____________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| ____________________________________________________________________ Piatek, 31.01.1992. nr. 10 ____________________________________________________________________ W numerze: - Okrzyk redakcyjny Wlodek Kaplan - Dziewczyna naszych czasow Michal Getman - Bezwstydny glos Andrzej Niemierko - O Moralnosci bez Boga Tadeusz Drewnowski - Poeta przestaje milczec + wiersz Tadeusza Rozewicza - Mala Konstytucja wg. Michala Ogorka Michal Radgowski - Tramwaj - Westchnienia introligatora dyzurnego ____________________________________________________________________ Okrzyk redakcyjny ================= Jubileusz!! Szampana dla wszystkich! [J.K-uk] ____________________________________________________________________ DZIEWCZYNA NASZYCH CZASOW ========================= (Recenzja filmu "Podwojne zycie Weroniki") Wlodek Kaplan (wlodek@inmic.se) Krzysztof Kieslowski, kreowany ostatnio jako polski rezyser numer 1, zdecydowanie nie dorasta do roli, jaka mu sie przypisuje. Porownanie jego tworczosci z osiagnieciami takich gigantow polskiego kina, jak Wajda, czy Zanussi, wypada blado. Wydaje mi sie, ze slawa Kieslowskiego wyrosla na gruncie milczenia bardziej znanych rezyserow, czy moze na tle miernoty polskiego filmu lat ostatnich, zgodnie ze starym rosyjskim powiedzeniem, ze "na bezrzopiu i rzopa solowiej". [przyp. red. za zgoda Autora: znana nam wersja i transliteracja brzmi: "na biezpticu i z\opa solowiej" J.K-uk i J.K-ek] Cykl filmow "Dekalog", ktory wzbudzil zainteresowanie nie tylko w Polsce, sklada sie z filmow dobrych, nijakich i zdecydowanie zlych. Obok bardzo nieprzekonywujacego "Dekalogu III" ("Pamietaj, abys dzien swiety swiecil"), ktory pokazuje bezsensowna pogon glowy rodziny za wyimaginowanym mezczyzna bylej kochanki w dniu Wigilii, mozna zobaczyc, tracacy plagiatem znanego klasyka kina amerykanskiego "Z zimna krwia", mroczny "Krotki film o zabijaniu", czy tez perelke talentu Kieslowskiego, "Krotki film o milosci". Filmy z cyklu "Dekalog" bardzo roznia sie poziomem i jest to pewnie wynikiem samego zamyslu. Trzeba naprawde sprawnego scenarzysty, aby pokazac Polske dnia dzisiejszego poprzez pryzmat 10 przykazan i nie popasc w banal. To udaje sie Kieslowskiemu tylko czesciowo i nawet stosunkowo dobre odcinki cyklu maja swoje slabe strony. Przyjrzyjmy sie przykladowo niezlemu filmowi "Dekalog I" ("Nie bedziesz mial bogow cudzych przede mna"). Film konczy sie scena, gdzie ojciec z zawodu programista i ateista z przekonania, po tym jak komputerowe obliczenia grubosci lodu doprowadzily do tragedii, idzie do kosciola, aby wygrazac nieistniejacemu w jego przekonaniu Bogu, ze zabral mu jedynego syna. Patrzy na to Matka Boska z obrazu, placzac stearynowymi lzami, poniewaz zrozpaczony ojciec w gniewie przeciwko Stworcy poprzewracal swieczniki. Ta scena nafaszerowana symbolika nie jest w najlepszym stylu, ani nie wnosi wiele nowego do znanego i dosc popularnego w sztuce tematu sporow z Panem Bogiem. Jakby tego jeszcze bylo malo, na koniec filmu Opatrznosc filuternie do nas mruga z ekranu komputera, ktory nagle wlacza sie sam z siebie, gdy nasz bohater po awanturze w kosciele dociera do domu. Moze to nasuwac wniosek, ze w komputerze zagniezdzil sie szatan, co nie jest najszczesliwszym zakonczeniem filmu w sytuacji, gdy w Polsce zle dzialaja telefony, banki nie maja ze soba lacznosci, a domowe PC sluza glownie dzieciom do zabawy. Najnowszy film Kieslowskiego, "Podwojne zycie Weroniki", ktory oglada sie z przyjemnoscia, glownie ze wzgledu na sliczna Weronike, [gra ja Irene Jacob, przyp. red.] jest dosc dobrze zrobionym, ale jakby niedokonczonym dzielem. Potwierdza to znana teze, ze znacznie latwiej jest cos zaczac, niz sensownie zakonczyc. Film sklada sie z dwoch czesci, z ktorych jedna rozgrywa sie w Polsce, a druga we Francji i pokazuje dzieje dwoch Weronik, ktorych los scisle jest zwiazany z miejscem zamieszkania. "Polska" Weronika zyje intensywnym zyciem, podzielonym miedzy uczuciem do swojego chlopaka i pasja do spiewu, podczas gdy w tle rozgrywaja sie sceny "zadymy" z milicja, tak dobrze znane nam z autopsji. Takie zycie pelne emocji nie moze sie dobrze zakonczyc, co tez staje sie udzialem bohaterki. Jej francuska odpowiedniczke poznajemy na Rynku Krakowskim, gdzie z okien autobusu turystycznego fotografuje potyczke demonstrantow z milicja i jest to jedyna realna scena, ktora laczy obie postacie. Reszta rozgrywa sie na plaszczyznie duchowej, chociaz w Paryzu ducha znacznie mniej niz w Krakowie. Weronice robi sie nagle smutno, mimo, ze chlopak, z ktorym znajduje sie w lozku, jest zupelnie w porzadku. Pozniej bez konkretnego powodu nagle porzuca lekcje spiewu oraz probuje sie czegos dopytac u swojego ojca, choc z filmu nie wynika jasno, o co jej chodzi. Wszystko to rozgrywa sie na tle rozwodu kolezanki, ktorej obiecala zeznac w sadzie, ze byla kochanka jej meza, co nie jest zgodne z prawda. Pierwsza czesc filmu ma dosc dobre tempo, bardzo dobra muzyke i trzyma widza w napieciu. Stan taki utrzymuje sie na poczatku drugiej czesci, zwolna jednak napiecie opada i w koncu wlasciwie nie wiadomo, co scenarzysta i rezyser chcieli powiedziec o losie francuskiej dziewczyny