________________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
________________________________________________________________________
 
    Poniedzialek, 17.02.1997       ISSN 1067-4020           nr 138
________________________________________________________________________
 
W numerze:

Aleksandra Omirska, Jaroslaw Romaniuk, Tadeusz Gierymski
                         - "W malinowym chrusniaku" Lesmiana
    Tadeusz K. Gierymski - Boleslaw Lesmian (I i II)
     Izabella Wroblewska - Dossier Izaaka Babla
          Jurek Krzystek - Waksman o Bablu
        Slawomir Sapieha - Zmierzch wolnosci: Osip Madelsztam
 Michal Niewiadomski, Izabella Wroblewska 
                         - O Reich-Ranickim i Dedeciusu

________________________________________________________________________

Jak zapewne niektorzy z Panstwa sie zorientowali, zamieszczony w numerze 
137 "Spojrzen" wiersz "W bananowym chrusniaku" z antologii Baranczaka 
"Slon a sprawa polska" byl parafraza utworu Lesmiana "W malinowym 
chrusniaku". Co spowodowalo na "Papirusie" naplyw wierszy tego poety, a 
takze opracowania o nim samym. (Zainteresowani uczestnictwem na tej 
liscie: piszcie do ). Zacznijmy od wierszy.

________________________________________________________________________

 Aleksandra Omirska 


Zbior jedenastu, niezatytulowanych wierszy Lesmiana nosi nazwe: 


              W  MALINOWYM  CHRUSNIAKU
 
*** (W malinowym chrusniaku, przed ciekawych wzrokiem...)

*** (Sledza nas... Okradaja z sciezek i ustroni...)

*** (Taka cisza w ogrodzie, ze sie jej nie oprze...)

*** (Haslo nasze ma dla nas swe dzieje tajemne...)

*** (Zazdrosc moja bezsilnie po lozu sie miota...)

*** (Z dlonmi tak splecionymi, jakbys kleczac, spala...)

*** (Wyszlo z boru slepawe, zjesieniale zmrocze...)

*** (Czasami mej slepoty posluszny ochocie...)

*** (Ty pierwej mgly dosiegasz, ja za toba w slady...)

*** (Zazdrosnicy daremnie chca pochlebic pierwsi...)

*** (Zmienionaz po rozlace? O, nie, niezmieniona...)


   "Nawet najkrotsze kalendarium zycia i tworczosci Boleslawa
 Lesmiana jest zamierzeniem zuchwalym, jesli w ogole mozliwym
 do zrealizowania. Przy wiekszosci bowiem dat nalezaloby postawic
 znaki zapytania, a informacje pod nimi zgromadzone - dodatkowo
 uniepewnic ostrzegawczymi slowami typu: mozliwe, prawdopodobnie,
 zapewne, byc moze, chyba, domniemany, ewentualny, hipotetyczny etc.
 U Lesmiana nawet tak podstawowe dane, jak data urodzin - trzykrotna!
 i data smierci - dwukrotna!, nie sa pewne. A coz dopiero mowic o 
 innych."
                                                     Klemens Gorski,
                                   "Boleslaw Lesmian Poezje Wybrane"
                    Copyright by Ludowa Spoldzielnia Wydawnicza 1995
                                                  ISBN 83-205-4487-4


 W zadnym zbiorze poezji Lesmiana nie znalazlam daty ani nawet
 krotkiej wzmianki, kiedy powstal ten cykl wierszy erotycznych.
 Zacytuje pierwszy z nich, jak tez ostatni.

                                *
                            *      *

        W malinowym chrusniaku, przed ciekawych wzrokiem
        Zapodziani po glowy, przez dlugie godziny
        Zrywalismy przybyle tej nocy maliny.
        Palce mialas na oslep skrwawione ich sokiem.

        Bak zlosnik huczal basem, jakby straszyl kwiaty,
        Rdzawe guzy na sloncu wygrzewal lisc chory,
        Zlachmanialych pajeczyn skrzyly sie wisiory,
        I szedl tylem na grzbiecie jakis zuk kosmaty.

        Duszno bylo od malin, ktores, szepczac, rwala,
        A szept nasz tylko wowczas nacichal w ich woni,
        Gdym wargami wygarnial z podanej mi dloni
        Owoce, przepojone wonia twego ciala.

        I staly sie maliny narzedziem pieszczoty
        Tej pierwszej, tej zdziwionej, ktora w calym niebie
        Nie zna innych upojen, oprocz samej siebie,
        I chce sie wciaz powtarzac dla wlasnej dziwoty.

        I nie wiem, jak sie stalo, w ktorym okamgnieniu,
        Zes dotknela mi warga spoconego czola,
        Porwalem twoje dlonie - oddalas w skupieniu
        A chrusniak malinowy trwal wciaz dookola.


"Boleslaw Lesmian. Poezje" - wstep i opracowanie Jacek Trznadel
Copyright by Agencja Wydawnicza MOREX
Wydanie II, Warszawa 1995
ISBN 83-85904-78-6

                                *
                            *      *

        Zmienionaz po rozlace? O, nie, niezmieniona!
        Lecz jakis kwiat z twych wlosow zbiegl do stop oltarzy,
        A choc brak tego zbiega nie skalal twej twarzy,
        Serce me w tajemnicy przed twym sercem kona...

        Dusza twoja smie marzyc, ze w gwiezdne zamiecie
        Wdumana, bedzie trwala raz jeszcze i jeszcze --
        Lecz cialo? Ktoz pomysli o nim we wszechswiecie,
        Procz mnie, co tak w nie wierze i kocham i pieszcze?

        I gdy ty, szepczac slowa, w ust zrodzone znoju,
        Dajesz pieszczotom ujscie w tym szepcie, co pala,
        Ja, zamilkly wargami u piersi twych zdroju,
        Modle sie o twojego niesmiertelnosc ciala.

(Ola)

----------------------------------------------------------------

Jaroslaw R. Romaniuk  
 
 
                                *
                            *       *


        Sledza nas... Okradaja z sciezek i ustroni,
        Z trudem przez nas wykrytych. Gniew nasz w sloncu pala! 

        Spieszno nam do lez szczescia, do tchow naszych woni,
        Chcemy pieszczot probowac, poznawac swe ciala.

        Wiec na przekor przeszkodom zrenica bezradna
        Chloniemy sie nawzajem, niby dwa bezdroza,
        A gdy powiek znuzonych kotary opadna,
        Czujemy, zesmy wyszli z usciskow i z loza.

        Nikt tak nigdy nie patrzal, nie bywal tak blady,
        I nikt do dna rozkoszy cialem tak nie dotarl,
        I nie nurzal swych pieszczot bezdomnej gromady
        W takim lozu, pod straza takich czujnych kotar!

                           Boleslaw Lesmian
                           
(JR)
                      
--------------------------------------------------------------------

Tadeusz K. Gierymski 


                              *
                           *     *


        Z dlonmi tak splecionymi, jakbys kle/cza/c, spala,
        W niedoste/pne mym oczom wpatrzona widzenie,
        Placzesz przez sen i wstrza/sem wyle/klego ciala
        Blagasz o nagla/ pomoc, o rychle zbawienie.

