_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 26.06.1992. nr. 31 _______________________________________________________________________ W numerze: Stanislaw S. Nicieja - Fortepian i polityka Wieslaw L. Wyrzykowski - J. Pilsudski w opinii politycznych przeciwnikow Jan Parandowski - Polska lezy nad Morzem Srodziemnym (cz. 2) Maciej Cieslak - Dostrzezone - Rozwazone Krzysztof Kniaz - Rocznica Watergate - lekcja dla polskiej demokracji Hugon Karwowski Tomek Sendyka - Listy do Redakcji _______________________________________________________________________ [Od redaktora dyzurnego: Zamieszczamy materialy rocznicowe. Tekst pierwszy napisany zostal w 50-lecie smierci Paderewskiego, a przypomniany go w przeddzien przeniesienia prochow do Polski. Tekst ten jest solenny. Na zyczenie Czytelnikow mozemy przypomniec korespondencje Adacha Smiarowskiego z uroczystosci w Waszyngtonie przed rokiem - mistrzowska gawede na temat typowego obchodu polonijnego. Esej Parandowskiego poruszyl niektorych Czytelnikow. Jako pierwszy zabiera swoim listem glos Tomek Sendyka. Dalsze glosy w przygotowaniu. m.b.] _______________________________________________________________________ Stanislaw Slawomir Nicieja FORTEPIAN I POLITYKA ==================== ["Tydzien Polski", 16.XI.1991, podal Zbyszek Pasek] W tym roku minela 50 rocznica smierci Ignacego Paderewskiego. Jest wiec okazja, by przypomniec niezwykla biografie tego wirtuoza i polityka. Z szlacheckiego dworku w swiat ------------------------------ Ignacy Paderewski urodzil sie w podolskiej wsi Kurylowka 6 listopada 1860 roku z matki Poliksenii z domu Nowickiej, corki zeslanego do Kalugi profesora Uniwersytetu Wilenskiego. Matki jednak nie pamietal, gdyz zmarla, gdy maly Ignas mial zaledwie kilka miesiecy. Gdy mial 3 lata, nieszczescie dotknelo jego ojca. Za udzial w powstaniu styczniowym zostal bowiem pozbawiony majatku i wyrokiem carskim wtracony do wiezienia. Ignacy trafil wowczas pod opieke swej ciotki. Zachowala sie z tego okresu przejmujaca fotografia. Siedzi na niej bosonogi chlopczyna w przydlugim ubranku ze starszego kuzyna, o smutnych ogromnych oczach. Dziecko samotne, bez towarzyszy, bez zabawek, wczesnie skazane na duza samodzielnosc, jeszcze nieswiadome wrogosci swiata, w ktorym trzeba sobie wywalczyc miejsce i zapewnic srodki do zycia. Ktoz mogl przypuszczac, ze wyrosnie z niego jeden z najbogatszych w Europie ludzi, o nazwisku znanym i glosnym na dwoch kontynentach. Nie jest to wstep do opowiesci o uszczesliwionym kopciuszku. Ignacego cechowal upor i nieokielznana ambicja. Kusil go nieznany swiat, ktory poprzez gazety i ksiazki zgromadzone w domu opiekunow fascynowal go jak wspaniala basn. Znajdowal wielka przyjemnosc w samouctwie i sluchaniu muzyki. W wieku 12 lat zostal zapisany do warszawskiego Instytutu Muzycznego. Ale poczatkowo nic nie wskazywalo, przynajmniej w opinii nauczycieli, iz w chlopcu tkwi talent geniusza. Po zdaniu egzaminow koncowych w Instytucie 20-letni Paderewski nie majac srodkow na studia zagraniczne, objal posade nauczyciela. Poslubil wowczas studentke Antonine Korsakowne, ktora po przyjsciu na swiat ich syna Alfreda, zmarla. Dziecko natomiast bylo nieuleczalnie chore - niedowlad nog. "Majac lat 20" - pisze Paderewski w swym pamietniku - "mozna juz poznac dole i niedole, poznac bol i nieodgadnione tajemnice ludzkiego istnienia. (...) Po smierci zony zdalem sobie jasno sprawe, ze w Warszawie poza kariera nauczyciela nie ma dla mnie zadnych widokow. Wobec tego zdecydowalem sie jechac do Berlina". Tam poznal wybitnych artystow - Straussa, Rubinsteina i Ehlerta. Rubinstein przysluchujac sie jego kompozycjom stwierdzil, iz jezeli poprawi technike, to ma przed soba wspaniala kariere pianisty. Ocena ta podzialal na Paderewskiego niezwykle mobilizujaco. Po powrocie z Berlina zaprzyjaznil sie z Tytusem Chalubinskim, wielkim milosnikiem Tatr, odkrywca Zakopanego. Chalubinski poznal go z kolei z Helena Modrzejewska - wybitna i niezwykle glosna wowczas aktorka. Spotkanie z Modrzejewska bylo dla Paderewskiego punktem zwrotnym w jego biografii. Oczarowana wdziekiem i niezwykla uroda 24- letniego pianisty, Modrzejewska obiecala mu konkretna pomoc i aby zwrocic uwage na jego nazwisko postanowila wspolnie z nim zorganizowac koncert. "Nazwisko Modrzejewskiej" - wspomina Paderewski - "figurujace w programie mialo magiczna sile. Deklamowala pare poematow i wzbudzila jak zawsze furore. Sala byla przepelniona, a dochod z koncertu wynosil 400 guldenow. Bylo to wtedy okolo 200 dolarow, co dla mnie przedstawialo ogromna sume. Umozliwilo mi to wyjazd do Wiednia i paromiesieczne studia u Leszetyckiego. Modrzejewskiej zawdzieczam wiec zrealizowanie mojego marzenia." Studia u Leszetyckiego byly trudne. Byl to nie tylko glosny w calej Europie, ale wymagajacy nauczyciel. Poczatkowo sugerowal on Paderewskiemu porzucenie mysli o karierze pianisty. Twierdzil, iz w 25 roku zycia jest juz na nia za pozno. Paderewski byl jednak uparty. Cwiczyl kilkanascie godzin dziennie, do kresu wytrzymalosci fizycznej. Po dwoch latach efekty staly sie widoczne. Jego koncerty w Berlinie, Wiedniu, Paryzu i Londynie przynosza mu rozglos, wyprowadzaja z klopotow finansowych i daja znaczne dochody. Pierwsze tournee po Stanach Zjednoczonych przynioslo mu 95 tysiecy dolarow, drugie 160 tysiecy, a trzecie az 240 tysiecy. Amerykanie wystawali w kolejkach, wykupywali bilety drozsze niz im sie to kiedykolwiek zdarzalo, wypelniali olbrzymie sale koncertowe. Czlowiek, ktory sam para rak potrafi zarobic przeszlo cwierc miliona dolarow w ciagu szesciu miesiecy - musial byc uznany za fenomena, przynajmniej w kraju, gdzie pieniadz liczyl sie ponad wszystko. Gdy reporter zapytal Paderewskiego jakim sposobem osiagnal tak nieslychane powodzenie, uslyszal odpowiedz: "Powodzenie moje zawdzieczam w jednym procencie talentowi, w dziewieciu procentach szczesciu, a w dziewiecdziesieciu