______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 7.05.1993 ISSN 1067-4020 nr 74 ________________________________________________________________________ W numerze: Ewa Korzeniowska - Na tropie Roberta Palma Natalia Iwaszkiewicz - Wyzej tylko niebo Waclaw Kaczmarczyk - Sekta czy mafia Rozmowa z Jacques Orefice Michal Ogorek, Jacek Gawlowski - Kto szybciej do Europy Jurek Karczmarczuk - Kacik kulinarny: Coq a la biere Ania Romanowska - List do kacika kulinarnego ________________________________________________________________________ [Od Red. dyz.: Ogladalem ze dwa miesiace temu w telewizji kanadyjskiej sprawozdanie na temat bezradnosci oszukanych rolnikow w Polsce, ktorzy nie otrzymali pieniedzy od kanadyjskiego kontrahenta za ich produkty przekazane do Rosji za jego posrednictwem; dopadniety przez reportera Kanadyjczyk wykrecal sie sianem. Na wstepie zamieszczamy obszerne sprawozdanie na ten temat. Z kolei, w pierwsza rocznice tragicznej smierci polskiej alpinistki Wandy Rutkiewicz, przedruk artykulu z polskiej prasy. Nastepnie mamy blok materialow przygotowanych przez Jurka Karczmarczuka: wywiad z dostojnikiem europejskiej masonerii, zastepca Wielkiego Mistrza Wielkiego Wschodu Francji, opis aktualnej tematycznie gry planszowej oraz kacik kulinarny z listem. M.B_cz] ________________________________________________________________________ [Pelen tekst mial sie ukazac w "Polityce" z dnia 27.04.1993, zas poprzednio ukazal sie w "Pacyfiku", skr. red.] Ewa Korzeniowska, Victoria, BC. Kanada NA TROPIE ROBERTA PALMA ======================= Jest takie miasto w Kanadzie, gdzie zbiegly sie sciezki pozornie niczym ze soba nie zwiazanych osob i instytucji. Punktem zbieznym dla kanadyjskiego urzedu podatkowego, polskich rolnikow, amerykanskiego FBI, Banku Ukrainskiego i komornika, Holendra dzialajacego na zlecenie polskiej firmy handlowej jest Robert Palm, biznesmen mieszkajacy Kanadzie, w stolicy prowincji Brytyjskiej Kolumbii, Victorii. Tutaj znajduja sie biura firmy, z ktorych Robert Palm prowadzi rozlegle i skomplikowane operacje biznesowe w czasie, gdy nie odbywa jednej ze swych licznych sluzbowych podrozy do najbardziej egzotycznych lub zapomnianych zakatkow swiata. Advance Capital Services, bo tak nazywa sie jego kanadyjska firma w Victorii, ma powiazania z miedzynarodowymi organizacjami chrzescijanskimi i zajmuje sie, miedzy innymi, dzialalnoscia charytatywna. KARTOFLE I SLOWO SWIETE To wlasnie pobudki humanitarno-chrzescijanskie kierowaly Robertem Palmem, gdy w kwietniu 1992 roku wybral sie do Rosji z propozycja bezzwrotnej pomocy materialnej oraz ze sterta Biblii i dewocjonaliow pod pacha. Pojawienie sie Palma w Moskwie bylo jakby odpowiedzia na modlitwy narodu, w ktorym 1/3 ludnosci zyje ponizej granicy biedy. W kwietniu 1992 roku do Moskwy dotarl pociag towarowy, w ktorego skladzie znajdowalo sie 88 wagonow wyladowanych zywnoscia, stanowiaca humanitarny dar biznesmenow z Kanady i Stanow Zjednoczonych. Tysiace ton ziemniakow, zboza i konserw miesnych przeznaczono na pomoc dla glodnych i potrzebujacych Rosjan. Wraz z zywnoscia przyslano do Rosjii 3.5 miliona Biblii i innego rodzaju literatury o tematyce religijnej. Inicjatorem tej akcji byl Robert Palm. W ubieglym roku, zaraz po tym jak transport zywnosci i dewocjonaliow dotarl do Moskwy, Robert Palm w trakcie rozmowy z przedstawicielem telewizji kanadyjskiej w Moskwie, Robertem Hershem, powiedzial: `Zywnosc ta jest darem humanitarnym chrzescijanskich biznesmenow Polnocnej Ameryki, ktorzy prowadza dzialalnosc charytatywna w calym swiecie.' Robet Palm twierdzi, ze jest reprezentantem jakiejs wielkiej chrzescijanskiej organizacji, ktora dysponuje setkami milionow dolarow, przeznaczonych, miedzy innymi, na propagowanie `Slowa Bozego', na rozwoj ekonomii i na pomoc humanitarna. Chrzescijanskie tradycje tkwia w Robercie Palmie gleboko. W latach siedemdziesiatych byl on pastorem kosciola protestanckiego w miasteczku Princeton w Brytyjskiej Kolumnii. Od tamtych czasow jest zaangazowany w roznego rodzaju operacje biznesowe, poczawszy od eksploatacji ropy naftowej i gornictwa metali szlachetnych, poprzez handel nieruchomosciami, az do miedzynarodowych transakcji bankowych. POLSCY KONTRAHENCI Zywnosc przeznaczona na humanitarna pomoc dla Rosji pochodzila z Polski i zakupiona zostala poprzez posrednika handlowego - polska firme Hod-Impex. W 1992 roku Hod-Impex byl stawiajacym pierwsze kroki przedsiebiorstwem, dla ktorego skup i wysylka zywnosci do wschodniego sasiada stanowila pierwsza powazna operacje handlowa. Palm wywarl na Polakach sympatyczne wrazenie, imponowal im swoja religijna postawa, a jego obietnica twardej waluty za polska zywnosc zawrocila w glowie pracownikom Hod-Impexu. Rzecznik firmy, Andrzej Janecki: `To bylo wspaniale. Jedynym problemem, jaki mielismy w tym czasie, byl fakt, czy jestesmy na tyle silni, aby dac rade temu zamowieniu.' ROSYJSCY POSREDNICY Dystrybucja zywnosci w Rosji zajela sie na polecenie Palma Rosyjska Armia. Emerytowany general lotnictwa Wiktor Andrejew zatrudniony zostal przez kanadyjskiego filantropa jako szef calej operacji. Jednak w trakcie dystrybucji rozdano biednym tylko polowe przeslanej zywnosci, a reszte, po prostu, sprzedano. General Wiktor Andrejew twierdzi, ze zywnosc zostala sprzedana z polecenia Roberta Palma. Tajemnica jest obecnie, co stalo sie z pieniedzmi uzyskanymi z sprzedazy polskiej