______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 26.03.1993 ISSN 1067-4020 nr 68 _______________________________________________________________________ W numerze: Slawomir Sapieha, Jurek Krzystek - Wyprawy krzyzowe - cz. II Ludwik Lewin - Wyzwania dla Europy. Rozmowa z Bronislawem Geremkiem Adach Smiarowski - W podwiazaniu Jacek Walicki - Myszy i ludzie Wlodek Kaplan - Swobody obywatelskie w EWG ze szwedzkiej perspektywy Maciek Blasikiewicz - Karac, nie karac? Jerzy Remigioni - Odpowiedz M. Blasikiewiczowi ________________________________________________________________________ [Od Red. dyz.: Poza przedrukiem wywiadu z B. Geremkiem w dzisiejszym numerze same materialy oryginalne, napisane specjalnie dla "Spojrzen". W nastepnym numerze z okazji zblizajacej sie Wielkanocy poszerzymy nasz kacik kulinarny, specjalnie o wypieki zwane mazurkami. M.B_cz] ________________________________________________________________________ Slawomir SapiehaJurek Krzystek WYPRAWY KRZYZOWE - cz. II ========================= W roku 1192 Ryszard Lwie Serce zawarl pokoj z Saladynem gwarantujacy dostep chrzescijan do miejsc kultowych w Ziemi Swietej. Trwalym osiagnieciem Trzeciej Krucjaty bylo zdobycie Cypru. W latach nastepnych zaczal on zyskiwac coraz bardziej na waznosci, stajac sie tez baza dla nastepnych wypraw krzyzowych. Czwarta wyprawa krzyzowa (1202-1205), ktorej inicjatorem byl papiez Innocenty III, miala bardziej znaczenie polityczne i ekonomiczne niz religijne. Poczatkowo miala doprowadzic do pokonania Egiptu i odzyskania Jerozolimy, jednakze pod wplywem finansujacych wyprawe Wenecjan skierowano ja na Konstantynopol, gdzie wowczas toczyla sie walka o wladze. W 1204 r., w imie interesow Wenecji, miasto zostalo zdobyte, doszczetnie spladrowane, a ludnosc zmasakrowana. W wyniku wyprawy na tronie bizantyjskim zasiadl Baldwin z Flandrii, jeden z przywodcow wyprawy, tworzac tzw. Wschodnie Cesarstwo Lacinskie. Cesarstwo to nie przetrwalo jednak dlugo, w 1261 r. wladze odzyskal cesarz z dynastii bizantyjskiej. Czwarta krucjata przyniosla calkowity upadek idei wypraw krzyzowych. Barbarzynstwa krzyzowcow w Konstantynopolu utorowaly droge przekonaniu, ze polityczne interesy papiestwa, ambicje niektorych wladcow i ksiazat oraz interesy handlowe miast wloskich nie maja nic wspolnego z wiara. Skutkiem tej wyprawy bylo wykopanie miedzy kosciolem rzymskim i wschodnim przepasci nie do pokonania do dzis. Piata wyprawa (1212 r.), tzw. `Krucjata Dziecieca' byla wlasciwie pielgrzymka dzieci francuskich, niemieckich i wloskich (glownie chlopskich). Wierzono, ze ich niewinnosc i zapal doprowadza do odzyskania Jerozolimy (na wydarzeniach tych zostala m.in. osnuta powiesc J. Andrzejewskiego "Bramy Raju"). Skonczylo sie tragedia. Dzieci, ktore nie zginely z chorob, wycienczenia i z glodu, zostaly sprzedane przez kupcow genuenskich i weneckich jako niewolnicy. Trzy lata pozniej ruszyla czesc wojskowa wyprawy, aczkolwiek niewielka. Cesarz Fryderyk II Hohenstauffen mimo zlozonej papiezowi obietnicy udania sie na krucjate, nie uczynil tego. Motywacje byly niejasne. Mogly byc zwiazane z jego wielokulturowym wychowaniem i ulubionym srodowiskiem (sycylijsko-arabsko-greckie). Byc moze nie byl tez przekonany co do filozofii krucjat. W wyprawie tej uczestniczyl rowniez Franciszek z Asyzu, pozniejszy swiety. Mimo oporow legata papieskiego Pelagiusza poruszal sie miedzy obiema wojujacymi stronami. M.in. spotkal sie z sultanem, ktory wyrazil zgode na zalozenie chrzescijanskiego klasztoru w Ziemi Swietej. Piata krucjata byla jednoczesnie ostatnia, w ktorej organizowanie aktywnie zaangazowane bylo papiestwo. Szosta wyprawa krzyzowa wyruszyla z Italii w 1227 r. Gdy Fryderyk II raz jeszcze opoznial przylaczenie sie do wyprawy tlumaczac to choroba, papiez Grzegorz IX oblozyl go klatwa. Ostatecznie dolaczyl do krucjaty rok pozniej. Wykorzystujac osobiste powiazania i kontakty oraz autorytet, jakim cieszyl sie wsrod wyznawcow islamu, droga rokowan i bez zadnych walk odzyskal Jerozolime. Odpowiedzia byl interdykt papieski nalozony na Ziemie Swieta (1229). Mimo to Fryderyk w czasie skromnej uroczystosci, zbojkotowanej przez duchowienstwo, koronowal sie na Krola Jerozolimy, sam sobie zakladajac korone na glowe. Bylo to jednak krotkotrwale osiagniecie. W 1244 r. Jerozolima zostala ponownie i tym razem ostatecznie zdobyta przez muzulmanow. Samo Krolestwo Jerozolimy mialo jeszcze przetrwac pol wieku, ale pozbawione swej stolicy i na ciagle kurczacym sie terytorium. Pozniej jedynie jeszcze krol francuski Ludwik IX kontynuowal idee wypraw krzyzowych, ale nie mialy juz one wiekszego znaczenia. W czasie osmej wyprawy (1270) w wyniku zarazy zmarl (wraz ze swoim mlodym synem Janem Tristanem) pod Tunisem, kladac tym samym kres krucjatom bliskowschodnim. Zdobycze chrzescijanstwa w Palestynie nie utrzymaly sie dlugo. W 1292 roku ostatnia twierdza krzyzowcow, Akra, zostala zajeta przez muzulmanow. Na pewien czas idea wypraw krzyzowych odzyla w XV wieku. Wobec gwaltownie wzrastajacego zagrozenia dla Bizancjum i panstw balkanskich ze strony Turkow Osmanskich, cesarstwo bizantyjskie zawarlo krotkotrwala unie z Rzymem (sobor we Florencji, 1439 r.) uznajac zwierzchnictwo papieza nad Kosciolem