonowac do niej nie mogla. Kasia nie rozumiala co sie dzialo i po zakonczeniu rozlaki przez tygodnie nie odzywala sie do matki. Filmy jej nie mialy powodzenia we Francji, ktorej jest teraz obywatelka (utrzymuje mieszkanie w robotniczej dzielnicy Paryza); sama patrzy sie podejrzliwie na powodzenie "Europa, Europa" w Stanach i ma zastrzezenia i obawy co do swojej tam artystycznej przyszlosci. Uwaza sie juz za stara na przeniesienie, krytycznie ocenia amerykanski gust, boi sie wielkich studiow filmowych. Rzadko widzi meza, ktory mieszka w Warszawie, a samo miasto rodzinne, z jego rozwydrzonym pedem do kapitalizmu, stalo sie jej obce. Kasia, ktora jest w szkole w Brukseli, ale czesto podrozuje z matka, jest jedyna ostoja jej zycia. Czasem boli mnie to, ze nie mam domu, czasem nie boli. W pewnym sensie ta bezdomnosc jest wlasciwa ludzkosci, a szczegolnie ludziom tworczym artystycznie. Przedstawil tkg [1] "The New York Times Magazine", 8.08.1993 - polecam caly artykul. ________________________________________________________________________ Tadeusz Miroslaw Sochanski WYJAZD Z PRL-u - POWROT DO TURCJI (dokonczenie) ================================= Staram sie poobserwowac zycie polityczne, ale niestety rejestruje tylko jakis szum, w ktorym nie widac zadnego kierunku. Rozmawiam z przyjacielem, obecnie dyrektorem departamentu w jednym z ministerstw. Znam jego dom z dziecinstwa, tam nasi ojcowie szeptem dzielili sie najnowszymi doniesieniami RWE, tam po raz pierwszy czytalem ulotki KOR-u nie wierzac, ze wtedy, w latach 70-tych mozna cos takiego drukowac na tak dobrym papierze, podajac na dodatek domowe adresy autorow. W czasie rozmowy odkrywamy, ze pozostalismy nadal sceptykami. Anton, jak zawsze bezpartyjny i nieprzekupny, opowiada mi, jak w jednym pokoju wykonuje zalecenia tworzone napredce w drugim pokoju. Jak miejscowe lobby przyprowadza posla, a lepiej dwoch, aby popchnac jakas sprawe. Jakie sa naciski roznych miedzynarodowych instytucji finansowych, bez zadnego liczenia sie z realiami polskimi. Jak totalny jest brak pieniedzy i ludzi, aby przeprowadzic wlasciwe rozeznanie. Wiele rzeczy robi sie po omacku liczac, ze moze wyjdzie. Uwaza, ze rzad nie prowadzi polityki jako rzad, tylko dziala jako grupa luzno skonfederowanych ministerstw realizujacych programy roznych partii. Sadzi, ze wiekszosc partii jest wspomagana finansowo z zewnatrz i o te czyjes interesy sie troszczy. O dziwo, wyraza umiarkowana sympatie do Walesy (to nowosc), twierdzac, ze w tym totalnym chaosie jedynie Belweder jest osrodkiem, z ktorym wszyscy w kraju sie licza, krytykujac, badz chwalac co sie tam dzieje. Chwali posuniecie Walesy rozwiazujace Sejm, co uwaza z perspektywy polskiej nie za tak oczywiste rozwiazanie, jak to wydawalo sie po drugiej stronie oceanu. To wszystko opowiada mi w domu, ktory dawno, dawno nie widzial zadnych nowych inwestycji, i kolo ktorego, rozkraczony pod plandeka, stoi zupelnie zajezdzony moskwicz. Na koniec obojetnie rzuca, ze to wszystko mnie jako polonusa nie powinno tak obchodzic, a on i tak prawdopodobnie niedlugo