_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 19.06.1992. nr. 30 _______________________________________________________________________ W numerze: Zbigniew J. Pasek - Historia Polski dzien po dniu - Czerwiec Tadeusz Gierymski - Uri Orlev Jan Parandowski - Polska lezy nad Morzem Srodziemnym (cz. 1) Izabella Bodnar - Co Nowego na Olimpie? - Stanislaw Lem Leszek Zuk - O Niemcu, co nie chcial Wandy Wislawa Szymborska - Nienawisc _______________________________________________________________________ Zbigniew J. Pasek HISTORIA POLSKI DZIEN PO DNIU - CZERWIEC ======================================== 1. 1543 Zmarl Mikolaj Kopernik, astronom 1987 Happening "Pomaranczowej alternatywy" we Wroclawiu 2. 1979 Rozpoczecie pierwszej pielgrzymki do ojczyzny papieza Jana Pawla II (trwala do 10 czerwca) 3. 1102 Zmarl Wladyslaw Herman, krol Polski 1918 Podpisanie Traktatu Wersalskiego 4. 1989 Pierwsze, od ukonczenia wojny, demokratyczne wybory do Senatu Pierwsze tylko czesciowo regulowane wybory do Sejmu "kontraktowego" 5. 1894 Odsloniecie we Lwowie "Panoramy Raclawickiej", obrazu Wojciecha Kossaka i Jana Styki 1967 Poczatek wojny szesciodniowej, wojska izraelskie zajmuja polwysep Synaj, zachodni brzeg Jordanu i wzgorza Golan 6. 1944 Ladowanie wojsk alianckich w Normandii 7. 1492 Zmarl Kazimierz Jagiellonczyk, krol Polski (panowal 47 lat) 1981 Wizyta Czeslawa Milosza w Polsce 8. 1987 Trzecia wizyta papieza Jana Pawla II w Polsce (do 14 czerwca) 12. 1967 Polska zrywa stosunki dyplomatyczne z Izraelem 13. 1981 Rozpoczecie procesu dzialaczy KPN 16. 1792 Ustanowienie krzyza Virtuti Militari 1945 Rozpoczecie tzw. procesu Moskiewskiego komendanta AK gen. Okulickiego i kierownictwa Panstwa Podziemnego: delegata Rzadu na Kraj St. Jankowskiego i innych 1969 Zmarl Marek Hlasko, pisarz 1983 Rozpoczecie II pielgrzynki papieza Jana Pawla II do Polski (trwala do 23 czerwca) 1988 Zmiana konstytucji PRL i ustawy o radach narodowych 17. 1025 Zmarl Boleslaw Chrobry, krol Polski 1501 Zmarl Jan I Olbracht, krol Polski 1696 Zmarl Jan III Sobieski, krol Polski 18. 1954 Polska wznawia wspolprace z UNESCO, przerwana w 1949 r. 20. 1950 "Prawda" publikuje artykul Stalina "W sprawie marksizmu w jezykoznawstwie" (przedruk w Trybunie Ludu z 5 lipca) 21. 1905 Strajki robotnicze w Lodzi 1940 Pierwsze egzekucje w Palmirach pod Warszawa 1945 Powstanie Rzadu Tymczasowego Jednosci Narodowej, Mikolajczyk zostaje wicepremierem 22. 1807 Uchwalenie Konstytucji Ksiestwa Warszawskiego 1971 Mieczyslaw Moczar zostaje prezesem NIK 23. 1945 Podpisanie ukladu w sprawach finansowych miedzy Polska a Wielka Brytania (rozliczenia wydatkow wojennych) 1987 Ukazuje sie pierwszy numer miesiecznika "Res Publica" 24. 972 Bitwa pod Cedynia 1305 Zmarl Waclaw I, krol Polski i Czech 1948 Rozpoczecie radzieckiej blokady Berlina Zachodniego 1966 W Warszawie odbywaja sie "Wianki na Wisle", zorganizowane jako przeciwwaga dla koscielnych uroczystosci milenijnych 1976 Sejm aprobuje projekt zmian cen przedstawiony przez premiera Jaroszewicza (obowiazujace od 28 czerwca) 1978 Ceremonia zakonczenia I etapu budowy huty "Katowice" 25. 1950 Wojska polnocnokoreanskie wkraczaja do Korei Pld. 1976 Rozpoczecie strajkow w Radomiu, Ursusie, Plocku po podwyzkach cen 26. 1963 Przemowienie prezydenta Kennedy'ego w Berlinie Zach. 1973 II Kongres Nauki Polskiej 1974 Sejm uchwala Kodeks Pracy 27. 1976 Wystrzelenie w kosmos pierwszego polskiego kosmonauty, Miroslawa Hermaszewskiego 1986 Powrot Polski do Miedzynarodowego Funduszu Walutowego 28. 1651 Bitwa pod Beresteczkiem, krol Jan Kazimierz pokonal hetmana Chmielnickiego 1919 Na mocy traktatu Wersalskiego Gdansk zostaje ogloszony Wolnym Miastem 1945 Polski Rzad Jednosci Narodowej przenosi sie z Moskwy do Warszawy 1950 Ustawa o elektryfikacji wsi i osiedli 1956 Protesty robotnicze w Poznaniu 1972 Papiez Pawel VI ustanawia trwaly porzadek administracji koscielnej na ziemiach przylaczonych do Polski po wojnie 1981 Odsloniecie pomnika "Poznanskiego Czerwca '56" 29. 1941 Zmarl Ignacy Paderewski 1951 Rozpoczecie pierwszego Kongresu Nauki Polskiej 30. 1943 Aresztowanie Grota-Roweckiego 1946 Referendum ludowe (3 razy tak) _______________________________________________________________________ Tadeusz Gierymski URI ORLEV ========= Natknalem sie niedawno na tego pisarza z Izraela. Pisze po hebrajsku powiesci i dramaty dla radia i telewizji, dla doroslych, mlodziezy i dzieci. Przekladany byl na angielski, polski i niemiecki. (Moze zainteresuje on tych rodzicow polskich, ktorzy maja wielojezyczne dzieci i ktorym potrzeba jest obcojezycznych ksiazek o Zagladzie.) Jego "Wyspa na ulicy Ptasiej" wydana byla przez Nasza Ksiegarnie; w niemieckim miala tytul "Die Insel in der Vogelstrasse", a w angielskim "The Island on Bird Street", Houghton Mifflin Co., Boston, 1983. Ksiazka otrzymala wysoce cenione nagrody, jak np. amerykanska Batcheldera i polska Korczaka. "The Man from the Other Side", Houghton Mifflin Co., Boston 1991, tez dostala nagrode Batcheldera w 1991 r. Bohaterem tej ksiazki jest Marek, czternastoletni chlopiec warszawski. Jego ojczym, Antoni, pracuje w kanalizacji i dorabia szmuglem zywnosci