lat 80. Po zakonczeniu projekcji w kinie w Sztokholmie, gdzie ogladalem film (zainteresowanie bylo umiarkowane, okolo 30 osob na seansie), widzowie jeszcze przez jakis czas siedzieli w fotelach, podczas gdy na ekranie ukazaly sie juz napisy. Moze spowodowane to bylo muzyka, ktora obok pierwszoplanowej roli, byla drugim dobrym punktem w filmie, a moze po prostu zostali zaskoczeni nijakim zakonczeniem i nie bardzo wiedzieli co ze soba zrobic, gdy film nagle sie urwal. [Muzyke skomponowal Zbigniew Preisner. Gdyby ktos z P.T. Czytelnikow slyszal o nim, prosze mi dac znac. Na razie jego nazwisko zaczyna byc znane w USA, n.p. z filmu "At play in the fields of God" - przyp. red. J.K-ek] "Podwojne zycie Weroniki" ociera sie o banal, podobnie jak wspomniane filmy z serii "Dekalog". Z tresci filmu mozna by wyczytac posrednie udowadnianie marksistowskiej tezy, ze byt okresla swiadomosc, ale glowny zamysl autorow nie jest latwy do odcyfrowania. Kieslowski zestawia polska wspolczesnosc z francuska, uzywajac starych schematow, ktorych powielenie prowadzi do wnioskow, ze Polska jest w dalszym ciagu wzniosla, romantyczna i tragiczna, podczas gdy Francje nurtuja glownie problemy lozkowe. Nie bede udowadnial, ze takie przeslanie nie jest prawdziwe, chcialbym zwrocic tylko uwage, ze umacnia ono w nas poczucie wyzszosci, gdyz sugeruje, ze u nas zycie jest pelniejsze i bardziej uduchowione. Jednoczesnie karmi nasze frustracje, pokazujac prawie bezproblemowe zycie we Francji, w scenerii wielkich mieszkan pelnych antykow. Pozostaje sie tylko zastanowic o ile ciekawszy bylby film, gdyby odwrocic role: Weronika prowadzi spokojne zycie w Polsce, interesujac sie glownie problemem partnerow do lozka, podczas gdy jej francuskiej odpowiedniczce przytrafia sie cos zlego. Moze z tak skonstruowanej akcji dowiedzielibysmy sie cos ciekawszego na temat problemow dziewczyn w naszych czasach. Sadze, ze film nie ma zbyt wielkiego powodzenia, ale warty jest obejrzenia, szczegolnie dla ludzi, ktorzy pochodza z Polski, lub sa Polski ciekawi. Nie polecalbym go nikomu, kto spodziewa sie znalezc w filmie inspiracje do przemyslen nad sensem zycia. Pomimo wymienionych wad, film oglada sie z przyjemnoscia i zainteresowaniem, slabnacym jednak wraz z uplywem czasu trwania projekcji. Wlodek Kaplan ____________________________________________________________________ BEZWSTYDNY GLOS =============== Michal Getman [przedruk z Tygodnika Polskiego, 21.09.1991, Z.J.P.] - "Ma pan bezwstydny glos" - powiedzial do 24-letniego Kiepury Franz Schalk, owczesny dyrektor naczelny wiedenskiej Stadtsoper, zachlysniety jego skala glosu i mlodzienczym entuzjazmem. Byly to poczatki miedzynarodowej kariery "chlopca z Sosnowca". Kilka dni wczesniej mlody tenor podpisal pierwszy 3-letni kontrakt z niemiecko-austriackim koncernem Salter (Berlin) - Gutman (Wieden). Oszalamiajaca kariera syna piekarza z Zaglebia Dabrowskiego brzmi jak bajka o Kopciuszku czy Brzydkim Kaczatku. Takich karier bylo wiele, np. Lotte Lenia, Greta Garbo, czy Marilyn Monroe. Jego start nie byl latwy. Spiewal od dziecinstwa, ale ciagle chorowal na gardlo. Cierpial na chroniczny niezyt drog oddechowych. Przyczynil sie do tego piec piekarski w domu rodzicow, ktory spowodowal u niego - jak to zwykl mawiac: "suchosc gardla". W 1919 roku, jako 17-letni wyrostek, chcac zaciagnac sie do armii Hallera, wstapil ochotniczo do wojska. Gdy po podpisaniu Traktatu Wersalskiego wybuchlo I Powstanie Slaskie, Kiepura wstapil wraz z mlodszym bratem, Wladyslawem, w powstancze szeregi. Rok 1921 byl przelomowy w jego zyciu. Ojciec postanowil, ze pierworodny syn zostanie prawnikiem. Wyslal go na studia do Warszawy. W stolicy mlodego, pelnego wiary w siebie Kiepure interesowal glownie spiew. Reszte traktowal jako zlo konieczne. Juz wowczas posiadal silny, o duzej rozpietosci glos, spiewal jednak nierytmicznie, ze zla emisja, podwyzszajac gorne tony. Dbal o gardlo. Przebywal jakis czas w Ciechocinku, ale inhalacje niewiele pomogly. "Suchosci gardla" pozostaly. Powodowaly forsowanie dzwiekow i nieczysta intonacje. Slynny w Warszawie laryngolog, dr Grocholski, radzil mu zmiane planow zyciowych i rezygnacje z kariery spiewaczej. Kiepura byl uparty. Nie rezygnowal z marzen o swiatowej karierze. Wierzyl w siebie. Byl w tym okresie nie tylko pewny siebie, ale wrecz arogancki i agresywny we wszystkim, co dotyczylo jego spiewu. W 1924 roku, po zdanym egzaminie, zostal przyjety jako adept do Opery Warszawskiej. Spiew pochlonal go do tego stopnia, ze na uczelni nie zdal w terminie egzaminow. Gdy dowiedzial sie o tym ojciec - spuscil mu solidne lanie. W operze powierzono mu zaspiewanie w III akcie "Halki" minimalnej partii przewodnika gorali. Ostatni dzwiek przeciagnal tak dlugo, ze... wybil z tempa dyrygenta orkiestry. Wyrzucono go z opery. Prawdziwy jego debiut operowy przypada na styczen 1925 roku: glowna rola w "Fauscie" Gounoda w Operze Lwowskiej. Nastepnie ta sama partia w Poznaniu i wreszcie z powrotem Warszawa. Stal sie bozyszczem stolicy. W zakulisowym zyciu artystycznym - jak zawsze - roilo sie od intryg skierowanych przeciwko niemu. Nie poddawal sie. Byl uparty, pracowity i wierzyl w swoja gwiazde. Wieden byl punktem zwrotnym w jego