straci swoj obecny stolek. Pytam na odchodnym z ironia, kiedy to stalem sie dla niego polonusem. Patrzymy sobie w oczy, a on odpowiada: - Pisz, jak bedziesz mial ochote... Z kompletnym chaosem w glowie jade pare ulic dalej, gdzie moja cora szaleje z kuzynami. Piekny dom-blizniak, nie tak duzy jak moj dom w Stanach, ale jest pewnosc, ze jakis wsciekly karateka nie rozwali go w przyplywie zlosci. Bialorusini wykanczaja ogrodzenie, w srodku piekne debowe podlogi, zmywarka Boscha, lodowka takze, robione na zamowienie debowe szafki. Z przyjemnoscia wale sie na wspaniala skorzana kanape i ze zle ukrywanym podziwem ogladam reszte. Zastanawiam sie, czy moge pokazac to na zdjeciach zonie, ktora w podswiadomej rywalizacji z siostra moze narazic mnie na ciezkie wydatki w Stanach. Totalna paranoja, u Antona nie chcialem fotografowac ze wstydu, a raczej szacunku dla wspomnien, tu bronie wlasnego portfela. Szwagier oferuje, ze, jesli chce jechac do Gdanska, to da mi swego nowiutkiego passata, bo wygodniej. Mirek ma kantor, a w chwilach wolnych pomaga rodzinie praca na Stadionie. Pracuje tyle, ile ja w Ameryce, ciezko, na granicy ryzyka, ale tak, aby nie musial sie bac, ze ktos po niego zapuka. Mowi, ze kantory sie koncza, zyje teraz bardziej z lombardu, ale jak dlugo - nie wie. Prawa zmieniaja sie z dnia na dzien. Towar, ktory w dniu wysylki ma byc clony od deklarowanej wartosci, w dniu dostawy do Polski okazuje sie byc clony od kilograma, co przy spadajacym marginesie zysku (10%) i danym towarze (spodnice, a nie np. swetry z angory) daje taki skutek, ze po sprzedazy calego towaru nie wychodzi sie na swoje, nie liczac juz wlozonej pracy wlasnej. Co ciekawsze, ta zmiana cla nastepuje tylko w jednym urzedzie celnym. Wlasciciel dobrze prowadzonej i przez to prosperujacej firmy przewozowej, ktora dziala w rejonie tego urzedu celnego, przeprasza, tlumaczy, ze ktos podstawia mu swinie, aluzyjnie domagajac sie udzialu w zyskach. A towar nie moze czekac, jest na niego sezon. Jesli nie chce sie stracic zupelnie, jedyna szansa jest odeslanie go z powrotem do Frankfurtu pod pozorem, ze jest to zwrot do producenta. A tam albo odbiera sie samemu, albo przesyla sie do innego urzedu celnego, w ten sposob zmniejsza sie straty. Nie bardzo moglbym tak funkcjonowac, choc podziwiam ich rodzinny wysilek. Mit szybkiego zarobku, jesli chce sie miec czyste rece, to prawie przeszlosc. W rozmowie wspominam o koledze, ktory obracal duzymi sumami, byl u mnie w Stanach, dostawszy wize na podstawie swoich dochodow. Teraz, jak sie dowiaduje od kumpli z podworka, siedzi, grozi mu do 10 lat. Tak wiec albo zadzialaly jednak zdrowe mechanizmy wychwytujace naduzycia, albo poskapil na lapowke, albo po prostu za dlugo ciagnal trefny interes. Pocieszam sie, ze mimo wszystko nasze poziomy zycia, przy podobnej ilosci czasu spedzanego w pracy, sa porownywalne, z ta jego przewaga, ze on ma to wszystko w Polsce, bez emigrowania. Zadaje sobie pytanie, czy pracujac jako lekarz w Polsce mialbym to samo? Odwiedzam kolege lekarza, ktorego C.V. [curriculum vitae] zawsze