wschodnim. Pod wplywem legata papieskiego Cesariniego gloszacego haslo krucjaty, krol Polski i Wegier Wladyslaw III wyruszyl na Turkow. Wyprawa ta, fatalnie zorganizowana i dowodzona, zakonczyla sie kleska i smiercia krola pod Warna. Wynik wypraw krzyzowych ----------------------- Wyprawy krzyzowe byly olbrzymim przedsiewzieciem, skutki ktorego mialy odbic sie na obliczu Europy silnym pietnem. Mozna je rozpatrywac w wielu aspektach: Historycy podkreslaja, ze krucjaty przyniosly ogromne korzysci polityczne zarowno papiestwu jak i miastom wloskim. Dzieki wyprawom papiestwo zdolalo podporzadkowac sobie potegi swieckie, feudalow i rycerstwo Zachodu. Wyprawy przyniosly ogromne pomnozenie majatku Kosciola, gdyz w zamian za gotowke niezbedna na pokrycie kosztow oreza i wyprawy, Kosciol przejmowal od rycerstwa i feudalow majatki ziemskie. Wielkie korzysci wyniosly z krucjat rowniez miasta wloskie, zwlaszcza portowe, jak Wenecja, Genua i Piza, glownie poprzez zaopatrywanie samych wypraw krzyzowych, jak i Krolestwa Jerozolimskiego, zapewnianie transportu morskiego oraz ogolnie dzieki rozkwitowi handlu lewantynskiego. Krucjaty poszerzyly rowniez w ogromny sposob horyzont myslowy Europy. W chwili pierwszej konfrontacji z silami muzulmanskimi horyzont ten byl bardzo waski - jak napisalismy na wstepie, wyprawy krzyzowe rozpoczely sie u schylku Wiekow Ciemnosci. Gdy konczyly sie dwiescie lat pozniej, Europa znajdowala sie juz we wspanialym rozwoju, budowano ogromne katedry gotyckie, zakladano uniwersytety i prowadzono handel miedzynarodowy, poprzednio martwy przez stulecia. Zapewne byl to rowniez wplyw kontaktu z duzo wowczas bardziej rozwinieta kultura arabska i ogolnie muzulmanska. Byly jednak rowniez i aspekty mniej pozytywne. Jak cytowalismy wczesniej, krucjaty rozpoczely sie od masowych masakr cywilnej ludnosci Europy, a pozniej Bliskiego Wschodu. Brutalnosc rycerstwa europejskiego zostala nastepnie usankcjonowana i stala sie kanonem na dlugie stulecia. Mielismy nieszczescie sami sie o tym przekonac na przykladzie Krzyzakow, stosujacych metody przeniesione zywcem z Ziemi Swietej. Innym ponurym dziedzictwem krucjat byly pogromy antyzydowskie. Juz uczestnicy `Krucjaty Wiesniaczej' uznali, ze nie trzeba udawac sie az do Ziemi Swietej, aby walczyc z `niewiernymi', skoro sa tacy i pod reka (glownie w Nadrenii). Odtad pogromy towarzyly niemal kazdej krucjacie. W efekcie, w Europie, zwlaszcza na Zachodzie, nasilily sie postawy antysemickie. Juz w XIII w. zaczeto wydzielac Zydom odrebne dzielnice w miastach (getta), nakazywano im nosic specjalne oznaki, stroj wyrozniajacy ich sposrod pozostalych mieszkancow itp. Wtedy tez rozpoczal sie masowy naplyw Zydow do Polski i innych krajow wschodniej Europy, jako ze kraje te ofiarowaly schronienie przed masakrami i przesladowaniami. Ciemna plama na wyprawach krzyzowych jest zdobycie Konstantynopola, ktore doprowadzilo do zniszczenia tego swietnie prosperujacego ogniska cywilizacji chrzescijanskiej. Mimo, ze Bizancjum mialo jeszcze przetrwac dwa wieki, nigdy juz nie podnioslo sie po tym ciosie z upadku. W 1453 r. Konstantynopol zostal zdobyty przez Turkow, co tym samym zamknelo historie Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego. Wreszcie, wyprawy krzyzowe mozna widziec (byc moze analogia jest dosc daleka, ale jednak) jako prototyp pozniejszych podbojow kolonialnych. Motywy pierwotne byly wprawdzie inne - w wypadku krucjat przede wszystkim religijne, w wypadku wypraw do Ameryki glownie ekonomiczne, ale po pewnym czasie nastapilo w obu wypadkach polaczenie tych elementow. Zauwazmy, ze pomiedzy ostatnia krucjata, a wyprawa Kolumba minelo nie wiecej niz 200 lat. W istocie konkwista, czyli zdobycie Ameryki przeprowadzona zostala bardzo podobnymi metodami, jak zdobycie Ziemi Swietej (o podobienstwach miedzy tymi wyprawami pisze m.in. J. Tazbir w artykule cytowanym na zakonczenie). Krucjaty byly konfliktem roznych kultur. Naprzeciwko siebie stanely: wysublimowana, dosc juz dekadencka kultura arabska, przejeta przez nie-arabska ludnosc muzulmanska, oraz brutalna i nieokrzesana sila przybyszow z Zachodu. Konfrontacje takie zdarzaly sie w historii od niepamietnych czasow i bardzo czesto przegrywala w nich kultura wyzsza. Historia jednak chodzi zyzgzakami i w tym wypadku stalo sie inaczej. Dlaczego? Byc moze dlatego, ze znalazla sie na Bliskim Wschodzie sila o brutalnosci rownej krzyzowcom. Byli to Mamelucy, ktorzy mieli decydowac o losach tamtego rejonu swiata przez nastepne kilka stuleci. Ale, jak powiadaja, to juz zupelnie inna historia. Slawomir Sapieha Jurek Krzystek ------------------------------- Zrodla: Jerzy Wyrozumski, "Historia Polski", PWN 1988; Julia Tazbir, "Historia Sredniowiecza" (1982); Alf Henrikson, "Through Ages", Crescent Books, New York, 1983; Sir John Glubb, "The Lost Centuries", Hodder & Stoughton, London 1967; Hans E. Mayer, "The Crusades", Oxford University Press, Oxford 1988; Sir Charles Oman, "Dark Ages", Rivingtons, London 1908; Encyclopaedia Britannica; Janusz Tazbir, "Polityka" nr 42/1992. _______________________________________________________________________ [Zycie Warszawy, 8.02.1993, przepisal J.K_uk] WYZWANIA DLA EUROPY =================== Bronislawa Geremka