        Jeszcze placzu niesyta/ do piersi cie/ tule/,
        A ty goisz sie/ we mnie, niby lgna/ca rana,
        A ja placz twoj caluje/, biodra i kolana
        I ramie/ i zsunie/ta/ z ramienia koszule/.

        Lecz karmiony ust twoich splakanym oddechem,
        Nie pytam o tresc widzen. Dopiero z porania
        Zadaje/ ciemna/ noca/ tlumione pytania.
        Odpowiadasz bezladnie - ja slucham z usmiechem.


                               *
                            *     *


        Taka cisza w ogrodzie, ze sie/ jej nie oprze
        Zaden szelest, co che/tnie taje w niej i ginie.
        Czerwieniata wiewiorka skacze po sosninie,
        Zolty motyl sie/ chwieje na zlotawym koprze.

        Z wlasnej woli, ze spiewnym u celu loskotem
        Z jabloni na murawe/ spada jablko biale,
        Lamia/c w drodze kolejno gale/zie sprochniale,
        Co w slad za nim - spoznione - opadaja/ potem.

        Chwytasz owoc, zanurzasz w nim ze/by na zwiady
        I podajesz mym ustom z milosnym pospiechem,
        A ja gryze/ i chlone/ twoich ze/bow slady,
        Ze/bow, ktore niezwlocznie odslaniasz ze smiechem.

                                Boleslaw Lesmian

(tkg)

--------------------------------------------------------------------

Aleksandra Omirska


                             *
                          *     *
                             

        Ty pierwej mgly dosiegasz, ja za toba w slady 
        Zdazam, by sie w tym samym zaprzepascic lesie,
        I tropiac twoja bladosc, sam sie staje blady,
        I zdybawszy twoj bezkres, sam gine w bezkresie.

        A potem wzieram w oczy, by zgadnac, czy dosc ci
        Omdlenia, co sie nogom udziela, jak szczescie,
        I twe dlonie, jak w paki, mne w zdrobniale piescie,
        By sie w nich docalowac twych chrzastek i kosci.

        A one wypukleja na dloni przegibie,
        Niby pestki owocow, zrozowionych znojem,
        I niesmialym do ust mych garna sie wyrojem,
        Zatajone w swej cieplej od pieszczot siedzibie.

        Ich dotyk budzi wzruszen zaniedbanych krocie,
        A ty, tulac je w warg mych rozrzewniona cisze,
        Dziecinniejesz w uscisku, malejesz w pieszczocie,
        Chwila -- a juz cie do snu z lat dawnych kolysze.


                               *
                            *     *


        Wyszl/o z boru slepawe, zjesienial/e zmrocze,
        Spl/odzone samo przez sie w sennej bezzadumie.
        Nieoswojone z niebem patrzy w podobl/ocze
        I weszy swiat, ktorego nie zna, nie rozumie.

        Swym cielskiem kostropatym kapie sie w kal/uzy,
        Co neci, jak ozywczych jadow pel/na misa,
        Czol/gliwymi mackami krew z kwiatow wysysa
        I cieklina swych metow po ziemi sie smuzy.

        Zwierze, co trwac nie zdol/a zbyt dlugo na swiecie,
        Bo wszystko wokol/ tchnieniem zatruwa i gasi,
        Lecz gdy ty bial/a dl/onia gl/aszczesz je po grzbiecie,
        Ono, mruczac, do stop twych korzy sie i l/asi.


                           Boleslaw Lesmian

(Aleksandra)

_______________________________________________________________________

Tadeusz K. Gierymski 


                          BOLESLAW LESMIAN I i II
                          ================

Warto wspomniec, ze 22 stycznia byla prawdopodobna 120-ta rocznica 
urodzin Boleslawa Lesmiana. 

Wedlug odpisu metryki urodzenia Boleslaw Lesman (przez 's', jak w slowie 
'sobota'), urodzil sie 22 stycznia 1877 r. w Warszawie. Dostepne mi 
zrodla nie poddaja w watpliwosc dnia i miesiaca urodzin, ale co do roku 
nie ma zgody. W wielu bibliograficznych wzmiankach o dacie urodzin pisze 
sie "prawdopodobnie".

Czytalem, ze w odpisie metryki podany jest rok 1877, ze w zachowanym 
liscie sam Lesmian podaje rok 1878, a ze na plycie nagrobkowej na 
Powazkach, sporzadzonej przez Jana Brzechwe, jest rok 1879. W moich 
zbiorach nie mam fotografii grobu Lesmiana, nie moge jako naoczny 
swiadek potwierdzic, choc mam notatke, ze pochowany byl w kwaterze 
171-III-25.

Zmarl w Warszawie na serce. Znow widzialem dwie daty jego smierci,
5 listopada 1937 r. i 7 listopada tegoz roku. 

Napisze wiecej o zyciu i tworczosci Lesmiana, te krotka zas notke 
zakoncze wierszem Lesmiana, ktory - jesli daty tego wiersza rozsuplalem 
poprawnie - ukazal sie w "Kulturze" warszawskiej w 1932 r., a nalezy do 
zbioru "Napoj cienisty" z roku 1936.



                           *
                        *     *


        Po co tyle swiec nade mna/, tyle twarzy?
        Cialu memu nic juz zlego sie/ nie zdarzy.

        Wszyscy stoja/, a ja jeden tylko leze/ -
        Zal nieszczery, a umierac trzeba szczerze.

        Leze/ wlasnie, zapatrzony w wiencow liscie,
        Uroczyscie - wiekuiscie - osobiscie.

        Smierc, co scichla, znow zaczyna w glowie szumiec,
        Lecz rozumiem, ze nie trzeba nic rozumiec... 

        Tak mi ciezko zaznajamiac sie/ z mogila/,
        Tak sie nie chce byc czyms innym, niz sie bylo!


                          Boleslaw Lesmian


                          * * *

Boleslaw Lesmian - II.

Podalem juz pewne fakty o zyciu i smierci Lesmiana, ale nie pomagaly 
one nam zrozumiec go jako czlowieka i poete. Postaram sie tym razem 
pisac o ludziach, miejscach i wydarzeniach zwiazanych z jego 
tworczoscia, majacych na nia i na osobowosc Lesmiana wplyw.

Rodzice Lesmiana, czyli Jozef Lesman i Emma z Sunderlandow, z 
pochodzenia Zydzi, nalezeli do co najmniej srednio zamoznej klasy 
spolecznej. Ojciec byl podobno wyzszym urzednikiem kolejowym, a rodzina 
matki miala fabryke fajansow w Ilzy. Matka zmarla mu wczesnie, a ojciec 
w roku 1912. Przesladowany i atakowany byl za swe pochodzenie zydowskie. 

Stracil tez Lesmian brata Kazimierza i siostre Aleksandre i te osobiste 
tragedie znalazly oddzwiek w jego poezji, np. w wierszu z "Wiadomosci 
Literackich" Warszawa, 1935. Siostra zmarla na gruzlice w roku 1921; 
Lesmian pochowany zostal w tym samym grobie na Powazkach.