procentach - pracy. Praca, praca i praca jest najwieksza tajemnica powodzenia". Czynnikiem powodzenia byla tez jego piekna powierzchownosc. Jego biograf R. Landau twierdzi, iz Paderewski mial kobieca nature i urode. Pragnienie podobania sie bylo jego sila motoryczna, a Wladyslaw Studnicki dodawal: "Zadna elegantka tak nie przestudiowala swoich ruchow, spojrzen i uklonow jak Paderewski. Niewiele elegantek dbalo tak o swoje stroje, jak Paderewski, sprowadzajacy koszule jedwabne z Japonii, paradujacy w bialych kamizelkach". Wielki jalmuznik narodu ----------------------- W poczatkach XX wieku Paderewski byl juz czlowiekiem niezwykle bogatym. Nabyl wowczas kilka majatkow w Polsce, m.in. w Zytomierzu, w Rozprzy pod Piotrkowem Trybunalskim, w Kesnie na Podkarpaciu. Byl tez wspolwlascicielem ekskluzywnego hotelu "Bristol" w Warszawie. Wowczas zaczal sie jego romans z polityka. "W tym kraju poeci sa politykami, a politycy poetami" - mowil Bismarck o Polsce. Mozna dodac, iz nie tylko poeci. Od roku 1910 Paderewski poczal wydawac ogromne kwoty na wspieranie akcji narodowych i dobroczynnych. Pierwsza z nich bylo ufundowanie w Krakowie z okazji 500-lecia zwyciestwa pod Grunwaldem wspanialego pomnika Wladyslawa Jagielly dluta Wiwuskiego. Odsloniecie pomnika stalo sie wielka manifestacja patriotyczna narodu, ktory nie mial w tym czasie swego panstwa. Podczas uroczystosci 15 lipca 1910 r. Paderewski wyglosil piekne przemowienie, w ktorym stwierdzil m.in.: "Dzielo, ktore ogladamy, nie powstalo z nienawisci, powstalo z wielkiej milosci do rodzinnego kraju. Ofiarodawca tego pomnika i wszyscy, ktorzy don sie przyczynili, skladaja go jako dziekczynienie, jako votum na oltarzu ojczyzny." Wkrotce wybuchla I wojna swiatowa. Narod polski ujrzal w niej szanse wybicia sie na niepodleglosc, ale okolicznosci byly niezwykle tragiczne. W trzech walczacych z soba zaborczych armiach bylo ponad milion Polakow. Zmuszeni oni byli czestokroc nawzajem do siebie strzelac. Ponadto wojna, niczym gigantyczny taran, przetaczala sie przez ziemie polskie z zachodu na wschod, z poludnia na polnoc, siejac pozoge, spustoszenie i glod. Miliony wygnancow, przymusowych emigrantow i uciekinierow opuszczaly zajete pozoga wojenna ziemie polskie i szukaly bezpiecznego schronienia, nekane przez glod i epidemie, znaczyly szlak swych pielgrzymek dziesiatkami tysiecy mogil. Wowczas to, najglosniej w cywilizowanym swiecie, o hekatombie narodu polskiego, mowil wlasnie Paderewski. Byl to glos znaczacy i zmuszajacy do refleksji. W parze z nim szedl konkretny czyn. Paderewski stal sie dobrowolnym jalmuznikiem narodu. Dawal koncert za koncertem, a cale honoraria przekazywal na cele pomocy ofiarom wojnym dla wdow i sierot, dla rannych zolnierzy, na szkolnictwo, na wydawanie bezplatnych obiadow. Mobilizowal opinie publiczna i szerokie kregi Polonii. On to, m.in. wspolnie z dozywajacym swych dni ostatnich Henrykiem Sienkiewiczem, stworzyl w Szwajcarii w 1915 r. Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, zrzeszajacy 174 komitety (w tym 119 w USA) rozsiane wsrod Polonii calego swiata, ktory w ciagu swej czteroletniej dzialalnosci zebral, a nastepnie przekazal do kraju na pomoc dotknietych nieszczesciem ogromna wowczas kwote ponad 19 milionow frankow szwajcarskich. Rownoczesnie Paderewski umiejetnie wykorzystywal swe liczne kontakty osobiste z wybitnymi politykami i przywodcami panstw (m.in z prezydentem USA Woodrow Wilsonem), aby wyjasniac tragizm Polakow i palaca potrzebe rozwiazania sprawy polskiej. On to wywarl powazny wplyw na zredagowanie slynnego 13 punktu w oredziu Wilsona, postulujacego utworzenie niepodleglej Polski. Propagowal tez - niestety bezskutecznie - zorganizowanie 100-tysiecznej "Armii Kosciuszko" rekrutujacej Amerykanow polskiego pochodzenia z zamiarem wlaczenia jej do walk o wolnosc Polski. Gdy wreszcie w 1918 r. powstala niepodlegla Polska, Paderewski przybyl do niej, by pomoc jej okrzepnac na mapie owczesnej Europy. Jego przyjazd do Poznania i pelne patriotycznej emocji przemowienie z okna miejscowego ratusza staly sie iskra wzniecajaca powstanie wielkopolskie. Kilka tygodni pozniej Paderewski objal fotel premiera Rzeczypospolitej Polskiej i w powaznym stopniu przyczynil sie do likwidacji rysujacego sie wyraznie w tym czasie dualizmu wladzy (Dmowski-Pilsudski), ktory nie sluzyl polskiej racji stanu. Nie dla blichtru, jaki niesie za soba wladza, siegnal Paderewski po fotel premiera. Blichtr mial przeciez na codzien. Nieobce mu byly rozentuzjazmowane tlumy na koncertach i wielkich wiecach polonijnych, sale huczace oklaskami i skandujace jego imie. Wiedzial natomiast, ze jego obecnoc w kraju jest pozadana. Byl bowiem przekonany, ze magia jego nazwiska moze wplynac paralizujaco na wewnatrzpanstwowe, koncepcyjne i partyjne swary. Gdy zorientowal sie, ze jego obecnosc w kierownictwie panstwa nie jest juz konieczna, umial, niczym legendarny Cincinatus, wycofac sie z areny politycznej. Po ustapieniu bacznie jednak obserwowal i reagowal na wszelkie zjawiska, ktore godzily w polska racje stanu. U schylku zycia dane bylo Paderewskiemu ujrzec najstraszliwsza tragedie narodu - kraj pod okupacja hitlerowska i sowiecka. Nie zalamal sie wowczas. Od pierwszych dni agresji interweniowal u roznych wplywowych na swiecie osob z prosba o ich publiczne wystapienie w obronie Polski. Calym swym autorytetem popieral poczynania swego przyjaciela gen. Wladyslawa Sikorskiego. Mimo gnebiacych go dolegliwosci i podeszlego wieku zgodzil sie objac przewodnictwo utworzonej w grudniu 1939 r. Rady Narodowej, a jego szwajcarska siedziba stala sie waznym osrodkiem dzialalnosci polskiej emigracji politycznej. Zmarl w wieku 81 lat, 29 czerwca 1941 r. w Nowym Jorku, po lekkim zapaleniu pluc, ktore zbagatelizowal. Stanislaw Slawomir Nicieja _______________________________________________________________________ Wieslaw Leszek Wyrzykowski, Windsor, Ontario, Kanada