zywnosci, natomiast wiadomo z cala pewnoscia, ze obiecane pieniadze nie dotarly do Polski. Hod-Impex nie otrzymal centa od pana Palma, chociaz firma wyslala do Rosji transport zywnosci na sume 37 milionow dolarow. Andrzej Janicki: `Wypelnilismy wszystkie podpisane uprzednio zobowiazania do pewnego momentu. Dostawy zostaly wstrzymane z powodu braku funduszow.' Gdyby pracownicy Hod-Impexu mieli wiecej informacji na temat Roberta Palma i jego biznesowych przedsiewziec, z pewnoscia nie wchodziliby z nim w zadne transakcje. Dwa miesiace wczesniej Palm przebywal w Rosji, gdzie oferowal swoja nieograniczona materialna pomoc. Obiecal w Moskwie, ze pomoze odbudowac rosyjska gospodarke, finansujac eksploracje ropy, inwestujac w budowe subsydiowanych mieszkan dla najbiedniejszych i zakladajac siec sklepow spozywczych. Do tego rodzaju inwestycji potrzebowal duzej ilosci rubli, a Rosjanie mieli ich pod dostatkiem. Palm wszczal pertraktacje z ukrainska firma kredytowa Batkiwszczina, ktora posiada swoje przedstawicielstwo w Los Angeles w Kaliforii. Podczas rozmow uzgodniono, ze Batkiwszczina bedzie posredniczyc w sprzedazy Robertowi Palmowi 2.24 miliardow rubli z Rolniczo-Przemyslowego Banku Ukrainskiego w Kijowie. Ruble zdeponowano w Moskiewskim banku, a Palm zobowiazal sie zaplacic za nie amerykanskimi dolarami, ktore tak bardzo Rosji sa potrzebne. Suma w wysokosci 42 milionow dolarow miala zostac wplacona na konto firmy Batkiwszczina w banku w Chicago. Niestety, Robert Palm nie dotrzymal umowy. CZEKI BEZ POKRYCIA Philip Kaufler, prawny przedstawiciel Batkiwszcziny w Polnocnej Ameryce, powiedzial: `Po siedmiu dniach, gdy pieniadze nie nadeszly, rozpoczela sie kampania korespondencyjna. W listach Robert Palm przepraszal za opoznienie w platnosciach tlumaczac sie opoznieniami w operacjach bankowych, proszac o wiecej czasu. Po kilku przepraszajacych listach, aby go uspokoic, Palm wyslal mojemu klientowi listy kredytowe wartosci 35 milionow dolarow, ktore mogly byc zrealizowane tylko w korporacji finansowej Cartesa w ksiestwie Lichtenstein. Zanim jednak Batkiwszczina mogla je zrealizowac, firma w Lichtenstein ulegla likwidacji. Listy kredytowe okazaly sie wiec bezwartosciowymi swistkami papieru, podpisanymi przez prezesa i naczelnego dyrektora korporacji, Roberta Palma.' FILANTROP ODPOWIADA NA PYTNIA REPORTERA CTV Ani Hod-Impex, ani Batkiwszczina od miesiecy nie miala wiadomosci od Palma. Dziennikarz CTV odnalazl go w Victorii. Robert Palm w towarzystwie zony i corki wybieral sie wlasnie do kosciola. - Trudno pana zlapac, panie Palm. Polska firma Hod-Impex dawno nic od pana nie slyszala. Podobno jest im pan winien 50 milionow dolarow, czy to prawda? - Nie jestesmy im winni 50-ciu milionow dolarow. - Wiec ile jest im pan winien, 40 milionow? - Nie jestesmy im winni 40-stu milionow. - Widzielismy w Polsce panskie listy i odpowiedzi na nie. Rzecz w tym, ze pan przestal sie do nich odzywac. - To nieprawda, nasi ludzie caly czas intensywnie pracuja nad ta sprawa. To tylko metody nacisku, jakich uzywa w stosunku do nas polska firma. Oni probuja od nas wyludzic te pieniadze. - Dlaczego zdecydowal sie pan na wspolprace z Rosja - jakie kierowaly panem pobudki? - Jedna z nich sa nasze prywatne religijne przekonania, ze wszyscy ludzie na swiecie maja prawo jesc i wszyscy na swiecie maja prawo do religii. To glowne czynniki, ktore byly nasza motywacja na prowadzenie tego rodzaju akcji. - Wrocmy do sprawy zywnosci z Polski. Czy zostala ona zaplacona? - Nie, nie zaplacilismy im. Oni dostarczyli ziemniaki, zboze i mieso. Ziemniaki, ktore mialy pochodzic z nowego zbioru, stanowily najwiekszy procent calego naszego transportu. Okazalo sie, ze ziemniaki byly zeszloroczne, albo nawet sprzed dwoch lat. Niektore z nich byly juz tak stare, ze zaczynaly gnic. - Ale skad w kwietniu i maju mozna wziac w Polsce mlode swieze ziemniaki? - Oni maja tam wczesne zbiory, ktore wlasnie mialy byc dostarczone. Jak wiadomo pierwsze ziemniaki gotowe sa w Polsce do zbioru dopiero w czerwcu. Jasno stad wynika, ze w kontrakcie chodzilo o zeszloroczne ziemniaki. Tak samo zreszta twierdzili przedstawiciele Hod-Impexu oraz rolnicy ze wsi Osadno. - A co sie stalo z dwoma miliardami rubli? - pyta kanadyjski dziennikarz. - Nigdy nie otrzymalem zadnych rubli ani od Batkiwszcziny ani od Ukrainskiego Banku Rolniczo-Przemyslowego. Cztery miesiace temu ten bank przyslal list informujacy nas o transferze rubli, ale my nie zawieralismy z nimi kontraktu. - Oni zadaja od pana pieniedzy. - Ale dlaczego ode mnie? Ja nie mam z nimi kontraktu. - Ale jest pan przezydentem firmy. - Nie mam z nimi kontraktu, ja podpisalem umowe z Batkiwszczina, ale nie dostalem od nich zadnych rubli. - Ale przeciez sa dowody na to, ze ruble to zostaly przelane na panskie konto. - Moze i sa jakies dowody, ale ja nie wiem nic o tych rublach. - Czy jest pan winien Polakom dwadziescia piec milionow dolarow? - Z punktu widzenia etycznego i moralnego byc moze, z punktu widzenia realnego z cala pewnoscia nie. Czy im zaplacimy 25 milionow? Mozliwe, moze nawet damy im 30 lub 35 milionow razem z procentami. Ale to nie bedzie zaplata za faktyczne wywiazanie sie z warunkow umowy. To bedzie zaplata wynikajaca z naszego zrozumienia trudnej polskiej sytuacji i z naszej dobrej chrzescijanskiej woli i altruistycznych pobudek. Z AMSTERDAMU DO VICTORII NA POLECENIE WARSZAWY Zniecierpliwieni Polacy przyslali w polowie