podziwialem, a ktore to C.V. pozwoli mu juz za pare miesiecy przeniesc sie na University of Chicago. U niego w mieszkaniu balagan z bieda, jedynie dwojka dzieci cieszy sie swoim dziecinstwem, nieswiadoma kontrastu intelektu ojca z jego statusem finansowym. Tomek opowiada mi o naszych profesorach - dinozaurach polskiej medycyny, ktorzy, kiedy my konczylismy studia, mieli na ustach komunistyczne slogany. Dzis, jak jeden maz, trafilo ich wszystkich nawrocenie, oczywiscie na katolicyzm, lacznie z ustawianiem kapliczek na oddzialach. Okopali sie fantastycznie, nikt nie jest w stanie ich na razie ruszyc, madrza sie, nie pamietajac o jakichkolwiek rygorach nauki. Tworza przyczynkarskie prace, w tych swoich naukawych zapedach nie zapominajac o przyjmowaniu pacjentow, ktorzy placa im prywatnie za znalezienie sie w kolejce na operacje i zabiegi. Rosna im fortuny, a nie pierwszej juz mlodosci ich asystenci slinia sie na mysl, ze w koncu ich moze zastapia. W miedzyczasie przeczekujac, zakladaja wlasne chalturki, ale coz da chalturka, jesli nie poprze jej magia tytulu? Niektorych mlodych to mierzi, wyjezdzaja. Stazystow sie prawie w ogole nie przyjmuje, bo nie ma etatow. Niektore szpitale pracuja pelna para tylko po godzinach, gdyz lekarze wynajmuja sale na prywatne zabiegi. Wydaje sie, ze panstwowa sluzba zdrowia jest fikcja. Placisz 200-300 tys. zlotych i jestes przebadany, drugie tyle i jestes zdiagnozowany odpowiednia aparatura. Do cen zabiegow nie doszedlem, gdyz Okocim z puszki zdryfowal temat przewodni w sfere na razie niespelnialnych marzen. Te same spostrzezenia na temat rodzimej sluzby zdrowia ma moj wuj neurolog, ale on uwaza, ze jakos mozna sie urzadzic i pyta, czy aby nie przyjechalem na przeszpiegi, by planowac powrot. Entuzjastycznie zapewnia mnie, ze ze swoim dorobkiem powinienem byc co najmniej ordynatorem, by szerzyc to co nowe, dzielic sie tym, czego mnie nauczono w Stanach. Brzmi to milo, ale jak na razie na kazdym kroku zakrztuszam sie starym, tak ze w koncu brakuje mi odwagi i sil spotkac sie z tymi, ktorzy cos znacza w miejscowych ukladach w mojej specjalnosci. Nie mam czasu, staram sie zobaczyc z nablizszymi, aby nacieszyc sie spotkaniem po latach. Biegam po ich mieszkaniach, najczesciej w blokach. Pamietam te domy, w miare schludnie zadbane klatki schodowe, czyste windy. Teraz odwrotnie, w kazdym niemal bloku domofon, drzwi wejsciowe zamkniete, ale klatki pomazane, smrod moczu w windach. Ogolnie sprawia to wrazenie, jakby infrastruktura miejska rozsypywala sie. Choc musze przyznac, ze widzialem jeden dom, ktorego elewacja, noszaca jeszcze slady kul, byla przywracana do swej pierwotnej swietnosci. U ciotek ciezko, zyja z emerytur, jedna z nich cieszy sie ogromnie, ze dzieki rencie swej 90-letniej mamy jest w stanie jakos zwiazac koniec z koncem. Ich bialym szalenstwem zostanie na zawsze bialy twarozek, a nie wyjazd w Alpy, czy nawet Tatry. Zyja tym, co niosa gazety, rozpolitykowane jak zawsze, teraz wszystkie ciaza ku prawicy, ktora, jak mnie uswiadamiaja inni, ma bardzo lewicowe hasla gospodarcze. Rozmowy