karierze. Rozpetala sie wokol niego kampania reklamowa. We wrzesniu 1926 roku odniosl sukces w roli Cavaradossiego w "Tosce", spiewajac obok Marii Jaritzy. Nastepny rok: Opera Berlinska, wiodace partie w "Tosce", "Rigoletcie", "Turandot", pasmo sukcesow w Czechoslowacji, w Operze Krolewskiej w Budapeszcie. I wreszcie Londyn: Royal Albert Hall. Ukoronowaniem jego europejskiej kariery byla mediolanska La Scala (1928), partie w "Tosce" i "Turandot", "Fauscie" i "Cyganerii". Najwiekszy sukces odniosl tam w 1931 roku w partii Kawalera des Grieux w "Manon" Masseneta. Podrozowal po Europie, wystepowal na scenach Buenos Aires i Rio de Janeiro. Odwiedzal rodzicow, rozpoczal budowe pensjonatu "Patria" w Krynicy, i mial dluzszy flirt z pozniejsza Miss Polonia - Zofia Batycka. Rok 1930 to nowy rozdzial w jego karierze - film. W latach 1930-52 nakrecil 12 filmow, ktore przyniosly mu najwiecej rozglosu. Podczas produkcji czwartego z kolei, "Mein Herz ruft nach Dir" poznal urodzona na Wegrzech corke Niemca mieszkajacego w Austrii, Marte Eggerth. 1 pazdziernika 1936 roku odbyl sie w Katowicach ich slub. Swiezo upieczona pani Kiepurowa - legitymujaca sie dotychczas paszportem niemieckim - nastepnego dnia wyjechala wraz z mezem do Niemiec z polskim paszportem. Byli do konca razem, czesto wspolnie wystepowali zarowno na scenie, estradzie jak i w filmach. Od tej pory zmienil sie jego repertuar. Na koncertach spiewal badz tylko slynne arie, ktore dawniej przyniosly mu slawe, albo utwory napisane dla jego rol filmowych. Jedna z najpopularniejszych byla piesn z filmu "Ein Lied fur Dich", ktora spiewal niemalze caly swiat: "Ninon, ach usmiechnij sie...". Z kolei film "Ich liebe alle Frauen" przyniosl mu kolejny szlagier. Spiewano go na ulicach: "Brunetki, blondynki...". Krytycy zarzucali mu, ze poszedl na latwizne. Kiepura z opera byl nadal zwiazany. Jego marzenia wystapienia w nowojorskiej Metropolitan Opera House zrealizowaly sie w 1938 roku (partia Rudolfa w "Cyganerii"). Pomimo swiatowej slawy pozostal do konca "chlopcem z Sosnowca" - Polakiem. W ostatnich miesiacach prze wybuchem wojny spiewal ze swoja zona w calej Polsce. 29 czerwca Kiepurowie wystapili na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Dochod z koncertu przeznaczono na Fundusz Obrony Narodowej. Podobnie bylo w Gdyni. jego koncerty dobroczynne mialy juz wtedy kilkuletnia tradycje. W 1939 roku, z okazji Dnia Morza, spiewal na Placu Pilsudskiego na Fundusz Rozwoju Floty Polskiej, na dzieci-ofiary wojny domowej w Hiszpanii itp. W czasie wojny ojciec Kiepury, na zadanie slynnego syna, wycofal pieniadze z banku krakowskiego, ktore podczas okupacji przekazywal Radzie Glownej Opiekunczej na opieke na najbardziej potrzebujacych. Wojna zastala ich w Paryzu. W 1940 roku zamieszkali w Nowym Jorku, niedaleko stamtad nabyli posiadlosc. Wystawili na Broadwayu "Wesola wdowke" Lehara. Zacheceni sukcesem zaprezentowali nastepny musical "Polonez", o Tadeuszu Kosciuszce. Kiepura spiewal chetnie i wszedzie - w salach koncertowych, na zjazdach polonijnych, na stadionach, na dworcach kolejowych, w halach fabrycznych i na balkonach. Byl wlasnoscia publicznosci, ktora go uwielbiala. 7 wrzesnia 1958 roku przyjechal po raz pierwszy po wojnie do Polski. Zostal entuzjastycznie przyjety przez swoich wielbicieli, ozieble przez prase. Potem jeszcze kilkakrotnie odwiedzal Polske prywatnie. Zmarl na atak serca 15 sierpnia [roku ??? - niestety rok nam uciekl, przyp. red. J.K-ek] w miescie Harrison, pod Nowym Jorkiem, w swej posiadlosci, Tye. Trzy tygodnie pozniej jego zwloki przewiezione zostaly do Warszawy i zlozone na Powazkach w Alei Zasluzonych. Oprocz zony i dwoch synow w jego pogrzebie wzielo udzial ponad 200 tysiecy ludzi. Na czym polegala magia i urok Kiepury? Byl daleki od typu amanta: sredniego wzrostu, z wysokimi zakolami na czole (wczesna lysina). Porywal publicznosc swoim szerokim usmiechem, bystroscia umyslu i poczuciem humoru. Jako tenor mial bardzo efektowne wyzsze rejestry z uszczerbkiem dla nizszych, ktore szczegolnie w 'piano' - brzmialy plasko. Byl raczej typem tenora bohaterskiego, niz lirycznego. Jego 'bezwstydny glos' na szczescie pozostal na szeregu plyt, ktore nagral w Europie i w Ameryce. ____________________________________________________________________ O Moralnosci bez Boga ===================== Andrzej Niemierko (niemierko@hadron.mpg.harvard.edu) Andrzeja Pindora bardzo sobie cenie za jego rzeczowe i madre teksty pod ktorymi czesto chetnie bym sie podpisal. Ostatni tekst Andrzeja w "Spojrzeniach" nr 6 tez czytalem z przyjemnoscia i chcialbym podzielic sie z czytelnikami "Spojrzen" uwagami jakie nasunely mi sie w trakcie czytania artykulu Andrzeja jak i artykulu Jurka Karczmarczuka (ktorego tez bardzo cenie) odnoszacego sie do tekstu Andrzeja. Zgadzam sie z teza powiedzenia przywolanego przez Andrzeja ze "gdy trwoga to do Boga" ktora, w olbrzymim skrocie i zrozumialym uproszczeniu, odzwierciedla moje przekonania zarowno na temat powstania religii (choc nie wszystkich) jak i przyczyn odchodzenia od nich (co jest niepodwazalnym faktem w tzw. spoleczenstwach zachodnich). Andrzej zdaje sie jednak takze sugerowac, ze "odchodzenie od Boga" implikuje takze odchodzenie