widok na Warszawe, Maastricht i Sarajewo, Rozmowa przeprowadzona przez Ludwika Lewina w Paryzu. - Mial pan juz cztery wyklady i seminaria w paryskim College de France, tej najbardziej chyba prestizowej uczelni francuskiej, ktora postawila pana na czele swej Katedry Miedzynarodowej. Sala za kazdym razem jest zatloczona, wsrod tlumu rozpoznaje sie wielu znamienitych przedstawicieli swiata intelektu i kultury oraz znane postacie zycia publicznego Francji. Moze to stwarzac wrazenie, ze jest nad Sekwana ogromne zainteresowanie Polska i Europa Srodkowa. Tymczasem w prasie rzadko tylko i z trudem udaje sie znalezc notatki o Polsce, a dziennikarze skarza sie, ze w redakcjach nie sa w stanie przepchnac zadnych polskich tematow. - Niestety, panska konstatacja jest prawdziwa. Natomiast sadze, ze takie poczynania, jak moje konwersatorium w College de France, sa sposobem na przywrocenie znaczenia temu, co sie dzieje w naszym kraju. Choc wcale nie chcialbym, zeby Polska nagle znalazla sie na pierwszych stronach gazet, bo to bylby najpewniej zly znak - na pierwszych stronach gazet jest Bosnia i Hercegowina, czy Somalia. Natomiast jestem przekonany, ze w tej chwili przyszlosc Europy nie zalezy od tego, czy Maastricht zostanie zrealizowany. Przyszlosc Europy zalezy od tego, jak potrafi ona odpowiedziec na wyzwanie, ktorym jest istnienie krajow takich, jak Polska, Czechy, Wegry, Slowacja, ktore odpowiadaja wymogom traktatu rzymskiego, bo sa krajami demokratycznymi w Europie, krajami opartymi na zasadach gospodarki rynkowej, a ktorych Wspolnota Europejska nie przyjmuje. Dlaczego nie przyjmuje? Dlatego, ze nie ma recepty na to, jak to zrobic, azeby ogromne koszty transformacji dokonujacej sie w naszych krajach nie przeszly na jej barki. A konieczne jest uswiadomienie, ze istnieje mozliwosc rozsadnego wyjscia z tej sytuacji, ze to jest wazne dla Europy, i ze my tu nie przychodzimy z reka wyciagnieta po wsparcie. Wreszcie, ze kraje Europy Srodkowej przynosza cos niezwykle waznego. Nie wiem, czy my sami to utrzymamy, ale w tej chwili przynosimy - rodzaj zaangazowania w zycie publiczne, w ktorym laczy sie obywatelski obowiazek oraz poczucie wlasnej tozsamosci. Jedno i drugie jest w kryzysie. Poczucie obywatelskie w naszych krajach w tej chwili ustepuje niekiedy apatii, wycofywaniu z zycia politycznego. Poczucie narodowe niekiedy przeradza sie w nacjonalizm. Ale nie ma zadnego powodu, aby jedna i druga szansa byla zagrozeniem. Przeciwnie, mysle, ze to jest to, co my do Europy przynosimy. Slowem, sadze, ze Polska moze i powinna stac sie waznym miejscem w tworzacej sie Europie, ale tez wiele zalezy od nas. Nie chcialbym przypisywac jakiejkolwiek roli politycznej moim zajeciom w College de France, ale sadze, ze stanowia one, wsrod wielu innych imprez, pewne pobudzenie klasy intelektualnej tego miasta, ktore ma dla Europy znaczenie niezwykle. - Powiedzial pan profesor, ze integracja krajow waszego regionu ze Wspolnota Europejska jest wyzwaniem dla krajow, ktore juz sa we Wspolnocie. Niektorzy politycy francuscy zdaja sobie sprawe z tego wyzwania, jakos to wyslawiaja, po czym jakby uciekaja. Bylo to bardzo charakterystyczne podczas kampanii przed referendum maastrichckim, szczegolnie w wypowiedziach neogaullistowskich. Do jakiego stopnia panskim zdaniem, w tym swoistym, niejako pustym okresie konstrukcji Europy, miedzy podpisem a ratyfikacja ukladu maastrichckiego, sprawa krajow Europy Srodkowej jest tu konkretnie brana pod uwage? - Wydaje mi sie, ze sprawa krajow Europy Srodkowej uzywana jest instrumentalnie przez politykow zachodnich. Jedni poslugiwali sie nia, zeby wystepowac przeciwko traktatowi maastrichckiemu, mowiac, ze zamyka on drzwi przed krajami Europy Srodkowej, drudzy agitowali za jej pomoca za traktatem... Ja nie mialem zadnych watpliwosci, ze jest to traktat, ktory lezy w interesie nie tylko Europy Dwunastu, ale w interesie Europy po prostu. Nie ma przeciwienstwa miedzy poglebianiem sie integracji europejskiej a rozszerzaniem sie Wspolnoty Europejskiej. Trzeba miec jednak swiadomosc, ze struktury Europy Dwunastu uksztaltowaly sie podczas zimnej wojny. I do tej pory Wspolnota nie potrafi wyjsc ze sposobu myslenia o swiecie, ktory zwiazany byl z podzialem Europy na dwie czesci. Uklad o stowarzyszeniu, jaki Europa Dwunastu nam zaproponowala, w moim przekonaniu, rzeczywiscie stwarza wielkie szanse. I dla Europy, i dla nas. Ale trzeba postawic sobie pytanie, ktorego zachodni politycy unikaja - jakie sa koszty i zyski takiego ukladu. Ukladowi do tej pory nie towarzyszy zaden kontekst polityczny - to, co nic nie kosztuje Europy Dwunastu, a mianowicie zwiazki i przyrzeczenia dotyczace problemow bezpieczenstwa, kooperacji politycznej. Otoz w tej dziedzinie Dwunastka nic nie zrobila. Lub prawie. A zatem, jezeli zredukowac uklad o stowarzyszeniu do ukladu celnego - po prostu dwie sfery gospodarcze sie umawiaja co do sposobu taryf celnych - to trzeba powiedziec, iz prawda jest surowa dla krajow Europy Srodkowej. Przystosowanie do rynku europejskiego, do jego wysokich kryteriow, oznacza wysokie koszty, oznacza zagrozenie. Kazdy konsument w krajach Europy Srodkowej wie, jak latwo teraz kupic francuska wode mineralna, a jak trudno kupic polska. I