czasem zeslizguja sie na tematy rodzinne i niekiedy mam uczucie, jakbym stawal nad rozgrzebanymi mogilami, a urazy, zamiast z biegiem czasu sie wygoic, po prostu przeniosly sie w zycie pozagrobowe. Wyrywa mnie z tych skostnialych ukladow moj przyjaciel, ktory pracuje w przedstawicielstwie Hewletta-Packarda, firmy bedacej odpowiednikiem mercedesa w swojej branzy. Podjezdza po mnie nowiutkim passatem, obiad w meksykanskiej restauracji na dawnym, a moze i obecnym Placu Zwyciestwa. Dostaje od Mareczka pare CD z nowa polska muzyka, abym wiedzial, co sie dzieje. Potwierdza on moje polityczne obserwacje, po czym wplywamy na temat rzeke - socjalistyczne przyzwyczajenia pracownikow w kapitalistycznych miejscach pracy, takich jak jego firma, i jak on z tym walczy. Pozniej schodzimy na temat rowerow gorskich oraz planow wyprawy do nas. Rozmowa z nim wprowadza jakis czynnik stabilizacji znany mi ze Stanow: koncentracja nad wlasna praca, troche czasu na jakies hobby, czyli moze mozna i tu w Polsce normalnie? Burzy to wrazenie pytanie o naszych wspolnych znajomych, ktorzy nie zlapawszy takiej szansy jak on, wegetuja na Politechnice lub innych pracach placonych slabo z budzetowki. Marek odwozi mnie na lotnisko, gdzie kpiaco przyglada sie mojej niecheci do odpowiadania na tysiac pytan pracownika Delty w stylu: co moje bagaze robily poprzedniej nocy i kto mi je pakowal. Jeszcze ostatnie usciski rak, i stalo sie, te 8 dni minelo jak jeden. W oczekiwaniu na samolot do Frankfurtu podziwiam spokoj Czeslawa Milosza wracajacego, jak czytalem, z jakiegos sympozjum, ktory po prostu spi w najlepsze na sasiedniej lawce, co oczywiscie dokumentuje zdjeciem. Mnie nosi, nie moge logicznie podsumowac tego, co widzialem. Czuje, ze w calosci jest gorzej, mimo iz wydaje sie, ze jest lepiej. Moze nie pamietajac calkowicie pustych sklepow, tych drastycznych brakow wszystkiego, nie jestem w stanie docenic zmian na lepsze, z perspektywy swiata, do ktorego aspiruje Polska, malo zauwazalnych, a wrecz kompromitujaco malych jak na cale dziesieciolecie. Gdybym nie wiedzial, jak wiele zmienilo sie w Polsce, uznalbym, ze sie ten kraj - widziany oczyma osoby z zewnatrz - cofnal, lub po prostu przemiescil gdzies kolo Turcji lub Ameryki Poludniowej. Jest nadzieja, ze stamtad blizej do wymarzonej Ameryki, ktora niechetnie i z odrobina dobrotliwego lekcewazenia adoptuje nasz kraj, zastepujac poprzedniego Wielkiego Brata. Zamiast ropy i swoich wojsk, daje nam czesciowe umorzenia dlugu, a takze dobre rady sprawdzone w zupelnie innych warunkach, nie uchylajac sie jednoczesnie od zamkniecia polskich obywateli, ktorzy smieli konkurowac na lukratywnym, acz rowniez uderzonym recesja rynku broni. Dobre jest to, ze przynajmniej te wiezienia to nie gulagi i to jest postep! Miroslaw Tadeusz Sochanski _________________________________________________________________________ Kostek Malczyk ZYCIE CODZIENNE A ZYCIE WARSZAWY ================================ Redaktorze Drogi, Z zainteresowaniem czytalem pierwsza czesc uwag/refleksji z pobytu w RP dra M. T. Sochanskiego (MTS). Nie czekajac na czesc druga i powstrzymujac sie od komentarzy, spiesze jedynie doniesc, ze i mnie zdarzylo sie odwiedzic Polske w czerwcu/lipcu br. Zas podczas tej wizyty spotkalem sie parokrotnie z kolega ze studiow dziennikarskich, niejakim Markiem Przybylikiem. Otoz tak sie sklada, ze Marek Przybylik jest redaktorem naczelnym wspomnianego przez MTS "Zycia Codziennego". Odwiedzilem redakcje "ZC", rzeczywiscie mieszczaca sie w siedzibie dawnego "Zycia Warszawy" na Marszalkowskiej, przy Pl. Unii Lubelskiej. Ale - "ZC" to *nie zaden mutant* "ZW-wy"! Krotko mowiac: po przejeciu "ZW-wy" przez spolke polonijno-wloska doszlo do przetasowan (czytaj: zwolnien z pracy) personalnych. Ci zwolnieni skrzykneli sie, sciagneli skads swojego bylego kolege redakcyjnego Przybylika - bo ten w miedzyczasie juz w "ZW" nie byl - i w opuszczonym gmaszysku starego "ZW-wy" zalozyli konkurencyjna gazete, o winiecie rzeczywiscie podobnej w ksztalcie do oryginalu. A `oryginal', czyli sprywatyzowane, uwloszczone, a nawet i spolonizowane "ZW", dostawszy zastrzyk dolarowy od nowych wlascicieli, przenioslo sie do nowoczesniejszych lokali i drukarni nieopodal i wychodzi nadal, moze tylko w zmniejszonym, w porownaniu do dawnych, komuszych czasow, nakladzie. Dzisiaj wiec - a wlasciwie to powinienem napisac: wtedy gdy ja tam bylem, czyli w czerwcu i w lipcu, jako ze kto tam wie, czy do dzisiaj stan sie nie zmienil diametralnie - wychodza w W-wie dwie, podobne do siebie z wygladu, ale calkowicie od siebie niezalezne gazety codzienne, "Zycie Warszawy" i "Zycie Codzienne". Mutantami nie sa, raczej probuja ze soba konkurowac na warszawskim rynku czytelniczym. Obie z nich, z tego co slychac pomiedzy oplotkami, i co zreszta trafnie podkresla MTS, chyba nie dorownuja poczytnosci "Gazecie Wyborczej". I to wlasnie ten Michnikowy, jak sie zgrabnie mowi, organ, moze ostatecznie pogodzic nowych rywali, "ZW" i "ZC", pewnego dnia zmiatajac obie gazety z konkurencyjnego dzisiaj rynku prasowego W-wy. Bo prawa rynku sa nieublagane, a o to przeciez Polska walczyla! Wlasnych wrazen z pierwszych odwiedzin `Wolnej Polski' na razie nie przekazuje, bo byloby tego ciut przyduzo. Niech moze najpierw wypisza sie ci wszyscy, ktorzy musza jednak napisac o tych nieczynnych telefonach, brudnych toaletach, nieustajacych robotach na drogach itp. No bo to je prowda, jak mawial baca. Tylko - ile razy mozna o tym samym pisac? Tego juz nam baca nie pedziol. Aj waj, a czy udalo mi sie powstrzymac od komentarzy? Jesli nie, to zwalcie na J.K_uka, od niego musialem sie zarazic. Kostek Malczyk ________________________________________________________________________ Michal Babilas KURCZAK W SOSIE =============== Mili Panstwo, Temat, o ktorym chcialem Panstwu napisac jest - niestety - sam w sobie niezbyt moze ciekawy, dlatego postanowilem wykonac cos w rodzaju sprzedazy wiazanej. Zaraz wyjasniam o co chodzi. Swego czasu wyniki ankiety wsrod czytelnikow "Spojrzen" wykazaly, ze lubicie Panstwo czytac kacik kulinarny. Dlatego wlasnie pod pozorem przepisu na kurczaka w sosie