do getta. Za darmo wynosi zydowskie dzieci stamtad i przekazuje zakonnicom. Nie lubi Zydow, ale tak wyjasnia Markowi swa bezinteresownosc w ratowaniu dzieci: "Marek, ty nic nie rozumiesz. Ja moge nie lubic Zydow, ale nic nie mam przeciw ludziom". Ojczym wprowadza Marka do szmuglu i tak zaczyna sie powiesc. "Wyspa na ulicy Ptasiej" to opowiesc o jedenastoletnim chlopcu, ktory utrzymuje sie uparcie przy zyciu w opustoszalej czesci getta oczekujac tam powrotu ojca. Dorasta, hartuje sie, jak bohater z "W pustyni i w puszczy" odkrywa w sobie pod wplywem koniecznosci zasoby ducha i umyslu. Uri Orlev to niegdys Jerzy Henryk Orlowski, syn lekarza urodzony w Warszawie 24 lutego 1931 roku. Ojciec zaginal gdzies na poczatku wojny. Matka z dwojgiem synow znalazla sie w getcie w Warszawie. Maly Jurek cieszyl sie nawet, ze w getcie, po odejsciu guwernantki i gosposi, matka byla z nimi caly czas, kazdego dnia. Zamordowali ja Niemcy w 1943 r. Ciotka Stefania przejela opieke nad dziecmi. Jurek poznal wertepy i przejscia getta szukajac opalu i zywnosci, tak samo jak Aleks, bohater "Wyspy". Ukrywali sie i w koncu zostali wywiezieni do Bergen-Belsen. Jurek i jego mlodszy brat przezyli oboz i w 1945 r. wyladowali w Palestynie. Wychowywany w liberalnym domu, w tradycjach "niby" katolickich - mieli choinke w domu na Boze Narodzenie, guwernantka zabierala go na msze w niedziele, nieswiadom byl nawet swego zydowskiego pochodzenia - czternastoletni Jurek troche z trudem przeksztalca sie w Uri, przyswaja sobie hebrajski, sluzy w wojsku. Tracac plynnosc w jezyku dziecinstwa stracil zdolnosc pisania wierszy, a jako dziecko chcial przeciez byc poeta, choc dopiero po checi bycia najpierw policjantem, a potem motorniczym tramwajowym. Zaczal wiec pisac powiesci. Dzis Uri Orlev mieszka w Jerozolimie, z druga zona i z czworgiem dzieci. Tlumaczyl Schulza, Korczaka, Sienkiewicza i Lema, napisal wiele ksiazek, wiele sztuk, otrzymal wiele nagrod izraelskich i zagranicznych. Te dwie ksiazki maja tematyke Zaglady, ale nie ma w nich cynizmu i zolci. Widzi autor i w Zydach i w Polakach dobro, altruizm, ludzka slabosc, a przede wszystkim, ped do zycia. Antoni, ojczym Marka, pijanica, prostak, nie lubiacy Zydow, ma ludzkie i nawet szlachetne odruchy, jest odwazny, kocha, pracuje i poswieca sie dla rodziny. Orlev unika taniego patosu i sentymentalnosci. W jego ksiazkach jest napiecie, sa przygody - zupelnie mnie nie dziwi, ze przelozyl "W pustyni i w puszczy". Sa momenty i odczucia typowe dla kazdego dziecka, dla kazdego nastolatka. Wspomina sam, ze pewnej czarnej nocy, gdy przebiegal przez opustoszale domy i mieszkania w getcie, bal sie wiecej ciemosci i duchow niz Niemcow. Watek samoodkrycia, obrazki z wlasnego zycia - strata ojca, matki, dziecinstwa i dzieciecej osobowosci - przewijaja sie przez te ksiazki. Pisze o tym moze ostrzej i gniewniej w "Zolnierzach z olowiu", New York, Taplinger Publishing Co., 1980, jego pierwszej powiesci z 1956 r. Ta opowiesc jest chyba najbardziej bliska faktom zycia autora i jego rodziny. Uderzala mnie zywotnosc bohaterow jego opowiesci i jego optymizm. Pisze o bolesnych, skomplikowanych wypadkach, jak n.p. o antyzydowskich pogladach, bez goryczy, bez nienawisci. Opisuje swiat owladniety szalenstwem, ale ciagle blizszy mu jest Rousseau niz Hobbes. Ocenia ludzi bardziej optymistycznie, bardziej pozytywnie, niz np. Tadeusz Borowski albo poeta Paul Celan, ne Paul Anschel, Zyd z Bukowiny, ktorego rodzice zgineli w obozie. (Obaj, przezywszy niemieckie obozy, zakonczyli zycie samobojstwem.) Orlev (w wywiadzie z Jerusalem Post): Inni umierali, a ja nie. Nabralem przekonania, ze nikt mnie nie zdola pokonac. A w dodatku wymyslilem sobie, ze bylem synem cesarza Chin. Cesarz, moj ojciec, wlozyl mnie do kosza, postawil na scenie i zawolal swych manadarynow (nazywali sie tak bo na ich czapach mieli mandarynki) i rozkazal im uspic mnie, abym snil o wojnie. Zaglada to tylko moj sen, zebym wiedzial o okropnosciach wojny i nigdy, gdy sam cesarzem po smierci ojca zostane, wojny nie zaczal. Gdy moj braciszek bal sie, to prosil, bym mu to znow opowiadal, bym go zapewnial, ze wszystko, co sie z nami dzialo, bylo tylko snem. Tadeusz Gierymski _______________________________________________________________________ Jan Parandowski POLSKA LEZY NAD MORZEM SRODZIEMNYM (1) ====================================== ["Arkady" nr 3 (1939), przepisane z "Nowego Dziennika" 14.12.1989, Zbyszek Pasek] Jestem przedstawicielem literatury poslugujacej sie jezykiem, ktorego popularnosc w swiecie jest raczej skromna. Ucho lacinskie razi w nim nadmierna ilosc spolglosek, ktora - jak mowi Teofil Gautier - niby grozna konnica, uzbrojona w lance stoi na strazy rzadkich i niesmialych samoglosek. Jest to sad niesprawiedliwy i powierzchowny. Z wieksza slusznoscia mozna by go zastosowac do jezyka angielskiego, ktory naprawde zmaltretowal i zdusil samogloski, ale za to kazdej zbednej spolglosce dal w posagu setke kilometrow kwadratowych z powierzchni imperium brytyjskiego i obszaru Stanow Zjednoczonych, co ogromnie podnioslo ich urok. Lingwistyka jest dla wielu ludzi bardziej fantastyczna od astronomii. Kazdy