moglbym dlugo wyliczac te produkty. Ale chodzi mi o to, ze przystosowanie celne zwiazane jest z kosztami. My ponosimy te koszty. Te koszty ponosily kraje, ktore wchodzily do Wspolnoty - Grecja, Hiszpania, Portugalia. Tylko ze ze wzgledu na czlonkostwo, uczestnicza one w funduszach solidarnosci Wspolnoty. A my nie. Czyli, ze jest rozdzwiek miedzy slowami o pomocy, ktore padaja ze strony Wspolnoty Europejskiej, a rzeczywistoscia, ktora wydaje sie byc calkowicie przeciwstawna, bo te biedne kraje, w trakcie transformacji, zostaja w pelni obciazone kosztami przystosowania do gospodarki europejskiej. Moja konkluzja zatem jest taka - w chwili obecnej musi nastapic uswiadomienie sobie przez politykow Wspolnoty europejskiej, ze do tej pory wyzwanie roku 1989 nie znalazlo adekwatnej odpowiedzi ze strony Zachodu. - Czy nie sadzi pan, ze polska dyplomacja, czy moze szerzej, polska polityka, powinna znalezc jakies metody spektakularnych inicjatyw, ktore by przypomnialy o tym politykom, a przede wszystkim opiniom publicznym Zachodu. - Mysle, ze polityka i dyplomacja powinny byc realistyczne. A spektakularnosc nie pomaga skutecznosci takich dzialan. Natomiast, poniewaz sytuacja jest niedobra i trzeba myslec, jak ja zmienic, sadze, ze glownym sposobem zmian moze byc presja na opinie publiczna krajow zachodnich. Spektakularne dzialania moga pobudzic opinie publiczna Zachodu, przywrocic jej zainteresowanie dla tego, co sie dzieje w tej chwili w Europie Srodkowej i Wschodniej. Dopiero przez nacisk opinii publicznej mozemy uzyskac takze zainteresowanie kol politycznych. Czy tylko politycy moga to uczynic? Nie wiem, ale odwolywalbym sie takze do dzialan spolecznych, bo nie jest dobrze, gdy polityka zagraniczna jest sfera wylacznie dzialan gabinetowych. Proces `uspolecznienia' - slowo jest nieprecyzyjne i troche frazesowe - polityki zagranicznej, ma swoje znaczenie. We wszystkich krajach demokratycznych, obok rzadu, resortu spraw zagranicznych, istnieja instytucje, ktore wywieraja wplyw, formuja opinie w wielkich stolicach politycznych. My tym wszystkim nie dysponujemy. Natomiast dysponujemy pewnym czynnikiem, do ktorego jeszcze nie potrafimy sie odwolac, mianowicie ogromnym srodowiskiem polskiej diaspory, ktora nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale takze w krajach europejskich moze stac sie czynnikiem pobudzania zainteresowania. To wszystko powinnismy traktowac jako kapital zakladowy, ale po to, azeby on zaczal funkcjonowac, trzeba odpowiednich, madrych dzialan. Do tej pory - mysle - nie zawsze potrafimy to czynic. - Czy Balkany nie sa o wiele bardziej bezposrednim wyzwaniem dla Wspolnoty Europejskiej? Czy okrutna wojna miedzy narodami bylej Jugoslawii nie stanowi jakiejs tragicznej proby nie tylko dla kontynentu, ale i dla swiata? Jak pan ocenia stosunek Europy i Francji do tej wojny? - To oczywiste i niemal banalne - jest to rozdzierajacy dramat. I gdy sie mysli, ze codziennie dokonuja sie tam akty gwaltu i przemocy, ze leje sie krew, to jest to plama na sumieniu europejskim. Ze jest to mozliwe i nikt nie jest w stanie tego powstrzymac i temu zapobiec. Odpowiedzialnosc systemu komunistycznego niechaj ma swoje miejsce w interpretacjach intelektualnych. Jest ona niewatpliwa. Ale trudno w takiej sytuacji mowic sobie, ze winna jest przeszlosc. Gdy pomyslec, ze Akademia Serbii byla tym srodowiskiem, ktore pierwsze `zracjonalizowalo' program nacjonalistyczny, to nasuwa sie problem odpowiedzialnosci intelektualistow. Mysle tez o odpowiedzialnosci politykow, ktorzy rozgrywali swoje interesy. Szczegolna zapalczywosc i nerwowosc ze strony Niemiec wobec sytuacji w Jugoslawii na pewno nie sprzyjala jej lagodzeniu. Przeciwnie, pospiech i stronniczosc zaangazowan mozna uznac za element rozgrywania tego konfliktu. Czy rzeczywiscie moglo byc inaczej? Nikt nie jest w stanie na to odpowiedziec, bo jest tak, jak ekrany telewizorow nam to pokazuja. Sadze, ze gdyby Europa byla zdolna od samego poczatku, dwa lata temu, rok temu, reagowac w sposob jednoznaczny, nie akceptujac zwyciestwa przemocy, wowczas tok bylby inny. Gdyby kraje Wspolnoty Europejskiej nie myslaly przede wszystkim o tym, jak realizowac wlasne, partykularne interesy, byc moze nie potoczylyby sie losy tej wojny w taki sposob. - Jak pan powiedzial, o tym sie juz nigdy nie przekonamy. Mamy sytuacje dzisiejsza. To, ze sie nie reagowalo wczoraj, nie jest usprawiedliwieniem, zeby nic nie robic i dzis. - Uwazam, ze rzecza najwazniejsza jest stworzenie warunkow do dialogu politycznego wewnatrz krajow bylej Jugoslawii, stworzenie takich warunkow, azeby taki dialog mogl przyniesc polityczne skutki. Podkreslam - polityczne - dlatego, ze do dialogu spolecznego nie dojdzie sie tak latwo, a pamiec o tym, co sie dzialo, bedzie dlugotrwala. Po drugie, jesli obecnie prawo do ingerencji humanitarnej zaczyna zdobywac sobie poparcie nawet najbardziej formalistycznych interpretatorow prawa miedzynarodowego, to dlatego, ze jezeli w innych przypadkach mozna miec watpliwosci, to tu nie. Tu sie dokonuje zbrodnia. I ingerencja humanitarna, wspomagajaca tych, ktorzy gloduja, tych, ktorzy sa w obozach koncentracyjnych jest niewatpliwym zadaniem Europy, od ktorego nikt i nic nie moze jej uwolnic. Po