cytrynowym chcialbym Panstwu opowiedziec o czyms zgola innym. I to wlasnie owa transakcja laczona. Przeczytacie Panstwo z zapartym tchem o kurczaku, a potem - sila inercji - jeszcze ten dodatek, zgoda? Oto wiec i kurczak w sosie cytrynowym. Sukces, nawet przy minimum umiejetnosci, gwarantowany. Skladniki (a w zasadzie jeden, podstawowy skladnik): trzy i pol funta [pieniedzy]. Sposob przyrzadzania: Zadzwonic do chineese takeaway, zamowic. Uwaga, wazne: sprawdzic prawidlowosc zrozumienia. W takich sytuacjach cokolwiek by sie nie powiedzialo (w naszym przypadku mowimy oczywiscie: `chicken in lemon sauce') personel sklonny jest rozumiec, ze chodzi nam raczej o `set banquet for six'. Wiec na wszelki wypadek lepiej sprawdzic, chyba, ze chcemy zapraszac sasiadow. Odlozyc sluchawke. I juz. Pozostaje czekac, w miedzyczasie przygotowac drobne. Smacznego. A gdy juz sie z kurczakiem uporamy, to wychodzimy go czyms splukac. Tzn. plukac mozna juz w trakcie jedzenia, ale poniewaz dzisiaj chcialbym oprowadzic Was po historycznych pubach Edynburga, wiec wstrzymujemy sie chwilowo z plukaniem i wychodzimy na miasto. Zaczynamy od "Deacon's Brodie". Pan Brodie byl szacownym obywatelem Edynburga, kupcem i radnym miejskim. Straciwszy majatek na hazardzie, podjal prace na drugim etacie jako zlodziej, wlamywacz i morderca. W ten sposob uzyskiwal srodki na zycie na tym standardzie, jaki obowiazywal z mocy pracy na etacie pierwszym, a i troche zostawalo na ulubiona namietnosc. Skonczylo sie jednak niewesolo, tj. Mr. Brodie zostal przylapany podczas ktorejs z niezapowiedzianych wizyt, osadzony i powieszony. Impreza (1 Oct. 1788) byla na skale "Live Aid on Wembley" - widzow zeszlo sie 40 tysiecy. Dodatkowym smaczkiem bylo to, ze dwuetatowiec powieszony zostal na szubienicy ulepszonej konstrukcji, ktora sam uprzednio jako radny miejski zaprojektowal. Wyczyny Brodie'go posluzyly innemu obywatelowi Edynburga, R. L. Stevensonovi jako inspiracja do nowelki "Dr. Jekyll and Mr. Hyde". Na parterze domu, w ktorym mieszkal pierwowzor Dr. Jekylla, urzadzony jest pub, z ktorego my wlasnie - po wypiciu "Tartan Special" - wychodzimy. Idziemy krokow pare wzdluz Royal Mile. "Body Snatchers". Historia tez krwawa, jakkolwiek o czterdziesci lat pozniejsza. W wieku dziewietnastym Edynburg byl jednym z wiodacych osrodkow rozwoju nauk medycznych, jezeli nie w swiecie i Europie, to przynajmniej na skale Zjednoczonego Krolestwa. Intensywnosc badan byla tak duza, ze czasami brakowalo umrzykow do sekcji. W onych czasach uzywano takich, ktorych rodzina, nie majac za co pochowac, sprzedawala nauce. A gdy rodziny nie bylo, ciala do kliniki za odpowiednim wynagrodzeniem dostarczali przedsiebiorcy pogrzebowi. I wlasnie dwie takie `osoby trzecie', emigranci irlandzcy, panowie Williamowie Burke i Hare, postanowily nieco przyspieszac bieg wypadkow, wspomagajac nature. Firma pogrzebowa Burke & Hare w pewnym momencie przestala zajmowac sie zgonami naturalnymi, oglednie mowiac. Jak w dobrych bajkach, sprawa sie w ktoryms momencie rypla. Proces byl mocno poszlakowy i skonczyloby