od norm i wskazowek - nazwijmy je w skrocie - moralnych, ktorymi kieruje sie (czy tez, powiedzmy sobie szczerze, powinien) czlowiek wierzacy. Andrzej sugeruje tez, ze rosnaca atrakcyjnosc i latwosc zycia "doczesnego" ulatwia czy nawet powoduje lamanie owych, wynikajacych z religii, norm moralnych. Zostawiam na inna dyskusje problem, wydawaloby sie oczywisty, czy rzeczywiscie zycie jest coraz atrakcyjniejsze i latwiejsze (glosy np. emerytow z Polski czy tez biednych i bezdomnych z calego swiata tez bierzmy pod uwage). Nie zgadzam sie z sugestia Andrzeja (byc moze celowo prowokacyjna) ze czlowiek odchodzacy od Boga bedzie czesciej lamal normy i wskazowki moralne, ergo, bedzie wiecej "grzeszyl". Sugestia taka zawiera wiele elementow z ktorymi nie moge sie zgodzic. Po pierwsze, zaklada ona, ze zrodlem moralnosci (tej slusznej) jest Bog (czy to w wersji doslownej dla "maluczkich" - 10 przykazan danych Mojzeszowi osobiscie przez Stworce, czy w wersji dla "swiatlych" - w formie praw naturalnych). Byc moze jest to prawda. Zalozmy jednak, ze ktos nie wierzy w Boga a mimo to postepuje nie mniej zgodnie z normami moralnymi Kosciola niz biskup w naszej diecezji. Uogolniajac, o ile wiem, zadne badania nie wykazaly ze wierzacy rzadziej klamia, kradna, morduja, gwalca, pisza donosy, sa mniej msciwi, bardziej wyrozumiali, rzadziej uzywaja lokci w tlumie i na drabinie kariery zawodowej, czy wreszcie ze mniej lubia atrakcje zycia doczesnego. Po drugie, sugestia Andrzeja implikuje, ze czlowiek z definicji jest niedoskonaly i bez religii musi bladzic. Oczywista "niedoskonalosc" czlowieka jest wspanialym slowem-wytrychem koszmarnie naduzywanym przez Kosciol. (W pewnym filozoficznym sensie, jest to takze uzasadnienie istnienia Boga - bytu doskonalego.) Sugestia Andrzeja ma swoje odbicie takze w jezyku uzywanym przez Kosciol do opisu niewierzacych - to ci co bladza. Jesli uznamy prawo Kosciola do takiego okreslenia (slusznego na gruncie doktryny Kosciola) to rownie dobrze nalezaloby uznac prawo niewierzacych do uzywania tego samego okreslenia w stosunku do wierzacych. Jesli niewierzacy nie uzywaja tego, badz co badz, pejoratywnie zabarwionego okreslenia, to nie jest to z ich strony przyznanie sie do bladzenia tylko, wg. mnie, ich wieksza tolerancja dla myslacych/wierzacych inaczej. No wiec ja, jako niewierzacy, nie zgadzam sie z sugestia Andrzeja i nie widze zwiazku przyczynowego pomiedzy rezygnacja z wiary w Boga a upadkiem moralnym. Nie widze tez zwiazku przyczynowego pomiedzy upadkiem moralnosci a rozwojem przemyslowym czy technologicznym naszej cywilizacji i zwiazanymi z tym, jak pisze Andrzej (a ja filozoficznie powatpiewam), wiekszymi przyjemnosciami doczesnego zycia codziennego. Czy my jestesmy mniej moralni niz np. Paryz w czasach Balzaca, Wenecja w czasach Borgii czy Rzym za Kaliguli? Watpie. A przypomina mi to bezsens stwierdzen typu "...za naszych czasow to mlodziez byla inna..." (w domysle - lepsza), czy tez "...przed wojna, panie, to bylo nie do pomyslenia..." (znaczy te bezecenstwa ktore teraz sie wyprawia), czy tez jeszcze "...jak ja bylem w twoim wieku..." (no wiec bierz ze mnie jedynie sluszny wzor). Andrzej pyta takze (sklaniajac sie do odpowiedzi przeczacej) czy mozliwe jest kultywowanie wiary w Boga i zycie moralne jesli zyc jest nam coraz latwiej (zakladajac ze to prawda). Co do prowadzenia moralnego zycia to wypowiedzialem sie powyzej. Jesli chodzi o kultywowanie wiary to uwazam, ze procent ludzi wierzacych i praktykujacych istotnie bedzie malal az zostana tylko ci prawdziwi i godni szacunku wierzacy dla ktorych wiara jest naturalna potrzeba ich czlowieczenstwa, jest ich filozofia zycia, jest takze ich drogowskazem wskazujacym jak zyc madrze i dobrze. Odpadna (bo powinni) wszyscy ci ktorzy nie kradna i nie cudzoloza bo sa takie przykazania, odpadna ci ktorzy chrzcza dzieci i posylaja je na religie bo tak robili ich rodzice i tak robia znajomi i sasiedzi, odpadna takze ci dla ktorych kosciol byl glownie miejscem gdzie mogli spiskowac przeciwko komunie jak i ci ktorzy uwazaja ze prawdziwi Polacy sa tylko w WAK. Taki proces oczyszczania sie Kosciola pogorszy niewatpliwie statystyke ale moze tylko wzmocnic jego sile moralnego oddzialywania na cala ludzkosc. W przeci- wienstwie do Andrzeja nie widze w tym powodu do upadku naszej cywilizacji. Andrzej wierzy (agnostycznie :-) ze prawo (ja bym dodal takze normy moralne) jest bezuzyteczne jesli ludzie nie maja WEWNETRZNEJ motywacji do jego przestrzegania a taka motywacje, wg. Andrzeja, wierzacy czerpia z wiary w Boga. Zgadzam sie co do potrzeby wewnetrznej motywacji, chcialbym natomiast poruszyc watek roli wiary w Boga. Otoz wedlug mojej koncepcji religii, czlowiek wierzy w Boga gdyz (dla wielu) jest to naturalna potrzeba umyslu ludzkiego. Pojecie Boga odgrywa kapitalna role w budowaniu filozofii zycia dla wielu osob. Zycie bez Boga jest puste i bez sensu - dlatego Bog istnieje. Bog istnieje tez dlatego, ze nie umiemy wytlumaczyc sobie wielu spraw i zjawisk poczawszy od powstania swiata a skonczywszy na sensie istnienia tegoz swiata. (Nb. jest interesujace ze dla niektorych ludzi akty okrutne takie np. jak miliony niewinnie pomordowanych w obozach koncentracyjnych, niewinne