                           DO SIOSTRY


        Spalas w trumnie snem wlasnym, tak cicho, po bosku,
        Nie wiem, czy wszystkich naraz pozbawiona trosk?
        W smierci taka zdrobniala, niby lalka z wosku...
        Kocham ten ubozuchny, ten zbolaly wosk!

        Trup jest zawsze samotny! Sam na sam z otchlania/!...
            A wlasnie ja - twoj brat -
        Suknie/ Tobie sprawilem za duza/ i tania/,
           Suknie/ - na tamten swiat!

        W kazdym zgonie tkwi zbrodnia, co snem sie/ powleka,
           Chociaz zbrodniarza brak...
        Wszyscy winni sa/ smierci kazdego czlowieka!
           O, tak! Na pewno - tak!

        [...]

Gimnazjum klasyczne konczyl w Kijowie i tam, na Uniwersytecie Sw. 
Wlodzimierza, ukonczyl prawo. Za dzialalnosc artystyczno-patriotyczna 
zatrzymala go policja carska. Ukraina, jej koloryt, realia i pejzaz 
wywarly na niego ogromny wplyw. 

Sam mowil o tym tak:

        Ta niepojetosc zielonosci to Ukraina, gdzie sie 
        wychowalem [...] Humanszczyzna i Bialocerkiewszczyzna, 
        Zofiowka i Szamrajowka. Byly tam lasy Branickich, ach, 
        drogi panie, co za lasy. Lesniczy, zwany stryjem 
        Agatonem, hodowal w glebi puszczy krzewy najpiekniej-
        szych roz, zapach ktorych mieszal sie z wonia zywicy. 

        [...] 

        Dziwni byli ludzie na tej Ukrainie, rownie 
        dziwni jak i zielen tamtejsza. 

Zaliczaja go niektorzy krytycy do grona poetow polskich szkoly 
"ukrainskiej". Wspomne, ze niektore wiersze pisal po rosyjsku dla 
czasopism takich jak "Zolotoje Runo" i "Wiesy", ktore Milosz nazywa 
wysmienitymi rosyjskimi czasopismami symbolistycznymi. 

Ponizszy wiersz ukazal sie w 1912 r. w dodatku do "Nowej Gazety" - 
"Literatura i Sztuka", Warszawa:


                              LAS


        Pomysl: gdy be/dziesz konal - czym sie/ w tej godzinie
        Twoja pamie/c obarczy, nim szczeznie a minie,
        Wszystka/ ziemie/ ostatnim caluja/ca tchem?

        Czy wspomnisz dzien mlodosci - najdalszy od ciebie -
        Za te/ jego najdalszosc, za odlot w podniebie,
        Za to, ze w noc konania nie przestal byc dniem?

        Czy wspomnisz czyjes twarze, co - wspomniane - zbledna/?
        Czyli, smiercia/ znaglony, zaledwie z nich jedna/
        Zda/zysz oczom przywolac - niespokojny widz?
        Czy w poplochu tajemnych za zgonem zapasow
        Zma/cisz pamiec i zawrzesz na sto rdzawych zasuw,
        I w tym ska/pstwie przedsmiertnym nie przypomnisz nic?

        Lub ci moze zielonym narzuci sie/ zlotem
        Las, widziany przygodnie - niegdys - mimolotem,
        Co go wywial z pamie/ci nieprzytomny czas?...
        I ocz zezem niecale roja/c niebosklony,
        Lzami druha powitasz - i umrzesz, wpatrzony
        W las nagly, niespodziany, zapomniany las!


                            ***


A w posmiertnym zbiorku (1938) "Dziejba Lesna" jest wiersz, uprzednio 
drukowany w "Gazecie Polskiej" (1937) w Warszawie: 


                     KRAJOBRAZ UTRACONY


        Czemu obca/ mi wioske/ z zwyklych lip gromada/
        Wspominam, jak dostepna/ niegdys tajemnice/,
        Gdzie owiec znakowanych natloczone stado
        Napelnilo - juz znikla/ na zawsze ulice/?...

        Czemu dzis we wspomnieniu tak pilnie je sledze/?
        Ruch kazdy, snem sprawdzony, odtwarzam zawzie/cie...
        Czas mijal... One - w czasu wbla/dzily niewiedze/
        I nagle bezladnieja/c, znikly na zakre/cie.

        I czemu czuje/ w piersi zdlawiony placz bozy
        Na mysl, ze nie zaszumia/ tamtych pol powiewy,
        I ze sie/ nie rozwidnia/ swiatlem tamtej zorzy
        Zgubiona/ welna/ owiec posmiecone krzewy?


                             ***

cdn.

tkg

_______________________________________________________________________

Izabella Wroblewska  


                            DOSSIER IZAAKA BABLA
                            =====================

(bylo na liscie Poland-L)

      [dedykuje koledze, ktory, jak sam sie kiedys wyrazil,
       nie wie dlaczego, ale ma smykalke do Izaaka Babla]


  Czytelnik opublikowal ostatnio ksiazke Witalija Szentalinskiego
  "Wskrzeszone slowo", ktora opisuje tragiczne losy pisarzy rosyjskich
  represjonowanych podczas najwiekszego nasilenia stalinowskiego
  terroru. Ksiazka zawiera materialy odnalezione w odtajnionej czesci
  archiwow KGB, dotyczace spraw Izaaka Babla, Michaila Bulhakowa,
  Borysa Pilniaka i Osipa Mandelsztama.

  Autor jest poeta i krytykiem literackim. Jest czlonkiem powstalej
  w 1988 roku w Moskwie komisji do spraw represjonowanych pisarzy.
  Jako pierwszy czlowiek z zewnatrz uzyskal otwarty dostep do teczek
  przechowywanych w KGB. W ksiazce cytowane sa nie znane dotad utwory
  zarekwirowane przez NKWD. Dokumentuje ona nie tylko fakty historyczne,
  ale takze wazkie wydarzenia z zycia literackiego Rosji wspolczesnej.
  Tlumaczem ksiazki jest Maria Kotowska.

  Oto obszerne fragmenty rozdzialu "Prosze mnie wysluchac...Dossier
  Izaaka Babla". Dla potrzeb listy dokonalam pewnych skrotow,
  eliminujac opisy dzialan autora ksiazki, ktore nie wiaza sie
  bezposrednio z osoba pisarza. Nie uwzglednilam tez ponizej mniej
  istotnych szczegolow dotyczacych sledztwa prowadzonego w sprawie
  bylego komisarza spraw wewnetrznych ZSRR - Jezowa. Pelny tekst
  rozdzialu mozna przeczytac tylko w ksiazce, bowiem "Rzeczpospolita"
  w dodatku "Plus minus" z dnia 7-8 grudnia 1996 r. opublikowala
  tylko jego fragmenty.