sie zapewne orzeczeniami `not proven' (n.b. jest ciekawostka szkockiego wymiaru sprawiedliwosci, po dzis dzien zreszta, ze sady orzekaja nie: `guilty' - `not guilty', ale: `guilty' - `not proven' - `not guilty'; znaczy to po prostu: `my i tak wiemy, ze to ty, ale nie mozemy ci tego udowodnic'), gdyby nie to, ze p. Hare zaczal sypac, w odroznieniu od p. Burke, ktory szedl w zaparte. Ostatecznie p. Hare wyslano na galery, a p. Burke powieszono w roku 1827. W siedzibie firmy pogrzebowej Burke & Hare miesci sie pub "Body Snatchers". Przez wzglad na irlandzkie zwiazki pilismy tam Guinessa, ale juz nas tam nie ma, bo idziemy - a to juz droga troche dluzsza - do "Greyfriars Bobby". Po drodze mijamy "Heart of Midlothian". To jest zwyczajnie fragment posadzki znaczacy miejsce, w ktorym bylo kiedys wejscie do angielskiego wiezienia wojskowego. Kazdy patriotyczny Szkot powinien napluc i to w sam srodek wzorku. My tego nie robimy, bo - po pierwsze Szkotami nie jestesmy, a po drugie - na ulicy nie plujemy, nawet po drugim piwie. "Greyfriars Bobby" - nastepne trzydziesci lat do przodu. Makabresek nie bedzie. Zyl sobie spokojnie pewien pastuszek. Jack Grey go wolali. Poniewaz zycie zwykle konczy sie smiercia, tak tez i bylo w tym wypadku. Po pastuszku zostalo niewiele (banalne, ale co na to poradze), miedzy innymi pies marki skye terrier pod tytulem Bobby. Piesek przezyl swojego pana o lat 15. I teraz sie nareszcie zaczyna ciekawe. Bobby nie bardzo mial ochote sie od grobu pastuszkowego ruszac. (My moglibysmy pojsc owa mogile ogladac, ale po co po zmroku po cmentarzach sie krecic). Przez swoj upor Bobby stal sie legendarny juz za swego zycia; miedzy innymi w roku 1867 zostal mianowany honorowym obywatelem Edynburga. Znaczy nie tylko Kaligula konia do senatu wprowadzal, mniejsza zywina tez ma szanse. "Greyfriars Bobby" ma to do siebie, ze jest blisko owego grobu, innych zwiazkow ze sprawa - oprocz nazwy - nie ma. Pijemy tutaj "Eighty Shilling". I w tym momencie nasz guided pub-crawling sie w zasadzie konczy. Gdybysmy chcieli szukac polskich akcentow, to moglibysmy pojsc do pubu, w ktorym w latach 50-tych pracowal jako barman general Maczek (u swojego dawnego sierzanta zreszta). Pisze: moglibysmy, bo tego budynku i tego pubu juz dawno nie ma. A sam general Maczek, nestor edynburskiej Polonii ma lat obecnie 103. I kto twierdzi, ze praca barmana jest niezdrowa? O szkockim klimacie nie mowiac. Do nastepnej okazji zegna sie z Panstwem nieodmiennie pogodnie, Michal Babilas ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu Adresy redaktorow: krzystek@u.washington.edu (Jurek Krzystek) zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek) karczma@univ-caen.fr (Jurek Karczmarczuk) bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) stale wspolpracuje: cieslak@ddagsi5.bitnet (Maciek Cieslak) Copyright (C) by Jurek Krzystek 1993. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres: (128.32.162.54), directory: /pub/polish/publications/Spojrzenia. ____________________________koniec numeru 84____________________________