dzieci umierajace w meczarniach na rozne choroby, miliony umierajacych z glodu itd, itp, sa dowodem ze Boga nie ma (jesli by byl nie dopuscilby do tego), dla innych wrecz przeciwnie, sa to dowody ze Bog istnieje i daje nam wszystkim sygnal abysmy sie opamietali i upokorzyli.) Zatem wg. mojego rozumienia (dla wielu zapewne niezrozumienia) wiary, Bog, prawa naturalne czy normy moralne sa niejako uzewnetrznieniem naturalnej, wewnetrzej potrzeby czlowieka. My sami jestesmy ich tworcami (nic na to zreszta nie mozemy poradzic, to jest taki wewnetrzny imperatyw) i w momencie uswiadomienia sobie (czyli w momencie zaistnienia potrzeby ich istnienia) staja sie one bytami niejako zewnetrznymi, istniejacymi niezaleznie od nas. Uzewnetrzniamy i usamodzielniamy te byty gdyz daje to nam poczucie komfortu, ze oto sa jakies prawdy, normy i byty doskonale i absolutne do ktorych mozemy sie odniesc w chwilach niepewnosci czy slabosci. Wracajac do roli Boga i motywacji do zycia moralnego. Na gruncie powyzszych rozwazan, nie ma roznicy czy postepujemy moralnie dlatego, ze wierzymy w Boga, czy dlatego, ze mamy taka wewnetrzna potrzebe a nie mamy intelektualnej potrzeby odnoszenia tego do bytu Boga. W oby wypadkach my sami decydujemy o naszym postepowaniu i sami oceniamy moralne skutki naszego postepowania wedlug norm moralnosci ktorej sami jestesmy autorem. I prosze zauwazyc, ze stwierdzenie, ze zrodlem moralnosci jest Bog, jest najzupelniej zgodne z powyzej zaprezentowanym moim subiektywnym rozumieniem wiary i Boga. Mam nadzieje, ze powyzszy tekst nie jest obrazliwy dla ludzi wierzacych. Jesli ktos uwaza inaczej z gory prosze o wybaczenie niezamierzonego efektu. __________________________ Andrzej Niemierko [przyp. red. W nastepnym numerze zamieszczamy tekst Wojtka Krupinskiego broniacy tezy, ze etyka moze byc wylacznie religijna.] ____________________________________________________________________ POETA PRZESTAJE MILCZEC ======================= Tadeusz Drewnowski [przedruk z Zycia Warszawy, pazdziernik 1991, Z.J.P.] Teraz ksiazka bywa u nas czesto fantomem. Nowy zbior poezji Tadeusza Rozewicza mignal mi, niczym przywidzenie, jeszcze wiosna. Dopiero obecnie zmaterializowal sie w warszawskich ksiegarniach. [...] "Plaskorzezba" nie jest kolejnym tomem poezji wybranych czy zebranych, nieco odswiezonym nowosciami, do jakich przywyklismy od czasu "Opowiadania traumatycznego. Duszyczki" (1979), czyli od lat kilkunastu. To, co dzialo sie dookola, nie moglo ominac nawet tak wyprobowanego klerka, nawet poety tak odrebnego i plodnego jak Rozewicz. Pisal rozmaite nowe rzeczy, ale jako poeta odzywal sie niezmiernie rzadko. W ostatnim zdaniu mojej ksiazki, napisanym w 1987 r., stwierdzilem: "Poeta milczy". Rozewicz nalezy do tych poetow, ktorych milczenie glosno sie slyszy. I oto po 12 latach ukazal sie tom calkowicie nowy, pomijajacy wszelkie nowosci z poprzednich wydan zebranych i wybranych (nawet te, ktore by moze sie tutaj przydaly, jak wiersz o Holderlinie czy Przybosiu), tom zlozony z 26 utworow, przewaznie poematow, z ostatnich paru lat. Poeta, nieskory do intymnych wynurzen, uchyla tu nieco rabka swojej osobistej zapasci, swego milczenia z osobnych lat. Niczego sie nie wypierajac pisze o tym z powaga i dyskrecja, ktora przy tylu latwych i krzykliwych deklaracjach budzi szacunek. W drodze do Nowego Czlowieka do Nowej Jerozolimy do Utopii ... odarty przez czarnego aniola z wiary nadziei milosci znalazlem sie na drodze pustej ciemnej wyziebionej ... zostawilem przed soba slady stop i odszedlem w kraine bez swiatla Obok dramatu historii i idei nie tai i innej strony swego zalamania. Przejmujace sa jego wiersze o starzeniu sie poezji i starzeniu sie poety. O slabnieciu obrazow i gotowosci poetyckiej ("teraz"). W wierszu pt. "wiec jednak zyje sie piszac wiersze za dlugo" mowi sarkastycznie o wierszach przygotowanych. Pisze: "Droga Powrotna do bycia poeta... jakaz to beznadziejna wedrowka". Najefektowniejszym chyba motywem "Plaskorzezby" sa "plamy". Rozewicz wychodzi od obiegowego pojecia "bialych plam". Najmniej jednak pisze o tym, czego pojecie to obiegowo dotyczy - o bialych plamach historii najnowszej (nieraz pisal o tym kiedy to bylo zakazane, chocby w "Pomnikach"). T. Rozewicz rozszerza to pojecie, przedstawia cale nasze zycie w plamach: biale plamy sa czarne, czarne plamy sa czerwone, zolte, biale... Motyw plam jest wielokolorowy i wielofunkcyjny, dotyczy historii i dnia dzisiejszego, atomistyki i ekologii, przefarbowujacych sie ludzi i bielejacych wlosow... Od owej kolorowej plaskorzezby schodzi jednak w glab. Od dawna kryzys naszych czasow laczyl poeta - w mysl poetyckiej diagnozy Holderlina - ze smiercia Boga czy smiercia bogow (jak zauwazyl Heidegger, nie jest to krytyka chrzescijansstwa czy innych religii, lecz stwierdzenie faktu, ze wiara przestala odgrywac integracyjna role w nowszych dziejach ludzkosci i narodow). Nastepstwa tego faktu zarysowal swego czasu Rozewicz w glosnym poemacie "Spadanie", gdzie znikniecie Nieba i Piekla stalo sie rownoznaczne ze zniknieciem wektorow moralnych. Jak dowodzi najnowsza historia, proces ten postapil dalej: zniknelo dno, otwarla sie otchlan. Na tym tle Rozewicz pisze historie swojego