JOZEF PILSUDSKI W OPINII POLITYCZNYCH PRZECIWNIKOW ================================================== [Tekst pochodzi z "Glosu Polonii" nr 12, 1992] (W maju przypadly rocznice przewrotu majowego oraz smierci Marszalka. Aby odejsc od schematu - zamiast zwyczajowej laurki nieco faktow zza kulis - w.l.w) Jozef Pilsudski byl w naszej historii (i nadal pozostaje, czego dowodem niniejsze opracowanie) postacia nietuzinkowa; najczesciej wymienia sie go wsrod narodowych bohaterow, jako tworce niepodleglega panstwa itd., itp. Rzadko jednak porusza sie temat odbioru Marszalka przez jego politycznych przeciwnikow, a przeciez nie jest tajemnica, ze tychze nie brakowalo. Zabojca prezydenta Narutowicza zeznal, ze gdyby prezydentem zostal J. Pilsudski, strzelalby wlasnie do niego. I chociaz od smierci Naczelnika Panstwa minelo juz 57 lat, warto pokusic sie o fragmentaryczne chociazby przyblizenie tego, co pisano na jego temat. Oczywiscie, zastrzegam, sa to tylko wypowiedzi negatywne i prosze o zrozumienie: laurek napisano juz dosc i powstanie ich zapewne jeszcze wiecej, a nieco inne spojrzenie na bohatera bywa czesto bardzo interesujace. Jezeli wiec dla kogos samo porzytoczenie niepochlebnych opinii o Marszalku jest swietokradztwem i szarganiem narodowych swietosci, nie powinien zaglebiac sie w tekst, aby nie narazic sie na zdenerwowanie. Najzacieklej atakowala J. Pilsudskiego prawica. Niektorzy jej przedstawiciele przeszli do historii glownie dzieki temu, ze w sposob bezpardonowy zwalczali Marszalka. Jednym z nich byl Adolf Nowaczynski, pisujacy na lamach "Mysli Narodowej". Kiedy w 1923 r. postanowiono nadac w radiu cykl pogadanek na temat Marszalka, aby w ten sposob uswietnic jego imieniny - Nowaczynski napisal: "Jest to naduzycie i nasladowanie moskiewszczyzny. Jest to narzucanie legendy, robiacej z nieudolnego regenta, a stratega od siedmiu bolesci, wielkosc i znakomitosc przez usluznych i subwencjonowaych literatow rozdymana do nieslychanych granic. Dosc gloryfikacji niekompetencji. Dosc kultu ignorancji i intrygi". W tejze "Mysli Narodowej", organie endecji, komentowano wizyte Pilsudskiego na Slasku kpiac, ze "Naraz okazuje sie, ze w calych Katowicach nie ma sypialni, ktora by mogla godnie przenocowac p. Pilsudskiego. Byly rozne piekne apartamenta, ale zaden nie nadawal sie na ugoszczenie tak wysokiej osobistosci. Co tu robic? Rada w rade - no i wydelegowano p. wicewojewode Zurowskiego do Krakowa, aby kupil gdanska sypialnie specjalnie dla p. Pilsudskiego. Sypialnia kosztowala 360 000 marek niemieckich. P. Pilsudski korzystal z sypialni przez jedna noc. Nawyki iscie carskie i cesarskie! Nikt ze smiertelnych nie jest godzien spoczywac w lozku, w ktorym ja spalem". Bestsellerem na rynku okazala sie ksiazka Ireny Pannenkowej pt. Legenda Pilsudskiego, wydana w 1922 r. pod pseudonimem Jan Lipecki. Ksiazka rozchodzila sie blyskawicznie i, jak powiadaja znawcy przedmiotu, zawiera sporo nieznanych szczegolow i faktow z zycia Naczelnika Panstwa. "Caly kapital sympatii i szacunku, jaki zdobyl dla nas w swiecie calym Kosciuszko, nieszczesliwy wodz Polski upadajacej, zostal przez Pilsudskiego, `szczesliwego' wodza Polski odrodzonej, zmarnowany i stracony, o ile chodzi o jego polityke osobista niemal do ostatniego szelaga". Ksiazka Pannenkowej spotkala sie z ostra odprawa zwolennikow J. Pilsudskiego, ale przeciwnicy przez dlugie lata czerpali z niej pelnymi garsciami. Prof. W. Konopczynski w polowie lat 20-tych wyglaszal wielokrotnie odczyt pt. "Nasi wielcy ludzie", w ktorym rozprawial sie z kultem wodza i wytykal to i owo bezposrednio J. Pilsudskiemu. "Jezeli ktos mniema, ze wybitnego czlowieka mozna pasowac na wielkiego za pomoca sztucznej reklamy, ten sie myli najciezej. Smiejemy sie najszczerzej, sledzac gruba robote panegirystow tego lub owego bozyszcza: te zamawiane wywiady dziennikarskie, te galowki, parady, capstrzyki, tuziny broszur naszpikowanych pusto brzmiaca chwalba. Szacunek i milosc wspolobywateli wywyzszaja ducha, ktory juz czynem na nie zasluzyl. Balwochwalstwo go poniza i co gorsza, poniza samych balwochwalcow, a posrednio caly ogol". Ks. K. Lutoslawski na lamach "Mysli Narodowej": "Pilsudski nie od dzis jest narzedziem miedzynarodowego zydostwa dla walki z Narodem Polskim, aby go do niepodleglosci nie dopuscic. Juz w 1905 roku, kiedy po wojnie japonskiej zaczely sie rysowac i pekac okowy, ktore skuly Polske z Rosja - Miedzynarodowka uzyla Pilsudskiego w Polsce, aby tam robil rosyjska rewolucje, uniemozliwiajac skupienie calego narodu na tej jednej walce i wyzyskanie rewolucji dla umocnienia stanowiska Narodu Polskiego na ziemi polskiej. Ten punkt programu polityki zydowskiej przeciw Polsce spelnil ze smutna odwaga. Po raz drugi w roku 1914, a raczej przez pare juz lat poprzedzajacych wybuch wojny i przez pierwsze jej lata, Miedzynarodowka uzyla Pilsudskiego, w przebraniu tym razem nie rewolucjonisty, ale Bartka Zwyciezcy, ktory pobudka powstancza mial zapalic serca mlodziezy i mas ludowych do bohaterskich poswiecen dla zwyciestwa Niemcow [...]