trzecie - chce powiedziec cos, co trudno mi przychodzi sformulowac - uwazam, ze niekiedy niezbedne jest, zgodne z prawem miedzynarodowym zastosowanie sily. I uwazam, ze slabosc reakcji europejskiej sprzyja temu, ze przemoc bierze gore. Jest to niedobra lekcja dla analogicznych sytuacji, ktore pojawic sie moga na swiecie. Sadze, ze jezeli teraz rozpoczac od rzeczywistej, pelnej kontroli lotow nad Bosnia, to juz byloby to sygnalem, ze Europa i Narody Zjednoczone podjely decyzje rzeczywistych dzialan. Ale nie sposob do tego sie ograniczyc. Mysle, ze jezeli trwac beda dzialania wojskowe poteznej armii serbskiej, ktorej towarzysza ugrupowania paramilitarne, na ktorych ciazy ogromna odpowiedzialnosc, to wowczas ze strony Europy i ONZ powinna nastapic reakcja, ktora sprawi, ze kierownictwo wojskowe popychajace ku awanturze, bedzie mialo swiadomosc, na jakie ryzyko sie naraza. Z tej oceny sytuacji wynika moje zainteresowanie inicjatywami francuskimi. Przywiazuje duze znaczenie do tego, co minister akcji humanitarnej, Bernard Kouchner podejmuje od wielu lat. Bylem uczestnikiem koncertu pokojowego w czasie wojny, w Dubrowniku, ktory budzil jakby sumienie swiata. Wydawalo mi sie, ze moze to i mala rzecz, ale taka wlasnie, ktora moze miec pewien sens i skutek. Pomoc, ktora organizuje Bernard Kouchner i instytucje europejskie dla wyzwolenia ludzi z obozow koncentracyjnych, dla glodujacych, ma ogromne znaczenie. Ale przyznam, ze na razie nie rozumiem, czy Francja ma jakis plan, ktory moglby sie kryc za zapowiadana przez ministra spraw zagranicznych, Rolanda Dumasa, akcja uwalniania obozow koncentracyjnych. Nie wiem, czy byla to tylko polityczna retoryka, czy za tym jest jakis program. Natomiast sadze, ze francuska opinia publiczna w tej chwili jest rzeczywiscie wrazliwa na sytuacje Jugoslawii, i ze bedzie ona wywierac presje na kola polityczne, aby podjely decyzje i dzialania. Rozmawial Ludwik Lewin, Paryz _______________________________________________________________________ Adach Smiarowski W PODWIAZANIU ============= do rozmowy z p. Gilbertem Levine, donosze uprzejmie acz niespiesznie. Brak pospiechu jest spowodowany okolicznosciami ode mnie zaleznymi, co nie znaczy, ze moge nimi kontrolowac do woli lub wcale. Orkiestra Filharmonii Krakowskiej, slusznie przezwana grupa artystow ze spalonej filharmonii, w sumie sztuk 90, odfrunela juz byla do m. Krakowa, lecz pamiec o nich serdeczna zywie. 2 marca, ciupasem z Bostonu przybywszy, wystapili w Kennedy Center w Waszyngtonie. Na te okolicznosc dyrekcja rzeczonego Centrum kazala nawet omiesc srodek obskurnej sceny Sali Koncertowej, zeby pokazac hetkom-komunistom- petelkom, jak wyglada Prawdziwy Zachod. Ze jednak, w miedzyczasie paru ostatnich lat, orkiestranci wliczyli sie juz do Mlodego i Jedrnego Kapitalizmu, katy pozostawiono w liberalnym brudzie, ktory akuratnie harmonizowal z zakurzonymi scianami kulturnej stolecznej chluby. Nie ma co wydziwac, bo uczte serwowano dla zmyslow uchowo-sluchowych i za okowo-wzrokowe dyrekcja etc. nie odpowiada, i bardzo dobrze. Za te pierwsze tez nie odpowiada, ale to nie ma nic do rzeczy zarowno. Umowa spoleczna polega na nabywaniu droga kupna biletow i zachwycaniu sie. To warunki strony publicznosci. Druga strona sie nie identyfikuje, ale jest na tyle przyzwoita, ze zapewnia dach nad glowa, co jest szczegolnie praktyczne w czas deszczowy dla grajacych na tubie. Kontrakt zawiera sie przy zakupie kart wstepu. Osoby kulturalne bula po trzy dychy na dlugo przed impreza, osoby inteligentne, nieco pozniej, po dwie dychy, ludzie rozumni placa za te przyjemnosc szesc piecdziesiat tuz przed spektaklem. Kazdy siada, gdzie chce, bo we wtorek wieczorem nawet darmowy striptyz nie zawlosilby lysin na sali. Pan Levine rozgrzal orkiestre w krotkich abcugach za pomoca trzech kawalkow staropolskich Henryka Mikolaja Goreckiego. Milosnikom dodekafonii Gorecki wywinal niezlego figla, bowiem mamy tu nie tylko zupelnie wdzieczna melodyke, ale i calosc jest nienowoczesnie strawna. Oparta na sredniowiecznej muzyce polskiej, kompozycja ta poprzedza nieco pozniejsza, rownie przyswajalna Muzyke Staropolska. Po tej gimnastyce nastapilo clou programu, jak przystalo na polska orkiestre, koncert Frycka. Otrzasnawszy sie nieco po pierwszym swym wybryku symfonicznym w f-moll nastolatek Frycek Szopen wkroczyl w powazny wiek lat dwudziestu jako Fryderyk Chopin. Utrata wtedy jeszcze nie smierdziala i lato mozna bylo spedzic w okolicy uganiajac sie za dziewkami po chaszczach. Tak czynili kadeci i wiadomo czym sie to skonczylo w listopadzie. Natomiast Fryderyk mial slabe zdrowie i lato 1830 roku spedzil nad, za przeproszeniem, partytura. Chociaz on nie spartaczyl. Lat 163 po tym tworczym mozole, zasiadla do fortepianu Steinway (wazne, zwlaszcza dla sprzedajacych ten sprzet) w Waszyngtonie p. Janina Fijalkowska, jak samo nazwisko sugeruje, Kanadyjka z Montrealu. Piekna kobieta, zarowna z daleka jak z bliska. Przybrana byla w suknie wieczorowa swiadczaca o tym, ze Pan Bog jest nie tylko sprawiedliwy ale i umiarkowany, i nie obdarza czlowieka wyrafinowaniem w dwoch dziedzinach sztuki, coby sie komus w glowie nie zaczelo przewracac i nie chcial sie pchac z lokciami na Parnas. Co do lokci samych, to