                              *   *   *

  Babel zostal aresztowany 16 maja 1939 roku, po zeznaniach bylego
  komisarza ludowewgo spraw wewnetrznych M. E. Jezowa. W aktach autor
  ksiazki ogladal wypisy z protokolow przesluchan Jezowa. Na 5 dni
  przed aresztowaniem Babla Jezow mowil oficerowi sledczemu:


    "Przyjazn mojej zony z tymi ludzmi byla podejrzana w tym sensie,
     ze na przyklad Babel, jak mi wiadomo, w ciagu ostatnich lat nic
     nie pisal i caly czas obracal sie w podejrzanym trockistowskim
     towarzystwie, a poza tym byl scisle zwiazany z wieloma pisarzami
     francuskimi, ktorych w zadnym przypadku nie mozna zaliczyc do
     sympatykow Zwiazku Radzieckiego. Nie mowie juz o tym, ze Babel
     demonstracyjnie nie ma ochoty sprowadzic swojej zony, ktora od
     wielu lat mieszka w Paryzu. Woli odwiedzac ja tam.

     Moja zone laczy szczegolna przyjazn z Bablem. Podejrzewam, co
     prawda tylko na podstawie osobistych spostrzezen, ze nie obylo
     sie bez szpiegowskiej wspolpracy mojej zony z Bablem."


  Tak oto, za jednym zamachem Jezow rozprawil sie i ze swoja zona
  i z jej dawnym kochankiem. Precyzyjnie trafil w cel. Doskonale
  wiedzial, co nastapi po tym oskarzeniu. Z pewnoscia latwiej rywala
  nazwac szpiegiem niz przyznac sie do zazdrosci.

  Dokument ten dano potem Bablowi do przeczytania, o czym swiadczy
  jego podpis tam. W ten sposob dowiedzial sie, co bylo powodem jego
  aresztowania. W akcie oskarzenia oszczerczy donos Jezowa zajmuje
  pierwsze miejsce. Przechowywane w archiwum Lubianki akta sledcze
  Jezowa obnazaja zdeprawowana nature tego czlowieka. Pod koniec
  swej kariery, ten czlowiek, ktory wymordowal wiele tysiecy
  niewinnych ofiar, wpadl w szal okrucienstwa. Obiektem nienawisci
  stalo sie jego najblizsze otoczenie. Spadly glowy przyjaciol domu,
  przede wszystkim tych, ktorzy byli zwiazani z jego zona.

  7 grudnia 1938 roku zgasla gwiazda Jezowa. Usunieto go ze stanowiska
  komisarza ludowego spraw wewnetrznych, a po uplywie 4 miesiecy -
  po zwyklej, poprzedzajacej pozbawienie zycia, stalinowskiej zabawie
  w kotka i myszke, 10 kwietnia 1939 roku zamknieto go w Wiezieniu
  Suchanowskim. I nawet tam sial wokol siebie smierc, ciagnac za soba
  do grobu innych ludzi, m.in. pierwszego meza swojej zony Chajutina,
  oraz pisarza Izaaka Babla.

  9 pazdziernika 1939 roku oficerowie sledczy wprowadzaja poprawki
  do przedstawionego Bablowi oskarzenia, usuwajac jeden z czterech
  paragrafow - sabotaz. Nastepnego dnia wzywaja go na ostatnie
  przesluchanie. Dosc niespodziewanie wiezien czesciowo odwoluje
  dotychczasowe zeznania.


    "Nie moge niczym uzupelnic zlozonych wczesniej zeznan, poniewaz
     powiedzialem juz wszystko o swojej kontrrewolucyjnej dzialalnosci
     i pracy szpiegowskiej, jednakze prosze, by sledztwo wzielo pod
     uwage, ze nawet bedac w wiezieniu, dokonalem przestepstwa podczas
     skladania wstepnych zeznan. Oczernialem niektorych ludzi
     i zlozylem nieprawdziwe zeznania na temat mojej dzialalnosci
     terrorystycznej.

     Moje zeznania sa nieprawdziwe w czesci, w ktorej mowilem o swoich
     kontrrewolucyjnych kontaktach z zona Jezowa. Nieprawda jest tez,
     ze  prowadzilem dzialalnosc terrorystyczna pod kierownictwem
     Jezowa. Nie wiem tez nic o antyradzieckiej dzialalnosci otoczenia
     Jezowej. Moje zeznania dotyczace Eisensteina i Michoelsa zastaly
     przeze mnie zmyslone. Potwierdzam swoja szpiegowska dzialalnosc
     na rzecz wywiadu francuskiego i austriackiego, jednakze musze
     powiedziec, ze w przekazywanych obcym wywiadom informacjach nie
     podawalem zadnych wiadomosci o znaczeniu obronnym."


  13 pazdziernika akt oskarzenia jest juz gotowy. Demarche Babla, t.j.
  odwolanie czesci zeznan, zostalo przez prowadzacych sledztwo po prostu
  zignorowane.

  Jak wspomina wdowa po Bablu - Antonina Nikolajewna Pirozkowa, przed
  swietem 7 listopada zjawil sie u niej, w Zaulku Nikolo-Worobinskim
  mlody funkcjonariusz NKWD i poprosil o spodnie, skarpetki i chustki
  do nosa dla Izaaka.


   "Jakie to szczescie, ze podczas rewizji udalo sie wyniesc spodnie
    Izaaka z jego pokoju do mojego. Skarpetki i chusteczki lezaly
    w mojej szafie. Skropilam chusteczki do nosa swoimi perfumami.
    Tak pragnelam mu poslac pozdrowienia z domu. Chocby znajomy zapach.
    Z mama doszlysmy do wniosku, ze wizyta funkcjonariusza to dobry
    znak."


  Byc moze ow zapach perfum byl wtedy dla Izaaka Babla ostatnim sygnalem
  z domu. 25 stycznia, na dzien przed rozprawa sadowa, otrzymal akt
  oskarzenia i z miejsca skierowal podanie na adres Przewodniczacego
  Kolegium Wojskowego Sadu Najwyzszego. Sa to ostatnie slowa, ktore
  Babel napisal


    "Pisalem trzykrotnie do Prokuratury ZSRR, ze musze  zlozyc
     nadzwyczaj wazne oswiadczenie dotyczace istoty mojej sprawy
     i tego, ze w moich zeznaniach oczerniony zostal szereg niewinnych
     ludzi. Prosze, abym w sprawie tych oswiadczen zostal wysluchany
     przez prokuratora Sadu Najwyzszego przed rozpoczeciem rozprawy.

     Prosze tez o wyrazenie zgody na zaangazowanie obroncy i o powolanie
     w charakterze swiadkow: A. Woronskiego (Babel nie wie, ze wzywa
     juz rozstrzelanego), pisarza I. Erenburga, rezysera S. Eisensteina,
     artyste S. Michoelsa, i sekretarza redakcji "SSSR na strojkie"
     R. Ostrowska.

     Bardzo prosze rowniez o umozliwienie mi zapoznania sie z aktami,
     poniewaz czytalem je ponad 4 miesiace temu, pobieznie, pozno
     w nocy, i niemal nic nie zachowalo mi sie w pamieci."