juz otrzaskal sie z mysla, ze Ziemia jest kula, lecz oslupieje, gdy mu powiedziec, ze jezyk polski sklada sie z tych samych pierwiastkow co angielski lub francuski. Z szacunku dla moich czytelnikow nie odwaze sie tu rozwijac tej prostej i oczywistej prawdy. Jezyk polski jest nader szacowna osobistoscia wsrod jezykow indoeuropejskich; we fleksji i slownictwie zachowal formy prastare, czasem wydaje sie nam, ze mowimy okruchami sanskrytu - wydaje sie tak tym sposrod nas, ktorzy kiedys studiowali sanskryt i mieli czas go zapomniec. Lecz rzecz dziwna: ten jezyk tak stateczny w swoich przyzwyczajeniach i tak wierny tradycji, zgubil na szlakach przedhistorycznych wedrowek slowo chyba jedno z najwazniejszych, slowo, ktore w roznych odmianach powtarza sie u Aryjczykow: krol. Sposrod jezykow indoeuropejskich zgrzeszyl ta lekkomyslnoscia jeszcze grecki, niewatpliwie z tych samych powodow. Na rowni z Hellenami nie lubilismy monarchii; bylismy republikanami z temperamentu, z pewna domieszka anarchizmu, bo i na okreslenie rzadu nie ma w naszym jezyku zdecydowanego terminu. Poglad, ze nie umiemy sie rzadzic, sluzyl za usprawiedliwienie rozbiorow - narod nasz dostal zla note z obyczajow politycznych i oddano go, jak krnabrnego brzdaca, pod opieke trojcy mistrzow w sztuce rzadzenia: Prus, Rosji i Austrii. W istocie nasze dawne panstwo byl drazniacym widowiskiem dla despotow. W roku 1430 wyszlo w Polsce prawo zabezpieczajace nietykalnosc osobista, bliznia siostra pozniejszego o poltrzecia wieku angielskiego 'Habeas Corpus' i to prawo wciaz rozszerzane stalo sie zarodkiem nigdzie nie spotykanych swobod obywatelskich. Obywatel polski mial nieograniczona wolnosc tworzenia zwiazkow, mogl wypowiadac na zgromadzeniach publicznych i oglaszac drukiem najsmielsze przekonania. Tolerancja polska jest unikatem w historii Europy i nasza najwieksza chluba. W czasach, kiedy rozchodzil sie po calej Europie swad palonych cial ludzkich, kiedy ogien trawil mozg Giordana Bruna i serce Savonaroli, kiedy ustanawiano ohydna zasade 'Cuius regio, eius religio', w tej najdalszej prowincji lacinskiego ducha jeden krol mowil: "Nie jestem panem waszych sumien", a drugi: "Wiary nie wolno krzewic przeslado- waniem". Pierwszy pisarz polski w wielkim stylu, Mikolaj Rej, zdobyl, zahartowal i rozslawil swa sztuke pisarska w najnamietniejszej propagandzie reformacji, w nieublaganej walce z Kosciolem katolickim, a nie tylko byl wolny od wszelkiego niebezpieczenstwa, ale rosl w dostatki, obdarowany przez krolow za zaslugi literackie, ksiazki zas jego, w ktorych byl material na setke stosow heretyckich, szly z rak do rak, czytane przez wszystkich, doslownie wszystkich, i to z jednakim podziwem. Slawa jego byla tak wielka, ze w odleglej Rosji, popi majacy o nim metne pojecie, cytowali z ambon jego dziela w przekladzie ruskim, zaczynajac je od slow: "Posluchajmy swietego reja..." Przez trzy wieki, kiedy Europa poglebiala absolutyzm, Polska poglebiala i rozszerzala idealy demokratyczne. Na trzysta lat przed Thiersem, hetman Zamoyski powiedzial do krola: "Regna, sed non impera". Miedzy korona a spoleczenstwem nie bylo nienawisci. Krol mogl wziac laske i wyjsc na przechadzke po swoim kraju, pewny, ze mu wlos z glowy nie spadnie, ze w kazdym domu moze spedzic noc rownie bezpiecznie jak w swoim zamku. Historia nasza nie zna krolobojstwa, nigdy nie bylo potrzeby rewolucji, aby dac poznac krolowi wole narodu. Sejm stanowil o wszystkim, wojnie i pokoju. Krol nie mogl sobie pozwolic na zatargi dynastyczne ani na laury wojenne. Armia sluzyla do obrony granic, wszelki imperializm byl nam obcy. Nasz pacyfizm byl tak gleboki, ze w oczach sasiadow uchodzil za niedolestwo i w koncu osmielil ich do najazdu. Oczywiscie, nie byl to kraj potulnych barankow, historia naszych wojen ma nieporownane karty; szlachcic nie rozstawal sie z szabla, ale nie przychodzilo mu na mysl isc z nia na podboj obcych ziem. Zamiast mieczem, roszerzano panstwo przez dobrowolne zwiazki. Unia z Litwa stanowi fakt odosobniony w historii: dwa narody polaczyly sie ze soba umowa, ktora trwala cztery wieki. Tekst unii nalezy do najwznioslejszych dokumentow, jakie kiedykolwiek napisano: to, co sie tam mowi o milosci jako o czynniku realnej polityki, brzmi jak urywek sagi. Wierzymy, ze nie przebrzmiala jak tyle piesni rycerskich i coraz wyrazniej slyszymy, jak motyw jej powraca w tekstach najswiezszej polityki. Dokucza mi mysl o tych uwaznych czytelnikach, ktorzy jeszcze pamietaja poczatek artykulu i nie moga sie pozbyc natretnego pytania: mowicie tu co chwila o krolach, a powiedzieliscie, ze brak tego wyrazu w waszym jezyku, skadze sie wzial, u licha? O, to osobliwa przygoda. Po polsku krol - to znieksztalcone imie Karola Wielkiego. Czyz nie brzmi to jak urywek z jakiejs zapomnianej 'chancons de geste'? Karol Wielki nigdy nie byl w Polsce, ale podchodzil dosc blisko, aby dac poznac swa sile i uronic na granicy naszych lasow okruch swojej slawy. Rozgromil Awarow, a Awarowie mocno dali sie we znaki naszym przodkom. Nie mamy historii z tego wieku, ale znow jezyk, towarzysz doli i niedoli narodow, zachowal odcisk tych czasow; od imienia Awarow zostalo u nas