lutego Francisa de Laat, ktory jest pracownikiem firmy zajmujacej sie egzekwowaniem zaleglych dlugow od upartych i trudnych dluznikow. Pan de Laat przyjechal do Kanady z pustymi rekoma bez odpowiednich dokumentow i pelnomocnictw oraz bez zadnej szansy na wydobycie pieniedzy od prywatnego kanadyjskiego obywatela. W trakcie spotkania, jakie de Laat przeprowadzil z Robertem Palmem, okazalo sie, ze dla zakonczenia transakcji i uiszczenia zaleglych oplat niezbedne sa jakies dokumenty wystawione przez strone polska. De Laat wrocil wiec do Warszawy, by po dwoch tygodniach znowu pojawic sie w Victorii z odpowiednimi dokumentami. Tym razem Palm mial zastrzezenia co do sumy, jakiej zada Hod-Impex, ktorego rachunki wystawione sa na przeszlo 50 milinow dolarow, i twierdzil, ze winien jest polskiej firmie 25 milionow. W trakcie gdy przebiegala rozmowa, przyjechala policja wezwana uprzednio przez Palma i Palm zlozyl zeznanie, oskarzajac de Laat'a o to, ze podczas rozmowy siegal on do prob szantazu, wymuszania i pogrozek w stosunku do rodziny Roberta Palma. ZAPLACI... NIE ZAPLACI... ZAPLACI...? Po rozmowie de Laat byl przekonany, ze Robert Palm nie ma zamiaru nikomu zaplacic zlamanego centa. Tym niemniej porozumial sie ze strona polska, ktora w koncu zgodzila sie na proponowane przez Palma 25 milionow dolarow. Francis de Laat udal sie wiec do najlepszego w miescie prawnika, Chrisa Considine, ktory wystosowal do Roberta Palma odpowiedni list w tej sprawie wyznaczajac na ostateczny termin platnosci piatek 5 marca 1992 roku do godziny 16. Oczywiscie, termin minal i nic sie nie stalo, a Francis de Laat wyjechal z Victorii z pustymi rekoma. KOLO SIE ZACIESNIA Ostatnio sprawe przeciwko Palmowi wniosla do sadu amerykanskiego ukrainska firma Batkivszczina oraz Ukrainski Bank, ktory zada zwrotu 31 miliona dolarow. Osoba Roberta Palma interesuje sie tez FBI, ktore przyslalo do Victorii dwoch swoich agentow, prowadzacych dochodzenie w sprawie jednej z kalifornijskich firm, zwiazanej interesami z Palmem i jego wspolnikami z chrzescijanskch organizacji. PRZYSZLOSC Male istnieja szanse na to, ze Polacy odzyskaja swoje pieniadze. Polscy rolnicy, ktorzy tak naiwnie uwierzyli zachodniemu biznesmenowi, przychodzacemu do nich ze Slowem Bozym na ustach, beda sie musieli pogodzic z poniesionymi stratami. Hod-Impex byc moze przestanie istniec, a jego wlasciciele, byc moze wzbogaceni kanadyjskimi dolarami, zaloza jakas inna firme handlowa. Robert Palm dalej prowadzic bedzie swoje ciemne interesy. Podobno juz zaczal nawet pertraktowac z rolnikami chinskimi w sprawie eksportu zywnosci do Rosji. Ewa Korzeniowska ________________________________________________________________________ [Kobieta i Zycie, 10.06.1992, podal Zbyszek Pasek] Natalia Iwaszkiewicz WYZEJ TYLKO NIEBO ================= `... Walcze az do gorzkiego konca, przeciwko nim, przeciwko tobie, przeciwko sobie samej i wygram, poniewaz nie mam innego wyjscia.' Akurat ten fragment swego ulubionego wiersza przytoczyla, gdy kilka lat temu zapytalam ja o kredo zyciowe. Umiala walczyc. I dotad zawsze wygrywala z wlasnymi slabosciami i ograniczeniami: lekiem, bolem, samotnoscia. Mowila wtedy: - Wspinaczka wysokogorska niesie ze soba cierpienia i fizyczne, i psychiczne. Rownoczesnie daje poczucie wlasnej wartosci, jest proba charakteru, spelnieniem potrzeby ryzyka, ktorego nie lubie, ale bez ktorego juz nie potrafie sie obejsc. Kontakt z przyroda, grozna, bo gory nie lubia byc deptane, niebywale doznania intelektualne i estetyczne, ktore przezywa sie tam wysoko - wszystko to jest mi potrzebne do zycia. Wspinaczka jest dla mnie po prostu rodzajem tworczosci, jaka uprawiam. Nie miala sobie rownych wsrod wspinajacych sie kobiet. I na palcach jednej reki mozna policzyc mezczyzn, ktory dotrzymywali jej kroku. Chciala, jako trzecia w swiecie, po Reinholdzie Messnerze i Jerzym Kukuczce, zdobyc `korone Himalajow', wszystkie czternascie najwyzszych szczytow kuli ziemskiej. Byla juz blizej niz dalej w upartej, nie wolnej od dramatow, wedrowce do tego celu. Osmiokrotnie stawala na `dachu swiata'. Kangchendzonga miala byc tym dziewiatym osmiotysiecznikiem. Gdy zapytalam, jaki rachunek wystawiaja gory jej, kobiecie, Wanda Rutkiewicz powiedziala: - Plec nie ma tu znaczenia, liczy sie charakter. Oblodzone gory sa rownie bezlitosne dla wszystkich. Tam wysoko widzialam placzacych ze strachu mezczyzn i kobiety nie poddajace sie lekowi w najgrozniejszych sytuacjach. Kazdy z nas wie, ze moze zginac. Wspinaczka to ustawiczna walka ze strachem. Mozna i trzeba go opanowac, w tym chyba miedzy innymi tkwi istota czlowieczenstwa. Kiedy nad nami jest juz tylko niebo, swiat odbiera sie prosciej. Nie ma polprawd, nie ma poltonow, nie ma polcieni, nie ma polszeptow. Wszystko jest czarne albo biale, zimne albo gorace. I albo sie przezyje, albo nie. W gory, przed trzydziestu laty, poprowadzil ja ojciec: - To on nauczyl mnie, ze w gorach trzeba byc przygotowanym na wszystko, takze na najgorsze - mowila w wywiadzie dla "KiZ". Opowiadala mi o dlugiej drodze, ktora przeszla od slaskiej Sobotki do Everestu-Czomolungmy - bogini, `matki gor'. Elementarz wspinaczki przerabiala w Gorach Sokolich, w okolicach Jeleniej. Technike zdobywala na tatrzanskich turniach. Pokonywania obezwladniajacego strachu, wiary w siebie, nauczyla sie na polnocnej scianie Eigeru, niezbednej precyzji ruchow - na wschodnim filarze norweskiego