  Nastepnego dnia, 26 stycznia 1940 r. odbyla sie rozprawa sadowa.
  Najprawdopodobniej na miejscu, w Butyrkach, w gabinecie Berii.
  Byla taka nieoficjalna praktyka; Beria mial gabinety we wszystkich
  moskiewskich wiezieniach, pracowal zazwyczaj noca, a w dzien
  ustepowal miejsca sedziom. Na kazda sprawe przeznaczano nie wiecej
  niz 20 minut.

  Wprowadzono Babla, sprawdzono jego personalia. Sadzila doswiadczona
  trojka Kolegium Wojskowego: sedzia Wasilij Ulrich, oraz czlonkowie
  statysci Kandybin  i Dmitrijew. Oto przebieg krotkiej rozprawy
  wedlug akt sprawy


  Ulrich: Czy otrzymaliscie akt oskarzenia ?
  Babel:  Tak, otrzymalem i zapoznalem sie z nim. Zrozumialem 
          oskarzenie.
  Ulrich: Czy macie zastrzezenia do skladu sadu ?
  Babel:  Nie... Ale prosze o umozliwienie mi zapoznania sie z aktami
          sprawy, prosze o wyznaczenie obroncy i powolanie swiadkow,
          tych ktorych wymienilem w swym podaniu.


  Sedziowie wymienili uwagi i odrzucili prosbe, jako nieuzasadniona.
  W ten sposob uniemozliwiono Bablowi przekazanie glosu na wolnosc.


  Ulrich: Przyznajecie sie do winy ?
  Babel:  Nie, nie przyznaje sie do winy. Wszystkie moje zeznania,
          zlozone podczas sledztwa, to klamstwo. Kiedys spotykalem sie
          z Trockistami, spotykalem - i nic ponadto...


  Sedziowie kartkuja akta, cytuja wypowiedzi Babla na temat represji
  politycznych.


  Babel:  Odwoluje te zeznania.
  Ulrich: Nie utrzymywaliscie przestepczych kontaktow z Woronskim ?
  Babel:  Woronski zostal zeslany w 1930 roku, a ja nie spotykalem sie
          z nim od 1928 roku.
  Ulrich: A Jakir?
  Babel:  Jakira widzialem tylko raz i rozmawialem z nim przez 15 minut,
          kiedy zamierzalem pisac o jego dywizji.
  Ulrich: A wasze zagraniczne kontakty? Temu rowniez zaprzeczacie ?
  Babel:  Bylem w Sorrento u Gorkiego, bylem w Brukseli u matki,
          mieszka tam u siostry, ktora wyjechala w 1926 roku...

  Sedziowie cytuja zeznania z akt o spotkaniach z Suwarinem.

  Babel:  Spotykalem sie z Suwarinem, ale nic nie wiedzialem o jego
          wrogim stosunku do ZSRR.
  Ulrich: I o Malraux nic nie wiedzieliscie ?
  Babel:  Z Malraux przyjaznilem sie, ale nie werbowal mnie do wywiadu,
          rozmawialismy o literaturze, o naszym kraju.
  Ulrich: Ale przeciez sami zeznaliscie o waszych szpiegowskich
          powiazaniach z Malraux ?
  Babel:  To nieprawda. Z Malraux zapoznal mnie komunista Vaillant-
          Couturier. Malraux jest przyjacielem ZSRR, bardzo byl mi 
          pomocny w tlumaczeniach na francuski. Co ja moglem powiedziec
          o lotnictwie? Tylko tyle, ile dowiedzialem sie z "Prawdy",
          wiecej o nic nie pytal. Kategorycznie zaprzeczam, jakobym byl
          zwiazany z wywiadem francuskim. I z austriackim rowniez.
          Z Brunem Steinerem po prostu mieszkalismy w sasiedztwie,
          w hotelu, a pozniej w jednym mieszkaniu.


  Sedziowie przechodza do drugiego oskarzenia o terroryzm.


  Ulrich: Mieliscie kontakty z Jezowem ?
  Babel:  Nigdy nie prowadzilem zadnych rozmow na tematy terroryzmu
          z Jezowem.
  Ulrich: Zeznaliscie w sledztwie, ze na Kaukazie przygotowywano zamach
          na towarzysza Stalina.
  Babel:  Slyszalem taka rozmowe w Zwiazku Pisarzy.
  Ulrich: No a przygotowania do zamordowania Stalina i Woroszylowa
          przez szajke Kosariewa i Jezowej?
  Babel:  To rowniez wymysl. Spotykalem sie z Jezowa, byla redaktorem
          pisma, a ja tam pracowalem.


  Sedziowie znowu cytuja zeznania. Babel znowu je odwoluje.


  Babel:  Bywalem w mieszkaniu Jezowa, spotykalem sie z przyjaciolmi
          jego domu, ale zadnych antyradzieckich rozmow tam nie 
          prowadzono.
  Ulrich: Czy chcecie wniesc jakies uzupelnienia do materialow sledztwa?
  Babel:  Nie, nie mam czym uzupelnic sledztwa.


  Na tym zakonczono rozpatrywanie sprawy i dano Bablowi wyglosic 
  ostatnie slowo. Oto co podsadny powiedzial


    "W 1916 roku, kiedy napisalem swoj pierwszy utwor, poszedlem do
     Gorkiego... Potem bylem uczestnikiem wojny domowej. W 1921 roku
     znowu zaczalem pisac. W ostatnim czasie aktywnie pracowalem nad
     pewna rzecza, ktora skonczylem w brulionie u schylku 1938 roku.
     Nie jestem niczemu winny, nie bylem szpiegiem, nigdy nie uczynilem
     nic przeciwko ZSRR. W swoich zeznaniach sam sie oskarzylem.
     O jedno tylko prosze - o danie mi mozliwosci ukonczenia mojej
     ostatniej pracy."


  Sad wyszedl na narade i natychmiast powrocil. Ulrich oglosil z gory
  przesadzony wyrok:


   "W imieniu ZSRR ... Kolegium Wojskowe... rozpatrzylo sprawe...
    Stwierdzono, ze ...  wchodzil w sklad antyradzieckiej grupy ,
    trockistowskiej, ...byl agentem wywiadu francuskiego i 
    austriackiego, bedac zwiazany z zona wroga ludu Jezowa zostal 
    wciagniety do spiskowej organizacji terrorystycznej.

    Uznajac Izaaka Babla winnym... orzeka sie najwyzszy wymiar kary,
    rozstrzelanie. Wyrok jest ostateczny i wykonany ma byc 
    niezwlocznie."


  Czekala Babla jeszcze nieskonczenie dluga, a zarazem jakze krotka noc,
  noc skazanca. Wyrok wykonano rankiem nastepnego dnia, t.j. 27 stycznia 
  1940 roku.