slowo, ktore znaczy: olbrzym, czlowiek dziki i bezlitosny. Oto, w jaki sposob zawarlismy nasz pierwszy sojusz z Francja, u switu dziejow. W kilka wiekow pozniej nastepuje juz wymiana ludzi i dobr kulturalnych. Nasza literatura zaczyna sie od ksiazki, ktora napisal mnich, co mogloby byc niepomyslna wrozba, ale mial on tyle zalet serca i umyslu, ze wszystko obrocilo sie na dobre. Jego dzielo - to kronika naszych pierwszych krolow do polowy XII wieku. Autor, prawdziwy czlowiek sredniowiecza, zatail swe nazwisko. Nazywamy go Gallusem, byl bowiem, jak sie zdaje, Francuzem. Powiada, ze napisal swe dzielo "nie chcac darmo jesc polskiego chleba". Zyl dlugo w naszym kraju, w stosunkach z dworem krolewskim. Polske kochal jak wlasna ojczyzne, mowil o niej z entuzjazmem, jest to pierwszy nasz patriota, tak nieprzejednany, ze nawet nasz klimat mu sie podoba; z jego laciny widac, ze mowil po polsku. Uczeni szukaja jego miejsca urodzenia na poludniu Francji, sprzeczajac sie o kilka roznych miast, jak to jest w zwyczaju od czasow Homera. Jezyk polski nie byl w tych czasach latwiejszy dla cudzoziemca niz dzis; byl, owszem twardszy, zespoly spolgloskowe mial bardziej szczelne. Niewiele o tym wiemy - przypadek tylko ocalil jedno zdanie nawiasowo wtracone w dokumencie lacinskim. To pierwsze zdanie polskie, pochodzace z czasow, kiedy Maurice de Sully wyglaszal pierwsze kazania w dialekcie Ile-de-France, zwraca sie do kobiety ze slowami troski i zyczliwosci. Kazdy mi przyzna, ze w taki sposob nie zwykla zaczynac sie historia jezyka. I trzeba dodac, ze w tym zdaniu nie ma mowy o milosci, chociaz pochodzi ono z wieku, kiedy pod lzejszym niebem spiewali juz trubadurowie. Nie mielismy w ogole trubadurow, o co nasze kobiety wcale sie nie obrazaly, wiedzac, ze trubadurowie maja te wade, iz wielbiac kobiete i czyniac z niej bostwo, zapominaja jednoczesnie oddac jej nalezne miejsce 'dans la condition humaine'. Stanowisko kobiety w Polsce bylo zawsze takie, jakie sie wyczuwa w tym pierwszym zdaniu: byla rowna mezczyznie, pewna jego obrony i opieki, za ktora nie zadano od niej uleglosci. Francja nie miala wyboru, czy ma sie stac lacinska, czy nie; rozstrzygnal to za nia Juliusz Cezar, a chociaz Francuzi wypominaja czasem swym przodkom zdrade wobec tradycji galicyjskich, na codzien sa szczesliwi, ze potomek Wenery wybawil ich od klopotliwych wahan i namyslow. My naszym przodkom mamy co innego do zarzucenia. Nie byli oni autochtonami, bo, jak wiadomo zgodnie z dzisiejsza nauka, kazdy szanujacy sie narod musi skads przyjsc - i nasi zatem przodkowie przyszli gdzies z daleka, ale postapili, naszym zdaniem, lekkomyslnie, ze przywedrowawszy do kraju miedzy Baltykiem a Karpatami, nie poszli dalej na poludnie i nie zajeli rowniny wegierskiej, ktora byla wowczas bezpanska, a w kazdym razie nie zamieszkana jeszcze przez naszych obecnych sasiadow. Mialoby to nie tylko te korzysc, ze wplyneloby dodatnio na bilans handlowy dawnej rzeczyspospolitej, ktora rujnowal nadmierny import wegrzyna, ale spedzilibysmy pare wiekow w towarzystwie rzymskiego antyku, za ktorym pozniej tak nam bylo teskno. Jan Parandowski - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [przyp. introligatora dyzurnego. Przyjemnie poczytac cos optymistycznego i ladnie napisanego o polskiej historii. Bedzie jeszcze druga czesc. Ale pare pytan mozna by postawic juz teraz. Czy Litwini rownie milosnie jak my oceniaja nasza Unie? Czy w kontekscie stosunkow miedzy wladza a spoleczenstwem wypada powolywac sie na Thiersa, ktory zmasakrowal Komune Paryska? Czy rzeczywiscie nasi krolowie i ksiazeta czuli sie wszedzie bezpieczni, lacznie z wladcami dzielnicowymi, Henrykiem Walezym i Augustem Sasem? Moze Czytelnicy zechca cos napisac? J.K-uk] _______________________________________________________________________ Izabella Bodnar CO NOWEGO NA OLIMPIE: STANISLAW LEM =================================== [Przekroj, nr. 17 (2444), 26 kwietnia, 1992, przytoczyl Zbyszek Pasek] Choc zachodnie wydawnictwa prosza go o nowe powiesci science fiction, trzeci rok trwa rozbrat Stanislawa Lema z beletrystyka. Fikcja literacka znuzyla juz pisarza. Jednak swiat mysli i slowa pisanego jest mu wciaz najblizszy. Wspolpracuje w wieloma czasopismami, takze zagranicznymi. Ostatnio napisal dwuczesciowy artykul "Swiat i Polska" dla paryskiej "Kultury", dzis zas konczy - dla miesiecznika "Odra" - kolejny odcinek swoich "Rozwazan sylwicznych". To biezace komentowanie pisarza, a niekiedy rowniez rzut oka ku czasom, gdy nozyce cenzury nie oszczedzaly nikogo. 