Trollryggenu, koncentracji - w czasie zdobywania alpejskich stromizn. W dniu, w ktorym Polak zostal Papiezem - zdobyla Mount Everest (8848 m). Na najwyzszym szczycie swiata stanela jako pierwsza Europejka, pierwszy Polak (bo nie tylko Polka!), a trzecia kobieta w historii. Pozniej, rok po roku, wyruszala na kolejne wyprawy. W 1985 roku, na przyklad, wyjechala w Andy i tam pokonala w stylu alpejskim poludniowa sciane Aconcagua (6959). W tym samym roku weszla na Nanga Parbet (8125 m) w Himalajach; byla to pierwsza kobieca wyprawa, ktora osiagnela ten szczyt. Rok pozniej stanela na K-2 (8611 m) w Karakorum. Ale po powrocie do kraju powiedziala publicznie: - Nienawidze gor! Zapytalam wowczas o powod tego bolesnego wyznania. Odrzekla: - Tak to wtedy czulam. Moj najwiekszy dotad sukces - jako pierwsza na swiecie kobieta zdobylam drugi co do wielkosci szczyt ziemi K-2 - zbiegl sie z osobista tragedia, z ktorej nie moge sie otrzasnac. Tego feralnego 1986 roku zginelo w wysokich gorach 12 znajomych mi osob. Z kilkoma z nich bylam serdecznie zaprzyjazniona. Nie moge, po prostu nie moge przestac myslec o Mrowce - Dobroslawie Miodowicz-Wolf. Byla wspanialym czlowiekiem i wspaniala alpinistka. Dala przyklad niezwyklego bohaterstwa, walczyla o zycie wlasne i partnerow az do konca. Nie poddala sie ani przez moment. Wiedziala, ze aktywnosc jest jedyna forma przetrwania niepogody, ktora ich tam, na wysokosci 8000 m zaskoczyla. Zginela, a wlasciwie zaginela doslownie o krok od obozu... Nikt nie wie, co sie z nia stalo. W pol roku pozniej Wanda Rutkiewicz znowu wyruszyla w gory. - Ja juz nie umiem zyc inaczej - powiedziala mi. Anglik Mallory, zapytany, dlaczego wchodzil na Mount Everest, odrzekl krotko: `Poniewaz on istnieje!' Co pchalo tam wysoko Polke? Przez chwile zastanawiala sie, zanim odrzekla: - Nie wiem... moze wspinam sie po to, aby przekonac sie, jak droga mi jest zwykla codziennosc... Moze po to, aby po powrocie na dol docenic, jak smakuje kubek herbaty po dniach pragnienia, sen po bezsennosci, cisza po wichurze, cieplo po godzinach przerazliwego zimna, spotkanie z przyjaciolmi po dlugiej samotnosci. Dobiegala piecdziesiatki. Miala swiadomosc, ze uplyw czasu jest bezlitosny takze dla niej. Chciala zdazyc. Spieszyla sie. Miala juz za soba wejscie na Shisha Pangma (8047 m), w 1990 roku osiagnela kolejne dwa osmiotysieczniki: Gasherbrum I (8068 m) i Gasherbrum II (8035 m). W zeszlym roku [1991] weszla na Cho Oyu (8153 m) i Annapurne (8091 m), ktora juz raz, przed laty nie poddala sie; przyplatalo sie zapalenie pluc i Wanda Rutkiewicz musiala schodzic z wysokosci 7000 m w dol. Nie chciala sama ryzykowac. Ale rownoczesnie zapominala o sobie, gdy trzeba bylo pomoc w gorach innym: - Lina jest dzisiaj na scianie pojeciem symbolicznym, ale ona nadal nas wspinajacych sie, laczy `w szczesciu i nieszczesciu'. W tym roku [1992] chciala koniecznie zdobyc Kangchendzonge. Juz raz, w zeszlym roku jej sie to nie udalo. Rozmawialam z nia telefonicznie w ostatnia sobote lutego, poznym wieczorem, w przededniu ostatniego wyjazdu w Himalaje. Byla dobrej mysli. Umowilysmy sie na rozmowe po jej powrocie, liczyla, ze nastapi to w koncu maja. Powiedzialam wiec: - Do zobaczenia pani Wando. - Do zobaczenia - odrzekla. I odlozyla sluchawke. Natalia Iwaszkiewicz ________________________________________________________________________ ["Przekroj" nr 10 z 7.03.1993. Rozmowa z dr Jacques Orefice, dostojnikiem europejskiej masonerii, zastepca Wielkiego Mistrza Wielkiego Wschodu Francji. Rozmawial Waclaw Kaczmarczyk. Przepisal J.K_uk] SEKTA CZY MAFIA? ================ - Religijna sekta, polityczna mafia; przepraszam pana, ale tak sie o was mowi, nie tylko w Polsce. - Klimat nie sprzyjajacy masonerii, objawiajacy sie w mniejszym lub wiekszym stopniu w roznych czesciach swiata, umacnia nas tylko w przekonaniu o potrzebie istnienia naszego ruchu. Fundament naszej pracy, czysto intelektualnej i psychologicznej, to poszukiwanie najlepszych cech czlowieczenstwa w duchu tolerancji i zrozumienia, proba odpowiedzi na proste pytanie - jak zyc lepiej z pozytkiem dla siebie i innych. - To brzmi tak pieknie, jak tajemniczo i groznie postrzegana bywa dzialalnosc kazdego tajnego sprzymierzenia. Zrazu pojawia sie pytanie - przeciw komu to sprzymierzenie? Dzialacie panowie wedle swoich tajemnych rytow, hierarchii wtajemniczenia, jakby w podziemiu? - To czyste nieporozumienie. Nie jestesmy zadnym tajnym sprzymierzeniem, dzialamy dla siebie i innych, a nie przeciw komukolwiek. Pan mowi o podziemiu, a w Paryzu wszyscy wiedza, glosza to zreszta stosowne napisy na budynkach, ze ten dom przy ulicy Cadet jest siedziba Wielkiego Wschodu Francji, naszych swiatyn. Tajemnica oglaszana w gazetach jest nasz udzial w akcjach charytatywnych, solidarnosciowych, spolecznych. Znane sa nazwiska Wielkiego Mistrza, jego zastepcow. - Ale tylko nazwiska. Listy czlonkow kazdej lozy sa scisle tajne! - No coz, nie wywieszamy listy nazwisk na drzwiach naszych swiatyn, skoro niektorzy sposrod nas zyja jeszcze tylko dlatego, ze nie wiedziano o ich przynaleznosci do masonerii. Przesladowano nas nie tylko podczas drugiej wojny swiatowej, w historii zdarzalo sie to czesciej. Wiedza cos na ten temat takze nasi polscy bracia, ktorzy jeszcze trzy lata temu nie mieli prawa zrzeszac sie i dzialac w lozach wolnomularskich. Teraz, w krajach wolnych i prawdziwie demokratycznych przynaleznosc do