byly bardzo a propos, w stylu brillant, przez co blyszczaly romantycznie jak robaczki swietojanskie w szczypiorku sukni, co jest eleganckim okresleniem trawiastego odcienia zieleni, na ktory jezyk polski nie wykombinowal lepszego przymiotnika od `zajebisty'. Nie ulega watpliwosci, ze bilety na miejsca z ograniczonym polem widzenia mogly byc znacznie drozsze niz byly. Beztroscy szowinisci twierdza, ze bialoglowy nie potrafia zagrac Chopina, ze tu trzeba chlopa, coby walnal w klawiature. Skad ten koncept, nie wiem. Fryderyk do tytanow nie nalezal. Czyzby dusza? P. Fijalkowska pejzazowosc mazowiecka i pol rozleglosc nizinna odegrala ladnie. Allegro - poprawnie. Romanca, `dumanie w piekny czas wiosenny, ale przy ksiezycu' (F.Chopin) - poprawnie. Rondo (nareszcie krakowiak) - slabo jakby, zwlaszcza poczatek, kiedy to na moment strach nam serca scisnal, ze sie kopnie. Po przerwie poszla trzecia symfonia Czajkowskiego, zwana Polska z powodu finalowego poloneza. Trzecia symfonia jest bardziej do tanczenia niz sluchania, pewnie dlatego jest tak rzadko grana. No, ale skoro Polska, to musimy. W trakcie walca kilku sasiadow, wygladajacych na jazz na zywo, wyszlo, a mi przyszlo do glowy, ze poszli rypnac plaszcze z szatni. I przez cale ponure andante rzalem jak zrebie. Ale wszystko sie kiedys konczy, nawet trzecia symfonia Piotra Ilicza. Ci, co sie obudzili, bili serdecznie brawo. Szanujaca sie orkiestra cymesy zostawia na bisy. Jak przystalo krakusom hukneli mazurem. Z trudem przytrzymali mnie okoliczni, gdy zerwalem sie z deski do holubcow. Pani siedzaca tuz zaslabla od jurnosci slowianskiej nuty. Bila brawo na stojaco. - Co to? - zapytala mnie, bowiem nawet tubylec pozna pod broda muzykologa. - Mazur z "Halki" - odparlem, choc czort wie czy aby nie ze "Strasznego Dworu". Ostatni raz slyszalem to w liceum. Drugi bis byl nie tyle galicyjski co k.u.k. Cracovia semper fidelis. Jana Brahmsa taniec wegierski, wedlug mych obliczen numer piaty. Pieknie zagrany, z werwa i doza wyglupu, bowiem maestro tu i tam frymusnie pauzowal i przeskakiwal. Moze za dlugo siedzi w Krakowie? Huta, Skawina, i do tego Skrzynecki. Pograli u nas do wtorku, Pojechali do Niujorku. Gdzieby teraz grali, kto wie. Moze by im jednak te filharmonie odbudowac? A-ch Smiarowski _______________________________________________________________________ Jacek Walicki Zamiast wstepu: Sprawa poprawki do stanowej konstytucji Kolorado (w ktorym mieszkam) zainicjowala jesienia przeszlego roku dyskusje na lamach Poland-L na temat homoseksualizmu. Jak to zwykle wsrod prawdziwych Polakow prawie wszyscy maja opinie, czesto jednak oparte na wewnetrznych odczuciach i pewnikach, rzadziej uwzgledniajace fakty i proby analizy naukowej. Swiadom wlasnej ignorancji zaczalem czytac co mi w rece wpadlo i z tego wlasnie wyszlo ponizsze. Niewiele tego, i jesli spodziewacie sie jednoznacznych rewelacji, to sie zawiedziecie. Rzeczywistosc (zwlaszcza seksualna) jednoznaczna nie jest. Pisze (i dyskutuje) o tym dlatego, ze uwazam, iz jest to temat uniwersalny. I podobnie jak temat cenzury czy prawa do broni palnej dotyczy dzisiejszej i jutrzejszej Polski. MYSZY I LUDZIE ============== Oczywiscie zaczelo sie od szczurow. Okazalo sie bowiem, ze `meskie' szczury pozbawione testosteronu we wczesnym okresie rozwoju zarodka wyrastaja ze zdolnoscia do owulacji. Staja sie `kobiece'. Ale co naprawde ciekawe, to to ze zenskie szczury pozbawione estrogenu wyrastaja bez zmian i zadnych perturbacji. Okazuje sie zatem, ze wszystkie szczurze mozgi sa zenskie. Dopiero pod wplywem testosteronu meskie szczury otrzymuja `meskie' mozgi [C. Barraclough, 1959]. Od tego odkrycia zaczeto poszukiwanie neurobiologicznego podloza orientacji seksualnej. Poszukiwanie mierzalnych roznic w mozgu, ktore by wyjasnialy orientacje seksualne, trwaja do dzis. Simon LeVay opublikowal niedawno artykul "A Difference in Hypothalamic Structure between Heterosexual and Homosexual Men" [Science, Aug. 1991]. W duzym uproszczeniu, te badania wydaja sie potwierdzac, ze pewne obszary mozgu (INAH 2,3) sa wieksze u osobnikow o orientacji seksualnej skierowanej ku kobietom (czyli u heteroseksualnych mezczyzn i homoseksualnych kobiet) i mniejsze u ludzi zainteresowanych mezczyznami (hetereseksualnych kobiet i homoseksualnych mezczyzn). Wyniki te nie sa ostateczne i wymagaja potwierdzenia na wiekszych probkach populacji. Nastepna linia ataku w poszukiwaniu odpowiedzi na odwieczne pytanie `dlaczego?' jest skoncentrowana na endokrynologii (dzieci i doroslych). Ostatecznie wplyw hormonow jest widoczny golym okiem. Mimo tego Heinz Meyer-Bahlburg (Columbia U.), ktory w 1984 przeanalizowal 27 serii swiatowych badan endokrynologicznych, skonkludowal, ze nie ma zasadniczych roznic pomiedzy poziomem testeronu u hetero- i homo- seksualnych mezczyzn. W 1990 tenze Heinz (w Journal of Child and Adoloscent Psychopharmacology) napisal tak: `The evidence available to date is inconsistent, most studies are methodologically unsatisfactory, and alternative interpretations of results cannot be ruled out.' Trzecim, po neuroanatomii i endokrynologii, obszarem badan nad zrodlami orientacji seksualnych, jest genetyka. Jezeli homoseksualizm ma podloze genetyczne, to identyczne