10 lat temu odpowiadal na korespondencje co dzien w godzinach: 5.00-6.30, teraz otrzymuje jeszcze wiecej listow. Wsrod nich sa i te z Meksyku, od jego starego przyjaciela Slawomira Mrozka. Dramaturg jest zdegustowany wydarzeniami we wspolczesnym swiecie i Stanislaw Lem pociesza go korespondencyjnie. Ta droga rozstrzyga tez watpliwosci swego syna - studenta wydzialu fizyki teoretycznej na jednej z amerykanskich uczelni - ktory z interpretacja mechaniki kwantowej ma problemy ... filozoficzne. Liczne listy otrzymuje Lem takze jako felietonista "Tygodnika Powszechnego", zwlaszcza, ze wielu czytelnikow ma sklonnosc do falszywej interpretacji owych felietonow. Jest takze adresatem listow o najdziwaczniejszej tresci. Jeden z korespondentow od dawna przekonuje go, ze odkryl ... srodek kosmosu. Inny, profesor z instytutu chemii jadrowej, dowodzi, ze sprawa Czernobyla - to wiele halasu o nic, bo tam nic sie nie stalo. - Ludzie wierza - mowi Stanislaw Lem, ze jestem starym, madrym czlowiekiem, ktory zna odpowiedz na wszystkie pytania i pisza do mnie zarowno o kwestiach wszechswiata, jak o zmartwieniach osobistych. Sadza pewnie, ze mam caly sztab sekretarek. A ja nie zatrudniam zadnej! Na listy odpisuje sam i pochlania mi to mnostwo czasu. Takze z zagranicy plynie do Lema strumien korespondencji. Rozmaite instytucje i stowarzyszenia naukowe prosza go o przyjazd, o wyklady. Pragna, by slawny pisarz przyjal jakas prezesure, inaugurowal zjazdy i sympozja. Ale on takich godnosci nie przyjmuje. - Dzis nie chce mi sie jezdzic... ani wyglaszac - zdradza. Wkrotce niemiecka telewizja nakreci o nim film. Pisarz ustala wlasnie termin jego realizacji. Za namowa swego agenta - jak najszybciej musi sie zapoznac ze scenariuszem portugalskiego rezysera wedlug powiesci "Pamietnik znaleziony w wannie". No i wciaz rozwaza propozycje ksiazkowej edycji wywiadow, ktore w ciagu minionych 20 lat przeprowadzil z nim niemiecki filozof, profesor Dieter Hasselblatt. - Bronie sie przed taka ksiazka - mowi. - Czesc wywiadow wydaje mi sie juz nudna, 20 lat temu nie przewidzialem przeciez upadku Zwiazku Radzieckiego. A dzis czestymi goscmi w krakowskim domu Lema sa rosyjscy wydawcy. Juz wiele umow z nim zawarli i wydali niejedna ksiazke. Zaplacic obiecuja w nieokreslonej przyszlosci, ale pisarz jest im zyczliwy. Na zakonczenie rozmowy ofiarowal Czytelnikom "Przekroju" swa prognoze. Niestety, nie jest wesola. Stanislaw Lem Do konca 1992 r. recesja w Polsce nie zostanie powstrzymana, ani nie obroci sie we wzrost produkcji. Znawca ekonomii nie jestem, wiem jednak, ze w dawnej NRD - mimo poteznego wsparcia "zachodniego brata" - bezrobocie wieksze jest niz u nas. Poprawe sytuacji niemieccy ekonomisci przewiduja tam dopiero za 15 lat. Polska tak dobrze zorganizowanej pomocy znikad nie otrzyma, my wiec na lepsza przyszlosc czekac bedziemy kilkakrotnie dluzej. A dzis? Przy pomocy naglych i niespodziewanych "pomyslow" i reform latwo nasza gospodarke "wywichnac", a wowczas stracimy wszystko, co nam sie dotad udalo osiagnac, i nastapi ogolne pogorszenie sytuacji w kraju. Spodziewam sie tego! A wtedy? Wyjscie bedzie tylko jedno - przywyknac, pamietajac, ze przezylismy gorsze czasy zniewolenia przez Niemcow, Sowietow... - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Westchnienia introligatora dyzurnego, dlugie, ze az nie wypada, ale nie moge sie powstrzymac... Lema przeczytalem wielokrotnie wszystko (za wyjatkiem ostatniej twor- czosci publicystycznej, ma sie rozumiec), chodzilem na jego wyklady dla filozofow na UJ, gdzie go w koncu poznalem osobiscie i bylem u niego pare razy w domu. I mi diabelnie zal jego aktualnej metamorfozy. Lem - pisarz SF byl jedyny, niepowtarzalny, jak Ray Bradbury, Philip Dick, czy Ursula LeGuin. Jako zbawca Polski jest kolejnym, ktorego felietony bierze sie do reki, gdyz nazwisko sugeruje, ze to bedzie inteligentne, a po przeczytaniu nie zostaje nic oprocz paru mysli, ktore nazajutrz zostana zasypane nastepnymi. Zal, ale co robic. Mialem nawet zamiar z czystej zlosci i smutku napisac cos w rodzaju literackiego nekrologu Lema, ale moze jeszcze nie wypada. Lem nie mial takiej poetyki jak Bradbury, czy Ursula LeGuin (trudno uznac "Maske" za dzielo w pelni udane, choc niezle), ale nadrabial poczuciem humoru. Nikt nie powtorzy Cyberiady. Nigdy nie mial takiego globalnego zadecia jak Asimov, ktory ustawial losy calej galaktyki na przestrzeni setek tysiecy lat, ale glebokosc jego wizji jest nieporownywalnie wieksza. Nauke bardzo szanowal podobnie jak Clarke, Strugaccy, lub wczesny Heinlein (a w odroznieniu np. od Van Vogta, ktory darl z niej pasy dla swoich literackich celow, bardzo zreszta udanie), ale ten szacunek nie zabijal mu wyobrazni, jak to sie stalo z Clarke'm. Zreszta zostal profesjonalista. Jego "Filozofia Przypadku" jest warta przynajmniej kilku habilitacji z jezykoznawstwa, a "Fantastyka a Futurologia" - z literaturoznawstwa. A ile doktoratow z filozofii miesci sie w "Summa Technologiae"? Ostatnie ksiazki Lema, w tym "Fiasko" podobaly mi sie juz znacznie mniej, wychodzi z nich jakies zgorzknienie i chec ostatecznego zamkniecia pewnych szufladek literackich. Lem rozprawia sie tajemniczo a okrutnie z Pirxem i udaremnia probe kontaktu miedzy dwiema cywilizacjami kosmicznymi przez wyeksponowanie roli glupiego przypadku oraz braku wyobrazni i przewidywania ze strony ludzi. A moze to jest bledna interpretacja, moze to Fatum i zadnych szans nigdy nie bylo? Tez ponuro. "Wizja Lokalna" stanowiaca jak gdyby dalszy ciag opowiesci o Ardrytach z "Dziennikow Gwiazdowych" jest ciagle pelna humoru, ale ten humor juz jest ciezkawy. Podobnie ciezkawo sie czyta "Pokoj na Ziemi". Lem wydaje sie byc zmeczony. Lem ma slaby sluch i uzywa aparatu. Na jego wykladach na UJ, poswieconych