masonerii jest blizsza owej tajemnicy poliszynela nizli faktycznego sekretu. - No tak, tylko gdyby nie panskie specjalne zezwolenie, nigdy nie obejrzalbym i nie zrobil zdjec waszych swiatyn. Zreszta fotografii tych swiatyn nigdy jeszcze w gazetach nie widzialem. I w ogole nie dostalbym sie do tego budynku. - Przesadza pan. Nasze muzeum jest otwarte dla wszystkich, kazdy naprawde zainteresowany latwo dotrze do ksiegozbiorow literatury masonskiej, gdzie dowie sie wszystkiego o zasadach naszego dzialania, o naszych rytach, tak dla pana tajemniczych. W panskim kraju wspaniala biblioteke masonska znajdzie pan w Korniku pod Poznaniem. A sekret naszych swiatyn? Powiedzialbym raczej, ze nasza praca w lozach wymaga pewnej intymnosci, chwilowej izolacji od otoczenia, spokojnej celebracji rytualu. - Nalezy do niego sposob przyjmowania nowych czlonkow. Kazdy musi przedstawic trzy obszerne dokumenty: dokladny zyciorys, swoje przekonania polityczne i religijne. Chcecie wiedziec wszystko, a przyjmujecie tylko `swoich', myslacych tak samo. Zwyczajna mafia. - Nieprawda. Chcemy wiedziec duzo, ale - na rownych prawach - przyjmujemy bogatych i biednych, wierzacych i ateistow, polityczna prawice i lewice. Gdybysmy przyjmowali wylacznie jednako myslacych, to mialby pan prawo oskarzac nas o sekciarstwo. - A ciagle powtarzane oskarzenia o mafijna dzialalnosc polityczna? Lepiej niz ja pamieta pan, jak we francuskim parlamencie pewien minister chcac przeglosowac kontrowersyjna ustawe, uzyl waszego tajnego znaku, by nakazac deputowanym - wolnomularzom (stanowili wtedy wiekszosc!) uchwalenie rzeczonego projektu. - Taki przypadek zdarzyl sie jeden, jedyny raz, w okreslonym kontekscie historycznym i politycznym. Nie sadze, aby chcial pan tylko dlatego, ze w historii Kosciola katolickiego byl okres bardzo krwawej dzialalnosci Swietej Inkwizycji, dezawuowac caly dorobek Kosciola. Masoneria, jak kazdy rodzaj ludzkiej aktywnosci, nie moze byc doskonala, zdarzaja sie nawet wypaczenia, takie jak wloska loza P2. Ale powiem panu, ze wszystkie te loze, czy obediencje, ktore `zabawialy sie' zdobywaniem wladzy, politycznej badz ekonomicznej, umieraly jedna po drugiej. Bo taka dzialalnosc stanowi zaprzeczenie istoty wolnomularstwa. To jest tak, jakby chcial pan zwykla krowe karmic miesem. Ona zdechnie, bo jest to wbrew jej naturze. - Panie Wielki Mistrzu, nie chcialbym pana urazic, ale mam tutaj do czynienia z samymi wielkosciami. Wielka Loza, Wielki Wschod, WIELKIE LITERY... - Wielka Loza oznacza li tylko i po prostu strukture federacyjna. Zrzeszone w niej zwyczajne loze pracuja wedle tego samego rytu, np. francuskiego, czy szkockiego. Takich rytow opartych na wspolnej konstytucji, ale troche sie rozniacych, mamy ponad 30. Natomiast Wielki Wschod Francji oznacza federacje loz i rytow. - Wielki Wschod Francji, glowny osrodek europejskiej masonerii liberalnej, dziala teraz energicznie dla reaktywowania wolnomularstwa w Polsce. Czy dlatego, aby nie stracic tutaj wplywow na rzecz Wielkiej Lozy Anglii? - Nie mamy nic przeciwko Wielkiej Lozy Anglii. Wiadomo zreszta, ze choc dzialamy wedle tych samych zasad, tej samej `konstytucji' wolnomularstwa ogloszonej przez Andersona w 1723r., to nie my, Wielki Wschod Francji, uzurpujemy sobie prawo `koncesjonowania' dzialalnosci loz masonskich na calym swiecie. Natomiast pomagamy odradzajacemu sie wolnomularstwu polskiemu glownie dlatego, ze ma ono swoje wielkie, znaczace w historii tradycje. Pozwole sobie przypomniec tylko, ze obchodzono niedawno 200-lecie pierwszej liberalnej konstytucji europejskiej i jednej z pierwszych na swiecie - polskiej Konstytucji 3 maja. A byla ona w znacznej mierze efektem myslenia i dzialania polskiej masonerii. Dzialania zgodnego z duchem konstytucji naszego ruchu, o ktorym wspomnialem przed chwila. - Czy w dzisiejszej Polsce widzi pan realne szanse odrodzenia tych `znaczacych historycznych tradycji'? - Widzi pan... zyje wsrod nas wielu Polakow, solidnie juz zakorzenionych w spoleczenstwie francuskim, ktorzy kiedys z powodow ekonomicznych badz politycznych znalezli sie w naszym kraju. Czesc z nich uznala za swoj obowiazek nie tylko zachowac i chronic swoje wolnomularskie tradycje, ale w dogodnym momencie reimportowac, przywrocic je do Polski. Dzieki tym wlasnie ludziom, ich spolecznej pozycji we Francji mozemy mowic o szybszym i skuteczniejszym odradzaniu masonerii w Polsce niz w innych krajach. - Wiec ten dogodny moment wlasnie nastapil? - Wolnomularstwo nawet w swojej nazwie zawiera swa istote - wolnosc. Zas momentem dogodnym uznalismy wspolnie czas wolnosci, wiekszej liberalizacji - nie tyle nawet narodu, co kazdego czlowieka. - Czy takze wtedy, kiedy slychac jeszcze glosy, nie tylko zreszta w moim kraju, ze wszystkiemu winni sa masoni, Zydzi i komunisci? - Powtarzam czasem, ze antymasonizm uzasadnia istnienie masonerii. Umacnia potrzebe jej dzialania, poniewaz idee i wartosci, jakie ruch nasz wyznaje i przynosi, napotykaja na opory i przeszkody. A ze sa to wartosci gleboko humanistyczne, fundamentalne, wiec nie trzeba dowodzic, ze wszedzie tam, gdzie istnieje silny antymasonizm, masoneria jest potrzebna. - Nawet w kraju tak bardzo katolickim jak Polska, gdzie fundamentalne wartosci humanistyczne utozsamiane sa z wartosciami chrzescijanskimi? - Znane sa zaslugi Kosciola katolickiego w Polsce, zwlaszcza w historii ostatnich kilkudziesieciu lat. Trudno przecenic to wszystko, co