  Poczatek 1940 roku, kiedy zginal Babel, byl "urodzajny" w egzekucje.
  Jak udalo sie niedawno wyjasnic lubiankowskim archiwistom na podstawie
  ich wielotomowych annalow, ciala rozstrzelanych wywozono w nocy
  z wiezien do krematorium, znajdujacego sie na terenie bylego monasteru
  Donskiego. Obroconych w proch zakopywano we wspolnym grobie tuz obok,
  na cmentarzu, z prawej strony krematorium. W owej wspolnej mogile
  przemieszaly sie szczatki i ofiar, i oprawcow. Wszystko wskazuje na 
  to, ze znajduja sie tam takze prochy Izaaka Babla.

  Nieswiadoma niczego wdowa po pisarzu wciaz czekala, miala nadzieje,
  pisala podania. W 1947 roku otrzymala radosna wiadomosc. Poinformowano
  ja wowczas oficjalnie, ze Babel zostanie zwolniony w 1948 roku.
  Nie wrocil wprawdzie w 1948 roku, ale wciaz pozostawala nadzieja.
  Przekazywano jej ciagle jakies pogloski, mowiono, ze ktos widzial
  Babla na Kolymie, ktos inny w Kraju Krasnojarskim. Wciaz czekala.

  Rok po smierci Stalina zlozyla podanie do prokuratora generalnego ZSRR.
  Zalozono rewizje. 18 grudnia 1954 roku Kolegium Wojskowe wydalo
  werdykt, uchylajacy wyrok smierci wydany na Babla w 1940 roku i
  zamykajacy sprawe.

  Wszakze i wtedy posluzono sie klamstwem. Na odwrocie ostatniej strony
  wniosku prokuratora w sprawie rehabilitacji widnieje jednoznacznie
  brzmiaca informacja: "wyrok na Bablu wykonano 27 stycznia 1940 roku".
  Natomiast w poltora miesiaca po zlozeniu  tego wniosku Kolegium
  Wojskowe polecilo "powiadomic zone o rehabilitacji Babla i o tym,
  ze zmarl on podczas odbywania wyroku w miejscu odosobnienia".
  W wykropkowanym miejscu czyjas reka, ktora nawet przy tym nie drgnela,
  dopisala atramentem date "17 marca 1941 roku". Po miesiacu ponownie
  w oswiadczeniu napisanym juz na maszynie powtorzono ten zamierzony blad.

  Tak to zostalo utrwalone we wszystkich encyklopediach i informatorach.
  Bezmyslne klamstwo trwa po dzis dzien. Prokuratura wojskowa zwrocila
  sie tez przy okazji do KGB z prosba o przeslanie jej rekopisow Babla,
  skonfiskowanych podczas pamietnej rewizji. Rekopisow  i notatnikow
  nie znaleziono. W aktach sprawy nie znaleziono tez protokolow ich
  spalenia. Aleksander Solzenicyn nazwal kiedys skrawek nieba nad
  Lubianka "nieszczesnym". Ow skrawek nieba zostal przesloniety slupem
  dymu, przez dlugie dziesieciolecia zasypujacego Moskwe popiolem
  ze spalonych rekopisow. Ilez ksiazek, ktorych  uz nikt nigdy nie
  przeczyta, ulecialo z tym dymem.


Relacje z tragicznego, ostatniego okresu zycia Izaaka Babla
przygotowala i przekazala

Izabella

________________________________________________________________________


Jurek Krzystek 


                        WAKSMAN O BABLU 
                        ===============


Tragiczny koniec Izaaka Babla opisany jest w szczegolach w ksiazce
Aleksandra Waksmana (Vaksmana) "Stalin and the Jews" (New York: Adolf 
Knopf, 1994). Waksman poswieca tej sprawie pelne 7 stron swego dziela 
(s. 89-95). Oto, co pisze, w skrocie:

Chmury nad Bablem zbieraly sie juz od pewnego czasu. Szereg jego
znajomych i przyjaciol znalazlo sie wsrod uwiezionych i rozstrzelanych
w Wielkiej Czystce lat 1937-38. [Przy okazji: uwielbiam wprost
ow eufemizm "represjonowany", ktory pojawil sie w oficjalnej
nowomowie podczas "odwilzy" chruszczowowskiej i, jak widac, ma
dlugie zycie - JK]. Gdy w koncu Babel zostal aresztowany w maju 1939,


    He was accused of Trotskyism and terrorism, the usual charges. But
    he was [also] alleged to be working with a "band of conspirators" 
    that included Ilya Ehrenburg, Boris Pasternak, Sergei Eisenstein, 
    Solomon Mikhoels, Leonid Utesov (founder of the first Soviet jazz
    orchestra), and other cultural luminaries.


Scenariusz Berii przewidywal poczatkowo rowniez polaczenie Babla ze
"sprawa wojskowych":


    Babel had been in the Civil War, where he had met many of the men
    who became the top brass in the Soviet armed forces. Some were sworn
    enemies, others close friends. His main adversary was Semyon
    Budenny, later an illiterate marshal, who was angered by Babel's
    world-famous cycle of short stories "Red Army," in which Budenny's
    glorious cavalry was not depicted in the romantic light of official
    propaganda. The publication of those stories prompted a wrathful
    reply from Budenny, who accused the writer in print of "distorting
    the image" of the First Cavalry, which had fought under Budenny's
    command. One colorful detail is telling: In his Pravda article,
    Budenny accused Babel of "acting from the image of a crazy Jew." The
    polemic might have had no further ramifications if Maxim Gorky had
    not entered the fray. The acknowledged Soviet classic mortally
    insulted the vainglorious "red commander". Budenny, Gorky said, was
    judging Babel's book from the level of a horse rather than from the
    level of art.


Pomimo powyzszych klopotow, dopoki w sprawe Babla nie wdal sie sam
Stalin, los pisarza nie byl jeszcze przypieczetowany. Pomoc przyszla z
dosc nieoczekiwanej strony, od malzenstwa Jezowow.


    Babel had known Yezhov's wife, Yevgenia Solomonovna, for a long
    time. (Yes, the horrible executioner of the Lubyanka shared the
    Kremlin predilection for Jewish wives.) Babel remembered Yevgenia
    Khayutina (Gladun, by her first husband), ten years his junior, as a
    little girl frolicking on the Black Sea beach back in Odessa. They
    kept in touch, and became closer friends, when she took over as
    editor of "USSR Under Construction" and started looking for work
    from celebrated writers for the magazine. Despite his great fame,
    Babel did not appear in print too often after the scandal over "Red
    Army." The commissions from his friend from Odessa were just what he
    needed, especially since what she wanted coincided with his own
    plans for a "collective farm novel."


Watek zony Jezowa jest przedstawiony u Waksberga inaczej niz u 
Szentalinskiego: duzo mniej sensacyjnie, a bardziej wnikliwie i
prawdopodobnie.