futurologii, praktycznie nie bylo dyskusji. Prywatnie zreszta tez dyskuto- walo mi sie z Lemem trudno, po pierwsze bylem niezwykle przejety, a po drugie Lem wedlug mojego odczucia nie ma daru dialogu. Slucha niby, ale jakos w tle, a jego glowne procesy myslowe sa gdzie indziej. Wiec nie od- powie ci na pytanie. Ale zapamieta, przetworzy i w koncu odpowie, ale poz- niej i w kontekscie, ktory sobie sam dobierze. Jego wystapienia telewizyjne byly raczej slabe, potem Lem w ogole mial ich po dziurki w nosie. Dziennikarze sie mu potwornie narazili swoja glupota i brakiem wyczucia. Zorganizowali mu spotkanie z dziecmi, ktore zadawaly zenujaco naiwne pytania, zreszta na ogol nie na temat, tylko czy np. wierzy w talerze latajace itp. Lem opowiedzial mi jak ze zloscia zrezygnowal z jednego programu-wywiadu telewizyjnego. Dziennikarze chcieli zrobic happening w jego ogrodku. Lem mial sie wypowiadac w towarzystwie dwoch robotow, ktore mu ogrodek obrzadzaly. - "Roboty sobie wymyslili! A ja tymczasem grabi do ogrodka kupic nie moge, w kolejkach po jedzenie i paliwo do samochodu trace pol dnia, zalegla poczta z biurka mi sie wali!!" (A rzeczywiscie Lem stal w tych kolejkach, bo wtedy jego zona, lekarz, byla bardzo zajeta sprawami zawodowymi...) Ale ja nie trace nadziei. Ten rownolegly proces myslowy u Lema pewnie trwa, odpowiedzi na jakies zalegle pytania sie formuluja i w koncu znowu cos napisze do czytania, jak zauwazy w jakim towarzystwie publicystycznym sie znalazl. Jurek Karczmarczuk] _______________________________________________________________________ Leszek Zuk O NIEMCU, CO WANDY NIE CHCIAL ============================= (teskt przeznaczony rowniez dla "Glosu Polonii", Winnipeg, Kanada) Wszytko na tym swiecie swoj koniec ma. Takoz i z dobrobytem w krakowskim grodzie bylo. Chocia zmiany na lepsze wszedy czynione byly i lud zboznie do swiatyn ciegiem chadzal, przecie Krakowianom zycie jakby zszarzalo i biedniejszymi sie stali. Moze byc, co Kraka starego smierc zwiazek jakowys z tym miala a moze i co innego. Przeslawne kaplany Swiatowida we chramie na Gorce Swietlanej siedzace do modlitw usilnych za pomyslnosc ojczyzny nawolywaly, ale jako ze to nijak pomoc ludziskom nie moglo, rzetelnej roboty sie takze imaly. Stad tez ich wielkie wysilenia ku wykupieniu wiosek okolicznych zmierzajace, dobrobytowi ludzi sluzyc majace. Karczmy z rak prywatnych pobraly i pode Swiatowida znakiem dla ludzi podwoje otworzyly. A we drukarniach pracowaly kaplany, dla szarych ludziskow madre ksiegi tloczac a bezecenstwa i bezbozne klamstwa zwalczajac. Jako ze szkoly zamknietymi juz wczesniej byly a profesory na cztery wiatry wygnane, jad zlej nauki dusz mysla nijaka skazic nie mogl. No przecie wszytkie te dobre zmiany jakby kulawymi sie zdaly bez wladcy madrego a o kraj dbajacego. Nie dziw wiec, iz co madrzejsze a raczej co bardziej ojczyzne milujace umysly ku jakowym reformom zwracac sie poczely. Fer- ment wielki byl naonczas w narodzie w temacie krola. Chocia krakowiany nigdy liczne specjalnie nie byly, alisci glowy zawzdy mocne mialy. Bo to i wypic im nie nowina, i po lbie (chocia czesciej po czym innym) wziac, i mysli niezaleznosc wielka u nich byla. Takoz i tym razem 875 krakowian, wliczajac i dzieci nie mowiace jeszcze i starcow, chocia mowiacych alisci czasami od rzeczy, podzielilo sie na 834,7 partyj. Gwoli wyjasnienia dodac nam sie godzi, iz dzieci, ktore gadac juz wydolily, w dyskusyji onej udzial tez braly i glos ich wcale glupszym od propozycyj doroslych nie byl. Takie ci to glowy tegie krakowiany zacne mialy! A szczegolnie, gdy w karczmie Pod Swiatowidem ludziska do gadania sie wziely, takie dalekosiezne a madre pomysly ich nawiedzaly, ze dziw czleka bral. Szkoda jeno, co wiela z tych idej nigdy nie zapisano, bo gdy ludziska do przytomnosci po owych dyskusyjach przychodzily, pamiec ich czasem zawodzic mogla. Nieposlednia role odgrywala tu tez umiejetnosc pisania, ktora jakby zanikac sie zdala od czasu, kiedy szkoly zamknietymi zostaly a sluzki Swiatowidowe edukacyja kierowac poczely. W kazdym razie Krakow stal sie pierwszym, a byc moze i jedynym, panstwem we swiecie, gdzie partyje niecale wynalezionymi zostaly. Demokracyja krakowska pozwalala na przynaleznosc do kilku partyj jednoczesnie a czlonki takowe deklarowac jeno musialy, ile ich procent do roznych partyj nalezy. Tym sposobem byly i takie, ktorych czlonkowie mniej niz sto procent razem czynili. Innym krakowskim pomyslem byly niedopartyje. Owe grupy, chocia formalnie partyjami nie byly abo i byc nie mogly, przecie do najsilniejszych w Krakowie sie liczyly. Ba, to one najbardziej grodem i wioskami okolicznymi rzadzily. Wspomniec tu nalezy wedle znaczenia i liczby czlonkow: Zwolennikow Swiatowego Swiatowida, Wolna Grupe Milosnikow Miodu Syconego i Innych Napojow Orzezwiajacych, Zwiazek Sil Nieczystych abo Tych, Co Czyszcza Miejsca, Gdzie Krol Krak Pieszo Chadzal, grupe Wolny Kmiotek i Zwiazek Doboszy Swiatowida. Oczywistym sie zdaje, iz tak wielka liczba partyj calych i niecalych oraz niedopartyj zapewniala demokratyczny Krakowa ustroj i, chocia porzadek lekko zakloconym sie zdal, przecie kazdy krakowianin rzadzic