Pytani o naszą historię zawsze mamy problemy. Każdy z nas snuje trochę inną opowieść, pamięta inne przygody, czy nagrody. Dlatego zaczniemy od: “Dawno, dawno temu...” i w tym stylu będziemy kontynuować. W pierwszym składzie, gdzieś pod koniec lat osiemdziesiątych, znalazły się nawet dziewczyny, ale, pod wpływem stylu bycia męskiej części zespołu, szybko się wykruszyły. Pierwsze festiwale, pierwsze wyróżnienia i dzięki piosence - pastiszowi “Jesienna zadyma” ustalił się skład: Kapeć, Mariaszek, Olek, Medyk i Jurkiel. Graliśmy dużo i chętnie, a najchętniej na Bakcynaliach, Danielce, Bazunie, Łykendzie, Włóczędze. Były też nagrody - w tamtych czasach jeszcze turystyczne. Pamiętam rozmowę z Leonardem: “Chłopaki, zamieńcie się - dostałem szósty kocher w tym roku” - “OK. My mamy osiem chlebaków.” Ze schroniska w Danielce schodziliśmy do Ujsołów z dmuchanym rowerem wodnym dla dwóch osób. Muzyczne fascynacje chłopaków owocowały rockowym brzmieniem, bieszczadzko - tatrzańsko - sudecko - beskidzkie wakacje - tekstami. Wrodzony dystans do wszystkiego zaowocował cyklem “Piosenek turystycznych”, a te przyniosły nam popularność. Chciało się jeszcze grać w konkursie, więc występowaliśmy ukryci pod nazwą “Pod Skarpą” (od pewnej gdańskiej mordowni). Zresztą to była epoka zespołów “Pod Czymś Tam”. Trzecie miejsce na festiwalu studenckim w Krakowie bardzo nas zaskoczyło. To znaczy, wiedzieliśmy, że jesteśmy najlepsi, ale rola “niedocenionych” była bardziej romantyczna. Trochę jeszcze graliśmy, ale wszystko się rozlazło. Po dwóch latach eksperymentowania ze składem wróciliśmy do wcześniej wypróbowanej konfiguracji, wzbogaconej o Szkieletora, odkrytego przez Smugglers - Szelę w kabarecie Kabel i szybko wchłoniętego przez Całus, ze względu na niezwykle kompatybilny stosunek do życia i sposób bycia. Pierwsze spotkania odbywały się - oczywiście - w knajpie, w ubikacji dla personelu, pod schodami baru “Cyganka” (piwo, tanie wino i bigos). Znów Kraków - druga nagroda. Niezła zabawa i jeszcze większe zaskoczenie. Gramy obecnie w barach i klubach, realizując maksymę: “Lepiej zawodowo odwalać amatorkę, niż po amatorsku silić się na zawodowstwo”. Nagrania to zupełnie inna historia. Między nagraniem materiału a jego wydaniem mija zwykle tyle czasu, że, w stosunku do tego, co właśnie gramy, są to “archiwalne nagrania”. Dostępna jest kaseta - “Słodki Całus Od Buby”. Ostatnia "Pańska 7/8" - już nagrana - powoli nabiera mocy urzędowej. Musi minąć jeszcze trochę czasu, zanim się zdezaktualizuje i będzie można ją wydać.