. Ten punkt programu zydowskiego [...] Wykonal Pilsudski polowicznie, bo masy narodowe, zdrowy instynkt narodu, rozum i zelazna wola wodzow narodowych z Dmowskim na czele oparly sie tak skutecznie, ze trzeba bylo [...] pojsc na rekolekcje do Magdeburga. I wowczas po raz trzeci Pilsudski przez Miedzynarodowke jest poslany do Polski, by jej pierwsze lata zatruc i do wewnetrznej niepodleglosci nie dopuscic [...] a wszedzie Narod mial przeciwko sobie po stronie zydowskiej Pilsudskiego, jako najgrozniejsze narzedzie Miedzynarodowki". Nawet dzis, kiedy sie czyta takie "kawalki", ogarnia czlowieka zdumienie, do czego jest zdolny czlowiek w przyplywie nienawisci, bo chyba tylko tym mozna tlumaczyc podobne brednie. Ale z drugiej strony patrzac, okazuje sie, ze ks. Lutoslawski byl jednym z liderow endeckiej grupy w sejmie. Byl wiec to raczej glos programowy, a nie zlosliwy pamflet z gatunku tych, ktorymi tak ochoczo atakowal Marszalka Nowaczynski. Godzi sie w tym miejscu wspomniec, ze oboz belwederski nie pozostawal bezczynny. Tzw. nieznani sprawcy tak obili Nowaczynskiego, ze stracil oko, a Dolega-Mostowicz zarzucil dziennikarstwo... Wladyslaw Sikorski nie cieszyl sie sympatia Marszalka i vice versa. W roku 1924, pod pseudonimem Karol Pomorski, opublikowal on ksiazke pt. "Jozef Pilsudski jako wodz i dziejopis". Czytamy w niej m.in.: "Pan Marszalek Pilsudski przestawszy byc wodzem naczelnym, a nastepnie szefem sztabu, opusciwszy dobrowolnie szeregi wojska, zajal sie literatura, nie tyle piekna czy tez naukowa, ile soczysta. Ulubionym tematem sa dzieje wlasne na tle minionej wojny. Snujac hymny pochwalne dla siebie jako wodza, meza stanu i czlowieka, blotem obelg i pogardliwymi slowami obrzuca wszystkich i wszystko, co nie jest nim lub jego swita: generalow, wojsko, narod, ostatnio nawet nie darowal symbolowi narodowej slawy - Orlowi Bialemu. Nie wystarcza mu aureola pierwszego Naczelnika Panstwa, organizatora i tworcy wojska, wreszcie wodza, ktory zwyciesko zakonczyl wojne. Chce wobec narodu uchodzic za jakiegos polboga, zawsze nieomylnego, silnego niezlomna wola, obdarzonego geniuszem wojennym. Postac taka niewatpliwie jest pociagajaca i latwo nawet na nia sie ucharakteryzowac, czynia to zreszta aktorzy, grajac role Napoleona czy Cezara, czy chocby zlosliwego Fausta w "Mefiscie". Lecz zaden z aktorow nie probuje przekonac swoich rodakow, ze jest ta postacia w rzeczywistosci i po zejsciu ze sceny. W ten sposob legenda, ktora sam o sobie pragnie wytworzyc Marszalek Pilsudski, nie wytrzymuje najmniejszej proby przy zetknieciu z prawda historyczna, brana chociazby z jego wlasnego zrodla, ktorym jest Rok 1920". Na zakonczenie jeszcze jeden urywek z Nowaczynskiego, ktory w taki oto sposob relacjonowal uroczystosci imieninowe J. Pilsudskiego w 1924 r.: "Mordechaj Pilsudski przez trzy lub cztery dni byl obiektem owacji, manifestacji, demonstracji, a prasa czerwonoskorej "Tshandali" pelna byla relacji o tych nieprzyzwoitych juz, nudnych, ordynarnych i irytujacych blazenadach. Jest w tym wszystkim rzecza zdumiewajaca, ze ten czlowiek nerwowo potrafi zniesc od tylu lat tyle holdow i owacji i co wiecej, ze jak starzejaca sie cantatrica czy diva coraz wiecej i chorobliwiej jest lasy na te halasy, oklaski, wrzaski, tusze, orkiestry, brawa, wiwaty, mowki, toasty, wstawania publiki, szpalery, powiewania kapeluszami itd. Jest w tej Pilsudskiego zadzy i chuci splendorow i honorow cos wyjatkowo parweniuszowskiego, holotnego, niskiego i mialkobiesnego". A na przeciwleglym biegunie trwala zupelnie inna publicystyka: gloszaca slawe, podziw i objawiajaca czolobitnosc. Aby zrownowazyc nieco akcenty, przytocze fragment z "Poradnika dla urzadzajacych obchody i akademie ku czci Marszalka Jozefa Pilsudskiego", Lodz 1934: "W dniu 19 marca skladamy hold najwiekszemu czlowiekowi Polski wspolczesnej. Kochamy Go i podziwiamy. Spoglada na nas spod krzaczastych brwi ze sciany. Zadumany i zamyslony, calym swym jestestwem oddany Ojczyznie - czujny niby zuraw, stoi na strazy panstwa. Postarajmy sie wpoic w serca mlodziencze umilowanie Komendanta!" Przykladowy scenariusz akademii ku czci: 1. Zagajenie. 2. Orkiestra (piesni legionowe, zolnierskie). 3. Chor. 4. Przemowienie (najlepiej) ucznia. Temat: Dlaczego kochamy Marszalka. Wielkosc i piekno zycia i czynow Jozefa Pilsudskiego itd. Deklamacja winna trwac do 10 minut. 5. Deklamacja zbiorowa ("Fanfary" Jozefa Maczki) z ilustracja muzyczna. Melodeklamacja ("Pilsudski" Lechonia). 6. Zywy obraz - ognisko, wokol niego strzelcy - na placowce; tlo: las - noc - pod oslona drzew kilku strzelcow z karabinami gotowymi do strzalu - wszystkie rodzaje broni skupione wokol posagu (obrazu) Komendanta. 7. Spiew wszystkich obecnych ("Pierwsza Brygada"). Wzor przemowienia, ktore ma wyglaszac jeden z najlepszych uczniow: "Kochamy Komendanta! Jozef Pilsudski! Zywot Jego caly to ciagla, nie konczaca sie sluzba, to ciagly trud, to ciagle zmaganie sie za czasow niewoli i w latach wojny z wrogiem, a w Polsce odrodzonej z wlasnymi rodakami. Nie zgial Go zaden trud. Szedl prosto przez zycie, zapatrzony w cel jeden - jedyny - Polske wolna, potezna. Szerzyl zapal, budzil entuzjazm, porywal. Kto Go raz ujrzal, ten Mu pozostal oddany na smierc i zycie, ten rzucal dlan dom rodzinny, spokoj, stanowisko, stawal do apelu, czekajac chwili, kiedy Komendandt zawezwie go do czynu. Kochamy Go wszyscy, odnosimy sie don z podziwem! Nie znosi blichtru ni blagi. Prostolinijny, szczery, surowy dla siebie samego, wymaga tez od innych samozaparcia sie i poswiecenia. Kochamy Go! Wielki, potezny, milczacy niby sfinks, pograzony w zadumie, wykuty z granitu. Wielki Wodz! Niezwykly Czlowiek! Uosobienie czynnej milosci ojczyzny! Marszalek Jozef Pilsudski - ukochanie i duma narodu". Trudno sie dziwic, ze przeciwnikom piana wystepowala na usta, kiedy przychodzilo im czytac podobne scenariusze i wypowiedzi, ze ponosila ich bezsilna zlosc i obrzucali Marszalka stekiem najbrudniejszych wyzwisk: bezsilna nienawisc, bezpardonowa walka, z ktorej wyszedl zwyciesko. Dzis jest wciaz zywym symbolem walki o Polske, o niepodleglosc, a ze czasem cos mu nie wyszlo? Ostatecznie byl tylko czlowiekiem. Wieslaw Leszek Wyrzykowski _______________________________________________________________________ Jan Parandowski POLSKA LEZY NAD MORZEM SRODZIEMNYM (2) ====================================== ["Arkady" nr 3 (1939), przepisane z "Nowego Dziennika" 14.12.1989, Zbyszek Pasek] Historia poznego cesarstwa podaje przy nazwisku cesarza Maksymiliana, ze pochodzil z Tatr. Polakiem nazwac go trudno, moze to byl jednak jakis smialy odprysk tych szczepow, w ktorych magmie rysowal sie juz ksztalt przyszlego narodu. Nie wrocil on juz jednak w swoje rodzinne strony, aby je przylaczyc do