zagubienia wiary, opuszczenia przez Boga, konczaca sie dwoista sprzeczna puenta: zycie bez boga jest mozliwe zycie bez boga jest niemozliwe. Dotkliwosc braku Boga nawet u bezboznikow czy niedowiarkow przeradza sie dzis w tesknote niemal religijna, jakby prywatna "teologie smierci boga". Od podobnej tezy filozoficznej: "Wygasniecie Absolutu niszczy sfere jego przejawiania sie" - wychodzi wiersz bez tytulu o marnieniu wspolczesnych plodow ducha: religii, filozofii, sztuki. A takze poezji. Niegdys w klasycznym wierszu "Drzewo" ogolocenie poezji z jej blaskow ("Byli szczesliwi/ dawniejsi poeci/ swiat byl jak drzewo/ a oni jak dzieci") Rozewicz wiazal z wojna. Dzis ujmuje to szerzej - na tle "smierci Boga", wyniszczenia natury, takze naturalnych zasobow jezyka: wymierajac pewne gatunki motyli ptakow poetow o imionach dziwnych i pieknych Miriam Staff Lesmian Tuwim Lechon Jastrun Norwid nasze sieci sa puste W ogole zmianie ulegla u Rozewicza poezja autotematyczna, poezja o poezji, o sztuce. Od dosc dawna trudno o nich pisac w kategoriach koncepcji, pradow, stylow. Sztuka i estetyka staly sie zjawiskiem zanikajacym, rzadkim, niemal poufnym - osobistym wynalazkiem. W naszych czasach poeta, artysta, mysliciel sa sami dzielami sztuki i obiektami analiz. Piszac o sztuce Rozewicz od lat interesuje sie przede wszystkim losami artystow i myslicieli. Do jego wspanialego kanonu wierszy z tego zakresu "Plaskorzezba" dorzuca niejedno: poemat o Winckelmannie, o Auguscie von Goethe, o Kafce, wiersz o Klausie Mannie. Juz z tego wyliczenia widac, ze coraz bardziej fascynuje Rozewicza krag kultury niemieckiej (czy niemieckojezycznej). Wszystkie te utwory sa ciekawe, jednak niektore z nich (jak o synach Goethego czy Manna) wbrew usilowaniom brna w zawilosci biograficzne. Dochodza tez coraz obfitsze wiersze zalobne, poswiecone przyjaciolom czy bliskim - tym razem Kornelowi Filipowiczowi i Konstantemu Puzynie. Pozegnalny charakter ma tez najwspanialszy z wymienionych utworow, a zamykajacy tom poemat o Kafce pt. "Przerwana rozmowa". Sam pomysl jest najbardziej Rozewiczowski. Jego osnowe stanowia "Gespraechsblaetter" (kartki z rozmowami), za pomoca ktorych Kafka porozumiewal sie z ludzmi podczas ostatniej swojej choroby, gdy lekarze nie pozwalali mu mowic. Poemat ten daje niezwykly wglad w dramat czlowieka i dramat wyobrazni. Pierwotnie mial on byc prologiem do sztuki o Kafce, do "Pulapki". Powstaly w koncu poza sztuka, na pozegnanie, po dlugoletnich dialogach z Kafka, wroci pewnie za sprawa rezyserow do "Pulapki", ktorej jest poetyckim zwienczeniem. "Plaskorzezba" zawiera wiec poezje "wysoka", metafizyczna i poezje uczona, intelektualna. Taka jest logika rozwoju poezji wspolczesnej, ktora skazana jest na to, by zywic sie tym, co w naszej przejrzalej kulturze sie nagromadzilo. Ale wobec obydwu uprawianych odmian wiersza poeta pozostaje nieufny. Widac jak sie pilnuje, by w jego wysokiej poezji nie zagniezdzila sie "biala nuda". A w wierszach intelektualnych, by nie ugrzeznac w slowach, w sofistyce. Glownym jednak i wyprobowanym przeciw tym niebezpieczenstwom zawsze bylo w poezji Rozewicza i pozostalo co innego: trzymanie sie ziemi. I w "Plaskorzezbie" znajduje dowody na to, ze tej swojej niezawodnej sztuki Rozewicz nie nie postradal. Poprzez wszystkie koncepcje, problemy odwolania kulturowe potrafi przebic sie do zycia samego. Do jego trzewi i zatargac nimi. Do nich nalezy w tym tomie przewrotna "Myrmekologia (dalszy ciag bajki o Guciu zaczarowanym)". Poczciwa powiesc dla dzieci Zofii Urbanowskiej z 1884 r owocuje w polskiej literaturze drugim juz (obok Miloszowskiego) poematem. Ale u Rozewicza sednem fantastycznego poematu jest zyciowa obserwacja, bynajmniej nie sielankowa: okrucienstwo (a nawet zbrodniczosc) dzieci. Poeta nie waha sie wiec przed przestroga, skierowana raczej w lagodnych pozornie slowach do innych odbiorcow niz wprost wymienieni: o! dzieci! dzieci! jedyni mieszkancy nieba co sie z wami stalo? Gucio zaczarowany zmienia sie na gorsze z koncem XX wieku Drugi realistyczny poemat pt. "Swiniobicie" dotyczy sprawy zajmujacej coraz wieksze miejsce w dzisiejszym zyciu i majacej kolosalna przyszlosc: przeszczepy. Punktem wyjscia poematu jest przypadek drastyczny: przeszczepienie mlodemu czlowiekowi serca pobranego od odpowiedniego prosiaka. Problem ten zaiste rozpatrzony zostaje wszechstronnie: i od strony "szlachtuza", i ewentualnej wzajemnosci, i z punktu widzenia wspolczesnej charakterologii. W utworze, zdawaloby sie, grozacym co krok trywialna karykatura, poeta blyska wszelkimi zaletami piora: od wznioslej moralistyki po zabojcza ironie i humor. Wbrew tytulowi "Poemat autystyczny" nie jest tez tak oderwany od zycia. Rozewicz, wciaz atakowany i szarpany z roznych stron, odgryza sie tutaj ostro: nasze wzniosle zycie duchowe demaskuje jako wyrachowanie. Pokazuje prawdziwe i niestepione kly. We wspolczesnej poezji polskiej Rozewicz odznaczyl sie najwieksza inwencja formotworcza. "Plaskorzezba" jest mniej pod tym wzgledem wynalazcza. Chyba wlasnie ta forma sredniego rozmiaru, luznego poematu, operujacego w bardzo roznych rejestrach i tonach, jest najwieksza tutaj zdobycza. W ogromnym dorobku poety w tej dziedzinie wyksztalca i doprowadza