mogl. Jeno krola jakiego braklo, chocby i takiego jak ten Les z siekiera przeslawny, co go krakowiany powiesily. Takoz i do tego doszlo, iz nowego wladce wybierac miano glosujac na wiecu. A zyla ci naonczas w Krakowie dzieweczka skromna i, jak stare kroniki utrzymuja, nadobna wielce. Byla ona corka Kraka a zwala sie Wanda. Lud ja czcil niezwyczajnie dla jej wdziekow a milosci do Swiatowida, albowiem do swiatyni, bywalo, i trzy razy na dzien chadzala wbrew woli swego occa, ktory ja bardziej do ksiag gnal. Jednakowoz madrzejsza ona byla nizli stary Krak, bo jego krakowiany ze stolca usunely a przecie Wande krolowa uczynic chcialy. A bylo to tak. Wodze calych partyj, niecalych partyj a niedopartyj zebraly sie na zamku wawelskim, aby demokratycznie krola dla ludu obrac. Wyslannicy Swietego Aleksego pospolu ze Zwolennikami Swiatowego Swiatowida, grupa Wolny Kmiotek i Zwiazkiem Doboszy Swiatowida proponowac raczyli Wande dla jej cnotliwego zycia i nieznajomosci spraw swiata tego. Cala partyja Nasladownikow Kraka okoniem stanela, co wielce wszytkich wzburzylo, bo przeciw corce Kraka stawali! A te bezwstydne po-Kraki argumentowaly, iz corka nie corka alisci pojecia o niczym nie ma, edukacyji jej brak, modlic sie jeno a nie rzadzic wydoli. Inne grupy Wande akceptowaly dzieki demokratycznym metodom nasylania komisyj odstepstwa od prawa wykazujacych abo antyswiatowidowosc wymienionych pokazujacych. A z Gorki Swietlanej i innych chramow a swiatyn, ktore apolityczne byly zupelnie, glos ludu Wandy zadajacego sie rozlegal. I lud ow wpredce na haniebnej grze po-Kracznej sie poznal i partyje z Krakowa przegnano, jej domy zajeto a co bardziej znacznych dzialaczow w loszku grodzkim pomieszczono. Wtedy to juz demokratyczne wybranie odbyc sie moglo i Wanda nadobna krolowa zostala. I nikto nie przejal sie szczekaniem pieskow z zagranicznych gazet, iz demokracyja pogwalcona zostala, bo przecie ani nasylanie komisyj ani banicja czy loszek grodzki w nijaka demokracyje nie godza. Przecie i Nasladownicy Kraka tych technik politycznych uzyc mogli a tylko ich nieudolnosc a brak poparcia od ludu na ich klesce zawazyl. Juz pierwsze dni rzadow nowej krolowej jej madrosc pokazaly i zadaly klam oszczercom wolajacym o jej nieudolnosci. Wanda zam- knela wszytkie manufaktury, garbarnie, stolarnie a kuznie do wladcy nalezace, slusznie ganiac ich niewydajnosc a zla produkcje. Robotniki do domow odeslani zostali a same chalupy i maszyny pry- watnym osobom sie dostaly abo sluzkom Swiatowida we wieczne posiadanie. Myto od kupcow zagranicznych takoz zniesionym zostalo, aby ich do Krakowa lacno przyciagnac. Zezwolila tez cna Wanda na osiedlanie w Krakowie obcych kupcow a rzemieslnikow przez zagra- niczne cechy wyslanych, co by krakowska ekonomie podniesc a ulepszyc. Jednakowoz i tego dla poprawy ekonomiki malo bylo, bo zagraniczne inwestory jakos sie nie kwapily. Zrozumiala krolowa Wanda, iz barbarzynskie limity maksymalne ceny ustalajace niszcza Krakow, inicjatywe czlowiecza krepujac i odstraszajac inwestorow. Zniosla wiec owe limity na swobode handlowa zezwalajac. Jej pos- tepowe reformy usunely tez przestarzale prawo robotnikow a kmieci do zrzeszen tworzenia, aby bronili sie przed panami cechow a krolewskimi urzednikami. Odtad jeno wlasciciele manufaktur abo innych przedsiebiorstw takowe zrzeszenia tworzyc mogli. Na koniec Krakow z Hamerka bogata uklad podpisal, aby ta swoje towary przysylac swobodnie mogla zadnych ograniczen nie doznajac. Tak to ozywienie gospodarcze do Krakowa nadeszlo. Na ulicach grodu lud ciagle w swym starym narzeczu mowil ale napisy po sklepach a ma- nufakturach jeno obce byly. Wiec do jezykow krakowianie przykladac sie poczeli a szczegolnie do hamerckiego, ktoren dla swej prostoty najlatwiejszym byl a we swiecie szerokim najbardziej znanym. Po teatrach a cyrkach jeno hamerckie dziela ogladano to i rodzime pisarze i aktory swej zbednej pisaniny a krakowskiego paplania zaniechac musialy. Krakowskie manufaktury dla innych krajow pro- dukowaly, bo w samym Krakowie kupowac nie mial kto. Ludziska do pracy sie pchaly nie baczac na zarobek poniewaz tej niewiele sie ostalo. A przecie takie ci te krakowiany zawziete byly, ze i wtedy inicjatywy uruchomic nie chcialy patrzac jeno, jak obce manufaktury a kupce do nich przychodza. Ich upor byl tak wielki, iz nawet glod co poniektory udawal swych ukrytych pieniedzy na inwestycyje a inicjatywy nie chcac wyciagnac. Nie dziw przeto, ze wlasciciele niewiele im placili a latwo z roboty wyrzucali. Wiec i bieda im czesto w oczy zajrzala. Chodzili krakowianie po grodzie i na obce towary w sklepach pogladali ale niczego kupowac jakos nie chcieli, jeno na madra krolowa wyrzekajac. Nie podobalo im sie nawet to, iz Wanda haslo "pomnazaj swoje dukaty" naczelnym zawolaniem Krakowa uczynila. Tylko niewielu krakowian chcialo swe dukaty pomnazac. Inni jeno o przyjemnosciach mysleli a stale czegos zadali. A to otwarcia szkol, a to ochrony robotnika i kmiecia, a to zakazu nieograniczonego wzrostu cen i pomniejszania plac,a to otwarcia szpitali... Wrzenie wsrod ludu roslo. Nic nie pomagalo mowienie mu, ze w Hamerce jest wlasnie tak i stad jej bogactwo