imperium; nie byl to juz czas rozszerzania sie, ale kurczenia 'pax Romana'. Nie majac swego Juliusza Cezara, Polska musiala swoja lacinskosc zdobyc sama. Mogla rownie dobrze odwrocic sie na Wschod i biorac chrzescijanstwo wedlug obrzadku greckiego ulec wplywom Bizancjum. Drze na mysl o tej brodatej i dlugowlosej ewentualnosci. Grozila nam ona, jak sie zdaje, w pierwszych czasach naszej historii, lecz instynkt narodu oparl sie jej bez wysilku. Ze wszystkich Slowian Polacy sa najbardziej lacinscy. Mowiac tak, nie zapieramy sie swojego pochodzenia ani nie chcemy uchodzic za cos innego niz jestesmy; swiat slowianski, do ktorego nalezymy z krwi i jezyka, jest poteznym odlamem rasy bialej, pelnym sokow zywotnych, przez swa wciaz zywotna preznosc zmierza ku wielkiej przyszlosci, wypieramy sie jednak stanowczo tzw. duszy slowianskiej. Nasz rodak, wielki pisarz angielski Joseph Conrad, czlowiek, ktorego morze nauczylo panowac nad soba, unosil sie i wpadal w gniew, ilekroc mowiono o jego slowianskosci. Przymiotnik: polski uwazal za zaszczytny, przymiotnik: slowianski za zlosliwy. Powodem byla wlasnie owa "dusza slowianska". Pod tym mianem rozumie sie w Europie Zachodniej ekstrakt wyciagniety z literatury i zycia Rosji, zbior takich wlasnie zasad, pojec, reakcji psychicznych, ktore sa nam najbardziej obce i wrogie. Nasza kultura ma inne granice niz nasze panstwo. Wschod jest nam tak daleki, jakby miedzy nami a nim rozlewal sie ocean. W sensie duchowym Polska lezy na Morzem Srodziemnym. Cztery pierwsze wieki naszej literatury sa lacinskie, nasz humanizm rodzi poetow, dla ktorych nie zabrakloby miejsca w epoce augustowskiej. Jeden z nich, Maciej Sarbiewski, do ostatnich czasow byl czytany w szkolach angielskich jako wzor poezji lacinskiej, istny Horacy nawrocony na chrzescijanstwo. Rozkwit zas naszej literatury narodowej w XVI w. przypomina dzieje francuskiej Plejady, nasz Jan Kochanowski jest bratem duchowym Ronsarda. 'Ronsardum vidi', mowi, wspominajac swoj pobyt w Paryzu; te dwa slowa splodzily cala biblioteke domyslow, albowiem nic tak nie wyzywa gadulstwa uczonych, jak polslowka poetow. Slyszy sie nieraz, ze pewne literatury sa z istoty swej uniwersalne, inne zas ekskluzywne. Jest to blad. O uniwersalnosci literatury decyduje stanowisko, jakie dany narod zajmuje na swiecie. Jesli zdobywa przewage, wszyscy sa sklonni rozpoznac w jego rysach indywidualnych rzeczy ogolnego znaczenia, a naprawde przyswajaja sobie jego odrebnosc, ktora ich zaciekawia lub niepokoi. Nie sadze, by jakikolwiek narod zyskal cos na tym, gdyby tworzyl rzeczy abstrakcyjne, ktore by mialy to samo znaczenie w kazdym jezyku. Taka algebra literacka bylaby bezduszna i bezwartosciowa. Literatura polska uchodzi za ekskluzywna, co znaczy, ze jest nieznana. Czeka ona na moment, kiedy zostanie odkryta. Jest nie do pomyslenia, aby ten wielki obszar idei i form byl zawsze ziemia nieznana, o ktorej przynosza wiesci tylko poszukiwacze przygod intelektualnych. Polska stracila kontakt z Europa w ciagu XIX wieku. To nie byl dla nas wiek pary i elektrycznosci ani wiek industrializmu i ruchow socjalnych - to byl okres mistyczny i bohaterski. Co moglby sobie pomyslec rozsadny czlowiek, ktory nigdy nie podlegal halucynacjom, gdyby pewnego dnia, idac znajoma ulica, znalazl sie nagle zamiast na jej naturalnym przedluzeniu posrod oblokow i gwiazd? Wyrzeklby sie raczej tego szalonego swiata, niz zechcialby przyznac, ze pozostaje on w zgodzie z prawami przyrody. A tak wlasnie stalo sie na tym zakrecie historii, kiedy nagle oderwalismy sie od historii i zaczelismy zyc niematerialnie. Polska, ktora przez tysiac lat zyla w zyznej glebie stosunkow ludzkich, odwrocila sie korzeniami w niebo i zamiast sokow zywotnych brala w swe tkanki eter kosmiczny. Taka jest metafora tej wielkiej metafory, ktora byl nasz mesjanizm, wzniosly i chimeryczny swiat, gdzie narod, ktory nie mogl byc panstwem, stal sie bostwem. Stalismy sie wyznawcami niezwyklej religii, w ktorej milosc ojczyzny i fanatyzm wolnosci przyjely ksztalty mistyczne. Szlismy za Napoleonem, majac na czapkach napis: "Ludzie wolni sa sobie bracmi", organizowalismy powstania wlasne i cudze, bilismy sie we wszystkich rewolucjach. Ktokolwiek powstawal przeciw tyranii, mial Polakow za sojusznikow i towarzyszy broni. Rzady legitymistyczne nazywaly nas pogardliwie "kondotierami wolnosci" - powiedzcie, czy kiedykolwiek obelga byla bardziej zaszczytna? Stworzyslismy wtedy poezje, ktora uwazamy za jeden z najwyzszych szczytow natchnienia ludzkiego i na pewno sie w tym nie mylimy. Europa stawia pomniki Mickiewiczowi, przybija tablice pamiatkowe na domach, w ktorych zatrzymal sie podczas swej ziemskiej wedrowki, czyni to w szacunku dla narodu, ktorego wielkosc ocenia, dla panstwa, ktore zajelo miejsce wsrod mocarstw europejskich, ale geniusz poety bierze na kredyt tamtych wartosci, nie wiedzac dokladnie, jaka nalezy mierzyc go miara. Ten los dzieli ze swym wodzem caly romantyzm polski, tak odrebny od wszystkiego, co sie rozumie pod tym mianem w innych literaturach. Roamantyzm trwal u nas dluzej niz wszedzie, bo byl bardziej plodny, bardziej rozlegly, o wyzszej tresci. Caly nasz wiek XIX byl w gruncie rzeczy romantyczny. Jozef Pilsudski, czlowiek zelaznego czynu, byl romantykiem. Dziela drugiego po Mickiewiczu wodza naszego romantyzmu, Juliusza Slowackiego, towarzyszyly Pilsudskiemu przez cale zycie, wiersze poety - rzecz jedyna w historii - cytowal w swych rozkazach dziennych. Majac dusze rozrzutna, skazani zostalismy na zywot, ktory ukrywa swe skarby tylko dla siebie. Oto przychodzi mi na mysl imie jedno z najwznioslejszych w naszej poezji: Wyspianski. Przez jakie zaklecia mozna by mu otworzyc droge do serc i umyslow swiata? Ten poeta z przelomu wieku XIX i XX wieku mial dusze z epoki mitow i basni: bylo to wcielenie najwyzszej sily mitotworczej. Sprowadzil on nad Wisle grecki Olimp i w sposob jedyny i niepowtarzalny