papiez Jan Pawel II uczynil dla narodu polskiego, jego woli przetrwania i odzyskania suwerennego panstwa. W zadnym stopniu podobnych zaslug nie moze sobie przypisywac wolnomularstwo. Uwazam jednak, ze takze Kosciol nie moze - mimo wszystko - przypisywac sobie prawa do narzucania pewnych wartosci wszystkim, calemu spoleczenstwu. Ma Kosciol oczywiste prawo zajmowania stanowiska i prezentowania go swoim wyznawcom, ale nie wszystkim. Mowie o tym nie tyle po obserwacji przebiegu debaty o aborcji, bo problem ten wszedzie - i u nas - jest ostro dyskutowany, choc jednak troche inaczej. Natomiast zaskoczony bylem podczas ostatniej kampanii wyborczej do polskiego parlamentu apelami z ambon niektorych polskich kosciolow. Nawolywanie, aby Zydzi glosowali na Zydow, komunisci - na komunistow, masoni - na masonow, a katolicy - na katolikow, bylo dla mnie szokujace nie tylko dlatego, ze Zydow bylo wtedy w Polsce okolo 4 tysiecy, a masonow nie wiecej niz 50, rzecz w tym, ze propozycja takiego dzielenia spoleczenstwa na klasy wyznaniowe, ideowe, czy filozoficzne padla z ust ludzi wyksztalconych i bardzo kompetentnych. Dotyczy to, oczywiscie, tylko czesci polskiego kleru, ale bardzo zadziwia. - Czy nie sadzi pan, ze dla pewnej czesci kleru, nie tylko zreszta dla ksiezy, wolnomularstwo zawsze bylo swego rodzaju konkurencyjna, by nie powiedziec - wroga religia? Tak jak w zakonach tytulujecie siebie bracmi, swoj rytual praktykujecie we wlasnych swiatyniach... - ... wiec juz w 1738 r. potepil nas papiez Klemens XII, a w 1869 r. nalozono na wolnomularzy ekskomunike. Co prawda w znacznym stopniu wymazal to Sobor Watykanski II, ale na pelna rehabilitacje jeszcze poczekamy. Galileusz tez troche czekal. - No coz, wolnomularstwo potepialy zarowno encykliki papieskie jak i rozporzadzenia krolewskie, panstwowe. - Nie czynia tego juz jednak obecne panstwa liberalne i demokratyczne, rowniez wielu otwartych na dyskusje biskupow i ksiezy uwaza nas za wazny nurt filozoficzny wspolczesnego swiata. A wracajac do relacji masoneria - Kosciol. W naszch lozach wspolpracuja ze soba ludzie wierzacy z niewierzacymi na absolutnie rownych prawach. Nikt nikomu nie narzuca zadnych przekonan religijnych, zadnych dogmatow. Tymczasem istota Kosciola katolickiego jest wiara i dogmat. Jesli jest pan katolikiem, z dogmatem dyskutowac pan nie moze. Musi pan go akceptowac. Wierzyc. U nas wszyscy, niezaleznie od swoich przekonan religijnych czy politycznych, niezaleznie od swojej pozycji materialnej czy zawodowej, tytulow rodowych czy naukowych, itp. - wszyscy sa sobie bracmi. I na rownych prawach dyskutowac moga o wszystkim, uwalniajac sie od jakichkolwiek dogmatow. Celem jest szukanie i doskonalenie cech i wartosci najlepszych. - Wielki Wschod Francji zrzeszajacy ponad 36 tys. braci-masonow, zalozyl ostatnio 4 loze w polsce. Czy wierzy pan, ze powstanie kiedys Wielki Wschod Polski, ktory wzorem swojego brata-zalozyciela uzyska podobny wymiar i znaczenie? - Zycze polskim braciom, aby rozwijali sie madrze, skutecznie i w miare szybko. Zas co do naszych wplywow, to istnieja dwa sprzeczne osady, oba nieprawdziwe. My, wolnomularze ulegamy przeswiadczeniu, ze nie mozemy niczego. Inni sa przekonani, ze mozemy wszystko. Rozmawial: Waclaw Kaczmarczyk ---------------------------------------------------------------- Trzy grosze masonologa dyzurnego. Nie sledze prasy krajowej, ale i tak w tych strzepach, ktore do mnie docieraja przypadkowo, znalazl sie spory artykul Barbary Olszewskiej w "Polityce" poswiecony wolnomularstwu, takze "Wprost" poswiecil troche miejsca masonerii w trzech kolejnych numerach. Najwyrazniej zagadnienie stalo sie w Polsce pasjonujace, mimo ze, jak sie wydaje, masonow w Polsce jest ciagle kilkudziesieciu. Dziennikarzy pociaga egzotyka, troche tajemna, troche dziwaczna symbolika, a przede wszystkim owa slynna tajemnica masonska. Najwyrazniej nie moga zniesc ukrywania czegos przed nimi. Jak to dobrze, ze za komuny wszystko bylo jawne. Te artykuly prasowe sa na ogol dosc dwuznaczne, a czasami bardzo nieprzyjemne, nie tylko dla masonerii, ile w ogole. Udzielajacy wywiadu "Polityce" przedstawiciel odlamu masonerii narodowej, zwiazanej korzeniami z Wielka Loza Anglii, uwaza za kardynalne podkreslenie, ze tylko oni sa Prawdziwymi masonami, a ci z Wielkiego Wschodu Francji, to zadna masoneria, pewnie i kobiety przyjmuja (co wedlug dostepnych mi zrodel jest po pierwsze nieprawda, a po drugie zarzut wyglada mi na dziecinny), a wiec jeszcze nie mamy w Polsce masonerii, a juz mamy sektaryzm w jej lonie. We "Wprost" powtarza sie argument, ze tylko Loza Narodowa, pracujaca w rycie szkockim, to `prawdziwa masoneria', a reszta, to byle co. Powtarza ten argument p. Wojciech Gielzynski, ktory uznaje sie za specjaliste, gdyz jego ojciec byl masonem. Przy okazji p. Gielzynski miesza z blotem prof. Ludwika Hassa, zarzucajac mu, ze naskrobal w swych dzielach (np. trzytomowej historii wolnomularstwa) mnostwo bezsensownych szczegolow, np. daty powolania jakiejs lozy, albo liste czlonkow, natomiast wydaje sie nie miec pojecia o co masonom chodzi. Hass sie obraza, zarzuca Gielzynskiemu tandete i dyletantyzm i radzi mu zajmowac sie wyspami poludniowymi, a historie zostawic historykom. Prostuje teze o prymacie Obrzadku Szkockiego nad Swietami Bozego Narodzenia i twierdzi, ze Gielzynski wyssal z palca informacje o jakichs rozlamach w masonerii polskiej. Po tygodniu