    On October 29, 1938, six weeks before Yezhov lost his post as
    Commissar of Internal Affairs to his deputy Beria, a brigade of
    Kremlin doctors visited his wife and demanded that she be
    hospitalized immediately. All evidence indicates that the "patient"
    did not call them in. Their "diagnosis of the main illness" confirms
    it (therefore there were also "not main" symptoms, we must assume):
    "asthenia -- depressive state (cyclothymia?)." But probably the most
    amazing part is that the patient, who was apparently in urgent need
    of hospitalization, was taken not to a hospital but to a government
    sanatorium in the country, where she was attended round-the-clock
    not by psychiatrists, but by the country's leading physicians
    (Professor Dmitri Rossusky, Professor Vladimir Vinogradov, et al.),
    who treated Stalin and his immediate circle. More important, they
    had just falsified the medical evidence for the Bukharin-Rykov trial
    and always signed whatever certificates were required without a
    murmur. (...)

    On November 21 (just two weeks before Yezhov was fired), Yevgenia
    Yezhova died at the age of thirty-four. The death certificate was
    signed by Vinogradov, Rossusky, Professor Spasokukotsky, and
    Professor Busalov, chief of the Kremlin hospital and sanatorium
    department -- a full deck of celebrities who "scientifically" 
    confirmed the passing of members of the Politburo and of Stalin's 
    favorite commissars. "Cause of death: luminal poisoning." In other 
    words, suicide. 


Kto wiec byl odpowiedzialny za smierc Jezowej? Czy sam Jezow, powodowany
zazdroscia, jak twierdzi Szentalinski?


    There is no doubt that Yezhov was at the center of that bloody
    operation -- perhaps the last in a long line of murders he organized
    (because by early October, even though he was still formally
    Commissar of Internal Affairs, he was no longer working), but could
    he have risked using the trusted medical luminaries to kill his
    wife? The signature of the Father of the Peoples is recognizable
    here. He liked arresting the wives of his loyal comrades-in-arms (or
    rather, his loyal lackeys) and watching them display even greater
    docility. Let us recall Molotov (...), Kalinin, and Poskrebyshev. 
    He dealt with Yezhov with even greater virtuosity, keeping his 
    position among the Soviet leaders in mind. He gave Yezhov orders 
    to kill his wife and then -- with every justification -- accused 
    him of murder. Brilliant dramaturgy, borrowed from the history of 
    ancient Rome in its decline and the medieval Inquisition.


Babel ciezko przezyl smierc swojej znajomej i protektorki.


    As fate would have it, Babel first was saved from death thanks to
    Yevgenia Yezhova and then died thanks to her. He was at her funeral
    and wept bitterly without hiding his tears. Was he mourning only the
    death of a friend? Or was he also contemplating his own imminent
    demise, which, as one of the wisest men of his era, he could not
    have doubted?


Waksman snuje tu rozwazania bardziej ogolne, dotyczace szerokiej
fascynacji Czeka i pozniej GPU, jaka darzylo te ponure instytucje wielu
sowieckich tworcow, poczawszy od Majakowskiego az do Babla. Przyjaznili
sie z oprawcami, lgneli do nich jak cmy do ognia, i gineli w tym ogniu.
[Wybitny kompozytor, Dymitr Szostakowicz nie mogl sie za mlodu 
zaprzyjaznic z nikim innym, jak z marszalkiem Tuchaczewskim. Omal nie 
kosztowalo go to rowniez zycia; uratowal sie cudem - JK]. Pisze Waksman:


    The poet Semyon Lipkin recounts in his memoirs how he heard Babel
    say to the poet Eduard Bagritsky in the early thirties, "I've
    learned to watch calmly as people are executed." To this Vassily
    Grossman responded: "How sorry I am for Babel, sorry not only
    because he died too young, that he was killed, but because he --
    such a smart, talented and high-spirited man -- could say those
    words of madness. What had happened to his soul? Why did he spend
    New Year's Eve with the Yezhov family? . . . Why were such
    extraordinary people -- he, Mayakovsky, Bagritsky -- so drawn to the
    GPU? What was it -- the attraction of power?? And why did Babel hang
    out with shady characters?"


Jest jeszcze jeden watek, poruszany zarowno u Szentalinskiego jak u 
Waksmana -- watek francuskiego intelektualisty i pisarza, Andre Malraux. 
Jego nazwisko przewija sie w licznych sprawach wytaczanych przeciw 
luminarzom zycia kulturalnego ZSRR w latach 30-tych. Tak to dzialalnosc 
'poputczikow' kosztowala, co z tego, ze bezwiednie, zycia ludzkie. O ile 
wiem, Malraux na starsze lata przestal byc gorliwym komunista, ale czy 
sie kiedy ze swej wspolodpowiedzialnosci za smierc tych ludzi rozliczyl? 
Ale to juz temat na osobny artykul.

(JK)

________________________________________________________________________

Slawomir Sapieha 


                  ZMIERZCH WOLNOSCI - OSIP MANDELSZTAM
                  ====================================

        
                Zmierzch wolnosci

        Wolnosci zmierzch uczcijmy pieniem bratnim,
        Rok zmierzchu, wielki rok zacmienia.
        Juz zapadaja ciezkie petle matni
        W kipiel wod nocnych, w czelusc cienia.
        Slonce - lud, sedzia nasz ostatni -
        Wychynie w gluchy czas milczenia.

        Brzemienia przemoznego slawe glosny,
        Co z bolem dzwignie ludu wodz na barkach.
        Wyslawny ucisk wladzy ow nieznosny,
        I brzemie, ktore legnie nam na karkach.
        Kto serce ma, ten pojmie znak bezglosny -
        To na dno idzie wieku barka.

        Mysmy jaskolek mimolotne stada
        Sprzegli w legiony, w szyki wojownicze
        I juz nie widac slonca, bo gromada
        Rwie sie do lotu, kwili, krzyczy.
        Slonce w te siec, jak w mrok zapada
        I glob urywa sie z kotwicy.

        Sprobujmy wiec. Szeroki, nieporadny,
        Skrzypliwy obrot rudla. Byle dalej.
        I ziemia plynie juz, otchlanie radlac.
        Odwagi bracia. I w letejskiej fali
        Wspomnimy przecie, ze to nam wypadlo,
        Bysmy za ziemie dziesiec niebios dali.

                             Osip Mandelsztam, Moskwa, maj 1918

                             (Przelozyl Jerzy Pomianowski)  

                    * * *

  Los tego wiersza byl osobliwy, chociaz nie wyjatkowy. Opublikowany 24
maja 1918 w numerze 209 piotrogrodzkiej gazety "Znamia Truda", pojawil 
sie w pierwszym wyborze utworow poety w ZSRR (1928) bez tytulu, bez 
pierwszych dwoch wierszy pierwszej strofy i bez srodkowego dwuwiersza 
strofy drugiej. Dopiero emigracyjne, nowojorskie Wydawnictwo im. 
Czechowa w 1955 r. udostepnilo powojennym czytelnikom pelna wersje 
utworu pod wlasciwym jego tytulem - "Sumierki swobody". 