wmieszal go w tlum postaci naszej historii. Oto w noc listopadowa, kiedy zapalaja sie pierwsze ognie powstania, w strumieniu jego spiewnych wierszy idzie Demeter i zegna sie z Kora; skrzydlata Nike przelatuje nad glowami zolnierzy; Atena z wodzem powstania gra w kosci o zwyciestwo. Kiedy indziej Apollo, w aureoli Chrystusa, zjawia sie na Wawelu, ktory pod stopami antycznego boga zmienia sie w Akropol. Wyspianski wizjoner najcodzienniejsza rzeczywistosc zmienial w mit. Jego dramat "Wesele" to magiczny krysztal poezji, w ktorym ludzie jakze blahego zdarzenia - nocy weselnej w chlopskiej chacie - przeistaczaja sie w zjawy i symbole, nie tracac jednoczesnie nic ze swej realnej postaci, tak jak wiersz, ktorym mowia, jest nieporownanym aliazem potocznego jezyka i natchnionej poezji. Wybralem tu dla przykladu najtrudniejszego z naszych poetow, najbardziej ekskluzywnego, aby uzyc terminu, jakim sie go okresla, ile razy zachodzi pytanie, czy mozna by go wprowadzic do swiadomosci cudzoziemskiego czytelnika i widza teatralnego, a przeciez nie jest on niczym innym, jak pysznym owocem tego odwiecznego zwiazku polskiej i lacinskiej duszy. Wszystko, co stanowi nasza odrebnosc, jest rozwinieciem jakiejs znamiennej cechy europejskiej, ktora dzieki szczegolnym warunkom wybujala u nas silniej niz gdzie indziej. Nie jestesmy tak mali, zeby sadzic, ze jestesmy wyjatkiem, przeciwnie czujemy na tyle swa wielkosc, ze wygodnie miescimy sie w ogolnej regule. Kazda nasza oryginalnosc ma swoja metryke w archiwach tradycji zachodniej, dla zadnego z naszych rysow nie szukamy powinowactwa poza Europa. Gdy patrze na literature europejska, widze, ze kazda z wielkich postaci moglaby zyc u nas, nie czujac sie na wygnaniu. Rabelais zanalazlby w naszym XVI w. wspanialych kompanow do misy i kielicha, a swoj bunt przeciw zacofaniu moglby prowadzic z cala swoboda, pewny, ze nie straci probostwa; Szekspir, gdyby mu sie udalo dotrzec do Polski posrod manowcow swojej fantastycznej geografii, spotkalby Falstaffow w kontuszach, przy ktorych jego wlasny moglby sie wydac skromnym nasladownictwem; Don Kichot zas chyba nigdy nie rozstalby sie z naszym krajem, widzac, ze tu nawet balwierze biora wiatraki za olbrzymy. Mozna by bez konca snuc te imaginacyjne wedrowki, przekonujac sie, ze duch polski sklada sie z tych samych elementow, co geniusz tej czesci swiata, ktora z pieciu siostr najczesciej daje powod zgorszenia kaznodziejom historii. Ta plocha nimfa, ktora w swym panienstwie zaczela cykl przygod na grzbiecie byka, miala w ciagu zycia dni szalone i madre, namietne i rowazne, jalowe i plodne, tak zawrotnie plodne, ze u zrodla kazdej idei, jaka swiat zyje od dwudziestu kilku stuleci, widzimy odbicie jej boskich oczu. Z duma przyjmujemy cale dziedzictwo Europy, w ktorym jest i nasz udzial, i tak samo, jak wiazalismy z nia swa przeszlosc, tak samo laczymy z nia dzisiejsze nadzieje, pewni, ze ten niestaly kontynent ma do zaofiarowania reszcie ziemi jeszcze niejedna piesn i niejedno z tylu serc, ktorych pozar zbawia swiat. Jan Parandowski _______________________________________________________________________ Maciek CieslakDOSTRZEZONE - ROZWAZONE ======================= (Przeglad wydarzen politycznych w Polsce 19.06 - 25.06.92) Jeszcze wczoraj wsiadlem w Krakowie z nareczem najswiezszych gazet do autobusu do Frankfurtu. Szesnascie godzin jazdy to dosc czasu, by rozgladnac sie w polskich tygodnikach. Korzystyajac z okazji proponuje dzis (wybiorczy) przeglad prasy. * * * Polityka opanowala bez reszty pierwsze kolumny tygodnikow. I tak, ostatni "Tygodnik Powszechny" (z data 28.06) przynosi ciekawy tekst piora Jaroslawa Godwina. W mocno wytluszczonym lidzie, zamieszczonym tuz pod winieta gazety czytamy: "Gdzies miedzy 28 maja (przyjecie przez Sejm ustawy "lustracyjnej") a 5 czerwca (odwolanie rzadu Jana Olszewskiego) Polska stanela na krawedzi politycznej wojny domowej.() Nastapilo cos najgorszego: rozpad sceny politycznej na obozy, ktore oponenta traktuja juz nie jako konkurenta do wladzy, lecz jako wroga, zagrazajacego nienaruszalnym wartosciom. Padaja slowa o "zdradzie narodowej", "nowej Targowicy ()." Przyczyne tego stanu rzeczy widzi autor w afazji opanowujacej politykow. Afazja to choroba polegajaca na zapominaniu jezyka - narzedzia porozumienia. Coz bowiem sie stalo? Wyksztalcily sie dwie wyrazne, jak twierdzi Godwin, niezwykle niebezpieczne postawy polityczne. Pierwsza wyrasta z "przeswiadczenia, ze polityka to obszar realizacji wartosci absolutnych, w obliczu ktorych nie wolno sie godzic na zadne kompromisy." Druga zas, prowadzi do "pulapki realizmu politycznego". Egzemplifikacja pierwszej ma byc postawa Zjednoczenia Chrzescijansko-Narodowego wobec Unii Demokratycznej, ktora prezentuja publicznie dzialacze ZChN: "roznimy sie zbyt gleboko stosunkiem do wartosci", "wartosci moralne nalezy wcielac w instytucje zycia publicznego". Taka postawa, wedlug autora, wypacza sens polityki, bo "prowadzi do odmowienia przeciwnikowi moralnej racji bytu. Na obrone tej tezy przytacza slowa kard. Ratzingera: " Wolanie o to, co wielkie, ma pozor czegos moralnego; ograniczenie sie do tego, co mozliwe, wydaje sie natomiast odwroceniem sie od namietnego dazenia do rzeczy wielkich moralnie, pragmatyzmem ludzi malodusznych. W rzeczywistosci jednak moralnosc polityczna polega wlasnie na tym, by oprzec sie szermowaniu wielkimi haslami, przez ktore zaprzepaszcza sie ludzkosc i jej szanse. Moralne jest nie awanturnicze moralizowanie, ktore samo chce czynic to, co nalezy do Boga, ale rzetelnosc, uczciwosc, ktora przyjmuje miare czlowieka i zgodnie z nim czyni dzielo. W sprawach politycznych nie bezkompromisowosc, lecz kompromis jest prawdziwa moralnoscia." Ofiara takiego podejscia ma byc min. A.Macierewicz. "Casus Macierewicza to dramat wielu ludzi uczciwych i dowod do czego prowadzi absolutyzm moralny w polityce." Ale absolutyzm moralny to tylko