ona do perfekcji nowa odmiane poematu. Przy wszystkich przewrotach i zmianach poezja Rozewicza w istocie od poczatku do dzis w swym glownym dazeniu i pewnych wlasciwosciach pozostaje ta sama. W "Plaskorzezbie" w wierszu-konfrontacji ze swym rywalem, utrzymanej juz w tonacji wyciszonej i zlagodzonej, i w optyce odpowiednio pomniejszonej, niemal sub specie aeternitatis znajdziemy najlepsza jej autocharakterystyke: moj wierszyk zakopany w rodzinnej ziemi obumiera z wiosna sie budzi slepy wypuszcza biale pedy chce ciagle "do ludzi" [] ________________________________ Tadeusz Rozewicz *** poezja nie zawsze przybiera forme wiersza po piecdziesieciu latach pisania poezja moze sie objawic poecie w ksztalcie drzewa odlatujacego ptaka swiatla przybiera ksztalt ust oka gniezdzi sie w milczeniu albo zyje w poecie pozbawiona formy i tresci (13 pazdziernik 88 - 10 marzec 1989) ____________________________________________________________________ Mala Konstytucja wg. Michala Ogorka =================================== [Zerzniete z Nowego Dziennika. ktory nawet sie nie pofatygowal podac skad sam zerznal, Z.J.P.] Obserwujac, ile klopotow jest z ulozeniem nowej konstytucji, opracowalem wlasny projekt, idealny dla kazdej partii i frakcji na wszystkie sytuacje PROJEKT NOWEJ KONSTYTUCJI 1. Jesli premierem zostaje ktos z naszej partii, najwazniejszy jest rzad. Premier nie musi sie wowczas liczyc z prezydentem ani z Sejmem. W przeciwnym wypadku rzad podlega wszystkim pozostalym. 2. Nasz premier nie jest odwolywany w ogole, w przeciwienstwie do nie naszego premiera, ktory jest odwolywany szczegolnie. 3. Jesli prezydent bedzie popieral nasza partie, wprowadza sie ustroj prezydencki. 4. Jesli prezydent bedzie popieral inna partie, wprowadza sie ustroj parlamentarny. 5. Na okres, kiedy nasza partia zdobedzie wiekszosc w Sejmie, Sejm jest najwazniejszy. 6. Kiedy naszej partii nie ma w Sejmie - rozwiazuje sie Sejm; kiedy nie ma jej w rzadzie - rozwiazuje sie rzad; na czas, kiedy prezydent nas nie lubi - likwiduje sie urzad prezydenta. ____________________________________________________________________ TRAMWAJ ======= Michal Radgowski [Rzeczpospolita, 21-22.12.1991, Z.J.P.] Po Warszawie jezdzil tramwaj z napisem: "Nie masz klimatyzatora? - Nie jestes Europejczykiem". Pewna staruszka na przystanku zapytala mnie, co to jest klimatyzator i jak mniej wiecej wyglada. Moja odpowiedz byla mglista i nie zadowolila nikogo. Po powrocie do domu rzucilem sie do Encyklopedii Popularnej PWN i pod haslem "klimatyzacja" przeczytalem: "Utrzymywanie w pomieszczeniu zamknietym (np. pokoju, kabinie pojazdu) lub zespole pomieszczen odpowiedniego cisn., temp., wilgotnosci, skladu chem. powietrza itp. niezaleznie od warunkow zewnetrznych". Jak to sie robi, encyklopedia nie precyzuje; mozna by sadzic, ze sila woli. Wzbogacony o te czastkowa wiedze udalem sie na miasto, zaczekalem na tramwaj i przejechalem nim cztery przystanki. Byl tak samo brudny jak inne, wyl na zakretach, hamowal jak ciezarowka z kartoflami, w dodatku wszyscy oblewali sie potem, gdyz motorniczy z niewiadomych wzgledow wlaczyl elektryczne piecyki. Co sie tyczy wilgotnosci, odpowiedniego skladu chemicznego powietrza, mozna bylo miec pewne zastrzezenia, natomiast cisnienie dawalo sie wyraznie we znaki. Pasazerowie zamknieci w tym pudle nie wiedzieli chyba, ze jada tramwajem, KTORY DAJE DO MYSLENIA. Bo niewatpliwie na zewnatrz toczyly sie jakies dyskusje. Niewykluczone, ze osoby szczegolnie podatne na propagande i reklame pobiegly do sklepu po klimatyzatory. A zupelnie mozliwe, ze osobnicy przekorni wypowiadali sie obelzywie o Europie i pozdrawiali ja "gestem Kozakiewicza" (ale oczywiscie sportowca, nie bylego marszalka Sejmu). Ci, ktorzy mieli wiecej czasu i ktorych numery "jeszcze nie wyszly", rozpatrywali zapewne odwieczne polskie zagadnienie "wyzszosci-nizszosci". Jestesmy wyzsi z powodu naszej nizszosci, albo nizszosci z powodu wyzszosci i tak dalej. Do tego bylby potrzebny Gombrowicz, a on, niestety, nie zdazyl sie juz przejechac wolnym tramwajem. Moim zdaniem ten napis na tramwaju daje dosc ciekawy obraz kursowania idei w naszym spoleczenstwie. Dlatego dobrze go umieszczono, bo to jest, w gruncie rzeczy, zagadnienie komunikacji. W czasach socjalizmu nierealnego komunikacja polegala na tym, ze jakies haslo, formule, czy nawet sofizmat wymyslano na gorze i potem mechanicznie powielano "na wszystkich szczeblach". Zreszta slowo "powielano" nie bardzo podobalo sie projektodawcom, wiec zastapiono je innym, jeszcze bardziej potworkowatym: "naglosnienie". (Niestety, "naglosnienie" nie zostalo zdekomunizowane ani nawet zweryfikowane i sluzy nadal propagandystom nowego ustroju). W r. 1975 ktos wymyslil haslo "O wyzsza jakosc zycia i pracy" i setki robotnikow trudzily sie, by je umiescic na parkanach i murach fabrycznych. Albo wezmy inne: "Tworcza mysl najpewniejsza waluta"; kazdy, kto jechal pociagiem do Koluszek albo do Paryza, musial je zobaczyc na parkanie pod Ursusem, ale czy zastanowil sie glebiej nad tym, co oznacza? Bo, moim zdaniem, bylo to nader destrukcyjne haslo, zwlaszcza w czasach, gdy braklo i tworczej mysli, i waluty. Ale jego forma byla sucha, nudna, nie do przyjecia. Bo gdyby