obrazony Gielzynski wyzywa Hassa od komunistow i twierdzi, ze ma informacje od tatusia i innych pierwszorecznych zrodel. I ze rozlamy byly. Pewnie prawda, bo w Polsce, zeby nie bylo rozlamow, to by bylo dziwne... A tymczasem masoni pewnie smieja sie w kulak i kreca glowami nad tym, ze wystarczy sam fakt ich istnienia, albo nawet podejrzenie, ze sa, zeby ludzie zupelnie z zewnatrz zglupieli i skakali sobie do oczu... Dosc to dziwne. A teraz mamy ten artykul. Po powtornym przeczytaniu nabralem pewnosci, ze brutalnie agresywny ton Kaczmarczyka jest pewna gra uzgodniona z Orefice'm. Rzeczywiscie wynik jest bardzo ladny i przekonywujacy, a styl Orefice'a jest godny i pachnie ladna polszczyzna, co musi byc zasluga Kaczmarczyka, nb. romanisty z wyksztalcenia. A przede wszystkim, ten artykul wyglada na powazny. No to go Panstwu przepisalem. Wszyscy idziemy na pasku tych masonow... A wiec polecam. Adres Wielkiego Wschodu Francji, gdzie zapewne mozna poslac prosbe o przyjecie, to 16 rue Cadet, Paryz, 9eme arondissement (o czym ja wiem z tajnych masonskich zrodel, np. czasopism l'Expres, czy Globe, a takze z publicznej bazy danych GODF dostepnej przez Minitel pod numerem `kiosku' 3615, oraz z programu w telewizji francuskiej sprzed 4 miesiecy). A jak kogos juz przyjma, niech napisze do nas, czy to boli i po co mu to bylo. J.K_uk _________________________________________________________________________ [Gazeta Wyborcza z 10-12.04.1993. Wpisal J.K_uk, zalujac, ze tylko mogl sam tekst, gdyz ponizsza gra planszowa zawierala jeszcze, jak na gre planszowa przystalo, kilkadziesiat rysunkow na dwoch stronicach gazety. Gorzej, ze niektore zagrania sa z kluczem trudnym do uchwycenia przez kogos, kto nie sledzi biezacej prasy...] Michal Ogorek i Jacek Gawlowski KTO SZYBCIEJ DO EUROPY ====================== (gra planszowa) W grze udzial bierze dowolna liczba osob, ktore przezwyciezajac rozne przeszkody zblizaja sie do Europy metoda rzucania kostki. 1 - start spod Ministerstwa Integracji Europejskiej. Z powodu okupacji budynku przepuszczasz jedna kolejke; 2 - dostajesz sie na roboty do Niemiec - przesuwasz sie na pole 7; 3 - numer Twojego dowodu osobistego publikuja pisma "Miliarder", a zaraz potem: "997". Dochodzisz do wniosku, ze z dolaczeniem do Europy nie mozesz juz czekac i opuszczasz Polske w przebraniu Bagsika - skaczesz od razu na pole 14; 4 - od dealera ze Wspolnoty Niepodleglych Panstw nabywasz mercedesa po cenie nizszej od fabrycznej - przeganiasz wszystkich o 7 pol; 6 - "Gazeta Wyborcza" donosi, ze zostales zamordowany; w obawie przed aresztowaniem ukrywasz sie w swoim biurze - tracisz 2 kolejki; 8 - ogladasz na pirackiej kasecie z wypozyczalni wideo film, ktory dopiero jest krecony w Hollywood - przyblizasz sie o 2 pola do Europy; 9 - Lepper wyszedl na szose dokonac wiosennych prac polowych - stoisz dwie kolejki; 11 - Sejm wzywa Cie do zlozenia wyjasnien, czy nie miales przypadkiem zamiaru wywiezc nielegalnie z kraju jakiegos euroregionu - wracasz do Warszawy; 12 - na granicy okazuje sie, ze mercedes, ktory kupiles, byl z Rumunem w srodku. Wracasz na pole 7, zeby na jakims dworcu zakwaterowac Rumuna; 13 - wraz z Jerzym Pawlowskim i kpt. Czechowiczem zostajesz czlonkiem szpiegowskiego komitetu honorowego witajacego pulkownika Kuklinskiego - opuszczasz jedna kolejke; 14 - wsiadasz na prom - ze strachu nie jestes w stanie rzucic kostka i tracisz 1 kolejke; 16 - celnicy skandynawscy biora Cie za posla i zarzadzaja rewizje osobista - tracisz 1 kolejke; 17 - twoj statek zlowil rybe i zostaje zatrzymany na Bornholmie - stoisz 2 kolejki; 18 - kablem podmorskim dowiadujesz sie, ze Dania nie wchodzi do Europy - zawracasz na pole 10; 20 - stoisz w pasie nadgranicznym. Za swoje drugie sniadanie mozesz zaplacic clo wwozowe do EWG albo odeslac je z powrotem i zaplacic clo wwozowe do Polski. Tak czy tak tracisz 1 kolejke; 22 - samochodem z polska rejestracja przez Niemcy poruszasz sie tylko noca - az do pola 27 robisz ruch co druga kolejke; 23 - natykasz sie na skinow i wyprzedzajaco bijesz ich dotkliwie - ukrywasz sie przez jedna kolejke; 25 - za to, ze chciales sprzedac amerykanskim handlarzom cos, czego nie wolno im kupic, wsadzaja Cie do aresztu na 3 kolejki; 26 - pomimo przestrog Departamentu Stanu USA idziesz w Monachium na wspolprace z "Wolna Europa" - cofasz sie o 3 pola; 28 - wieziony przez Ciebie uran przepala Ci kieszen i wypada - cofasz sie go szukac o 7 kratek; 30 - koncern zbrojeniowy Kruppa wysyla Cie z misja pomocy humanitarnej dla Jugoslawii - przesuwasz sie o 10 pol do przodu; 32 - czekasz 1 kolejke, az podzieli sie Czechoslowacja; 34 - Czesi informuja Cie, ze do Europy wybieraja sie sami - zawracasz na pole 21; 36 - trafiasz do miasta Brno - jesli nie wiesz, w jakim kraju aktualnie lezy, czekasz tak dlugo, az sie dowiesz; 38 - przekraczasz granice Slowenii - nie wpuszczaja Cie, dopoki nie podasz nazwy jej stolicy. Po 5 kolejkach, mozesz juz podac jakakolwiek stolice w tym regionie; 40 - zostawiasz pomoc dla Jugoslawii, dla bezpieczenstwa nikomu nie mowiac gdzie - zyskujesz miedzynarodowe uznanie i przyblizasz sie do Europy o 4 pola; 42 - wpadasz w okrazenie - przeczekujesz 2 kolejki; 43 - uciekasz pod obstrzalem - przeskakujesz 2 kratki; 45 - mafia sycylijska bierze Cie za polityka i wrecza Ci lapowke - posuwasz sie o 5 pol; 47 - stwierdzasz, ze Watykan juz jest w Europie - zostajesz czlonkiem ZChN