  Znany dotad przeklad polski wiersza nosil osobliwa nazwe "Przedswit
swobody" i nie pomagal w zrozumieniu jego sensu. Sadze, ze publikacja
dzisiejsza wprowadzi wazny - i brakujacy dotad - skladnik do toczacej 
sie dyskusji o stosunku Mandelsztama do rewolucji. Kto serce ma, ten 
pojmie. Wczesniej niz inni, ten poeta zobaczyl rewolucje jako tragedie. 
Wielka, jakze by, ale tragedie. 
                                                                JP 

                           (Tygodnik Powszechny, Nr 5, 2 lutego 1997)

-----------

Slawek 

________________________________________________________________________


Michal Niewiadomski  


Izabella Wroblewska przytacza w Spojrzeniach 137 opinie Marcela 
Reich-Ranickiego o bardzo slabej obecnosci literatury polskiej w 
Niemczech. Dla pokrzepienia serc donosze, ze wspomniany przez R-R
Karl Dedecius ma zgola przeciwstawna opinie na prawie ten sam temat. W 
rozmowie z Jerzym Illgiem, opublikowanej w Tygodniku Powszechnym (Nr 4, 
26 stycznia 1997), utrzymanej w calosci w optymistycznym raczej tonie 
pisze miedzy innymi (w odpowiedzi na pytanie Illga "Dotychczas wydal 
Pan cztery tomiki Szymborskiej?"):


      Tak, a nad piatym i szostym teraz pracuje. Do wiosny Wislawa 
      bedzie  miala zatem szesc niemieckich wydan, a juz teraz 
      sprzedano u nas lacznie 50 tysiecy egzemplarzy jej ksiazek. 
      Przed Noblem trzy tomiki rozeszly sie w 17 tysiacach egzemplarzy, 
      a po Noblu w krotkim czasie, w ciagu trzech tygodni sprzedano 
      kolejne 36 tysiecy i mysle ze liczba ta dojdzie do 100 tysiecy. 
      W Niemczech to bardzo duzo; w Polsce naklady ksiazek 
      Szymborskiej powinny siegnac kilkuset tysiecy, ale za granica 
      inaczej odbiera sie obcych poetow. Rocznie mamy 80 tysiecy 
      nowosci i trzeba to jakos strawic... Nasi poeci zaczynaja zwykle 
      od 500, 1000 gzemplarzy, nie wiecej. Tymczasem Zbyszek Herbert 
      ma do tej pory 80 tysiecy, Milosz 50 tysiecy. Moj wydawca, 
      dr Siegfried Unseld, szef wydawnictwa Suhrkamp, jednej z 
      naszych najwazniejszych oficyn, mowi, ze znaczenie, jakie w 
      ciagu ostatnich 20-30 lat zdobyla w Niemczech polska 
      literatura, to prawdziwy fenomen - nie ma w ogole porownania 
      z zadna inna
      
      Koniec cytatu

No wiec kto ma racje? Zapewne obaj, kazdy na swoj sposob. Dedeciusa 
moznaby pewnie oskarzyc o stronniczosc, bo pozycja literatury 
polskiej w Niemczech, wysoka czy niska, to w duzej mierze dzielo jego 
zycia. Z drugiej strony, nie ma powodu by watpic w podane przez niego 
liczby, sprzeczne jednak z tym co tak nonszalancko podaje, tez 
rzekomo za Dedeciusem, Reich-Ranicki. 


                                 Michal Niewiadomski

------------------------------------------------------------------------

Izabella Wroblewska 


  Z kronikarskiego obowiazku melduje, ze opinie~ Reicha-Ranickiego
  m.in. o dokonaniach Karla Dedeciusa wyslalam 21 stycznia wieczorem,
  a wiec przed przeczytaniem przeprowadzonego w Sztokholmie wywiadu
  Jerzego Illga z Dedeciusem, opublikowanego w Tygodniku Powszechnym
  z 26 stycznia.

  Zgadzam sie z Michalem, ze nie ma powodu, aby watpic w rzetelnosc
  danych liczbowych podanych przez Dedeciusa, a dotyczacych wielkosci
  nakladow poezji Szymborskiej, Herberta i Milosza w Niemczech.

  Przy okazji jeszcze informacja, ze Dedecius chce zamknac swoja
  kariere polonistyczna siedmioma tomami "Panoramy polskiej literatury
  XX wieku". Wiosna 1996 roku ukazala sie dwutomowa antologia polskiej
  poezji (100 poetow: od Kasprowicza i Tetmajera do najmlodszych,
  t.j. pokolenia urodzonego w latach 60.). W tej chwili maja sie
  ukazac dwa tomy prozy - od Langego do Pawla Huelle (bez "Hanemanna"
  Stefana Chwina). Pawla Huelle i Stefana Chwina postaram sie niebawem
  dokladniej przedstawic.

  I moze jeszcze, to co pisze sam Karl Dedecius o swoich zwiazkach
  z Krakowem (Tyg. Powsz. nr 4 z 26 stycznia)

    "Pewnego dnia na poczatku chyba lat 60. Wislawa Szymborska
     i Kornel Filipowicz uwiedli mnie na wycieczke na Wole Justowska
     aby pokazac mi ciekawostke architektury krakowskiej; zaczarowany,
     ale bardzo juz zdewastowany dwor z czasow zygmuntowskich, czasow
     humanizmu, gdy Krakow byl jednym z centrow Europy.

     Zazartowali :'To Twoj palac' - 'Dlaczego ?' - 'To przeciez willa
     Decjusza'. I tutaj przypomnialo mi sie przyslowie :'Cudze 
     chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie', 
     a posiadacie duzo. Duzo dobrego i pieknego. Tylko to duzo dobrego 
     wymaga pamieci, kontynuacji i pieczolowitosci. Wtedy zrodzila sie 
     idea odnowy salonu Europy w Krakowie, Krakowskiej Florencji, 
     osrodka kultury na osi Wschod-Zachod, Polnoc-Poludnie, idea 
     Renesansu 2000.[...]

     Krakow powinien stac sie nowa Florencja Europy, do ktorej udaja sie
     na pielgrzymke, na nauke, na odkrywcze eskapady uczeni i uczniowie
     z calej Europy. Nie ludzmy sie wygodna nadzieja, ze centralizmy
     panstwowe, interesy handlowe, polityka odgorna wszystko dla nas
     zalatwia jak najlepiej. Raczej nie. Regiony, miasta male i wieksze,
     ale zywotne i promieniujace, centra o dlugotrwalej i plodnej
     tradycji, jak Krakow, beda pojedynczo i razem wziete decydowaly
     o przyszlosci Europy. Takie to mysli i nadzieje patronowaly
     inicjatorom, architektom i restauratorom Willi Decjusza, willi
     symbolizujacej Zloty Wiek Korony Polskiej, ale i aktualne 
     perspektywy wspolpracy miedzynarodowej."

  8 stycznia 1997 Karl Dedecius otrzymal w Krakowie srebrny medal
  Cracoviae Merenti.

Izabella

________________________________________________________________________
 
Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz 
                     spojrz@info.unicaen.fr 
 
Serwery WWW: 
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz, 
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz 
 
Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek) 
                    karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk) 
                    
Copyright (C) by J. Krzystek (1997). Copyright dotyczy wylacznie 
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem 
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. 
 
Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. 
 
Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu: 
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. 

_____________________________koniec numeru 138__________________________