blizniaki powinne byc znakomitym polem badawczym. Bailey i Pillard (w: "Genetic Study of Male Sexual Orientation") porownali 56 blizniakow monozygotycznych, 54 blizniakow roznojajowych i 57 genetycznie niespokrewnionych, a adoptowanych braci. Jezeli homoseksualizm ma (choc czesciowe) podloze genetyczne, to podobienstwo genetyczne powinno byc zbiezne z podobna orientacja (homo)seksualna. Pomiedzy adoptowanymi bracmi ten stopien zbieznosci wynosi 11%. Wsrod roznojajowych blizniakow zbieznosc wzrasta do 22%. A posrod blizniakow jednojajowych istnieje 52% zbieznosci. (Ostatnio Pillard powtorzyl te badania na kobietach - z bardzo podobnymi wynikami). Genetycy stosuja pojecie dziedzicznosci (mam nadzieje, ze sieciowi genetycy mnie poprawia lub uzupelnia). Jest to wspolczynnik okreslajacy, do jakiego stopnia geny sa zwiazane z roznicami pomiedzy ludzmi. Np. kolor oczu jest dziedziczny w 100%; wzrost w 90%. Wspolczynnik dziedzicznosci homoseksualizmu wyliczono na 70%. Oznacza to, ze element genetyczny jest bardzo istotny, ale nie jest calkowicie odpowiedzialny za orientacje seksualna. Co z tego wszystkiego wynika? ABSOLUTNIE dokladnie nie wiadomo (czego sie mozna spodziewac w dziedzinie badan tak zwiazanej z podstawowymi elementami ludzkiego bytu). Ale ja to odczytuje tak: za orientacje seksualna nie jest odpowiedzialny jeden prosty czynnik. Mieszkanie w meskim akademiku lub stycznosc z niewyzytym deprawatorem. Splata sie tu wiele elementow, i wplyw biologii jest bardzo istotny. Nalezy to sobie rozwazyc spokojnie i po cichu. Zwlaszcza zanim zaczniemy oceniac innych za ich `innosc'. Bo nasza `normalnosc' to umowny punkt w seksualnym continuum. ----------------------------------- Na podstawie niedawnych artykulow w The Economist i The Atlantic Monthly wysmazyl - Jacek Walicki _______________________________________________________________________ Wlodek Kaplan SWOBODY OBYWATELSKIE W EWG ZE SZWEDZKIEJ PERSPEKTYWY ==================================================== Na marginesie dyskusji o swobodach obywatelskich (kolczykowanie obywateli zamiast dowodow osobistych - temat poruszony polzarten na liscie dyskusyjnej Poland-L) chcialbym przedstawic szwedzki poglad na swobody w Europie (EWG). Jak zapewne nie wiecie, Szwecja `zlozyla podanie' o przyjecie do Wspolnoty wraz z innymi panstwami neutralnymi (miedzy innymi Finlandia, Austria - Szwajcaria sie wycofala) i teraz co jakis czas debatuje sie w prasie na temat, jak przyjecie do EWG wplynie na rozne aspekty zycia w Szwecji. Ponizszy tekst jest streszczeniem artykulu, ktory sie ukazal w "Dagens Nyheter" (najwiekszy szwedzki dziennik) w piatek, 5 marca. Tajnosc EWG w kolizji ze szwedzkim prawem. W Szwecji uwaza sie, ze nie wystarczy, jak urzedy informuja obywateli. Obywatele maja unikalne w swiecie prawo kontrolowac proces podejmowania decyzji. W przypadku przyjecia Szwecji do Wspolnoty powstanie duzo problemow dotyczacych tego prastarego prawa, zapisanego juz w 1766 roku. Zasada jawnosci polega na tym, ze obywatele maja mozliwosc sami decydowac, jakie informacje chca otrzymac od instytucji, a nie maja byc `informowani' odgornie przez urzedy o tym, co urzednicy uznaja za stosowne. W EWG nie ma tak szeroko pojetej jawnosci. Kazda istytucja decyduje sama, czy konkretne dokumenty sa jawne, czy nie. Sama definicja `jawnosci' jest inna. Tylko to jest jawne, co zostalo opublikowane, sa tez dokumenty okreslane jako tajne, ale wiekszosc dokumentow znajduje sie w `szarej strefie', gdzie urzednicy sami utajniaja je wedlug wlasnego uznania. Przykladowo `obywatel EWG' nie ma zadnej mozliwosci udac sie do urzedu EWG i poprosic o wykaz przychodzacej poczty, by pozniej samemu szukac danego dokumentu. Nie tylko obecnie istniejace reguly zagrazaja szwedzkiej zasadzie jawnosci, lecz takze te, ktore dopiero planuje sie wprowadzic. Nowe dyrektywy dotyczace rejestrow danych (akt), ktore zaproponowala komisja EWG i ktore maja byc uchwalone w przyszlym roku, w wielu waznych punktach nie zgadzaja sie z zasada jawnosci: - nie bedzie mozna udzielac informacji dotyczacych osob prywatnych jak do tej pory - ktos, kto chce otrzymac jakies materialy, nie moze pozostac anonimowy - ustanie ochrona, ktora wszyscy dzis otrzymuja na mocy prawa o wolnosci prasy - na koniec, podwazona zostanie zasada jawnosci oparta na obowiazku zachowania danych w rejestrach, gdy juz nie sa potrzebne w dzialalnosci urzedu. To przykladowo umozliwia zobaczenie, jak szwedzkie wladze postepowaly podczas II wojny swiatowej. W kregach rzadowych ma sie nadzieje, ze ta dyrektywa nigdy nie wejdzie w zycie, zamiast tego wierzy sie, ze inne kraje zaczna na sprawe jawnosci patrzec podobnie jak Szwecja. Gdzie szwedzka zasada jawnosci koliduje z zasadami EWG: EWG Szwecja Zasada wszystko tajne co wszystko publiczne co ogolna nie opublikowane nieutajnione Dokumenty nie ma automatycznego dostepne dla wszystkich `publiczne' prawa ich uzycia obywateli Ochrona dla nie ma zagwarantowana osob informu- jacych prase Wglad i informacje udzielane sa kazdy moze szukac kontrola na warunkach okreslanych informacji przez urzedy Gdzie bedzie kolidowac, jesli EWG przyjmie nowe dyrektywy dotyczace rejestrow danych (akt): EWG Szwecja Zasada prawo jednostki do wszyscy