dzis takie haslo "naglasniano", brzmialoby ono tak: "Chcesz miec szmal, wymysl cos". I od razu gosc, ktory bezproduktywnie zaczynal zuc pod Ursusem kielbase, uruchamialby komorki mozgowe. I moze wymyslilby natychmiast jakis rewelacyjny podreczny stragan do obnosnej sprzedazy. Rzecz w tym, ze odgorne koncepcje musza byc przerabiane, przetwarzane, przymierzane itd. w praktycznym uzyciu. Dobrze jest, jesli maja jakas wewnetrzna glebie, odwoluja sie do historii albo do psychologii narodu. Bo przeciez w tym procesie schodzenia w dol duzo sie traci, material sie wyciera jak stare spodnie itp. Ilustruja to doskonale dzieje formuly o "powrocie do Europy". Byl to naprawde kawal soczystego miesa, pachnacego jak w restauracji "Belvedere". Najpierw gryzli go z przyjemnoscia politycy roznych obozow zastanawiajac sie, jak i do czego wracac. Troche smakowitych kaskow zostalo dla publicystow, ktory podlali je wlasnym powaznym sosem. Bardziej smakowite kosci chwycili felietonisci obgryzajac je na ostatnich stronach czasopism. Mozna by sadzic, ze wszystko zostalo objedzone. Ale jednak nie: oto zostalo cos dla reklamy klimatyzatorow. I nie tylko: moj przyjaciel, ktory wpadl do przychodni przeciwgruzliczej (bo byla tam jedyna toaleta w okolicy), przeczytal gustowny plakacik: "Zgas papierosa, nim wejdziesz do Europy". Po tym wszystkim ma sie ochote zostac w domu. ____________________________________________________________________ Westchnienia introligatora dyzurnego ==================================== Jurek Karczmarczuk Ponizsze reklamy (skrocone, ale bez zadnych poprawek) pochodza z egzemplarza "Wprost" z 12 stycznia br. Przepraszam Czytelnikow, dla ktorych nie zawsze musi byc oczywiste dlaczego wzdycham (albo sie dusze), ale ewentualne uwagi prosze kierowac nie do mnie. 1. Witajcie w Krainie Delta Airlines! Najlepsi w USA, najlepsi na swiecie. 2. Czy dojrzales do nowego Peugeot 405? Czy dojrzales do nowego stylu zycia? P e l e n p r z e p y c h 3. Horoskop telefoniczny. Wszystko co Cie czeka w przyszlym tygodniu na pewno Cie nie ominie. Ale o wszystkim mozesz wiedziec wczesniej. Zadzwon juz teraz. Serwis w jezyku polskim! Wrozenie z kart Chcesz miec powodzenie? Chcesz znac swoja przyszlosc? Po prostu zadzwon. Nasz numer telefonu: 00/1/609 490 78 00 (Oplata telefoniczna do USA wynosi 18000 zl/min) 4. Pensjonat wczasowy Krynica-Zdroj centurm [Krynica Gorska] 25 pokoi, dzialka 1270 m2 SPRZEDAM 5. Firma Arnold Ehrenfeld GmbH, Grosse Mohrong 21/1/11, 1020 Wieden AUSTRIA Polecamy uslugi w zakresie handlu zagranicznego (rozmawiamy po polsku) 6. USLYSZY TO CALA POLSKA ...jesli zleca nam Panstwo produkcje i emisje reklamy radiowej Agencja Reklamowa Radia Merkury wyemituje reklamy Panstwa w kazdej rozglosni radiowej w Polsce 7. Twoje oczy naprawde nie maja ceny...!!! Polecamy filtry ochronne z krystalicznego szkla olowiowego na monitory 9-21" COPACT: KOMFORT PEWNOSCI JUTRA! 8. ISOLAN Siec komputerowa to nie tylko polaczenie komputerow. To polaczenie wiedzy i perfekcji! 9. Handelsagentur Export-Import U. JES Towary z nadprodukcji rynku zachodnioeuropejskiego. - Mowimy po polsku 10. "KONSTANCIN" - to dobra inwestycja - posiadlosci, dworki, palace, wille, parki 11. To zdumiewajace jak szybko zapelnia sie kosz kazdego dnia! To niepokojace jak wiele sekretow firmy zawiera!!! COPACT oferuje urzadzenia do niszczenia dokumentow juz od 2,64 mln zl 12. Renault 19 Chamade Samochod z klasa dla ludzi z klasa Renault 19 Chamade. Jakosc, ktorej trudno sie oprzec. RENAULT to pelnia zycia 13. Technologia jutra w dzisiejszym biurze: drukarka laserowa Star LS-04 TYLKO Star dostarcza drukarki laserowe z 1 MB pamieci RAM, czyli minimum niezbednym do kazdej niemal pracy! 14. WCT biuro podrozy - rewelacyjne taryfy do USA (bilety roczne) - grupy samolotowe - AZJA NON STOP 15. Z pewnoscia juz nie raz odchudzales sie; bez powodzenia? REDUSAN Swiatowa sensacja Europejskiego Kongresu Otylosci w Sztokholmie. Redusan obnizy tez podwyzszony poziom choresterelu i to o 15-20%! REDUSAN utrwali efekt Twoich wyrzeczen! 16. OSTRE? OSTRE! SMACZNE? SMACZNE! Szukaj znaku firmowego Agraflor ***** Zanudzeni? Zanudzeni! Przepraszam? Przepraszam! Jest to ZNIKOMY PROCENT reklam zalewajacych moje ulubione Wprost i wszystkie inne polskie czasopisma. Signum Temporis. Sa i inne "style" reklamowania, np. "Chcesz sie szybko dorobic? Zadzwon pod..."; albo (cokolwiek znieksztalcajac oryginal): "Buzdraczek i Szwagier SA LTD, Tylmanowa: WYLACZNY przedstawiciel swiatowej firmy Blaupunkt na Nowosadecki Obszar Europejski: zapraszamy do naszych atelierow", czy tez (rowniez nieco znieksztalcone): "Perfekcyjna znakomosc Angielskiego metodem korespondencyjnem w trzi tygodnie! Muwili Ci, ze to niewozmozliwe, a jednak Nasza Firma..." Na zakonczenie jeszcze jeden cytat, tym razem ze srodka jednego z artykulow w wymienionym numerze Wprost, a to po to, by uspokoic wzburzonych konsumentow: "Dwa lata temu pijani radzieccy zolnierze odpalili rakiete podgrzewajac w jej sasiedztwie konserwy" ____________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zgodne z pogladami redakcji. Prosby o prenumerate i numery archiwalne do Jurka Krzystka ____________________________koniec numeru 10_______________________