a sila plyna. A nawet co poniektory przebakiwal cosik o zlym zyciu w Hamerce i wielu, ktorzy tam byli abo wrocili, o brudnych, oglupialych a biednych ludziach pogloski szerzyc poczelo. Te oczywiste klamstwa posluch niestety znajdowaly i lenie a warcholy do buntu poczely namawiac. Wanda wpredce pojela, iz motloch niebezpiecznym sie staje i, pomna na los swego ojca Kraka i Lesia Skuby, za ratunkiem sie rozejrzala. A byl ci obok Krakowa kraj niezmiernie bogaty Muttilandem zwany. Chocia nikto o nim tak duzo, jako o Hamerce, we swiecie nie mowil, przecie ludziskom zylo sie tam o wiele lepiej. I jezyk muttilandzki nigdy tak popularnym jako hamercki nie byl, i mieszkance Muttilandu za najlepszych siebie nie mieli a przecie kto do Muttilandu zawital, jego pieknem a bogactwem i madroscia organizacyji oczarowan byl. A najdziwniejszym sie zdalo, iz krol Muttilandu na nieograniczony wzrost cen kupcom nie zezwalal, szpitale a szkoly darmowe utrzymywal i kmieciom a ro- botnikom wielkie prawa przeciw urzednikom krolewskim a wlasci- cielom manufaktur nadal. Trudno bylo dac wiare tym opowiesciom alisci krakowianie, co do Muttilandu trafiali, uparcie je w grodzie rodzinnym powtarzali zamet siejac i zwatpienie w Hamerke budzac. Sama Wanda im wierzyc nie chciala ale dla tronu podtrzymania wykorzystac postanowila. Panna ciagle byla, wiec jej doradcy poslali do krola Muttilandu zaproszenie, aby oba kraje wezlem malzenskim ich wladcow polaczyc sie mogly. Krol Muttilandu imieniem Niemiec poslow przyjal i wkrotce z orszakiem bogatym do Krakowa ruszyl. A w Krakowie buntowniki glowe podniosly i jeno wiesc o Niemcu od napasci bezecnej na krolowa ich powstrzymywala. Czekala wiec Wanda z drzeniem na oblubienca i zbawce swego. Zwierciadlo jednak upewnic ja musialo o tym, iz krol bez wahania o reke ja poprosi i bunt tym samym powstrzyma. I tak sie istotnie stalo. Niemiec poprosil ja o reke... warunkow kilka stawiajac. Oto wszytkie prawa mieszkancow Krakowa, wszytkie urzadzenia gospodarcze a polityczne i wszytkie manufaktury krakowskie na wzor muttilandzkich urzadzonymi byc mialy. A i uklady z Hamerka musialy byc zerwane. Krolowa juz przystac na to miala, kiedy jej doradcy przed nia glos zabrali i, wyrzekajac na probe podboju Krakowa, Niemca o zmiane warunkow prosili. Alisci krol Niemiec zgodzic sie nie mogl, albowiem, jak argumentowal, kraj nowoczesny, o swoj lud a i rozwoj dbajacy, musi miec darmowe szkoly a uniwersyteta, bezplatnych, przez krola utrzymywanych medykow i rowne prawa dla wlascicieli a robotnikow. Prosila go krolowa Wanda a prosila, lzami piekne lica zalewala. Wszytko na prozno. Nic twardego serca i chlodnego rachunku Niemca zmienic nie moglo. Uparcie powtarzal swe argumenta, na rozsadek i prawa spolecznego rozwoju sie powolujac, a w koncu w swej zatwardzialosci do Muttilandu wyruszyl. Rzekl jeno zlosliwie, iz krakowianie sami go o powrot prosic beda, kiedy hamerckiego dobrobytu dluzej zakosztuja. Takiego to wstretnego, poczwarze jakiej podobnego, sasiada mieszkancy Krakowa przeslawnego mieli! I stalo sie wtedy, ze krakowianie na Wawel poszli, aby Wande z tronu stracic. Coz bylo robic nieszczesnej dziewicy. Rzucila sie w dol w nurty sinej Wisly, aby pohanbienia od motlochu ujsc. Leszek Zuk _______________________________________________________________________ Wislawa Szymborska NIENAWISC ========= [Gazeta Wyborcza, czerwiec 1992., przyt. J.K-ek.] Spojrzcie, jaka wciaz sprawna, jak dobrze sie trzyma w naszym stuleciu nienawisc. Jak lekko bierze wysokie przeszkody. Jakie to dla niej latwe - skoczyc, dopasc. Nie jest jak inne uczucia. Starsza i mlodsza od nich rownoczesnie. Sama rodzi przyczyny, ktore ja budza do zycia. Jesli zasypia, to nigdy snem wiecznym. Bezsennosc nie odbiera jej sil, ale dodaje. Religia nie religia - byle przykleknac na starcie. Ojczyzna nie ojczyzna - byle zerwac sie do biegu. Niezla i sprawiedliwosc na poczatek. Potem juz pedzi sama. Nienawisc. Nienawisc. Twarz jej wykrzywia grymas ekstazy milosnej. Ach, te inne uczucia, cherlawe i slamazarne. Od kiedy to braterstwo moze liczyc na tlumy? Wspolczucie czy kiedykolwiek pierwsze dobilo do mety? Zwatpienie ilu chetnych porywa za soba? Porywa tylko ona, ktora swoje wie. Zdolna, pojetna, bardzo pracowita, Czy trzeba mowic ile ulozyla piesni. Ile stronic historii ponumerowala, Ile dywanow z ludzi porozposcierala na ilu placach, stadionach. Nie oklamujmy sie: potrafi tworzyc piekno. Wspaniale sa jej luny czarna noca, Swietne kleby wybuchow o rozanym swicie. Trudno odmowic patosu ruinom i rubasznego badz co badz humoru krzepko sterczacej nad nimi kolumnie. Jest mistrzynia kontrastu miedzy loskotem a cisza, miedzy czerwona krwia a bialym sniegiem. A nade wszystko nigdy jej nie nudzi motyw schludnego oprawcy nad splugawiona ofiara. Do nowych zadan w tej chwili gotowa. jezeli musi poczekac, poczeka. Mowia, ze slepa. Slepa? Ma bystre oczy snajpera i smialo patrzy w przyszlosc - ona jedna. Wislawa Szymborska _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne w formie 'compressed' dostepne przez anonymous FTP, adres:(128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 30___________________________