maja prawo do ogolna ochrony prywatnosci do wgladu Dane nie mozna udzielac wolny dostep dla obywateli osobowe informacji na podstawie (z pewnymi wyjatkami, np: zasady jawnosci rejestr policji kryminalnej) Anonimowosc nie gwarantowana gwarantowana (z pewnymi wyjatkami) Czas przecho- tak dlugo, jak to jest nalezy przechowywac, aby moc wywania akt potrzebne `wlascicielowi' w przyszlosci opublikowac Moj krociutki komentarz: Szwecja uchodzi za kraj, gdzie ludziom poprzyczepiano numerki (numer personalny) i zastepuje sie nimi imie i nazwisko przy kazdej okazji, co ma naruszc prywatnosci i ulatwiac tworzenie komputerowych baz danych o obywatelach itp. Takie rejestry tworzy sie i bedzie tworzyc, tak czy inaczej. Pokusa skomputreryzowania jest zbyt wielka. Wydaje mi sie, ze nie jest takie wazne, czy w tych rejestrach bede figurowal jako Wlodek Kaplan, zamiast nr 38409568584302 (:-)), co dla wielu wydaje sie byc sprawa o kardynalnym znaczeniu, raczej sklanialbym sie do szwedzkiego punktu widzenia, ze takie rejestry powinny byc jawne w jak najszerszym stopniu. Wlodek Kaplan _______________________________________________________________________ Maciek Blasikiewicz KARAC NIE KARAC? ================ Redakcjo, Chce odpowiedziec na uwagi Pana Remigioniego zamieszczone pod tytulem "List otwarty do `GW' i `ZW'" w numerze 65 "Spojrzen". Pan Remigioni uwaza, ze powinno sie miec pretensje do partii, z ktorej wywodzi sie Minister Sprawiedliwosci. Wydaje mi sie, ze pretensje naleza sie takze reszcie rzadu za to, ze nie przyznaje prokuraturze wystarczajacych srodkow na wszczynanie i prowadzenie wymaganych akcji. Jest takie przyslowie: `zrobie tyle kotletow, ile mi dacie bulki tartej'. Nastepnie, Pan Remigioni podaje argument, ze spoleczenstwu moze sie nie podobac wydawanie pieniedzy na dochodzenia. To jest argument tego samego typu co `zamiast szukac gwalciciela, co bedzie kosztowne, lepiej przeznaczyc te pieniadze na rehabilitacje ofiary', i z tego co wiem, nie znalazl do tej pory poparcia w zadnym nowoczesnym spoleczenstwie. Praworzadnosc jest podstawowa zasada funkcjonowania demokratycznego spoleczenstwa, a nie luksusem, ktory fajnie by miec, ale na ktory nie zawsze stac. Pan Remigioni pisze tez, ze po czterdziestu latach, moze nie byc latwo znalezc Ubeckich oprawcow, i ze latwo o omylki. Tym razem jest to argument typu `nawet kiedy myslimy, ze udowodnilismy gwalcicielowi wine, to zawsze jest szansa, ze to nie on', i tez nie znam spoleczenstwa, gdzie nie karze sie ludzi tylko dlatego, ze istnieje mozliwosc omylki. Wazna jest rownowaga miedzy potencjalna krzywda wynikajaca z blednego posadzenia, a bezkarnoscia wynikajaca z ograniczenia wymiaru sprawiedliwosci. W kontekscie zbrodni Stalinowskich, konsekwentne odkrycie wszystkiego co sie da i ukaranie winnych sa absolutnie konieczne, nie tylko ze wzgledow moralnych, ale tez i po to, zeby oczyscic atmosfere raz na zawsze, aby kwestia nie powracala bez konca na scene polityczna, z towarzyszacym rozdrapywaniem ran, i aby mozna bylo zamknac bolesny rozdzial w historii, i zaczac sie koncentrowac na budowaniu lepszej przyszlosci. _ Maciek Blasikiewicz ________________________________________________________________________ Jerzy Remigioni odpowiada: Dziekujac Redakcji za udostepnienie mi listu p. Blasikiewicza, pragnalbym krotko poruszyc dwie sprawy: Po pierwsze, zapewne niezamierzenie list ten dostarcza przykladu sposobu dyskusji, ktory jest popularny nie tylko w mediach elektronicznych, ale rowniez i w tzw. `szerokim swiecie': pisze sie, ze argument p. X jest tozsamy z `abcdef', po czym sie ten ostatni argument obala. Fakt, ze argumentu p. X w zaden sposob nie da sie sprowadzic do `abcdef', umyka przy okazji uwadze. Przyklad: >Pan Remigioni pisze tez, ze po czterdziestu latach, moze nie byc >latwo znalezc Ubeckich oprawcow, i ze latwo o omylki. Tym razem >jest to argument typu "nawet kiedy myslimy, ze udowodnilismy >gwalcicielowi wine, to zawsze jest szansa, ze to nie on", i tez nie >znam spoleczenstwa, gdzie nie karze sie ludzi tylko dlatego, ze >istnieje mozliwosc omylki. Gdyby ktos chcial odnalezc moj oryginalny tekst, to odnajdzie tam, ze istotnie twierdze, ze o omylke latwo, i dlatego jestem za scisla kontrola sadowa procedury, a nie za zaniechaniem postepowania. P. Blasikiewicz polemizuje wiec wylacznie z wlasna teza, co byloby w porzadku, gdyby mi tezy tej nie wkladal do ust. Ale zostawmy igraszki retoryczne na boku i zwrocmy uwage na duzo istotniejszy punkt drugi: Ani ja, ani (jak mniemam) p. Blasikiewicz, ani duza czesc autorow Listu Otwartego nie mieszkamy aktualnie w Polsce. Dlatego tez nasze zdanie malo sie tu liczy: jest to sprawa przede wszystkim do rozwiazania tam wlasnie, w kraju, a nie na emigracji. Nie znaczy to, ze poza Polska nie powinno sie o tym mowic, ale nalezy moim zdaniem unikac dawania wykladow zza granicy, co ma robic rzad czy tez prokuratura w konkretnych sprawach. Bo mowic latwo, zwlaszcza jak sie jest daleko i nic to nie kosztuje, a robic zwykle duzo trudniej. Jerzy Remigioni _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres: (128.32.162.54), directory: /pub/polish/publications/Spojrzenia. ____________________________koniec numeru 68___________________________