i wylaczasz sie z dalszej gry; 49 - chwytaja Cie francuscy chlopi i kaza Ci zjesc cala polska zywnosc - ladujesz w szpitalu na 2 kolejki; 51 - francuska partia komunistyczna wysyla Cie do Leszka Millera po ruble - wracasz do Warszawy; 53 - bierzesz udzial w konferencji na temat: "Czy Europa Wchodnia lezy w Europie?" - tracisz 1 kolejke; 55 - dowiadujesz sie, ze bedziemy przyjeci do Europy za dziesiec lat. Przed siedziba EWG z przejecia wypalasz karton przywiezionych ze soba papierosow - zostajesz odstawiony na pole 1. Michal Ogorek i Jacek Gawlowski ________________________________________________________________________ Z cyklu: Kacik Kulinarny Jurek Karczmarczuk COQ A LA BIERE ============== Zaserwowalismy O! najpodniebieniejszym Czytelnikom przepis na Boeuf Bourguignon, w zakonczeniu ktorego Jurek Krzystek stwierdzil, ze mozna w podobny sposob zrobic Coq-au-vin. Pomyslalem sobie, czemu nie. Robilem, pyszne jest, nie zawsze tylko wiadomo co robic z nadmiarem sosu, ktory nie jest taka wartoscia sama w sobie jak w przypadku wolowiny. Ale ogolna idea jest przednia. Poniewaz jednak charakterystyczna cecha tego kacika jest danie upustu wyobrazni wzbogaconej o prawdziwie glebokie przezycia, wiec tym razem proponuje pewien troche smieszny wariant: kurczak w piwie. Mimo tego piwa, ktore rzadko kojarzy sie z Haute Cuisine, ponizszy przepis jest nader szlachetny i troche pracochlonny. Duzy kurczak powinien wystarczyc dla 4 - 6 osob, zaleznie od apetytu. Do tego nalezy przewidziec: 1.5 litra piwa, powinno byc rozsadnej jakosci, sporo ekstraktu, 250 g grzybow, moga byc pieczarki, ale radze cos bardziej aromatycznego, np. podgrzybki; 250 g smietany, 1 spora kromke piernika, 1 duza lyzke brunatnego cukru trzcinowego, 1 lyzeczka mocnej musztardy i 2 lyzeczki octu, 3 szalotki, ew. jedna ostra cebula, pare lyzek oleju, 30 - 50 g masla, ok. 30 g maki, duza lyzka drobno pokrajanej zielonej pietruszki, 1 bouquet garni, ew. co kto ma: troche lisci selera, tymianku itp., cytryna, sol, pieprz, najlepiej prosto z grubo mielacego mlynka, troche galki muszkatolowej Ladnie obsmazyc na zloto kawalki kurczaka w oleju i masle. Na ogol zaczynam od oleju, a gdy kurczak `lapie', dodaje maslo. Wtedy juz nie potrzeba dlugo smazyc, a maslo nie zdazy zbrunatniec. Wyjac kurczaka, a na tluszczu obsmazyc posiekane szalotki, dosc krotko, moga sie przyrumienic, ale slabo. Oproszyc maka, jeszcze troche smazyc, uwazajac, aby maka sie nie przypalila i po zdjeciu z ognia rozprowadzic dolewanym po trochu piwem. Wlozyc do garnka kawalki kurczaka, bouquet garni, posolic i popieprzyc do smaku i na bardzo wolnym ogniu gotowac ok. 2 i pol godziny. Osobno, w glebokim talerzu rozgniesc widelcem piernik z cukrem, octem i musztarda. Umyc grzyby, zaprawic je sokiem z cytryny. Na dwadziescia minut przed koncem gotowania, dodac grzyby i paste piernikowa. Tuz przed koncem gotowania, powiedzmy na 4 minuty przed ostatecznym zdjeciem z ognia, dodac smietane. Dobrze rozmieszac. Podawac w glebokim polmisku, posypane zielona pietruszka. Korzystnie wypadaja przy tym daniu wina alzackie, nawet Gewurztraminer, z ktorym ja na ogol uwazam. Zreszta jak juz pare razy pisalem - najgorzej to uwierzyc komus na slowo, ze jedno wino do czego sie nadaje, a drugie nie. Moje widzimisie bierze sie stad, ze jak piwo, no to czemu nie Alzacja? I rzeczywiscie, nie zawiodlem sie. Sami sprobujcie, wazne jest, aby towarzystwo przy stole bylo takie, ktore doceni robote. Jurek Karczmarczuk ------------------------------------------------------------------------ LIST DO KACIKA KULINARNEGO "SPOJRZEN" ===================================== Anna RomanowskaNie tak dawno rozmawialam na lamach "Poland-L" na tematy kulinarne z naszym nadwornym kuchmistrzem "Spojrzen" Jurkiem Karczmarczukiem, ktory przekonywal mnie miedzy innymi do baraniny. W ostatni weekend odbylo sie uroczyste oficjalne otwarcie nowego budynku Department of Chemistry i z tej okazji pracownicy zostali zaproszeni na obiad do National Arts Center. Chcialam dowiedziec sie oczywiscie o menu, ale okazalo sie to byc tajemnica. Zaryzykowalam no i... Cream of watercress and green apple Herb - crusted loin of SPRING LAMB Double chocolate truffle cake Spring lamb mnie zupelnie wystraszyla!!!, ale....swieczniki, kelnerzy w bialych rekawiczkach i szef obok zrobily swoje. Zaryzykowalam i sprobowalam!!! Bylo przepyszne!!!! Do tego serwowano wino biale lub czerwone. Z winem mam zawsze klopot, poniewaz uczono mnie: jaki kolor miesa taki kolor wina. Pilam wino biale (wiekszosc pila czerwone) i nie wiem, ktore bylo wlasciwe do tego posilku. W ostatnim kaciku kulinarnym Jurek napisal o piciu wina czerwonego do serow. Ja pije do serow wino biale. Wiec prosze Jurka o kontynuowanie kacika kulinarno-winnego. Anna Romanowska P.S. Mam nadzieje, ze powazni czytelnicy "Spojrzen" nie beda mieli mi za zle, ze zawracam glowe publicznie takimi problemami. ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": krzystek@u.washington.edu (Jurek Krzystek) zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek) karczma@univ-caen.fr (Jurek Karczmarczuk) bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) stale wspolpracuje: cieslak@ddagsi5.bitnet (Maciek Cieslak) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres: (128.32.162.54), directory: /pub/polish/publications/Spojrzenia. ____________________________koniec numeru 74____________________________