jedno z zagrozen polskiej polityki. Drugim jest "realizm polityczny". "Jego mistrzami sa Lech Walesa i Jaroslaw Kaczynski". Co cechuje te postawe, to "przeswiadczenie, ze dla realizacji wartosci konieczna jest nieustanna gra sil toczona wszelkimi dopuszczalnymi (w polityce) metodami. Stad ciagla zmiana sojuszy, populistyczna demagogia, destabilizowanie ukladow, nad ktorymi sie potem nie panuje ()". Takie 'realistyczne' podejscie nie znamionuje jednak skutecznosci - jak nalezaloby sadzic, lecz wrecz przeciwnie: "Kaczynskiemu, jednemu z najzdolniejszych przeciez politykow polskich, slusznie nalezy sie nazwa najbardziej nieskutecznego: swoja energie poswieca jak dotad na kreowanie przywodcow, ktorzy natychmiast staja sie jego przeciwnikami." Tak rozumiany "realizm polityczny" prowadzi, zdaniem autora, jedynie do "instrumentalizacji wartosci". Oba schorzenia wydaja sie "szczegolnie grozne", ale tez "latwe do przezwyciezenia, bo maja zrodlo w falszywuch ideach, ktore zaslepiaja ludzi o prawych charakterach." Trzeba przyjac autoterapie i sprobowac wyjsc z afazji - konkluduje Jaroslaw Godwin. * * * Juz od trzech lat czerwiec jest bezwzglednie najgoretszym miesiacem w Polsce. "Czerwiec 1992 zapisze sie w historii jako miesiac psychozy narodowej" - przepowiada w saznistym artykule wstepnym w "Przegladzie Tygodniowym" (28.06) Piotr Pytlakowski. Ostatnie wydarzenia wprowadzily - zdaniem autora - atmosfere histerii, ktora "ogarnela ludzi sprawuja- cych wazne i najwazniejsze funkcje panstwowe." Histeria prowadzi do absurdow i rodzi paradoksy: "Czy jeszcze dwa lata temu ktos mogl przypuszczac, ze zaufany general Wladyslawa Gomulki, Edwin Rozlubirski, stanie w obronie Lecha Walesy? General, do niedawna prezes Zwiazku Kynologicznego, podczas spotkania prezydenta z kawalerami orderu Virtuti Militarii, gwaltownie zareagowal na czwartkowe spotkanie partii centroprawicowych. Owa narada odbywala sie pod haslem "Nigdy wiecej Targowicy", a Edwin Rozlubirski uzyl tu innej nazwy: heca w kinie "Bajka" godzaca w prezydenta. (przyjetej przez czesc prasy - przyp. m.c.) Kawalerowie Virtuti Militari przyjeli slowa bylego pierwszego komandosa PRL z aplauzem." * * * Wlasna ocene wydarzen, ktore wywolaly histerie i afazje przedstawia w kolejnym odcinku "Polskiego ZOO" Marcin Wolski. (za tekstem autorskim z "Czasu Krakowskiego") Po utracie zaufania Krola na Zarzad Koali spadl nowy cios. Zolw postanowil zglosic wotum nieufnosci. () W tej sytuacji Wyzel (minis- trant od policji) wyciagnal z rekawa atutowego asa i cisnal go w Chorale. Role golabka pocztowego odegrala Mucha, tyle ze zamiast galazki oliwnej przesylka, ktora w chwili euforii Choral przyjal za zaliczeniem poczto- wym, okazal sie pomysl ujawnienia teczek - ssakow konfidentow. Dopieroz sie zakotlowalo! Potencjalnie zagrozeni podniesli wrzask, zaslaniajac sie etosem. Prawnicy zaczeli szukac wyjscia z tej sytuacji bez wyjscia. Lew dwukro- tnie wzywal Wyzla na dywanik, ale nie udalo sie choralowej komendy "Aport" zastapic krolewskim "Waruj!". Lew osobiscie nie obawial sie teczek, mial jednak z Koala na pienku, a czare goryczy przelala ostatnia afera zwiazana z wizyta w Zoo moskiewskim. () - Zapytajcie rzecznika, daje slowo nie klamie, tekstu byla linijka, pare slow w szyfrogramie: "Nie podpisuj warunkow bez siodmego podpunktu, prezes Koala. Stop!" Choc dokument niczego, Zarzad byl postanowil zrobic z krola takiego, ktory zrywa umowy. - Jesli uklad podpisze a punkt siodmy zostawi, znaczy, ze w Targowice nasz monarcha sie bawi - A jak nie? - Kawior stygnie, Bielcyn czeka na sali i nastroje dosc dziwne u Przyjaciol Moskali (...) W calej napietej atmosferze "Dzien Szczeniaka" (1.06) w bardzo wielu osobnikach wyzwalal tesknote, zeby choc przez chwile byc dzieckiem, wrocic do szczeniecych lat mlodosci i solidarnosci. (...) Historia dala wynik podniosly, Drugie dziecinstwo ledwie doroslych, Dzis pograzona w wielkiej zadumie... - Przeciez sie starosc musi wyszumiec! Niepodleglosci juz roczek trzeci, Ale dorosli ciagle jak dzieci. Tu choragiewka, krzyzyk i piwko czerep rubaszny pod rogatywka (...) Co rusz choroby trapia dziecinke, przeszla czerwonke, przechodzi swinke. Lecz zniechecenie niech nas nie skreca, bo to choroba tylko dziecieca. Choc czasem lapie lekarzy zgroza, moze nie swinka - ale skleroza! Groza skleroza, kryj sie w kat, kto sie nie schowa, robi rzad. Groza, skleroza, raz, dwa, trzy, jutro premierem bedziesz ty! (itd.) * * * "Bitwa o sejfy" - okresla Leszek Bedkowski w artykule z ostatnich "Spotkan" wydarzenia narosle wokol przyjetej ustawy lustracyjnej. Ustawy, ktora jest dla jednych "oczyszczaniem III RP", a dla drugich "granatem rzuconym w szambo". Jakkolwiek by nie nazywac, faktem jest, ze machina zostala nieodwracalnie puszczona w ruch, a to czy sie nie wykolei, zalezy od samych politykow. Tymczasem nie widac konca wojny wokol realizacji ustawy. "Moze to wywolac taki skutek, iz kazda nastepna proba odsuniecia od aktywnosci politycznej ludzi, ktorym w sposob nalezyty zostanie udowodniona wspolpraca agenturalna, bedzie lekcewazony przez opinie publiczna - jako jeszcze jedna 'klotnia w rodzinie' lub zostanie zrelatywizowana przez samych podejrzanych, ktorzy powolaja sie na precedens z czerwca 1992 roku." Maciek Cieslak _______________________________________________________________________ Krzysztof Kniaz [Student inzynierii materialowej, University of Pennsylvania, Filadelfia] ROCZNICA WATERGATE - LEKCJA DLA POLSKIEJ DEMOKRACJI =================================================== 17 czerwca minela 20 rocznica wlamania do budynku Watergate w Waszyngtonie, wydarzenia, ktore wywolalo najwiekszy skandal we wspolczesnej historii Stanow Zjednoczonych, zwany Afera Watergate. Nam, zawsze nieufnym wobec wladzy i przyzwyczajonym do brudnej poli- tyki szantazu i zastraszenia, stosowanej z powodzeniem przez ostatnie lata, trudno pojac szok, w jaki wpadla Ameryka po ujawnieniu calej tej historii. Ich rzad, czerpiacy swe poczatki z filozofii Montaigne'a i Rousseau, rzad - jak zaden inny stworzony do sluzenia spoleczenstwu - okazal sie nie lepszy od totalitarnych rezimow, ktore zwalczal. Prezy- dent zobowiazany przez prawo do obrony konstytucji i praw Ameryki, w imie wlasnej megalomanii prawa te podeptal i, co wiecej, przez dwa lata klamal spoleczenstwu, wyglaszajac przez telewizje obludne kazania o demokracji. Skad my to znamy... Po opublikowaniu faktow zdumieni Amerykanie dowiedzieli sie, ze celem rzadu jest NIE sluzenie spole- czenstwu (o slodka naiwnosci!), jak ich uczono w szkole, lecz PRZEDE WSZYSTKIM utrzymanie sie przy wladzy, za KAZDA cene, WSZELKIMI dostep- nymi srodkami. Posiedzenia komisji senackiej, na ktorych ujawniano fakty uzycia CIA do zwalczania przeciwnikow politycznych, zakladanie podsluchow u konkurentow, cenzurowanie prasy i bezwstydne manipu- lowanie opinia publiczna sciagaly przed ekrany miliony widzow. Rezul- taty: gleboka nieufnosc wobec politykow i brak wiary w skutecznosc systemu politycznego odczuwalne sa do dzisiaj. Niejednokrotnie doniesienia z ostatniej kapanii wyborczej smieszyly moich europejskich znajomych - z kim kandydat Clinton zdradzal zone, lub czy palil marihuane 20 lat temu podczas studiow w Anglii, nie ma przeciez zadnego znaczenia! Pozornie... albowiem od Watergate Ameryka jest wyczulona na proby klamstwa swych politykow i kazde najdrob- niejsze glupstewko jest przeswietlane i analizowane. W tej paranoicznej atmosferze ciaglych podejrzen, pomowien i sprostowan brak jest nieomal miejsca na "prawdziwa" dyskusje polityczna - nad przyszloscia kraju, sposobami wyjscia z kryzysu zarowno gospodarczego jak i spolecznego. Watergate spowodowala rowniez (choc moze przede wszystkim) glebokie zmiany w mass mediach, sposobach pisania o polityce i komentowania rzeczywistosci - wiecej teraz cynizmu oraz gorzkiej wiedzy o korupcyjnej sile wladzy. Jesli patrzymy dzisiaj z niesmakiem na zalosne widowisko wyboru prezydenta i zdumieni odkladamy gazete, miejmy w pamieci, ze ogladamy tam swiat przez pryzmat Watergate. Afera ta miala wreszcie swoj tragiczny ludzki wymiar, ukazala bowiem jak istniejace mechanizmy moga zmienic uczciwego i prawego czlowieka w bezwzglednego i zimnego polityka. "Wasi wrogowie zwyciezaja, jezeli zaczynacie ich nienawidzic" powiedzial o sobie Richard Nixon w pozeg- nalnym przemowienu. Od zakonczenia wojny w Wietnamie i skandalu Watergate - dwoch najwazniejszych wydarzen we wspolczesnej historii Ameryki- minelo dwadziescia lat. I choc rany z Wietnamu zabliznily sie, a pamiec o tej wojnie wzbogacila doswiadczenie narodu to, afera Watergate i jej trujace zniwo nadal jatrzy spoleczenstwo USA. Jaka z tego lekcja dla nas, spoleczenstwa budujacego demokracje? Jasne jest teraz, ze system demokratyczny obroni sie przed naduzyciem wladzy, jezeli mass media i sady sa prawdziwie niezawisle. Jednak z samej natury demokracja jest wrazliwa na uzurpacje ambitnych jednos- tek. A zatem jezeli dopuscimy, aby zycie polityczne nowej Polski zdomi- nowaly brutalnosc i nienawisc, to wytworzymy mechanizmy negatywnej selekcji, ksztaltujacej politykow gotowych na wszystko, aby tylko po- zostac na szczycie. Wspolczesny polityk musi rozumiec, ze zostal wy- brany, aby sluzyc narodowi. Tradycjne taktyki demokracji par- lamentarnej nie wystarcza, niezbedny jest szeroki udzial spoleczenstwa swiadomego rzeczywistego wplywu na los kraju. W przeciwnym razie czekaja nas lata chaosu wsrod elit rzadzacych i kryzysu tozsamosci w spoleczenstwie. Albowiem zadza wladzy i lekcewazenie opinii spolecznej rodza cynizm i nieufnosc, a to juz nieuleczalne choroby... Krzysztof Kniaz _______________________________________________________________________ LISTY DO REDAKCJI ================= Redaktorze, "Spojrzenia" podaly w kalendarium [za mc czerwiec], ze pierwszy numer "Res Publiki" ukazal sie w 1987 roku. To nie tak. "RP" ukazywala sie pod ziemia w latach 1978-80; wyszlo co najmniej 15 numerow. Okazyjnie wychodzila tez miedzy 85 a 88. Pozdrawiam Hugon [Karwowski] [Zbyszkowi Paskowi chodzilo o *legalne i regularne* ukazywanie sie pisma - tak sie Zbyszek tlumaczy. "Res Publica" istotnie powstala duzo wczesniej jako pismo podziemne. m.b.] --------------------------------- Tomek Sendyka NIE ZNAMY KROLOBOJSTWA !?! ========================== Szanowna Redakcjo; Z wielka przyjemnoscia przeczytalem artykul Parandowskiego o Polsce, co nad morzem Srodziemnym lezy. Milo cos takiego sobie przeczytac, zwlaszcza teraz gdy sie czyta i slucha o tym, co sie w Polsce dzieje. Ciesze sie tez, ze bylo to napisane po polsku, bo glupio by mi bylo, gdyby ten artykul zbyt duzo ludzi przeczytalo. Ktos jeszcze moglby go zbyt powaznie potraktowac. W krotkim liscie do redakcji nie chce polemizowac z autorem, nie majac w dodatku pod reka literatury. Ale mam kilka uwag do sielankowego obrazu panstwa polskiego. "Historia nasza nie zna krolobojstwa, ..." Niezupelnie: Boleslaw Smialy zginal od noza zamachowca. A jakis czas przedtem zakatowal biskupa krakowskiego, spiskowca i zdrajce. Kolejny Boleslaw, Krzywousty, zakatowal swojego przyrodniego starszego braciszka: zamknal go ponoc w lochu i oczy wypalil. A potem jego chlopaki - (poza chyba Henrykiem - ktory bawil sie w Wyprawy Krzyzowe) rozmienily kraj na drobne. Nie doszlo do krolobojstwa na Wladyslawie Lokietku, tylko przez jakiegos pajaka. Po smierci bezmeskopotomnej Kazimierza Wielkiego kilku Piastow probowalo przejac tron. O jednym z nich, Boleslawie Bialym, pisano: "Z cech Piastow Boleslaw odziedziczyl na pewno jedna - OKRUCIENSTWO". A co do tolerancji, to wypedzono przeciez Braci Polskich - Arian - tych, co to szable drewniane przy boku nosili. Tomek Sendyka _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne w formie 'compressed' dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 31___________________________